1. Agnieszka Konieczna – Łoza, Ścieżki rozumu. Czy wiara jest ściemnianiem? (19.09.2014, PWT)
Inspiracją do tytułu mojego wystąpienia była jedna z pierwszych prowadzonych przeze mnie lekcji religii w pewnym gimnazjum. Była to lekcja organizacyjna, podczas której starałam się zapoznać młodzież z tematyką, jaką będziemy poruszać w czasie bieżącego roku szkolnego. W pewnym momencie jeden z uczniów wstał i wyrzucił z siebie niemal jednym tchem: „I naprawdę zamierza nam tu pani ściemniać, że jakiś pradawny powstaniec z Palestyny jest Bogiem? że umarł a potem zmartwychwstał? Skąd pewność że spośród niemal 10.000 religii i wyznań akurat ta jest prawdziwa? Czy w XXI wieku mam nadal wierzyć w diabla i w piekło? I w całą resztę innych dogmatów całkowicie nielogicznych, a nawet sprzecznych z rozumem? Przecież to jakieś średniowieczne bzdury! Odpowiedziałam wtedy tylko tyle, że nie zamierzam nic „Ściemniać”- przeciwnie, mam zamiar w czasie tych lekcji wraz z całą klasą dotrzeć do prawdy. Na pewno nie wszystko uda się udowodnić naukowo, ale wszystko da się uzasadnić rozumowo. Bo tu tak naprawdę nie ma żadnej sprzeczności.
Ów uczeń powiedział głośno to, co bez trudu możemy zaobserwować na co dzień. Widzimy przecież jak we współczesnej mentalności kulturowej kwestie związane z wiarą są niewłaściwie pojmowane. Wielu wykształconych, światłych ludzi uznaje wiarę jako przejaw zacofania, ciemnoty, bezmyślności czy wręcz infantylności. W dzisiejszym świecie utrwaliło się już powszechne przekonanie, że człowiek dobrze wykształcony, inteligentny i racjonalnie myślący nie zajmuje się „takimi sprawami”, nie zagłębia się w coś, co nie ma naukowych, niezbitych dowodów. Współcześnie daje o sobie znać pewna tendencja w myśleniu, którą Benedykt XVI nazywał wprost zatruciem i zagrożeniem, o których mówił że „Istnieje zatrucie myślenia, które już z góry wprowadza nas w fałszywą perspektywę; rozum-tak zwany zachodni rozum- uważa, że oto teraz rozpoznał rzeczywiście to, co słuszne, i w związku z tym rości sobie prawo do totalnego obowiązywania.”1To sprawia, że ludzie nie zadają sobie trudu racjonalnej refleksji nad wiarą i nie widzą potrzeby intelektualnego wysiłku nad zrozumieniem jej dogmatów. Ów uczeń odważył się powiedzieć coś, o czym wielu na pewno niejednokrotnie myślało. Przyznał, że jego umysł wielu dogmatów wiary nie potrafi przyjąć, mówiąc kolokwialnie, że to wszystko się w głowie po prostu nie mieści. Warto w tym miejscu zastanowić się co dokładnie mógł mieć na myśli używając słowa „ściemniać”. W języku młodzieży wyraz ściemniać2 posiada wiele znaczeń, z czego najważniejsze z nich to: mówić coś niezgodnego z prawdą, nie mówić całej prawdy, kłamać, zmyślać; kręcić; mataczyć, wprowadzać kogoś w błąd, wciskać kit. Czy zatem wiara w Chrystusa-bo o niej tu mowa- jest ściemnianiem, bujaniem w obłokach i urąganiem ludzkiemu rozumowi? Czy odrzucając wiarę człowiek nareszcie uwolni swój rozum z pęt narzuconych przez nią? Czy wtedy wszystko stanie się jasne, proste, zrozumiałe i pewne?
Chrześcijaństwo, to religia, u której podstaw leży słowo (z gr. Logos), które było na początku u Boga,( już grecy traktowali logos jako arche całej rzeczywistości, jako przyczynę, sens, cel, racjonalną podstawę istnienia świata). I ten odwieczny Logos właśnie przyjął ludzkie ciało i w osobie Jezusa Chrystusa przyszedł na ziemię, by stać się dla człowieka drogą, prawdą i życiem. I wcale nie chodzi tu o ślepą, bezrefleksyjną wiarę w Chrystusa, przeciwnie- chrześcijaństwo, jako religia Logosu, Boskiego Sensu, racjonalnej podstawy wszelkiego bytu, domaga się udziału myślenia, udziału rozumu- dlatego właśnie stworzyło teologię. Według Ratzingera teologia jest rozumiejącym, trzymającym się logosu mówieniem o Bogu”3 I to właśnie teologia przyszła mi z pomocą, kiedy bez ściemniania, w świetle rozumu musiałam wyjaśnić swoim uczniom poruszone przez nich kwestie:
Jak uwierzyć, że jakiś pradawny powstaniec z Palestyny jest Bogiem, który umarł a potem zmartwychwstał?
Sposób sformułowania pytania pozwolił mi wywnioskować, że powszechnie znany jest moim uczniom fakt, iż jak podaje Stary Testament, od dawien dawna oczekiwano Mesjasza i że wyobrażano go sobie jako silnego przywódcę, który zbrojnie zaprowadzi pokój i ład, prawdziwą wolność i dobrobyt wśród ludzi. Zamiast niego przyszedł Jezus, który mówił o pokóju, miłośći, łagodności, poświęceniu i utracie samego siebie jako jedynej drodze do prawdziwego życia. Są świadectwa historyczne potwierdzające Jego istnienie i opisujące sposób w jaki zginął. Możemy więc uznać, że naprawdę był, ale przecież to wcale nie znaczy że jest oczekiwanym Mesjaszem i Bogiem. Przecież ostateczninie udało mu się przywrócić ładu i pokoju na świeci. Co w takim razie przyniósł ludziom? Odpowiedź jest prosta: Boga. Dał siebie poznać, a przez to pozwolił poznać także Ojca: „Kto mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9). Nie kolejnego bożka, ale prawdziwego Boga, który przyszedł by człowieka zbawić, by pokonać śmierć, powstać z martwych i otworzyć ludziom na powrót niebo. Współcześni mu ludzie, naoczni świadkowie cudów, uzdrowień i wskrzeszeń umarłych, słuchacze Jego nauk go nie rozumieli, nie uwierzyli mu. Dlaczego dziś mamy wierzyć? Nasuwała mi się uparcie odpowiedź: Bo zmartwychwstał. I żyje. Ale jak dowieść, ze to wydarzyło się naprawdę? Że to nie ściema? Zwłaszcza kiedy wszechobecny w życiu uczniów Internet aż kipi od teorii spiskowych nt. śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Zainspirowani tymi „rewelacjami” później spekulują, że być może miał brata bliźniaka, który po śmierci Jezusa podawał się za niego, innym razem, że wcale nie umarł tylko stracił przytomność, którą odzyskał pod wpływem chłodu grobowca. Szukając logicznego wyjaśnienia zmartwychwstania, najczęściej brną w coraz to głupsze argumenty pseudonaukowe, mające z logiką coraz mniej wspólnego. Nie pozostało mi wtedy nic innego jak tylko powołać się na świadków. Zarówno tych z biblii jak i tych żyjących współcześnie. Biblijna wzmianka o kobietach, które go spotkały a także informacja przekazana przez Pawła o pięciuset braciach, którzy widzieli Zmartwychwstałego (1 Kor 15,6) są bardzo ważnym świadectwem. Paweł powołuje się na nich, jako tych, spośród których liczni jeszcze żyją i mogą potwierdzić ten fakt. Przeciwnicy Chrystusa, ówcześni stronnicy judaizmu mogli to wtedy bez trudu sprawdzić i wykazać, że nie istnieją tacy świadkowie. Gdyby Paweł kłamał, gdyby wymyślił tę ogromną przecież liczbę, udałoby im się go łatwo zdyskredytować, podważyć raz na zawsze jego wiarygodność. A jednak tego nie zrobili. Do dnia dzisiejszego nikt tego nie zrobił, a wielu próbowało. Ponadto codziennie, niemal w każdym zakątku świata wciąż spotykamy Jego świadkow. Męczenników i świętych ze wszystkich kontynentów, ras, narodów, epok, a także chrześcijan żyjących współcześnie- bez względu na wiek, płeć, wykształcenie czy wykonywany zawód- oni też w swym życiu spotkali Zmartwychwstałego i świadczą o nim każdego dnia swoją głęboką, niezachwianą wiarą i chrześcijańskim życiem.
