STATUS POZNANIA MISTYCZNEGO W FILOZOFII I TEOLOGII

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

STATUS POZNANIA MISTYCZNEGO W FILOZOFII I  TEOLOGII

MISTYKA ŚLĄSKA

           WYŻSZE SEMINARIUM DUCHOWNE SALWATORIANÓW

        Bagno,  25 września (czwartek) 2014

Konferencja naukowa

zorganizowana przez Instytut Filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego i Papieski Wydział       

Teologiczny  pod patronatem Komitetu Nauk Teologicznych Polskiej Akademii Nauk             

PLAN KONFERENCJI

 8.30    Otwarcie konferencji

            Wprowadzenie (prof. dr hab. Józef Kosian, UWr)

8.45    Jakub Böhme  – kontekst narodzin mistyki śląskiej (dr hab. Leszek Kleszcz, UWr)

Jakub Böhme w perspektywie estetyki ekologicznej (dr hab. Joachim Piecuch, prof. UO)

J. Böhme jako kontynuator idei harmonii świata w kontekście estetyki muzyki (dr Joanna Giel, UWr)

11.00 – 11.15  Przerwa

Mistyka biblijna opactwa krzeszowskiego (dr hab. Sławomir Stasiak, prof. PWT)

           Motyw iluminacji w mistyce śląskiej (prof. dr hab. Leon Miodoński, UWr)

Od filozofii do mistycznego doświadczenia wiary – św. Jan od Krzyża na drodze Edyty Stein (dr Józef Tarnówka, PWT)

13.15 – 15.00 Przerwa

15.00 „Róża”. Rozważania wokół dystychu Anioła Ślązaka (prof. dr hab. Jan Krasicki, UWr)   

Poetycka teologia Logosu w pieśniach Angelusa Silesiusa (mgr Agnieszka Łoza, PWT)         

16. 30 – 16. 45  Przerwa

16. 45- 18.30   Elementy mistyki w teologii krzyża Dietricha Bonhoeffera (dr Joel Burnel, EWST)

Reinterpretacja mistyki Chrystusa w teologii Dietricha Bonhoeffera (mgr Magdalena Piekarska, UWr).

Poznanie Boga w mistyce serca biskupa Nikolausa Ludwiga von Zinzendorfa (prof. dr hab. Bogdan Ferdek, PWT)

 

 

Agnieszka Konieczna-Łoza, Poetycka teologia Logosu w pieśniach Angelusa Silesiusa

Teologia Logosu to temat zawsze aktualny, od dawna zgłębiany, dyskutowany i wciąż na nowo podejmowany przez teologów. Od pierwszych wieków chrześcijaństwa rozprawiano o bogactwie treści, jakie zawiera w sobie użyte w Janowym prologu greckie słowo LOGOS. W tym miejscu wspomnę tylko, że pojęcie to przez wieki ewoluowało, było częścią potocznego języka, na stałe zaś zadomowiło się w języku filozofii i teologii. Obecnie zawiera w sobie kilkanaście znaczeń, z czego najważniejsze to słowo, myśl, rozum, przyczyna, sens i cel. Już filozofowie greccy, traktowali logos jako arche całej rzeczywistości i uczynili z niego przedmiot rozważań metafizyki. W myśli greckiej logos posiadał cechy boskie, z czasem zaczął być traktowany jako posłaniec, emanacja, obraz, objawienie się Boga, syn Boga a następnie jako boski byt. W chrześcijaństwie dość szybko słowo Logos zaczęło być utożsamiane z jedna z trzech Osób Boskich- Jezusem Chrystusem, który jest wszystkim we wszystkim, jest pełnią, przyczyną, sensem i celem wszystkich rzeczy. Zgłębianie rozumowe tej prawdy nieprzypadkowo nazwa się teologią. Według Ratzingera teologia jest rozumiejącym, trzymającym się logosu mówieniem o Bogu”1 Wydawałoby się że nie ma tu miejsca na poezję, a tym bardziej na subiektywne mistyczne przeżycia. Jednak warto zauważyć, że Wcielony Bóg-Człowiek-Jezus Chrystus nie pozostał Bogiem dalekim, transcendentnym i niedostępnym, lecz stał się niezwykle bliski człowiekowi, pozwolił na nawiązanie prawdziwej z Nim relacji. Autentyczna wiara w Logos wyraża się w tym że, „przyjmujemy Go osobiście w naszym życiu, przyłączając się do Niego w miłości oraz idąc za Nim na naszej drodze” (Lumen Fidei 18). To Jezus, Wcielony Syn Boży, Boski Logos, staje na drodze razem z człowiekiem, wkracza w jego historie, w jego egzystencję, w jego „tu i teraz”. Wchodzi w życie człowieka, nadając mu sens i cel, wyjaśniając istotę ludzkiej egzystencji.Wiara chrześcijańska jest wiarą we Wcielenie Słowa oraz w Jego zmartwychwstanie w ciele; jest wiarą w Boga, który zbliżył się do nas tak bardzo, że wszedł w nasze dzieje Wiara w Syna Bożego, który stał się człowiekiem w Jezusie z Nazaretu, nie oddala nas od rzeczywistości, ale pozwala nam pojąć jej najgłębsze znaczenie, odkryć, jak bardzo Bóg kocha ten świat i wciąż kieruje go ku sobie; powoduje to, że chrześcijanin angażuje się coraz bardziej i mocniej przeżywa swoją wędrówkę na ziemi.”(Lumen Fidei, 18). To ogromne zaangażowanie i osobiste przeżycie wiary w widoczne jest w przypadku Johanna Schefflera, którego kontakt z kontrreformacją doprowadził do bliższego zaznajomienia się z teologią katolicką i w rezultacie do konwersji. Na bierzmowaniu przyjął imię Angelus, stąd późniejszy pseudonim poety: Angelus Silesius – Anioł Ślązak- pod którym jest dziś powszechnie znany. To wyjątkowe doświadczanie Boga i głębokie przeżywanie wiary zaowocowało poezją mistyczną. Bardzo trudno wyrazić tak intymne i indywidualne przeżycie, opisać je, ubrać w odpowiednie słowa. Niektórzy twierdzą że jedną z cech doświadczenia mistycznego jest właśnie jego niewyrażalność2. W takim przypadku z pomocą przychodzi właśnie poezja. Dzięki niej to bardzo mocne, intelektualne, emocjonalne, niemal ekstatyczne przeżycie, które z reguły jest ulotne i nieuchwytne, ma szanse zostać utrwalone. To właśnie w utworze poetyckim jest miejsce na ukazanie tego, co niewyrażalne językiem ściśle naukowym, co wymyka się sformułowaniom dogmatycznym, to w niej jest miejsce na wydobywanie ukrytych treści, wyrażanie tego, co niewyrażalne i ujęcie tego, co wymyka się nawet najlepiej napisanej prozie. Poezja jest więc doskonałym narzędziem w służbie teologii, a zwłaszcza poezja która wyrosła z doświadczeń mistycznych3, choć oczywiście ta ma pewne ograniczenia. Sam Silesius zdaje się mieć tego świadomość, gdy pisze:

Synu Boży, oświeć rozum

Mądrości twej światłem

Przebacz, że się zwracał często

Do poezji marnej4

Poezja Silesiusa jest zatem wyrazem jego głębokiego chrześcijańskiego życia, próbą ukazania treści swego życia wewnętrznego (na wzór Ojców Kościoła, którzy w duszpasterskim posługiwaniu kierowali się zasadą: karmię was tym, czym sam żyję), jest świadectwem niezwykle ważnym w jego rozległej działalności duszpasterskiej. 5 I choć teologia zawarta w poetyckich wersach jest daleka od akademickiej, nie można odmówić jej pewnej wartości. Centralne miejsce w tej poezji „akcentującej ziemskie i eschatologiczne spełnienia marzeń chrześcijanina, zajmuje Jezus jako Syn Boży, Kyrios i Logos.”6 Poezja Angeliusa wyraźnie ukazuję głęboką, niezachwianą i żarliwą wiarę w Logos- w Boga, który jest twórczym Rozumem, który był na początku i przez którego wszystko się stało, którego ostatecznie wszystko, cała rzeczywistość jest odbiciem. Za Orygenesem można powiedzieć że jest to swoista mistyka Logosu, którą określa się „jako oblubieńczy związek duszy z Jezusem albo jako narodzenie się Jezusa w duszy”.7

Święta uciecha duszy albo duchowe pieśni pasterskie” -źródło niniejszego opracowania-w pięciu księgach zawiera pieśni adwentowe, bożonarodzeniowe, pasyjne, wielkanocne, hymny ku czci Ducha Świętego a także pieśni przypisane i poświęcone Maryi. Niemal wszystkie są skonstruowane niemalże jak słynne barokowe erotyki. Można powiedzieć, że napisane na zwór PNP, w której relacja Boga do człowieka ukazana jest na wzór relacji małżonków, a ich wzajemna miłość jest ukazana analogicznie do miłości oblubieńczej. Podmiotem lirycznym jest rozkochana w Chrystusie Psyche, dusza ludzka poszukująca swojego zbawiciela, wyczekująca go z nadzieją i tęsknotą, marząca o zjednoczeniu z obiektem swej miłości. Dusza może poznać Boga, ponieważ jest głęboko z Nim związana, stworzona na Jego Obraz i podobieństwo. Liryki Silesiusa pełne są sensualistycznych, bardzo śmiałych obrazów zbliżenia duszy ludzkiej do Boga, która prosi Go o przytulanie, pocałunki i inne wyrazy czułości- ma to obrazować niezwykle bliską, niemal intymną relację człowiek-Bóg. W wierszach Silesiusa Psyche jest chora z miłości- można tu doszukiwać się nawet motywu umierania z miłości, dusza chce pełnego zespolenia z Chrustusem, powrotu do Edenu, dlatego gardzi doczesnym światem wraz z wszelkimi jego „dobrami”.

Obok tych niezwykle emocjonalnych opisów spotkania Chrystusa, które stają się w pewnym sensie pamiętnikiem, intymnym zapisem wewnętrznego życia z Chrustusem i w Chrystusie, poezja Silesiusa zawiera bardzo konkretną teologię i posiada swój wymiar dydaktyczny. Ukazuje Jezusa Chrystusa jako prawdziwego Syna Bozego, Wcielone Słowo, Pana i Zbawiciela. Przedstawia bardzo wyraźnie Boży plan wobec świata i człowieka- jego stworzenie, odkupienie i eschatologiczne spełnienie.

 

 

  1. Logos stworzenia

W „Lumen fidei” zawarte są następujące słowa: „kiedy boski Logos, wcielone Słowo, porusza serce, dotyka wtedy tego najgłębszego punktu egzystencji człowieka. Wtedy człowiek nie tylko odczuwa, wtedy w swym sercu widzi: To jest właśnie to, to On, na to czekałem. Jest to pewnego rodzaju rozpoznanie”8 Można niemal z całą pewnością stwierdzić, ze takiego rozpoznania doświadczał właśnie Silesius. Z niezachwianą pewnością pisze o sensie i celu przyjścia Jezusa na świat, o Jego doniosłej roli i niezwykłej misji. Pisząc o początku, o odwiecznym zamyśle Boga Silesius sławi też postać NMP i jej niepokalane poczęcie. Choć dogmat o niepokalanym poczęciu został ogłoszony w 1854 roku, nie jest też wprost osadzony w Bibli, SIlesius zdaje się nie mieć wątpliwości co do absolutnej bezgrzeszności Maryi. Nazywa ją błogosławioną, wybraną i obdarzoną łaską. A Skoro jest pełna łaski, to nie może w niej być miejsca na grzech, gdyż łaska i grzech nie mogą jednocześnie istnieć w tym samym podmiocie.

Od wieczności Bóg Cię widział

Błogosławił wciąż na nowo

Aż na Matkę Ciebie wybrał

Byś zrodziła jego słowo9(…)

Stało się że twoje Dziecię

Co równego nie ma w świecie

Od zmazy uwolnić chciało

Twoją duszę, krew i ciało10

Widoczne jest również to, że Silesius przypisuje i niejako „zawdzięcza” fakt bezgrzeszności Maryi jej synowi. Poeta-mistyk nie zastanawia się czy łaska odkupienia mogła działać wstecz bądź niejako uprzedzająco, gdyż jest przekonany o tym, że Jezus Chrystus jest odkupicielem i pośrednikiem doskonałym i czas (nasze ziemskie „przed” czy „po”) nie stanowi dla Niego najmniejszego problemu. Poeta próbuje tu wyrazić pogląd, że to Chrystus jest w stosunku do Swej Matki najdoskonalszym pośrednikiem, bo zachowuje ją od grzechu, a nie – jak w przypadku innych potomków Adama – oczyszcza zaciągnięty grzech. Niepokalane poczęcie jest pewnego rodzaju zapowiedzią i wyprzedzeniem faktów, które miały nastąpić. Maryja jako pierwsza doświadczyła na sobie owoców paschy Chrystusa, jest więc pierwszą wśród odkupionych przez Chrystusa. Logos stworzył sobie ludzką naturę właśnie z niepokalanej Maryi. To ona w określonym czasie dała Synowi Bożemu naturę ludzką – ciało ludzkie. Jest więc, według ciała, Matką Syna Bożego. Ta godność i ten przywilej wynosi Maryję ponad wszystkie stworzenia i jest źródłem wszystkich innych Jej przywilejów. Te i inne bardzo liczne fragmenty- nie sposób tu ich wszystkich przytoczyć- wskazują na to, jak wielką czcią obdarza poeta Maryję. Mówi o niej jak o Matce wszystkich ludzi, która jest wzorem cnót wszelkich, wiary i pobożności i dobroci dla innych. Nadaje jej przepiękne imiona i najczcigodniejsze przymioty. Podkreśla jej doniosłą rolę w Boskiej ekonomii zbawienia:

Poczęłaś w swym łonie Boga

By rodzaj ludzkiego plemienia

Miał prawo do dziedzictwa nieba.

Otwarło się niebo przez Ciebie…

Jednakże nawet w wierszach pozornie poświęconych Maryi na plan pierwszy nieustannie wysuwa się postać Jezusa Chrystusa. Na Niego położony jest akcent, Jego dotyczą poetycko-dogmatyczne rozważania o pochodzeniu, naturze i sensie ziemskiego życia Boga-człowieka.

Przychodzi do was w całej mocy,

Promienny blask wam niesie nowy

I niesie razem z swą boskością

Naturę ludzką odmienioną:

Widzicie jawną

Rzecz niebywałą,

Syn człowieczy siedzi

W blasku odwiecznym

By rządzić odtąd z Bogiem na równi

Wiecznym królestwem wiecznej wspaniałości11

W tym krótkim tekście widoczna jest próba poetyckiego wyrażenia dogmatu chalcedońskiego. Wyraźnie zaznaczone tu jest zarówno człowieczeństwo jak i bóstwo Jezusa Chrystusa, wyrażona jest zdogmatyzowana prawda, że w Jezusie Chrystusie są dwie natury: Boska i ludzka, połączone jedną Osobą Boską, na co wskazuje chociażby ukazanie Chrystusa w blasku odwiecznym. Słowa „natura ludzka odmieniona” w dużym prawdopodobieństwem odnoszą się do sformułowania dogmatycznego, które było rezultatem wielkich sporów chrystologicznych toczonych w pierwszych czterech wiekach chrześcijaństwa, a mianowicie że w Jezusie Chrystusie ludzka rzeczywistość stała się — dzięki zjednoczeniu i trwałej jedności natury ludzkiej z boską osobą Logosu — stworzoną samowypowiedzią Słowa Bożego (dogmat: DS 252—263 301 nn. 426 436 n. 516). Silesius nie przemilcza też w swych wierszach odnoszących się wprost do Jezusa, trudnej do wyrażenia prawdy o Trójcy Świętej. Liczne są fragmenty w których kontemplując oblicze Boga, we wspaniałym jego blasku i świetle, olśniona i zachwycona dusza dotyka tej tajemnicy, choć nie próbuje jej zgłębiać i szczegółowo analizować. Istotną rolę odbywa w nich symbolika: Blask i światłość w Starym Testamencie oznaczały chwałę Boga, świętość, majestat i wieczność, w Nowym Testamencie pojawiają się wielokrotnie w kontekście osoby Jezusa Chrystusa (por. „Ja jestem światłością świata”, u Jana :W Nim było życie, a życie było światłością…) oraz na wyrażenie potęgi i zwycięstwa i takie też znaczenie mają w literaturze wsztskich epok.12 Także Silesius używa symboliki światła w odniesieniu do wiekuistego Bożego majestatu. Podobną symbolikę zawiera w sobie słońce. Ono też w literaturze wszystkich niemal epok wyraża nieskończonośc, niebo, Stwórcę, Chrystusa, Raj, zmartwychwstanie, świetność, wspaniałość, triumf, prawdę, chwałę, sprawiedliwośc, oświecenię, autorytet, mądrośc i rozumu.13

Pozwól patrzeć na Twój Blask

Niestworzone słońce, (…)

O Promieniu wspaniałości(..)