Skąd pewność że spośród niemal 10.000 religii i wyznać ta jedna jest prawdziwa?
Wyznawca każdej religii wierzy, że ta jest prawdziwa. Każdy wierzy, że droga zaproponowana mu przez daną religię pozwoli mu osiągnąć doskonałość, harmonie, szczęście, czy życie, które nie skończy się wraz ze śmiercią. Niektórzy ludzie w imie źle pojetej tolerancji chcą postawić między nimi wszystkimi znak równości. Jednak, choć rzeczywiście religii jest tak wiele, i w każdej bez wątpienia można odnaleźć jakąś wartość to nie zmienia faktu, że zbawiciel jest tylko jeden- Bóg-Człowiek- Jezus Chrystus-Wcielone Słowo-Logos. To jedyny Bóg, który ludzkie grzechy wziął na siebie, zaniósł na krzyż i tam je odkupił, który umarł i zmartwychwstał, pokonując raz na zawsze śmierć i zwyciężając szatana. Tylko w imię Jezusa nieprzerwanie od przeszło dwóch tysięcy lat dokonują się liczne cuda i uzdrowienia. Tylko w Jego imię kapłani mogą odprawiać skuteczne i prawdziwe egzorcyzmy, bo tylko On posiada realną władzę nad złymi duchami. Tylko z Nim człowiek może nawiązać prawdziwą, bliską relację, bo tylko on wkroczył w ludzką historię, w nasze tu i teraz a nie pozostał Bogiem dalekim, transcendentnym i niedostęnym dla stworzenia. Tylko On, z ogromnej miłości do człowieka, uniżył się, stał się sługą, poniósł straszną i haniebną śmierć. A potem powstał z martwych i żyje. Nie ma świadków innego zmartwychwstania. Ani Allach, ani Budda, ani afrykański Loa, Kryszna czy którykolwiek inny „bóg” nie może się tym poszczycić. Ponadto żadna inna religia nie ma tak głębokiego sensu, tak przejrzystego celu wszystkich następujących po sobie wydarzeń wypełniających krok po kroku Bożą ekonomie zbawienia. Zatem wrzucanie wszystkich religii do jednego worka i ocenianie ich tak, jakby sprowadzały się one wyłącznie do jakiegoś wydarzenia czy uczucia o charakterze nadprzyrodzonym, jest nieuprawnione.
Czy w XXI wieku można nadal wierzyc w diabla i w piekło?
Szatan to postać bardzo kontrowersyjna. Od najdawniejszych czasów intrygował ludzi i wzbudzał wśród nich ogromne zainteresowanie. Od wieków poświęcano mu wiele uwagi, zastanawiając się czy naprawdę istnieje, czy też jest tylko wytworem ludzkiej wyobraźni. Idąc dalej zastanawiano się, jaki jest, jeśli jest? Jaka jest jego natura, zakres działania i wpływ na człowieka i świat? Dziś, w społeczeństwie XXI wieku, kwestie związane z szatanem często spychane są na margines lub stają się przedmiotem niezdrowej fascynacji. Najczęściej jednak ten, kto odważy się mówić głośno o diable naraża się na posądzenia o śmieszność, ciemnotę i zacofanie. Współczesny człowiek wszelkie okropności i zło widoczne w świecie tłumaczy na różne sposoby, jednak niezwykle rzadko się zdarza, że przypisuje to działalności szatana.Mimo, że nikt nigdy go nie widział, niejeden odczuł jego działanie na własnej skórze. To z reguły wystarczyło, by uwierzyć, że jest. Pozostaje pytanie: jaki jest? Szatan jako stworzenie z oczywistych względów nie może być równy Bogu. Jednakże, jak podaje Pismo Święte, stworzony został jako anioł, czyli byt znacznie doskonalszy od ludzi. Nawet po upadku zachował swoja anielską naturę, co oznacza, że jest on obdarzony rozumem, wolną wolą a wiedza i możliwości szatana, jego zdolność poznania i przewidywania są o wiele doskonalsze od ludzkiej. Szatana, z racji tego, iż jest istotą duchową, nie można zobaczyć, ale można poznać poprzez jego działanie. Określa go przede wszystkim to, że opowiedział się przeciwko Bogu, a w konsekwencji przeciw wszystkiemu co dobre, prawdziwe, piękne, wolne, sprawiedliwe, słuszne oraz przeciw łasce Bożej, przeciw człowiekowi i całemu stworzeniu4. Jest on zatem przeciwnikiem człowieka, a jego celem jest oddalenie człowieka od Boga i przyłączenie go do swego buntu. Działa planowo, z rozmysłem, stosując rozmaite strategie i środki, a przy tym jest mistrzem kłamstwa, manipulacji i kamuflażu.Swoistą „definicję” szatana, opartą o teksty Biblijne i nauczanie wielkich teologów, odnaleźć można w 2851 numerze Katechizmu. Szatan jest tam przedstawiony jako ten, który przeciwstawia się Bogu, jako zaprzeczenie istoty Boga jako dobroci, a więc jako zło. Jest on też tym, przez którego na świecie pojawił się grzech oraz śmierć5.Ponieważ nie ma zła bez osoby, która jest niejako jego „formą”, można powiedzieć, ze szatan, jako kusiciel, oskarżyciel, niszczyciel, kłamca i podżegacz, jest również podmiotem i przyczyną zła moralnego6. Szatan może posiadać imię, lecz nie posiada twarzy bądź ma ich tak wiele, że jest niepoznawalny. Posiada rozum, inteligencję i wolę, jednak jest ona trwale uszkodzona i zdolna już tylko do zła, ma nadludzką wiedzę, zdolności poznawcze i moc. Jego istotą jest kłamstwo, a celem oddzielenie człowieka od Boga. Nienawidzi całego stworzenia i chce jego zguby. Wykorzystuje wszelkie możliwe sposoby i środki, by zwieść człowieka i zniszczyć jego komunię z Bogiem. Może przybierać przeróżne postaci. Jego działanie wpływa na losy ludzkości i świata.Bóg nie stworzył zła, ale pojawiło się ono za sprawą szatana, który w niewłaściwy sposób użył swojej wolnej woli, a na świat przyszło w momencie, gdy udało mu się nakłonić do grzechu pierwszych ludzi. Potwierdzenie tej tezy można odnaleźć w KKK, który podaje, że również „Człowiek, stworzony przez Boga w stanie sprawiedliwości, za poduszczeniem Złego już na początku historii nadużył swej wolności, przeciwstawiając się Bogu i pragnąc osiągnąć cel swój poza NimSobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 13.” (KKK 415)To poniekąd wyjaśnia też rację istnienia piekła. Piekło jest konsekwencją ludzkiej wolności. Jest zamknięciem się człowieka na obecność Boga. Piekło jest więc wytworem człowieka a nie Boga. Bóg kocha człowieka do tego stopnia, że szanuje jego wolność, szanuje to, że człowiek nie życzy sobie Bozej obecności, nie chce nikogo uszczęśliwiać na siłę a więc pozwala człowiekowi na wiekuiste odejście od siebie. Zatem to nie Bóg człowieka potępia, ale człowiek sam w swej wolności skazuje się na wieczne oddalenie od Boga, a więc piekło.