Ty obrazie Trójjedyności(…)

Kiedyż godna będę sama

Bym twe światło oglądała14

Blask co nie gaśnie-atrybut boskości bardzo często pojawia się w jego poezji, co nie pozwala czytelnikowi ani na moment stracić z oczu najważniejszego przesłania pieśni-oddania czci i chwały odwiecznemu Logosowi-Panu- Jezusowi Chrystusowi-Królowi i Bogu, przez którego „wszystko się stało.”

 

 

  1. Logos odkupienia

Dla silesiusa problem odkupienia nierozerwalnie wiąże się ze stworzeniem świata i wcieleniem Chrystusa. One jakby warunkują się wzajemnie. Silesius daje temu wyraz pisząc wielokrotnie o odwiecznym bożym planie. Zakochana Psuche przygotowując się do narodzin ukochanego Jezusa, wzywając go i wyczekując, cały czas ma świadomość celu, w jakim Chrystus przychodzi na świat i daje temu wyraz w słowach:

Zródź się nareszcie zbawicielu ziemi

O władco niebios, stworzycielu swiata

Inaczej pęt się naszych nie zbędziemy

Którymi wróg nas podstępnie oplata15

Jednocześnie Psyche ubolewa nad tym, że to właśnie ona, jej grzech, jej pycha przyczyniły się do tak okrutnego losu, jaki spotkał tu zbawiciela świata. Ma poczucie odpowiedzialności za to, że skazała na tak ogromne cierpienie i śmierć obiekt swojej miłości. Żałuje że nie może ulżyć mu w tej męce, w żaden sposób pomóc, pocieszyć, wziąć choć części tego jarzma na siebie. Jednocześnie zdaje sobie sprawę że miłość Chrystusa jest nieporównywalnie większa i to jeszcze potęguje jej udrękę:

Bo Ty przecie do tej śmierci

Przychodzisz przeze mnie,

Aby mojej nędzy brzemie

Całe wziąć na siebie.

Ty z miłości się oddajesz,

Aby wolę Ojca

W tej okrutnej męce także

Wypełnić do końca.16

Pieśni o męce „dowartościowują” ludzką naturę Chrystusa, podkreślają, że cierpienie było bardzo realne. Czytelnika wręcz poraża realizm opisów krwawiących członków, umęczonego ciała, ran zadanych przez cierń, bicz i gwoździe. Fragmenty tych pieśni zawierają wręcz naturalistyczne opisy scen torturowania i wygląd ran i wywołują efekt autentycznego współczucia. Dominuje w nich czerwień- kolor, który także zawiera w sobie bogactwo znaczeń. W ST symbolizował grzech, zepsucie, piętno i rozpustę a w NT zupełnie co innego, a mianowicie władzę, panowanie, symbol zwycięstwa, zmartwychwstania i życia.17 Silesius używa kontrastów, porównuje piękne oblicze swego oblubieńca do tego, które teraz spogląda na niego z krzyża:

Gdzie przedtem cudne były róże

Liliami przetykane

Są teraz sińce, rany, guzy,

Oplute, brudne i skalane18

Pojawia się też zachęta, a wręcz nakaz współcierpienia (to dość powszechny w ówczesnej literaturze motyw compassio). Chrystus chce, by człowiek, który go ukochał towarzyszył mu w tych trudnych chwilach, by nie uciekał, by wytrwał aż do końca. To poetycko wyrażone słowa samego Chrystusa, który powiedział: „Kto chce iść za mną, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje”. Ten krzyż noszony przez człowieka upodabnia go do jego Zbawiciela i prowadzi tym samym prosto do Nieba. Z tego płynie prawda o powszechności, ale też o wartości cierpienia w ludzkim życiu. Poeta wyraził to w słowach:

Idź i dziel z Nim te upały,

Poczuj też, czym bicza razy,

Trzeba, by oblubienica,

Pręg bolesnych doświadczyła

Idź, umieraj tam z nim razem(…)

Kto pozostać ma przy życiu,

Musi umrzeć z nim na krzyżu.19

W pieśniach pasyjnych psyche współcierpi ze swoim Chrystusem. Ponieważ „nosi” Go w swym sercu, można powiedzieć, że w pewnym sensie ma Boga w sobie dlatego to jej cierpienie i ból który odczuwa jest tak dotkliwy i tak realny. Przy tym Psyche cały czas ma świadomość, że boleść i śmierć przeminą, że jej Chrystus wyjdzie z tego zwycięsko. Zatem lament nad cierpiącym Chrystusem niebawem przeradza się w radość ze zmartwychwstania. Silesius dał temu wyraz słowami:

Królestwo Boże zjednał dla nas!

Już się weselcie

Radujcie, cieszcie

I niechaj w krąg

Do nieba głos się niesie trąb!20

Ten fragment ma wymiar typowo dydaktyczny, na co wskazuje użycie czasowników w 2.os l.mn. Chrystus dla ludzi pokonał szatana, zniweczył cierpienie, ból i mękę, utwierdził królestwo Pana. Motyw Królestwa Bożego czy Królestwa Pana również wielokrotnie pojawia się w pieśniach. Psyche wie, ze Jezus będzie miał tam siedzibę, będzie zasiadał na tronie i władał na równi z Bogiem, że będzie sędzią i królem. Jednocześnie wyraża niewysłowioną wdzięczność za zwycięstwo nad śmiercią, pokonanie odwiecznego wroga i otwarcie dla niej nieba. Psyche głosi Jego chwałę, wielkość, tryumf i majestat, uznaje Chrystusa za pana życia i śmierci. Chce sławić jego imię i służyć mu na wieki.21 Jak zauważa Danuta Kunstler-Langnet w przedmowie „Zmartwychwstanie Chrystusa ujęte zostało w konwencji niezwykłego święta i najważniejszego wydarzenia chrześcijańskiego świata. Odsuwa ono strach przed odejściem z ziemi”22, śmierć staje się martwa.

 

 

  1. Logos eschatologiczny

Zakochana Dusza wie, czuje, że pełnia życia z Bogiem będzie możliwa dopiero po jej śmierci, że teraz doświadcza tylko namiastki. Wszystkie jej doznania są niczym w porównaniu do tego czego dopiero ma nadzieję doświadczyć. Wie też, że jej zmartwychwstanie dokona się wyłącznie mocą Chrystusa, który „zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli.” ( 1 Kor 15, 20 ). Dusza ma nadzieje, że jej udziałem stanie się „zmartwychwstanie do życia”, do pełni życia z Bogiem. Inwokacja użyta w tym wierszu wskazuje znów na to, że jedynie Chrystus jest jej ucieczką i ratunkiem, tylko On może obdarzyć ją życiem wiecznym, dlatego Psyche woła bezpośrednio do Niego.

Spraw Jezu, abym też zmartwychwstał

Przez Twoją moc

Bym radości wiecznej doznał

Gdzie Bóg sam jest.23

W wielu pieśniach pojawia się wezwanie „weź mnie do siebie”, dusza nie chce żyć na ziemi z dala od Jezusa. Jest gotowa pożegnać się z tym światem natychmiast, ciało jej ciąży, przeszkadza, świat nie daje radości, jest zmęczona ziemskim życiem i chce odpocząć w ramionach Chrystusa.24 Dusza dostrzega również przemijalność, niestałość i niepewnosć życia ziemskiego, odpycha swiat, i ziemskie radości w imię trwałości świata niebieskiego i radości przyszłego życia. Bardzo cieszy się na swoje wyzwolenie, błigosławo dzień, w którym przyjdzie śmierć. Ma pewność, że wtedy na wieki połączy się z Chrystusem, więc wzywa go słowami:

Ach Jezu Chryste, moje życie w śmierci

Pociecho w bólu, przyjacielu w nędzy

Wołam do Ciebie oto z wszystkich sił

Ach otwórz mi już słodkie życia drzwi.25

W utworach Silesiusa pojawia się też motyw zjednoczenia z Bogiem, motyw zjednoczenia człowieka, który jest obrazem Boga z Jego Prawzorem, czyli tzw. Przebóstwienie. „Przebóstwienie, którego już dostąpiła ludzka natura Syna Bożego, stanie się udziałem człowieka w rzeczywistości eschatycznej. Wtedy to człowiek -obraz Boga, jednocząc się ze swoim Prawzorem stanie się „jak Bóg”. Do przebóstwienia jako ostatecznego celu prowadzi człowieka Boża Opatrzność. Dzięki Niej człowiek osiągnie swój cel ostateczny zamierzony w dziele stworzenia pomimo upadku.26 Silesius tę prawdę wyraża w słowach:

Jezu udziel mi swej mocy

Wlej w mojego serca żyły

Twojego serca soki!

Spraw bym duszą mą i ciałem

Złączyła się z Tobą całkiem.27

Całkowite złączenie z Bogiem, chwila, w której Boża krew popłynie w żyłach, w sercu człowieka, to tak jakby człowiek stał się jak Bóg. W myśl teologii katolickiej, taki jest ostateczny cel życia człowieka. Ku temu celowi prowadzi człowieka Boża Opatrzność. Nie można go zatem osiągnąć poza Bogiem, lecz tylko z Bogiem i w Bogu.

Podsumowanie

Mistykę Logosu zawarta w pieśniach Silesiusa można w sumie podzielić na dwie zasadnicze grupy. Jedna składałaby się z pieśni bardzo osobistych, opisujących wewnętrzne przeżycia podmiotu lirycznego, skoncentrowana na swych odczuciach, na swej miłości, na intymnej relacji z Bogiem. Podmiot liryczny jest tak zanurzony w Chrystusie, że chłonie go wszystkimi zmysłami, przeżywa jego obecność wciąż na nowo, nie może się Nim nasycić. Ta część poezji Angelusa, silnie nasycona lirycznością, jest mistyczną drogą do Boga, do połączenia się z Nim, przy zachowaniu oczywiście wszelkich proporcji i hierarchii między człowiekiem a Stwórcą. Czytając te liryki nasuwa się pytanie: Kim jest Jezus Chrystus dla konkretnego człowieka? Druga grupa to pieśni o charakterze dydaktycznym, czasem wręcz moralizatorskim. Dają odpowiedź na pytanie: kim jest Jezus Chrystus dla świata? Udzielają rad, w jaki sposób doskonale wypełnić wolę Bożą. Napominają, zachęcają, przypominają o powinnościach, czasem wręcz nakazują przyjąć odpowiednią postawę, uznać Chrystusa za przyczynę, sens i cel istnienia tego świata i sławić Jego imię na wieki. Tworzone przez Silesiusa pieśni to próba odpowiedzi na trapiące człowieka pytania; zmuszają często czytelnika do refleksji (nie poprzestaje on przez to na biernym odczytywaniu). Wszystkie razem natomiast tworzą swoistą poetycką, mistyczną teologię Logosu, daleką od tej akademickiej naszpikowanej łacińskimi pojęciami i obszernymi, skomplikowanymi definicjami, co nie zmienia faktu, że bardzo wartościową. Niektórzy jednak zarzucają tego typu doświadczeniom zbytnią subiektywność, czasem mówią wręcz o ich szkodliwości dla prawdziwej wiary. Dotyczy to zwłaszcza fragmentów mówiących o zjednoczeniu człowieka z Bogiem do tego stopnia, że tworzą oni unię. Mówienie o narodzinach Logosu w duszy wierzącego niekiedy uważane jest za przejaw panteizmu i przyczyna nieprawidłowego, wręcz magicznego rozumienia sakramentów, a więc jako wypaczenie prawdziwej wiary,28. Nie da się jednak zaprzeczyć, że być może prostym i nieco intuicyjnym i emocjonalnym językiem poetyckim Silesius przekazuje wartościową i wolną błędów dogmatycznych wykładnię o Logosie-Jego wcieleniu, narodzinach, męce, śmierci, zmartwychwstaniu oraz o sensie i skutkach tych wydarzeń dla świata i człowieka. Wiersze w poetycki sposób wyjaśniają kim jest Jezus Chrystus sam w sobie i kim jest dla człowieka i świata a więc są niczym innym jak poetycką chrystologią i poetycko- mistyczną teologią Logosu. To „Jezus Chrystus, doświadczany mistycznie jako Logos, objawia mistykowi misterium Przenajświętszej Trójcy i w pewnym stopniu wprowadza go w relacje wewnątrztrynitarne. Daje się przy tym poznać jako Pan Wszechświata, wypełniający czas i przestrzeń. Wszystko powstało i istnieje przez Niego i On skupia w sobie wszystkie kategorie bytów.”29 To doświadczenie przełożone na utwór poetycki ubrane zostało w specyficzny jezyk i bogate symbole, by jeszcze lepiej wyrazić ten wymiar, który wymyka się wszelkim definicjom i pojęciom. Niedopowiedzenie, metafora, porównanie, antyteza, paradoks, hiperbola i bogactwo obrazów poetyckich zdają się lepiej wyrażać Tajemnicę Boga niż najdoskonalej skonstruowana proza. Można powiedzieć, że przy pomocy mistycznej poezji powstaje obraz Logosu a nie tylko jego portret.

1 Por. J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Kraków 2006, s. 76.

2 Por. James W, Doświadczenia mistyczne, Kraków 2011, s. 345.

3 Dla poprawnego zrozumienia tego terminu, przyjmujemy określenie ks. prof. MarkaChmielewskiego (z KUL), który stwierdza iż mistyka jest „bezpośrednim zjednoczeniem Boga zchrześcijaninem, doświadczanym w centrum osobowego bytu mistyka (czyli w tzw. dnie duszy) idokonującym się pod habitualnym wpływem darów Ducha Świętego. Ma zatem charakter doświadczeniabiernego i jest wyłączną inicjatywą Boga trójosobowego. Nie można zatem tak rozumianej mistykiutożsamiać z różnego rodzaju zjawiskami nadzwyczajnymi, czy komunikacjami mistycznymi”. Zob. M.Chmielewski, Mistyka, w: Leksykon duchowości katolickiej, red. M. Chmielewski, Lublin – Kraków2002, s. 536.

4 A. Silesius, Święta uciecha duszy albo duchowe pieśni pasterskie, Warszawa 2010, CXCI,s.355.

5Por. T. Fitych, Krzeszów-barokowy zabytek, czy centrum odnowy religijno-kulturowej? Cz.2, w:

6 D. Kunstler-Langner, Przedmowa w: A. Silesius, dz.cyt. s. VI

7 K. Rahner, H. Vorgrimler, Mały Słownik Teologiczny, Warszawa 1987, 242

8 J. Ratzinger, Kościół. Pielgrzymująca wspólnota. S.18

9 A. Silesius, dz. Cyt., CLVI, s. 289.

10 Tamże, s. 291.

11 Tamże, LXXI, s.130.

12 Por. Blask, Światlość w: Słownik Symboli Literackich.

13 tamże

14 LXXIX, s.140.

15 XIV, s. 32.

16 XLI, s. 77.

17 Słownik..

18 XLV,s. 85.

19 XLIV, s.83

20 LXV, s.122.

21 CXVIII,s.207

22 Przedmowa.

23 LXV, s.122

24 Por. LXXIII,s.132

25 CLI,s. 277.

26 B. Ferdek, Być jak Bóg – celem dla obrazu Boga, człowiekawykład na VIII Kongresie Teologów Polskich, Poznań 14.09.2010

27 XCVII, s.168.

28 A. Harnack, History of dogma, cyt. Za: B. McGinn, Fundamenty mistyki, Kraków 2009, s. 386

29 M.Chmielewski, Mistyka Maryjna. Kwestie metodologiczne w: http://pracownik.kul.pl/files/10591/public/Artykuly/Mistyka_maryjna._Kwestie_metodologiczne.pdf, 19.09.2014.