Jak uwierzyć w całą resztę dogmatów całkowicie nielogicznych, a nawet sprzecznych z rozumem?
Dogmat chrześcijański bardzo często staje się dziś przedmiotem ataku. Należy go po prostu przyjąć, uznać za prawdę i nie poddawać refleksji i dyskusji. Jednak w jaki sposób ma tego dokonać człowiek, który niejednokrotnie staje w obliczu rzetelnych, naukowych informacji, które wydają mu się sprzeczne z dogmatami swej wiary? Jak logicznie uzasadnić chociażby dogmat o Trójcy Św. Gdzie zarówno Ojciec, Syn i Duch św. Określani są tym samym mianem- Bóg, a nie można ich ze sobą utożsamiać? Jak przyjąć te i inne dogmatyczne stwierdzenia, które zdają się urągać logice? Otóż- powiada Benedykt XVI- trzeba poszerzyć rozum: „Potrzebna jest szerzej rozumiana racjonalność, pozwalająca dostrzec harmonię Boga z rozumem”.7 Ojcowie Kościoła stosowali tę zasadę, chociażby w przypadku adaptacji greckiego pojęcia „logos”, o którym już wcześniej była mowa, i które pierwotnie oznaczało słowo, myśl i rozum, następnie także przyczynę, sens i cel, a ostatecznie zostało tak poszerzone, że zdołało wyrazić rzeczywistość „Logosu”- Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. To właśnie „poszerzony”rozum odgrywa w tym przypadku rolę pewnego rodzaju „tłumacza” dla treści objawienia. Z drugiej jednak strony nie można przeceniać roli rozumu, bo pełni on wobec wiary funkcję służebną. Oznacza to, że dzięki łasce wiary, człowiek uznaje za prawdę to, co dla rozumu jest niepojęte. Nigdy odwrotnie. Bez światła wiary, nawet najpotężniejszy ludzki rozum pozostaje okaleczony, upośledzony, niewystarczająco rozbudzony. Ale jak zrozumieć i bezkrytycznie, bezdyskusyjnie przyjać za prawdę dogmat, który z góry zakłada negację dialogu i wszelkiej dyskusji ,zdaje się wykluczać wolność myślenia i stawać w opozycji do rozumu?To „Bóg jest rozumem” — mówił Papież Benedykt XVI w Ratyzbonie 12 września 2006. Chrześcijaństwo, jako religia Logosu, Boskiego Sensu, racjonalnej podstawy wszelkiego bytu, domaga się udziału myślenia. A „skoro u podstaw rozumnej struktury natury stoi Logos – Rozum Twórczy i Rozum Miłość, to dogmat, który to wyraża nie może zadawać gwałtu rozumowi”.8
W świetle wyżej przytoczonych argumentów myślę, że można z całą pewnością powiedzieć, że wiara nie jest ściemnianiem, przeciwnie- wiele spraw człowiekowi rozjaśnia, wyjaśnia, oświeca jego umysł na trudnej drodze do prawdy. Papież Franciszek w encyklice „lumen Fidei” pisze, że odkrywanie meandrów wiary to nie samotna droga w celu jakiegoś oświecenia, samodoskonalenia, samospełnienia, ale nieustanna wędrówka przez życie w blasku Światła i Prawdy. To podróż zaczynająca się od wyjścia Boga ku człowiekowi, prowadząca do spotkania z Nim, z drugim człowiekiem i z samym sobą.Wierzący w Chrystusa, który zdobył się na wysiłek intelektualnego zgłębiania prawd swojej wiary potrafi bez trudu odnaleźć się we współczesnej rzeczywistości. Nie zastanawia się nad wyborem religii z obecnie szeroko dostępnej oferty, ma świadomość, ze chrześcijaństwo to religia prawdziwa, jedyna, pełna, najwyższa i najdoskonalsza. W tym jest pewna tajemnica, ale „kiedy boski Logos, wcielone Słowo, porusza serce, dotyka wtedy tego najgłębszego punktu egzystencji człowieka. Wtedy człowiek nie tylko odczuwa, wtedy w swym sercu widzi: To jest właśnie to, to On, na to czekałem. Jest to pewnego rodzaju rozpoznanie”9. Nie daje się zwieść pozornej sprzeczności czy nielogiczności chrześcijaństwa, potrafi wychwycić błędy i herezje, potrafi przyjąć dogmat nie jako coś narzucanego na siłę, ale jako „wyraz rozumu poszukującego prawdy i znajdującego ją w Jezusie Chrystusie.”10 W końcu człowiek wierzący w Logos potrafi rozumowo zgłębiać przyjmowane w wierze treści objawienia i doszukać się w nich pewnej niezmiennej, odwiecznej logiki. Potrafi odnaleźć sens życia z Chrystusem i w Chrystusie. I właśnie takiego rozumnego życia Bogiem i z Bogiem domaga się wiara w Logos-Wcielone Słowo-Jezusa Chrystusa.