 

 

Magdalena Piekarska, Reinterpretacja mistyki Chrystusa w teologii Dietricha Bonhoeffera

  1. Reinterpretacja teologii serca Zinzendorfa w seminarium kaznodziejskim w Finkenwalde
  2. Kościół jako wspólnota
  3. Zniesienie podziału między sacrum w profanum u Zinzendorfa a bezreligijne chrześcijaństwo u Bonhoeffera

            W listopadzie 2011 odbyła się w Australii konferencja dotycząca Dietricha Bonhoeffera. Organizowana wówczas po raz siódmy, przebiegała pod hasłem „Praktyczny mistycyzm. Dietrich Bonhoeffer w rozmowie z Mary MacKillop”. W programie dwudniowego sympozjum znalazły się m.in. wykłady o duchowości Bonhoeffera[1] i MacKillop[2]. Jednym z prelegentów był prof. T. Lovat, wykładowca teologii na Uniwersytecie Newcastle, który kilka lat wcześniej napisał artykuł o praktycznym mistycyzmie Bonhoeffera[3]. Teolog wskazał w nim, że w niemieckim pastorze zbyt późno dostrzeżono cnotliwego świętego i mistyka. Definiując praktyczny mistycyzm jako zjednoczenie wiary i wiedzy, wpływające na działanie na rzecz dobra[4], Lovat wskazał trzy aspekty, które wiodły do mistycznego wzrostu Bonhoeffera. Były to: 1. zainteresowanie kwestią żydowską; 2. zainteresowanie religijnością Indii dla oczyszczania chrześcijaństwa (szczególnie Trzeciej Rzeszy) z pogaństwa; oraz 3. religijne doświadczenia więzienne Bonhoeffera[5]. Lovat w swojej pracy wyczerpująco omówił poszczególne kwestie, akcentując szczególnie ostatni okres życia i działalności niemieckiego teologa. W jego artykule zabrakło jednak odniesienia do inspiracji samą mistyką. Mistyka, którą definiujemy jako element religii chrześcijańskiej, wiążący ze sobą wiarę i praktykę oraz przygotowujący do bezpośredniego spotkania z Bogiem[6] możemy uznać za komponent teologii Dietricha Bonhoeffera.

Niniejsza praca ma na celu ukazać wpływ mistyki Chrystusa na teologię Dietricha Bonhoeffera. Mimo iż określenie „mistyka Chrystusa” definiowane jako mistyka, która szczególnie akcentuje wartość zjednoczenia człowieka z Jezusem Chrystusem[7], jest pojęciem z zakresu teologii katolickiej, to jednak na gruncie teologii niekatolickiej pojawiło się ono za sprawą Mikołaja Ludwika von Zinzendorfa[8] i to ujęcie będzie w tym przedłożeniu punktem odniesienia. W tekstach Bonhoeffera, w tym szczególnie w jego licznych listach, odnajdujemy odniesienia do Zinzendorfa, w tym przede wszystkim do tzw. Losungen jak również do pisanych przez członków wspólnoty hymnów. W języku niemieckim Losungen oznacza losowanie. Dla wspólnoty z Herrnhut Losungen były to losowo wybrane krótkie fragmenty z Pisma Świętego na każdy dzień roku. Dla Zinzendorfa i braci Morawskich losowanie wiązało się z oczekiwaniem, że Zmartwychwstały przez wybrane słowa przemówi bezpośrednio do wspólnoty jak i do każdego jej członka w aktualnej sytuacji, w jakiej się znajduje. To wyrażało wiarę w stałą obecność Jezusa, przy czym nie miało mieć magicznego znaczenia ale miało być oparte na osobistej bliskości i kierownictwie Jezusa[9]. Lektura Losungen przez Bonhoeffera zbiegła się z jego tzw. nawróceniem, kiedy, jak wskazywano, z teologa stał się chrześcijaninem. Miało to miejsce około roku 1932. Po latach teolog opisał to w jednym z listów: „Pogrążałem się w pracy w sposób bardzo niechrześcijański. (…) Wtedy coś się stało – coś, co zmieniło i przeistacza moje życie do dnia dzisiejszego. Po raz pierwszy odkryłem Biblię. (…) Przedtem często głosiłem kazania. Miałem wiele do czynienia z Kościołem (…) ale nie stałem się jeszcze chrześcijaninem. Wiem, że w tym czasie zmieniłem nauczanie Jezusa Chrystusa w coś, co przynosiło mi osobistą korzyść (…). Nigdy się też nie modliłem albo modliłem się bardzo mało. (…) Wtedy Biblia, a w szczególności Kazanie na Górze, przyniosły mi wyzwolenie. (…) Jasne stało się dla mnie, że życie sługi Jezusa Chrystusa musi należeć do Kościoła”[10]. Owoce przemiany Bonhoeffera zawarte są w pracach począwszy od Życia wspólnego i Naśladowania, w których odnaleźć można propagowane przez Zinzendorfa ideały. Podjęta w tym przedłożeniu analiza jest próbą reinterpretacji mistyki Zinzendorfa w teologii Bonhoeffera, co oznacza, że jest próbą nowego odczytania, pewną aktualizacją tego, co dwa wieki wcześniej wskazał biskup z Herrnhut. Bonhoeffer nie poprzestał bowiem wyłącznie na lekturze i medytacji Losungen. Działając w nowym kontekście, przejął pewne wątki od Zinzendorfa, wypełniając je nową treścią.

1. Reinterpretacja teologii serca Zinzendorfa w seminarium kaznodziejskim w Finkenwalde

            Nurt teologiczny reprezentowany przez Zinzendorfa został przez niego samego określony jako „teologia serca”[11]. Serce nie było dla niego wyłącznie siedliskiem emocji ale stanowiło centrum osoby, będąc lokalizacją woli i pragnień[12]. Tym, czego serce pragnie, dano wyraz w Piśmie Świętym, zaś wszelkie prawdy religijne mają sens tylko wtedy, gdy będą akceptowane przez serce. Dla teologa ważne było by chrześcijanie przyjmowali wiarę uczuciem i emocjami[13]. Emocjonalne stany miały pomagać odrzucać wszelkie wątpliwości dotykające rozum. Dla Zinzendorfa podstawą religii miało być doświadczenie a nie racjonalna pewność[14]. Doświadczenie Jezusa sercem biskup z Herrnhut odróżniał od rozumowego poznania. W tym ostatnim krytykował takie dążenie rozumu, które miałoby tworzyć Zbawiciela na podstawie Jego obrazów. Osoby działające w taki sposób, będące często związane z filozofią, określał mianem fanatyków i marzycieli[15]. W chrześcijaństwie najważniejsze było dla Zinzendorfa by serce rozumiało i akceptowało, że Bóg umarł za ludzkość[16].