1 Benedykt XVI, rozmowa z Peterem Seewaldem(2010), cyt za: tamże s.73.
2 Wszystkie synonimy słowa ściemniać: bajcować, bajerować, bajtlować, balansować, bawić się w kotka i myszkę, blagować, blefować, bujać, chytrzyć, ciemnieć, cyganić, czarować, drapować, drapować się, dyplomatyzować, gmatwać, golić, grać komedię, grać w kotka i myszkę, imaginować, intrygować, iść krętą drogą, kantować, kitować, kiwać, kluczyć, kłamać, kłamać aż się za kimś kurzy, kłamać jak najęty, kłamać jak pies, kłamać jak z nut, knować, knuć, koloryzować, kombinować, konfabulować, konszachtować, kopać pod kimś dołki, kręcić, kuglować, lawirować, łgać, łgać aż się za kimś kurzy, łgać jak najęty, łgać jak pies, łgać jak z nut, machlować, mamić, manewrować, manipulować, mataczyć, mącić, mieszać, mijać się z prawdą, mistyfikować, motać, mówić głodne kawałki, mydlić komuś oczy, nabierać, naciągać, nacinać, nie mówić prawdy, obełgiwać, obiecywać komuś gruszki na wierzbie, obiecywać komuś złote góry, odrwiwać, odwracać kota ogonem, okłamywać, okpiwać, omamiać, opowiadać bajki, opowiadać głodne kawałki, opowiadać koszałki-opałki, orzynać, oszkapiać, oszukiwać, oszwabiać, picować, pitolić, plątać, pływać, pozorować, pozować, prowadzić intrygi, przechytrzać, przeinaczać, przekręcać fakty, przyciemniać, przyćmiewać, przydymiać, przygaszać, przytłumiać, robić komuś wodę z mózgu, robić z gęby cholewę, robić z gęby ścierkę, robić z kogoś balona, rolować, rozmijać się z prawdą, snuć intrygi, sypać komuś piaskiem w oczy, szachrować, szwindlować, szyć komuś buty, trajlować, tumanić, udawać, używać wykrętów, walić głupa, walić ściemę, wciskać ciemnotę, wciskać kit, wić się jak piskorz, wprowadzać kogoś w błąd, wstawiać głodne kawałki, wykorzystywać, wykręcać kota ogonem, wykręcać się, wywracać kota ogonem, zaciemnić, zaćmiewać, zalewać, zalewać głodne kawałki, zasuwać głodne kawałki, zmierzchać, zmyślać, zniekształcać prawdę, zwodzić
3 Por. J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Kraków 2006, s. 76.
4 Por. A. Sujka, Jan Paweł II naucza o aniołach i szatanie, Kraków 1998, s.487.
5 A.J.Sobczyk, Anioły i demony w nauczaniu KKK, [w:] Aniołowie i demony, dz. cyt., s.182.
6 Tamże.
7 Benedykt XVI, Myśli duchowe, tłum. W. Szymona, Poznań 2008.,s.157.
8 B. Ferdek, Dogmat-prawda czy gwałt zadany rozumowi? w: Fides et ratio (3)Wiara pod Lupą. Współczesne pytania o racjonalność wiary, Wrocław 2014
9 J. Ratzinger, Kościół. Pielgrzymująca wspólnota. S.18
10 B. Ferdek, Dogmat, prawda czy gwałt zadany rozumowi?, art.cyt., s.69.
2. Bogdan Ferdek, Magdalena Piekarska, Rozum ścieżką do Boga (24.09.2014, PWT)
(Bogdan Ferdek)
Według Biblii człowiek jest obrazem Boga. Ponieważ Bóg w swojej istocie jest racjonalny, dlatego również człowiek – obraz Boga, jest racjonalny. Dlatego też powinien on działać racjonalnie, czyli zgodnie z rozumem, Być racjonalnym oznacza właśnie posługiwanie się rozumem oraz respektowanie wyników rozumowego poznania. Słowo „racjonalny” oznacza również: sensowny, logiczny, niesprzeczny, konsekwentny, jasny i wyraźny, odpowiednio uzasadniony, dorzeczny, zrozumiały, celowy i skuteczny. Pochodzi ono od łac. ratio, czyli rozum, który jest zespołem naturalnych władz poznawczych człowieka.
Skoro człowiek jako obraz Boga jest racjonalny, to posługując się rozumem chce poznać nie tylko otaczający go świat i ludzi, ale także Boga. Już Stary Testament sugeruje, że człowiek jest zdolny swoim własnym rozumem dojść do przekonania o istnieniu Boga. Według Księgi Mądrości „Głupi już z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga: z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dokoła, wodę burzliwą lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem. Jeśli urzeczeni ich pięknem wzięli je za bóstwa – winni byli poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca, stworzył je bowiem Twórca piękności; a jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw – winni byli z nich poznać, o ile jest potężniejszy Ten, kto je uczynił. Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (Mdr 13, 1-2). Świat i jego piękno są skutkiem, który wskazuje na przyczynę, jaką jest Bóg. Rozum człowieka może wnioskować ze skutku o jego przyczynie. Podobnie jak Księga Mądrości wypowiada się Apostoł Paweł w Liście do Rzymian:” Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła”(1, 20). Posługiwanie się rozumem jest więc ścieżką prowadzącą do Boga i dlatego człowiek – istota rozumna nie może się tłumaczyć niewiedzą w sprawie istnienia Boga.
Tomasz z Akwinu (1225-1274) sformułował w oparciu o rozum 5 dróg wiodących do przekonania o istnieniu Boga. Z faktu istnienia zmian (ruchu) na świecie wnioskuje on, że istnieje „pierwszy motor nieporuszony”. Druga droga prowadzi od naszego doświadczenia, że istnieją przyczyny powodujące skutki, do stwierdzenia istnienia Przyczyny Ostatecznej, która nie jest skutkiem żadnej przyczyny. Droga trzecia wychodzi z faktu przypadkowości naszego świata i dochodzi do „pierwszej przyczyny koniecznej”. Czwarta droga zaczyna się od stwierdzenia, że we wszechświecie istnieją tylko ograniczone stopnie doskonałości, i kończy się oświadczeniem, że musi istnieć Byt absolutnie doskonały. Na piątej drodze Tomasz każe się najpierw przypatrywać planowej organizacji świata i dowodzi, że tę planowość można wyjaśnić tylko celowym działaniem Bożego Planisty.
Galileusz (1564-1642) twierdził, że „Bóg objawia się w działaniu natury w sposób nie mniej wzniosły niż w słowach Pisma Świętego”. Kto zatem ze zrozumieniem czyta księgę natury i księgę Pisma Świętego może dojść do przekonania o istnieniu Boga.Jak zatem rozum okazuje się być ścieżką do Boga?
O tym, że rozum jest ścieżką do Boga przekonani byli nie tylko autorzy Księgi Mądrości i Listu do Rzymian lecz już starożytni filozofowie: Platon (427-347) i Arystoteles (384-322). Współczesny filozof Leszek Kołakowski (1927-2009) nie wyklucza, że rozum może okazać się ścieżką do Boga. Rozum doprowadził do Boga znanego filozofa Antony Flew, który przez zdecydowaną większość swojego życia był ateistą. Na rozum, jako ścieżkę do Boga, wskazuje również znanyangielski fizyk teoretycznyJohn Polkinghorne (1930) będący równocześnie duchownym Kościoła Anglii. Rozum może okazać się nie tylko ścieżką do Boga, ale może on osłabić twierdzenia tych, którzy odrzucają istnienie najdoskonalszej Istoty, od której wszystko zależy – ateistów.
- Rozum – skrzydłem wznoszącym człowieka do Boga (Magdalena PIekarska)
W Muzeum Watykańskim znajduje się ośmiometrowy fresk Rafaela zatytułowany Szkoła ateńska. W swej środkowej części przedstawia dwie postaci: Platona i Arystotelesa. Pierwszy z nich trzyma uniesioną wysoko rękę z palcem wskazującym skierowanym w górę, z kolei Arystoteles wyciąga rękę poziomo przed siebie. Te dwa gesty wyrażają odmienne poglądy najważniejszych starożytnych filozofów, które wyrażały się również na płaszczyźnie definiowania poznania Boga.
PLATON[1] jest twórcą idealizmu, zgodnie z którym świat, w którym żyjemy jest odbiciem świata idealnego niedostępnego w naszym zmysłowym postrzeganiu. Filozof obserwując otaczający go świat dostrzegł, że o niektórych jego elementach mówimy, że są lepsze, najlepsze bądź też najgorsze. Jednym słowem wskazujemy różne stopnie doskonałości bytu. Tymczasem aby coś tak charakteryzować, musimy mieć najdoskonalszy punkt odniesienia, ideał.
Mimo, iż Platon nie pisał o Bogu chrześcijańskim to jednak za najwyższą ideę uznawał ideę Dobra, stąd dzięki niemu łatwiej nam teraz zrozumieć, co znaczy, że Bóg jest pełnią dobra.
Drugi po Platonie najważniejszy filozof starożytności, ARYSTOTELES[2] na fresku Rafaela trzyma wyciągniętą przed siebie rękę, co miało wskazywać wszystko to, co jest dostępne ludzkiej zmysłowej obserwacji. Elementy świata miały być dla niego dowodem istnienia i wspaniałości bogów. „Ci, którzy po raz pierwszy spoglądają na niebo i widzą jak słońce posuwa się od wschodu do zachodu, jak regularny bieg mają gwiazdy, szuka mistrza tego wzniosłego systemu wszechświata, to dochodzi do wniosku, że wszystko nie mogło powstać samo z siebie, ale musiało wziąć początek z potężnego, wiecznego Bytu”. Arystoteles jako pierwszy zjednoczył pierwszą zasadę filozoficzną, definiowaną jako ostateczne uzasadnienie praw, z pojęciem Boga. Ze względu na fakt, iż czcił wielu bogów, iż nie miał na myśli konkretnego, jednakże pojmował go jako Absolut.
Obserwując otaczający świat dostrzegł, że niektóre jego elementy mogą istnieć lub nie istnieć, inne zaś są konieczne. Te, które dopiero zaczynają istnieć, są poruszane przez coś innego, co istnieje. To istniejące i poruszające Arystoteles nazwał Pierwszym Poruszycielem, Absolutem.
Choć wizja Absolutu będącego Pierwszym Poruszycielem była odległa od wiary w bogów, którym Grecy oddawali cześć, to jednak Arystoteles nie wezwał w swym testamencie Absolutu lecz prosił by po jego śmierci złożono ofiary Zeusowi i Atenie.
LESZEK KOŁAKOWSKI (1927-2009) filozof, pisarz, publicysta; pracował na Uniwersytecie Warszawskim. Z powody krytyki władz komunistycznych oraz odchodzenie w nauczaniu od kanonów marksizmu w 1968 musiał opuścić kraj. Wykładał m.in. w Montrealu i Chicago. Od 1970 mieszkał w Oksfordzie. Choć juz od młodzieńczych lat deklarował się jako bezwyznaniowy, w swych publikacjach formułował argumenty za i przeciw istnieniu Boga, odwołując się do przedstawionych na przestrzeni wieków uzasadnień.
W jednej z ważniejszych publikacji Jeśli Boga nie ma, podjął namysł nad pytaniem „Dlaczego przez całe znane nam dzieje ludzie niezmiennie żywią nadzieję na życie wieczne?”. Pozornie może się wydawać, że jest tak dlatego ponieważ człowiek boi się śmierci i dlatego wytworzył ideę nieśmiertelności. Jednakże gdyby był to wystarczający powód do uznawania, że jest życie wieczne, również zwierzęta tworzyłyby własne obrazy piekła i nieba a także wznosiłyby świątynie i pisały święte księgi. Tymczasem żaden inny gatunek poza ludzkim nie wytworzył niczego podobnego. Próbując wyjaśnić dlaczego tak się nie stało, Kołakowski uznał, że możemy tylko spekulować. Podobnie nie jesteśmy w stanie zbadać czym jest natura ludzka, gdyż wiedzy tej nie da się wyprowadzić z wiedzy historycznej o człowieku. Po prostu nie można mówić o sensie jakiegoś procesu wyprowadzając go z samego tego procesu. Można to natomiast zrobić, odwołując się do innej perspektywy, np. do Słowa Bożego, które mówi o sensie historii. W cytowanej już przeze mnie książce Jeśli Boga nie ma Kołakowski przytoczył rozmowę jaką odbył pewien filozof (M. Unamuno) z hiszpańskim wieśniakiem. Otóż zasugerował mu, że być może istnieje Bóg, ale nie ma nieśmiertelności. Rozmówca natychmiast zareagował, pytając: „Więc po co jest ten Bóg?”. Ta reakcja ujawniła, że jeśli nieśmiertelność nie istnieje, nie jest ważne czy istnieje Bóg. Nie jest to wyłącznie samolubne pytanie podszyte pragnieniem otrzymania od Boga nagrody za wysiłki ale jest to pytanie o to, czy podejmowany przez nas trud miałby jakiś sens, gdyby bieg wszechświata i spraw ludzkich nie miał żadnego sensu odniesionego do wieczności. Pytanie o Boga i o nieśmiertelność, choć zdają się niezależne (można je zadawać rozdzielnie) są więc ze sobą powiązane.
ANTONY FLEW (1923-2010) Brytyjski profesor filozofii, przez 50 lat był czołowym orędownikiem ateizmu (Wykładowca moralności na uniwersytecie Aberdeen w Szkocji, następnie praca w Kanadzie). Odrzucał istnienie Boga ale również istnienie życia pozagrobowego.