            Wyrażeniem serca miał być dla Zinzendorfa język prosty a jednocześnie oddziałujący. Według biskupa wspólnota nie miała tracić czasu na pisanie słów, których znaczenie jest dwuznaczne czy też pełne alegorii. Serce rządzące rozumem miało czynić koncepcje bardziej przejrzystymi i zrozumiałymi. Hrabia z Herrnhut uznał za taki język liturgii, ponieważ komunikuje najgłębsze prawdy bezpośrednio sercu. Najbardziej odpowiednią drogą wyrażania wiary były dla Zinzendorfa hymny i litanie. Nauczał już najmłodsze dzieci, że śpiewanie to naturalna ekspresja serca, którą odnajdujemy już na przykład u Dawida. Poprzez śpiewanie „przychodzą do serca piękne i błogosławione myśli. To pokarm, który pochodzi od samego Zbawiciela”[17]. Zinzendorf zachęcał wszystkich by uczyli się pieśni na pamięć, tak by mogły być śpiewana jako modlitwa. Mieszkańcy Herrnhut znali więc na pamięć wszystkie hymny; jedynymi, którzy potrzebowali śpiewników byli goście[18]

            Obrazem dla teologii serca było dla przywódcy herrnhutów dziecko. Uznawał je za idealne ucieleśnienie prostoty serca, ponieważ dziecko nie musi przezwyciężać własnego rozumu aby przyjąć prawdziwą miłość Zbawiciela. Poza tym dziecko zawsze czyni dobro. Według Zinzendorfa dorastanie zawsze wiąże się z utratą prostoty i niewinności. „Gdybym tylko mógł pozostać dzieckiem! Gdybym tylko mógł zawsze czerpać z łaski! Gdybym tylko mógł zawsze wiedzieć tylko to co wiedzą dzieci!” Dla Zinzendorfa najważniejszą wiedzą miała być ta, którą przyswajamy w kołysce, stąd dorastanie uznawał za oddalanie się od tego co najważniejsze[19]. Zinzendorf akcentował także zależną naturę dzieciństwa. O wszystkie emocjonalne i fizyczne potrzeby dzieci troszczą się inni, a one mogą żyć radośnie w miłości Jezusa[20]. Dla teologa Chrystus był troskliwą matką, która dostarcza pokarmu swoim dzieciom, mogącym beztrosko wypoczywać w jej ramionach[21]. To jest odpowiedni stan dla chrześcijanina, który żyje w i dzięki łasce. Całe życie ma być liturgią i codziennym obcowaniem ze Zbawicielem. Jezus ma być w centrum i być treścią życia wierzącego, tak jak matka jest centrum życia niemowlęcia. Morawianie mieli żyć, poruszać się i być w Bogu. Mieszkańcy Herrnhut pragnęli stworzyć żywą wspólnotę, dążąc do zdobycia dziecięcej wiary w Zbawiciela[22].

            Teologia serca znajdowała swój praktyczny wymiar w codziennym życiu wspólnoty z Herrnhut, która podstawą swego istnienia czyniła pragnienie budowania więzi z Jezusem. W tym celu stawiała żywą wiarę ponad doktrynami, co oznaczało przyjęcie stałej postawy gotowości do wcielania w życie tego, co Bóg do niej kierował[23]. Statut Morawian zakładał, że Bracia mają „żywić nieprzemijającą miłość do wszystkich braci i dzieci Bożych wszystkich religii, nie wolno osądzać, prowadzić sporów ani czynić nic niestosownego inaczej myślącym, lecz dążyć do zachowania łaski Bożej pośród siebie”[24]. Aby tę łaskę w sobie zachowywać, wspólnota żyła nierozerwalnie słowem Bożym, jak również przystępowała do Stołu Pańskiego. Dzień rozpoczynano porannym nabożeństwem, zaś wieczorem, podczas godziny śpiewu słuchano objaśnień wersetów biblijnych na dzień kolejny. To właśnie ta praktyka zaowocowała losowaniem fragmentów z Biblii a więc powstaniem Losungen[25].

            Teologii serca Zinzendorfa nie odnajdujemy wprost u Bonhoeffera, natomiast możemy wskazać elementy, które Bonhoeffer mógł przejąć od herrnhuckiego biskupa. Odnajdujemy je w utworzonym przez niego Seminarium Kaznodziejskim w Finkenwalde. Warto przypomnieć, że po 1933 roku Bonhoeffer był świadkiem kryzysu niemieckiego Kościoła ewangelickiego, który ostatecznie stał się Kościołem Trzeciej Rzeszy, stąd m. in. z jego inicjatywy powstał Kościół Wyznający a następnie również Seminarium Kaznodziejskie. Miejsca te miały służyć autentycznemu pogłębianiu wiary i wypełnianiu woli Bożej, nie zaś państwowej.

            Seminarium było szczególnym wyrazem tęsknot Bonhoeffera za prawdziwym Kościołem, wspólnotą wierzących autentycznie oddanych Chrystusowi. Bonhoeffer ubolewał nad tym, że w seminariach niemieckich nie nauczano modlitwy ani medytacji na Pismem Świętym czy też liturgii i śpiewu[26]. Tymczasem w jego seminarium miały to być najważniejsze elementy. Wspólnota w Finkenwalde nosiła znamiona wspólnoty monastycznej, w której panowały surowe zwyczaje. Podobnie jak w Herrnhut dzień rozpoczynano i kończono nabożeństwem. Zawsze były to psalmy i teksty wybrane na dany dzień. Jeden z seminarzystów tak to wspomina: „Dużo śpiewaliśmy, modliliśmy się za pomocą psalmów, zazwyczaj odmawialiśmy kilka psalmów, tak aby przejść przez cały Psałterz w ciągu tygodnia. Następnie były: cały rozdział Starego Testamentu, fragment z Nowego Testamentu i modlitwa, którą wypowiadał Bonhoeffer. (…) Modlitwa (…) była bardzo ważna, ponieważ dotyczyła tego wszystkiego, czym aktualnie się zajmowaliśmy, tego, o co naprawdę musieliśmy prosić Boga. Później następowało śniadanie (…). Potem pół godziny medytacji. Potem wszyscy szli do swoich pokojów medytować nad Pismem, dopóki nie zyskali pewności, jaki sens ma ono dla nich w danym dniu. (…) Mieliśmy całkowicie skupić się na tym wszystkim, co pragnie nam przekazać Bóg”[27]. Znaczenie tych elementów w budowaniu więzi z Bogiem Bonhoeffer ukazał w Naśladowaniu i Życiu wspólnym. Pisząc o modlitwie porannej pastor podkreślał, że Bóg, Syn i Duch Święty modlącym się rozjaśniają serca słowem Bożym, odpędzając ciemności i grzech[28]. W modlitwie wieczornej akcentował szczególnie zanoszenie Bogu próśb, gdyż uważał, że w momencie gdy zmęczony człowiek odkłada na bok pracę, wyraźniej zdaje sobie sprawę, że jest w wiernych rękach Boga. Prośby miały dotyczyć zachowania od diabła, od niespodziewanej śmierci, prośby o pokój ale również prośby o przebaczenie win przez samego Boga oraz braci. Bonhoeffer praktykował codzienne proszenie braci o win i zaniedbań[29].

Z kolei modlitwa psalmami oznaczała wypełnianie tego, do czego wzywał św. Paweł: „Przemawiajcie do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach” (Ef 5,19). W psałterzu wierzący może spotkać modlącego się Jezusa, ponieważ On jako człowiek modlił się nim a teraz modli się w każdym człowieku. Bonhoeffer zachęcał do modlitwy wszystkimi psalmami, nawet tymi, przed którymi człowiek się wzbrania, gdyż one wszystkie były modlitwą Chrystusa[30]. Realizacją wezwania św. Pawła we wspólnocie miał być również wspólny śpiew, który w Życiu wspólnym został szczególnie zaakcentowany i zdaje się być wiernym odbiciem postulatów teologii serca Zinzendorfa. Otóż Bonhoeffer przytaczał wersy z pieśni Braci Morawskich (np. fragment Pieśni nr 74: „Śpiewajmy dziś jednym głosem, w zgodzie i z głębi serca”) i podobnie jak Zinzendorf uznawał, że to śpiew pozwala wykraczać poza to, co mogą wyrazić słowa. Cytując List do Efezjan „Śpiewajcie i wysławiajcie Pana w waszych sercach” (Ef 5,19), Bonhoeffer napisał: „Pieśń nowa jest śpiewana najpierw w sercu. Inaczej nie da się jej w ogóle zaśpiewać. Serce śpiewa, bo jest napełnione Chrystusem. Dlatego wszelkie śpiewanie we wspólnocie jest sprawą duchową. (…) Gdzie nie śpiewa serce, tam jest ohydny rozgardiasz ludzkiej samochwały”[31]. Bonhoeffer podobnie jak Zinzendorf uznawał śpiew za modlitwę serca, której nie są w stanie wyrazić słowa. Wspólnota w Finkenwalde poza stałą modlitwą rano i wieczorem, gromadziła się codziennie koło południa by śpiewać hymny oraz inne pieśni religijne a także poszerzać swoją wiedzę z zakresu muzyki. Przyjaciel Bonhoeffera, Eberhard Bethge wspominał również, że w budynku, w którym przebywała wspólnota znajdowały się dwa fortepiany. Bonhoeffer nigdy nie odrzucał prośby by przyłączyć się do wykonywania któregoś z koncertów Bacha czy Beethowena[32].

W Finkenwalde, podobnie jak w Herrnhut dużą rolę odgrywała lektura Pisma Świętego. Bonhoeffer podejmując tę kwestię odwołał się do Losungen, uznając, że dla wspólnoty w Herrnhut krótkie, wybrane na każdy dzień wersy były i wciąż są błogosławieństwem, szczególnie w czasie walki z Kościołem. Za Zinzendorfem podkreślał by wybrane Słowo Boże traktować jako skierowane bezpośrednio do konkretnego odbiorcy. Wychowankowie Finkenwalde wspominali: „Powiedział, że czytając Biblię, trzeba myśleć, że tu i teraz mówi do mnie Bóg. (…) Od początku (…) uczył nas, że musimy czytać Biblię tak, jakby była skierowana właśnie do nas, jako Słowo Boże do nas bezpośrednio wypowiedziane. Nie jako coś ogólnego, generalnie przydatnego, ale jako coś, co nawiązuje z nami więź osobistą”[33]. Poznawanie woli Bożej i rozwój religijny człowieka nie miały się jednak zamykać na lekturze fragmentów Pisma. Bonhoeffer uważał, że lektura krótkich wersów nie powinna zastępować dłuższego czytania Pisma, które jest czymś więcej niż hasłem[34]. Pastor nazwał Biblię żywą całością i przyjął, ze wspólnota będzie praktykować lectio continua, a więc sukcesywne czytanie ksiąg, aby znaleźć się tam, gdzie Bóg podejmował działania dla zbawienia ludzi i uświadamiać sobie, że również teraz Bóg bierze udział w naszym życiu[35].

W trzeciej części Życia wspólnego niemiecki pastor podjął namysł nad codzienną medytacją. Uważał, że służy ona obcowaniu ze Słowem Bożym dla uzyskania mocnego gruntu w swoim życiu oraz dla usłyszenia, co Bóg kieruje do każdego z osobna[36]. Bonhoeffer uważał, że medytacja nad fragmentami Biblii prowadzi do modlitwy osobistej, która często jest modlitwą przyswojonym Słowem Bożym oraz do modlitwy wstawienniczej, która spaja i ożywia wspólnotę[37]. Na krótko przed uwięzieniem teolog wzywał członków rozwiązanej przez gestapo wspólnoty by nie rezygnowali z codziennej medytacji, gdyż ona porządkuje życie i pozwala poprawnie oceniać to, co przychodzi z zewnątrz i z wewnątrz[38].

Ważną wytyczną dotyczącą budowania relacji z Bogiem w teologii serca u Zinzendorfa było wezwanie do przyjęcia postawy dziecka. Herrnhucki przywódca duchowy upatrywał w niej ufność dziecka wobec Ojca, pokorę, prostotę, oderwanie od zła. Analogiczne wezwanie do prostoty można odnaleźć u Bonhoeffera. Podejmując w Naśladowaniu namysł nad Kazaniem na Górze, błogosławionymi czystego serca nazwał dzieci. Ich serca nie wiedzą o dobru i złu, są jak serce Adama przed upadkiem, w ich sercach spełnia się wola Jezusa[39]. Bonhoeffer nazywał też dziecko demaskatorem prawdy, gdyż w sytuacjach gdy dorośli próbują ją przemilczeć, tylko dziecko z beztroską i bez zastanowienia ją odkrywa[40].

Scharakteryzowane wyżej elementy składające się na życie wspólnotowe w Finkenwalde znajdowały podobnie jak w Herrnhut swój wyraz we wspólnocie eucharystycznej, w której pojednani ze sobą bracia mogli przyjąć ciało i krew Jezusa Chrystusa. Bonhoeffer nazywał tę wspólnotę „będącą u celu”, gdyż zjednoczona w ciele i krwi Jezusa, będzie tak trwała w wieczności[41].

Podsumowując, dostrzegamy, że teologia serca Zinzendorfa obecna była w myśli Dietricha Bonhoeffera. Jego troska o Kościół ewangelicki w Niemczech doprowadziła do powstania Kościoła Wyznającego oraz Seminarium Kaznodziejskiego, w których podstawą było budowanie głębokiego związku duszy z Bogiem a przez to też z bliźnim. Lektura Pisma Świętego, medytacja, śpiew psalmów, modlitwa to te elementy, które były według Bonhoeffera zaniedbane w niemieckich seminariach, a które stały się priorytetem we wspólnocie w Herrnhut i Finkenwalde.

2. Kościół jako wspólnota

            Mistyka Chrystusa Zinzendorfa kształtowała jego ujęcie Kościoła. Określenie „ciało Chrystusa” rozumiane jako fizyczne ciało Zbawiciela, Kościół, mistyczne ciało wierzących, eucharystyczne ciało Chrystusa w komunii świętej, dla wspólnoty z Herrnhut miało jeszcze jedno znaczenie. Morawianie uważali, że stanowią żyjący, widzialny obraz (expression) ciała Jezusa a każdy członek wspólnoty jest zobowiązany do przyjęcia, że jego egzystencja jest współistnieniem w człowieczeństwie i boskości Chrystusa[42]. Wspólnota herrnhucka chciała być bliska ideału Gemine, nie zaś Geminde. O ile słowo Geminde to współnota danego miejsca, to Gemine to Kosciół obecny we wspólnocie danego miejsca a jednocześnie Trójca święta, a więc oryginalny Kościół. Ziemskim Gemine był Jezus wiszący na krzyżu oraz Maryja i Jan, którzy wytrwali pod krzyżem do końca. Według Zinzendorfa krzyż jest elementem spajającym ziemskie Gemine a jednocześnie łączącym z Trójcą Świętą[43]. Stąd Kościół musi być zawsze wszczepiony w Chrystusa aby pozostał żywym[44].

            U Bonhoeffera, podobnie jak u Zinzendorfa, Kościół to coś więcej niż ziemska wspólnota. Jest to wspólnota Boża. Powstał z woli Stwórcy, która jest według Bonhoeffera skierowana zawsze w stronę żyjącej w konkretnym historycznym czasie ludzkości. Plan Boży jest realizowany w historii i musi być na każdym etapie widzialny i rozumiany przez ludzkość. Ze względu na grzech, który rozbił wspólnotę, Bóg postanowił przemówić powtórnie w Jezusie[45].

Analogicznie do ujęcia Morawian, największy akcent położony jest na relację Kościoła z Jezusem. Jest ona podwójna. Po pierwsze Jezus jest fundamentem Kościoła, jego głównym budowniczym; po drugie, jest w nim wciąż obecny w swoim ciele. Zgodnie ze świętym Pawłem wszyscy ludzie tworzą ciało Jezusa. Złożoność charakteryzująca obecność Zbawiciela oznaczała dla Bonhoeffera, że Kościół jest „kompletny”, tzn. odwiecznie i raz na zawsze ustanowiony, „zrealizowany”. Kościół jest jednocześnie wciąż na etapie wzrastania, ponieważ każdego dnia tworzy nową historię, tzn. przyjmuje wciąż nową empiryczną formę[46]. Bóg przemawiając przez Jezusa, pozwolił by dzięki Synowi świat został z Nim pojednany. Według Bonhoeffera świat został pojednany przez Jezusa ale i w Jezusie. To oznacza, że ludzkość jest jednocześnie pojednana z Bogiem jak również jest odtąd nową ludzkością – „nowym Adamem”[47].