Początkowo wiódł życie religijne. Jego ojciec był duchownym kościoła metodystycznego, sam uczęszczał do chrześcijańskiej szkoły prywatnej. Środowisko domowe zaszczepiło w nim zapał do dociekań krytycznych, które ostatecznie doprowadziły go do odrzucenia wiary w Boga (w wieku 15 lat).
Za zanegowaniem faktu istnienia Boga przemawiał problem zła. „Jeżeli mówimy, że Bóg nas kocha, to musimy zapytać, jakie zjawiska to twierdzenie wyklucza. Oczywiście istnienie bólu i cierpienia stawia pod znakiem zapytania prawdziwość tego twierdzenia. Teiści zapewniają, że zjawiska te można pogodzić z istnieniem i miłością Boga za pomocą odpowiednich zastrzeżeń. Wobec tego jednak powstaje pytanie, dlaczego nie powinniśmy po prostu wyciągnąć wniosku, że Bóg nas nie kocha”. Ostatecznie jego poglądy kształtowały się następująco:
- wiem, że Bóg nie istnieje
- wyrażenie „system przekonań na temat Boga” zawiera w sobie tego samego rodzaju sprzeczność co „nieżonaty kawaler” czy też „okrągły kwadrat”
- wszechświat nie ma ani początku ani końca
- organizmy żywe w niezmiernie długim czasie wyewoluowały z materii nieożywionej
Ku zaskoczeniu wszystkich na jednej z konferencji w 2004 roku wystąpił z przekonaniem o istnieniu Boga a raczej wyższej Inteligencji. Argumentował to wynikami badań nad DNA, które udowodniły złożoność struktur niezbędnych do stworzenia życia, wskazując jednocześnie, że połączenie elementów, które ze sobą współpracowały, musiało odbyć się z udziałem Inteligencji.
Kolejnym istotnym momentem na drodze rozumowego odkrywania Boga była lektura ksiązki filozofa Davida Conwaya The Rediscovery of wisdom: From Here to Atiguity in Quest of Sophia, w której w dowodzeniu istnienia Boga, pojawiło się odniesienie do filozofii Arystotelesa. Conway pisał: „Za wyjaśnienie świata i jego bogatej formy Arystoteles uznaje Byt, któremu przypisuje następujące właściwości: niezmienność, niematerialność, wszechmoc, wszechwiedzę (…) dobroć i konieczne istnienie. Otóż ten zestaw atrybutów jest uderzająco podobny do właściwości, jakie przypisuje się Bogu w tradycji judeochrześcijańskiej. Podobieństwo to w pełni usprawiedliwia domniemanie, że mówiąc o przyczynie świata Arystoteles miał na myśli boską Istotę, która jest przedmiotem czci w obu tych religiach”. Dodatkowo Flew inspirował się spostrzeżeniami fizyka Freemana Dysona, który wskazywał: „Im bardziej badam wszechświat i zastanawiam się nad detalami jego architektury, tym więcej znajduję dowodów na to, że wszechświat w pewnym sensie wiedział, ze przyjdziemy”. Obliczono, że gdyby choć jedna z wartości podstawowych stałych, np. prędkość światła, była minimalnie inna, nie byłoby możliwe powstanie planety, na której mogło się rozwinąć życie ludzkie. Nazwane „precyzyjnym dostrojeniem” odpowiednie zestawienie ze sobą niezliczonej ilości danych, jest dowodem na niemożliwość działania czysto przypadkowych czynników we wszechświecie. Ta wiedza zrodziła w profesorze przekonanie, że świat wyjaśnić można przyjęciem założenia o stworzeniu go przez istotę wyższą, wszechmocną i wszechwiedzącą. „Wierzę teraz, że wszechświat powołała do istnienia nieskończona Inteligencja. Wierzę, że misterne prawa rządzące wszechświatem objawiają to, co naukowcy nazwali Umysłem Boga. Wierzę, że życie i jego odtwarzanie mają początek w boskim Źródle”.
Ostatecznie wiec filozof porzucił swoje ateistyczne poglądy, które wyznawał od piętnastego roku życia, wyznając, że jego droga do odkrycia Boga „Jest do dzisiaj pielgrzymką rozumu. Szedłem za myślą, dokądkolwiek mnie prowadziła. A przywiodła mnie do przyjęcia istnienia samoistnego, niezmiennego, niematerialnego, wszechmocnego i wszechwiedzącego Bytu”. (Wraz z odkryciem Boga, zrozumiałe stało się dla niego dlaczego na świecie obecne jest zło. Flew wyjaśniał to istnieniem arystotelesowskiego boga, który nie ingeruje w świat, bądź też odwoływaniem się do wolności ludzkiej woli, która umożliwia wybór zła).
JOHN POLKINGHORNE (ur. 1930), studiował matematykę na uniwersytecie w Cambridge, gdzie uzyskał doktorat z fizyki. Po 25 latach postanowił zrezygnować z katedry fizyki i zostać anglikańskim duchownym. Jest autorem książek o dialogu wiary i nauki, w których broni tezy, że naukę i religię więcej łączy niż dzieli (przetłumaczone na język polski m. in.: Rozum i rzeczywistość, Jeden świat: wzajemne relacje nauki i teologii, Nauka i stworzenie: poszukiwanie zrozumienia). Za wysiłki na rzecz jednania nauki i religii w 2002 roku otrzymał Nagrodę Templetona.
Według naukowca dzięki rozumowi możemy w świecie odnaleźć ślady Boga. Są dwa argumenty, które wskazują na to, że świat jest dziełem rozumności wykraczającej poza sam świat: 1. Racjonalne piękno i poznawalność wszechświata – fizycy podkreślają, że wzory opisujące prawa fizyki cechuje rodzaj matematycznego piękna; świat zdaje się być uporządkowanym pięknem; 2. Właściwości wszechświata – według Polkinghorne’a wszechświat został „skrojony” na miarę człowieka: szacuje się, że ma on 14 miliardów lat. Aby na ziemi mógł powstać człowiek, musiały zostać spełnione pewne warunki: wszechświat musiał być wystarczająco ogromny i stary, tj. musiały mieć miejsce pewne procesy ewolucji, a więc powstanie gwiazd, planet. Jeden z fizyków stwierdził, że prawdopodobieństwo dostrojenia danych tak by zaistniał świat, w którym żyjemy jest takie, jak w sytuacji, gdyby ktoś próbował trafić z karabinu do celu o średnicy jednego centymetra, znajdującego się w odległości 20 miliardów lat świetlnych i trafił. Według Polkinghorne’a fizyk może dojść do stwierdzenia faktu istnienia Boga i uzasadnić jego racjonalność.
2. Problem racjonalności ateizmu (Bogdan Ferdek)
Ateiści zawsze uważali siebie za racjonalistów. Racjonalista to człowiek kierujący się w swoim postępowaniu zasadami rozumu, działający zgodnie z rozumem. Wirtualnym zrzeszeniem polskich racjonalistów jest internetowy serwis Racjonalista. „RACJONALISTA.pl jest serwisem propagatorów racjonalnego myślenia, prezentujących racjonalny obraz świata. Serwisem, który poza tym tropi absurdy, przesądy, szarlatanerię, uprzedzenia, kłamstwa, fobie i głupotę”. Racjonalizm chce być synonimem ateizmu. Czołowi przedstawiciele współczesnego ateizmu zarzucają chrześcijaństwu irracjonalizm. Michel Onfray (1959) autor Traktatu ateologicznego zarzuca chrześcijaństwu autodafe inteligencji. Auto da fé było ogłoszeniem i wykonaniem wyroku inkwizycji poprzez spalenie heretyka i jego ksiąg na stosie. Według nowego ateizmu chrześcijaństwo wydało wyrok na rozum i dlatego jest irracjonalne. Jeszcze radykalniej wypowiada się Richard Dawkins. W swojej ksiące Bóg urojony przekonuje, że kto wierzy w Boga, ten nie tylko jest w błędzie, ale cierpi na urojenia. Wierzący w Boga są więc niebezpieczni dla społeczeństwa. Dawkins napisał scenariusz i wyreżyserował dwuczęściowy telewizyjny film dokumentalny Wrogowie rozumu( ang.The Enemies of Reason). Film ten demonizuje ludzi wierzących różnych religii.
Ateiści uzasadniając racjonalność swoich przekonań i nieracjonalność ludzi wierzących odwołując się do nauk przyrodniczych. One mają dostarczać dowodów na prawdziwość ateizmu. By nie wchodzić szczegółowo w definicję i koncepcje nauk przyrodniczych można odwołać się do lubianego przez ateistów Galileusza (1564-1642). Według Galileusza nauki przyrodnicze mierzą nie tylko wszystko, co jest mierzalne, ale i to, co nie mierzalne próbują uczynićmierzalnym poszerzając tym samym obszar mierzalności. Z takiego określenia nauk przyrodniczych wynika, że zajmują się one jedynie określonym wymiarem rzeczywistości. Zawężają się więc do tego co mierzalne. Dla nich istnieje tylko to, co można zmierzyć. Bóg nie mieści się w obszarze mierzalności. Nie można Go zmierzyć, ani uczynić mierzalnym. Dlatego nauki przyrodnicze nie mogą Go zmierzyć, a zatem nie są kompetentne do tego, aby wypowiadać się o Bogu. Tą niekompetentność nauk przyrodniczych do wypowiadania się o Bogu ilustruje anegdota opowiadana przez angielskiego astrofizyka Artura Eddingtona (1882-1944). Według tej anegdoty ichtiolog – uczony zajmujący się badaniem ryb, rzuca sieci w morze i analizuje wszystko, co się w nich znalazło. W oparciu o swoje badania formułuje naukowe prawo dotyczące ryb: wszystkie ryby są większe niż 5 cm. Dla niego jest to naukowe prawo potwierdzone każdym rzuceniem sieci w morze. Ów uczony popełnił jednak wieki błąd, ponieważ mniejsze ryby po prostu nie zatrzymały się w oczkach sieci. Ichtiolog postąpił naiwnie, a jego błąd jest ciągle powtarzany przez ateistów. Polega on na tym, że nauki przyrodnicze wychwytują tylko wąski wycinek z niezwykle skomplikowanej rzeczywistości. Bóg wymyka się ich metodom badań, bo nie mieści się w ramach materialnej rzeczywistości. Nie mieści się w żadnej sieci czy w probówce w labolatorium. Ateista nie może więc powoływać się na nauki przyrodnicze.
Z jednej strony nauki przyrodnicze nie mogą udowodnić nieistnienia Boga, a z drugiej strony te właśnie nauki wskazują dzisiaj na racjonalną strukturę materii. Rodzi to pytanie: dlaczego materia ma racjonalną strukturę? Na to pytanie nie mogą odpowiedzieć nauki przyrodnicze. Odpowiedź muszą pozostawić innym naukom: filozofii i teologii. John Polkinghorne, który ma naukowe osiągnięcia nie mniejsze niż Dawkins, ale w przeciwieństwie do tego ostatniego nie istnieje w mediach, w swojej książce Jeden świat twierdzi, że: „Rzeczywistość stanowi wielopoziomową jedność. Mogę postrzegać drugiego człowieka jako układ atomów, jako otwarty układ biochemiczny oddziałujący ze środowiskiem, jako egzemplarz gatunku homo sapiens, jako piękny obiekt, jako kogoś, czyje potrzeby domagają się mojego szacunku i współczucia, wreszcie jako brata lub siostrę, za których umarł Chrystus. Wszystkie te aspekty są prawdziwe i wszystkie w tajemniczy sposób łączą się w tej oto jednej, konkretnej osobie”. Innymi słowy wszechświat nie jest jednowymiarowy lecz przypomina wielowymiarową osobę ludzką. Nie wszystkie wymiary wszechświata może uchwycić nauka. Są takie wymiary wszechświata, które może uchwycić tylko wiara. Dlatego nauka i wiara nie przeciwstawiają się sobie, na co zwrócił uwagę I Sobór Watykański: „Mimo że w istocie wiara przewyższa rozum, to jednak nigdy nie może istnieć rzeczywista niezgodność pomiędzy wiarą i rozumem, gdyż ten sam Bóg, który objawia tajemnice i wlewa wiarę, wzniecił też światło rozumu w duszy ludzkiej; Bóg zaś nie może zaprzeczać samemu sobie, ani prawda nie może nigdy sprzeciwiać się innej prawdzie” (Konstytucja dogmatyczna o wierze 47).
Słabością współczesnego ateizmu jest nie tylko to, że nie może za pomocą nauk przyrodniczych uzasadniać swoich tez, ale też nie umie odpowiedzieć na zasadnicze pytania, które w różnej formie stawia sobie każdy człowiek. Jedno z takich współczesnych, zasadniczych pytań brzmi:Czy to dobrze, że człowiek istnieje? Nie da się tego pytania zlekceważyć jako akademickie i nieżyciowe. Człowiek ma bowiem dzisiaj możliwość samozniszczenia. Energia atomowa daje mu zdolność błyskawicznego unicestwienia. Z kolei z pomocą środków antykoncepcyjnych każda generacja może zadecydować, czy będzie po niej następne pokolenie, czy też nie. O ile w pierwszym przypadku koniec ludzkości byłby narzucony z góry np. przez rząd, który uruchomiłby atak nuklearny, o tyle w drugim przypadku koniec byłby wynikiem codziennego plebiscytu. Ateizm nie da pozytywnej odpowiedzi na pytanie: Czy to dobrze, że człowiek istnieje? Skoro kwestionuje prawo do życia i prawo do naturalnej śmierci, to znaczy, że nie jest dobrze, że człowiek istnieje. Słabością ateizmu jest to, że nosi w sobie chorobę na śmierć. Ta choroba jest konsekwencją ateistycznego dogmatu, według którego człowiek z nicości wyszedł i do nicości zmierza. Tą niemożność dania przez ateizm odpowiedzi na pytanie: Czy to dobrze, że człowiek istnieje? ilustruje kolejna anegdota opowiadana przez znanego apologetę chrześcijaństwa Gilberta Keith Chestertona (1874-1936). Szynkę można przebadać chemicznie i powiedzieć, ile jest w niej fosforu, a ile protein; ale nie można zbadać pragnienia zjedzenia kawałka szynki i powiedzieć, ile jest tam głodu, ile przyzwyczajenia. Chęć zjedzenia przez człowieka kawałka szynki pozostaje dosłownie tak samo pełna tajemnic i nie do uchwycenia, jak jego pragnienie nieba. Rzeczywistość ma zatem więcej wymiarów niż tylko te, które mierzą lub czynią mierzalnymi nauki przyrodnicze.
W obliczu niewygodnych dla siebie pytań ateizm próbuje dokonać amputacji rozumu poprzez zabronienie mu podejmowania poszukiwań odpowiedzi na niewygodne dla niego pytania. Amputowany rozum czuje awersję wobec pytań dotyczących istnienia Boga. W obronie ludzkiego rozumu stawał papież Benedykt XVI zwłaszcza w dwóch swoich słynnych wypowiedziach na Uniwersytecie w Regensburgu i na Uniwersytecie w Rzymie. W wygłoszonym w Regensburgu wykładzie Benedykt XVI apelował o odwagę polegającą na tym, aby zaangażować cały dech rozumu, a nie zaprzeczać jego wielkości. Natomiast w niewygłoszonym przemówieniu na Uniwersytecie w Rzymie na pytanie „Co papież ma do zrobienia lub powiedzenia na uniwersytecie?” Benedykt XVI odpowiedział, że w jego posłudze mieści się „zachęcanie wciąż na nowo rozumu do wyruszenia na poszukiwanie prawdy, piękna, Boga”.
3. Chrześcijanin pełnym racjonalistą (Bogdan Ferdek)
Nieamputowany rozum pyta o Boga i może nawet znaleźć argumenty przemawiające za Jego istnieniem. Te argumenty nie są jednak dowodami w ścisłym sensie. Gdyby istnienie Boga dało się udowodnić tak jak 2+2 = 4, to wszyscy ludzie musieliby przyjąć istnienie Boga. Taka wiedza o Bogu eliminowałaby wiarę w Boga. Bóg jednak respektuje wolność człowieka. Człowiek mógł dobrowolnie odejść od Boga i dlatego powinien dobrowolnie do Niego powrócić. Rozumowe argumenty za istnieniem Boga, czynią Jego istnienie bardziej prawdopodobnym. Na to prawdopodobieństwo wskazuje pytanie: Który zatem dogmat jest bardziej racjonalny, czy ten ateistyczny, że u podstaw racjonalnej struktury natury stoi nieracjonalny przypadek?, czy też ten mówiący, że u podstaw rozumnej struktury natury stoi Logos – Rozum Twórczy i Rozum Miłość?
Również ateizm ma swoje dogmaty. Główny dogmat ateizmu mówiący, że Boga nie ma, nie może być udowodniony, tak jak 2+2 =4. Czołowy współczesny ateista Richard Dawkins raczej nie jest na sto procent przekonany o głównym dogmacie ateizmu, bo czwarty rozdział Boga urojonego nosi tytuł: „Dlaczego niemal na pewno nie ma Boga”. Owo niemal otwiera na wątpliwość, że urojeniem może być właśnie dogmat o tym, że Boga nie ma. To ateiści dokonują autodafe rozumu, ponieważ patrzą na dzieła a nie poznają ich Twórcy, z wielkości i piękna świata, nie potrafią poznać Jego Stwórcy, w dziełach Stwórcy nie potrafią zobaczyć Jego przymiotów i bóstwa, nie potrafią odkryć rozumem, że świat jest transparentem Boga.
Ponieważ urojeniem może być właśnie dogmat o tym, że Boga nie ma, dlatego rozum powinien wyruszyć na poszukiwanie Boga. Pierwszym warunkiem poszukiwania Boga jest odrzucenie nierozumności. Nierozumność jest grzechem, o którym pisze Apostoł Paweł w Liście do Rzymian (Rz 1, 31). Jest on postępowaniem niezgodnym z rozumem. Przykładem nierozumności jest np. wiara w horoskopy. Za horoskopami stoi wiara w to, że gwiazdy wpływają na losy ludzi. Nierozumność tej wiary w horoskopy polega na tym, że gwiazdy stawia się ponad Boga – Stwórcę gwiazd. Chrześcijanin powinien odrzucać postępowanie niezgodne z rozumem. Ma on być prawdziwym racjonalistą, czyli człowiekiem postępującym zgodnie z rozumem. Chrześcijanin jest nawet większym racjonalistą aniżeli ateista, bo rozum jest dla niego również skrzydłem wznoszącym go do Boga. Nie można jednak zapomnieć o drugim skrzydle, którym jest wiara. Rozum choć podaje argumenty za istnieniem Boga, to jednak tym Bogiem jest Absolut, czyli jakaś najdoskonalsza Istota od której wszystko zależy. Nie jest to Bóg jeden w Trójcy Świętej, o którym powiedział ludzkości jedyny ekspert od Boga – Jezus Chrystus. Tylko On jako Bóg zna Boga, a jako człowiek w zrozumiałym dla ludzi języku kompetentnie mówi o Bogu. Uznanie za prawdę, tego, co Jezus Chrystus mówi o Bogu, jest wiarą. Chrześcijanin jest zatem człowiekiem fides et ratio – wiary i rozumu.
[1] ok. 427 – ok. 347 p.n.e.; urodzony w Atenach; otrzymał staranne wychowanie i wykształcenie; mając 20 lat zetknął się z Sokratesem (470 – 399 p.n.e.; Ateńczyk; prowadził na ulicy dysputy z ludźmi; oskarżony o nieuznawanie bogów, których uznaje państwo oraz o psucie młodzieży, został skazany na śmierć poprzez wypicie trucizny) i przez 9 lat był jednym z jego najbliższych przyjaciół i słuchaczy. Po jego śmierci podróżował, odwiedzając m. in. Egipt, Italię i Sycylię, gdzie zgłębiał wiedzę. Po powrocie do Aten założył własną szkołę filozoficzną, Akademię Platońską.
[2] ok. 384-322 p.n.e.; pochodził ze Stagiry (jońska kolonia), stąd był nazywany Stagirytą; w wieku 17 lat został wysłany do Aten gdzie stał się uczniem Akademii Platońskiej; spędził tam 20 lat; po śmierci Platona miał objąć opiekę nad Akademią, jednakże ze względu na rozbieżność systemu względem systemu platońskiego to nie nastąpiło; Arystoteles udał się do Troady gdzie założył swoją szkolę, zaś po 13 latach powrócił do Aten gdzie założył konkurencyjne wobec platońskiej Akademii Liceum.