             W nieustannym wzrastaniu dużą rolę odgrywa Ducha Święty. Zgodnie z Listem do Rzymian, Duch Święty przynosi Chrystusa (Rz 8, 14) oraz pomaga wspólnocie istnieć (2 Kor 13, 13). Według Bonhoeffera Duch Święty jest wolą Boga, która gromadzi wszystkich ludzi w jedną wspólnotę Kościoła, która ustanowił Jezus. Duch Święty dokonuje w Kościele pewnych „aktualizacji”[48], bez których Kościół nie mógłby istnieć[49]. Aktualizacją jest działanie poprzez Słowo. Treścią tego działania jest Chrystus. Duch Święty nie oddziałuje jednak w Słowie na indywidualnie na jednostki ale na wspólnotę, gdyż w przeciwnym razie Kościół nie byłby potrzebny[50].

3. Zniesienie podziału między sacrum a profanum u Zinzendorfa a bezreligijne chrześcijaństwo u Bonhoeffera

            Teologia serca najpełniej wyrażała się w liturgii. Zinzendorf wzywał wspólnotę, aby liturgią uczyniła całe swoje życie, włączając najbardziej podstawowe i zwykłe czynności takie jak jedzenie, spanie, chodzenie, gdyż one wszystkie stały się błogosławione przez Wcielenie. Jezus też wykonywał te czynności, w związku z tym w monecie gdy wspólnota się im oddaje, pozostaje w łączności ze Zbawicielem[51]. Poprzez włączenie codziennych czynności Morawian do przeżywania liturgii, Zinzendorf dokonał zniesienia podziału między sacrum a profanum.

            Istotną kwestią w budowaniu sfery sacrum było również unieważnienie różnic wyznaniowych i nierówności społecznych w bractwie. Zinzendorf dążył do zniesienia wszelkich form separacji[52]. Wspólnotę w Herrnut tworzyli nie tylko protestanci ale również np. Żydzi. Zinzendorf uznał, że ponad tym, co różni między sobą członków wspólnoty, jest to, co ich łączy, a wiec żywa wiara w Jezusa i pragnienie naśladowania Go[53]. Aby jeszcze bardziej zbliżyć do siebie członków wspólnoty, Zinzendorf odprawił jedno nabożeństwo, tak iż wszyscy przystąpili wspólnie do Komunii świętej. To było równoznaczne z porzuceniem różnic doktrynalnych na rzecz jedności, którą biskup określił jako „zstąpieniem Ducha Świętego w Herrnhut”[54]. Wspólnota, która spotykała się przy jednym stole miała być jednak nie tylko wspólnotą religijną, ale również społeczno – gospodarczą. Wskazuje się, że Zinzendorf inspirując się średniowiecznymi klasztorami benedyktyńskimi i cysterskimi, pragnął stworzyć samowystarczalną gospodarczo wspólnotę[55]. Aby to osiągnąć każdy członek wspólnoty był wezwany do podjęcia działań służących bractwu. Dbano o wykształcenie wiernych, tak by każdy mógł podjąć się pracy, zaś wszelkie odstępstwa karano zawieszeniem w prawie przystępowania do Komunii bądź też wykluczeniem z wspólnoty[56]. Dodatkowo Herrnhuci krytycznie odnieśli się do rozróżniania wspólnoty ze względu na konwenanse i nierówności społeczne. Gdy w czasach Zinzendorfa małżeństwa dobierane były na zasadzie kojarzenia, które wiązało się z określonymi korzyściami majątkowymi bądź politycznymi i nie miało żadnego związku z uczuciami samych zainteresowanych, wspólnota świadomie złamała to prawo i postanowiła wszystko oddać w ręce Boga. Wolę Bożą odczytywano poprzez modlitwę i losowanie, tj. losowo rozstrzygano czy dana osoba powinna żyć w małżeństwie czy też w bezżenności oraz czy w przypadku powołanych do małżeństwa partnerem ma być konkretna wybrana osoba[57]. Pozycja w hierarchii społecznej nie była dla Morawian istotna, czemu dał przykład sam Zinzendorf, który po śmierci żony poślubił kobietę pochodzącą z rodziny chłopskiej. Wspólnota zrezygnowała ze zwyczaju losowego rozstrzygania o małżonkach dopiero na przełomie 1818-1819[58] roku ale nie odeszła od zniesionego podziału ze względu na nierówności społeczne. 

W przypadku Bonhoeffera znaczący jest fakt, że mamy do czynienia z innym kontekstem. Teolog był świadkiem kryzysu Kościoła. Ewangelicki Kościół stał się Kościołem Trzeciej Rzeszy, zaś Kościół Wyznający, będący opozycją wobec Niemieckich Chrześcijan a więc Kościoła Rzeszy, zaczął tracić swoich mniej wytrwałych wiernych. W latach więziennych Bonhoeffer zaproponował kolejny model Kościoła, który stał się modelem bezreligijnego chrześcijaństwa.

W jednym z najważniejszych listów więziennych, w których ukazany został ów model, Bonhoeffer wyznał swojemu przyjacielowi E. Bethge, że wstydzi się wymawiać imię Boże przy osobach religijnych, gdyż nie brzmi mu ono wówczas prawdziwie, czego z kolei nie doświadcza, gdy rozmawia z niewierzącymi. Pastor tłumaczył ten fakt przekonaniem, że religijni ludzie traktują Stwórcę jak Boga z maszyny (deus ex machina), który jest figurą pojawiającą się nagle, będącą odpowiedzią na trudne pytania, mechanicznie rozwiązującą ludzkie problemy, błyskawicznie dostarczającą sił w chwilach słabości. Taki Bóg byłby coraz mniej potrzebny człowiekowi na drodze poszukiwań odpowiedzi na nurtujące zagadnienia, gdyż świat potrafi wyjaśnić niemal każdą wątpliwość. Deus ex machina to Bóg zepchnięty na margines życia człowieka. Bonhoeffer nie zgadzał się z taką wizją, uważając że wiedzie ona do areligijności a przede wszystkim do przedmiotowego traktowania Boga. „Chciałbym mówić o Bogu nie na granicy, lecz w samym centrum, nie w chwilach słabości, lecz siły, nie wobec śmierci i winy, a więc nie wobec śmierci i winy ale wobec życia i ludzkiego dobra”[59].           Bonhoeffer przedstawił interpretację Kościoła w świetle zasady solus Christus, zgodnie z którą zbawienie, a więc i wszelkie inne dobro, pochodzi od Chrystusa, zaś Kościół jest tym, który przynosi orędzie[60]. Bóg miał być więc w centrum a nie na marginesie ludzkiego życia. Bezreligijne chrześcijaństwo to więc chrystocentryczna koncepcja, która przepowiada, że świat został odkupiony i pojednany z Bogiem na krzyżu i całą doczesność powinien konfrontować z dokonanym w Jezusie usprawiedliwieniem grzesznika nie zaś dedukować Boga z niektórych tylko sytuacji ludzkiej egzystencji[61]. Jezus nie jest roboczą hipotezą, przedmiotem religii ale Panem świata. Koncepcja Bonhoeffera jest więc bezreligijna, gdyż odrzuca wszelką błędną i fałszywą religijność oraz jest chrześcijańska, gdyż w swym centrum czyni Boga i dzieło dokonane w Jezusie. Czym jest chrześcijaństwo pastor wyraził w swym więziennym wierszu:

„Ludzie idą do Boga, gdy spotka ich niedola (…)

Tak czynią wszyscy: poganie i chrześcijanie.

Ludzie idą do Boga, gdy spotka Go niedola,

Znajdują Go ubogiego, wyszydzonego (…)

Przy Bogu, w Jego cierpieniu stoją tylko chrześcijanie”[62].

Chrześcijaństwo to więc przede wszystkim współcierpienie z Jezusem w Getsemani oraz we współczesnym świecie. Bonhoeffer dostrzegł, że wezwanie Jezusa do czuwania z nim w ogrodzie Getsemani było przeciwieństwem wszystkiego, czego oczekuje od Jezusa człowiek religijny. Bezreligijne chrześcijaństwo miało więc być wezwaniem do dzielenia z Bogiem ciężaru[63]. „Być chrześcijaninem nie znaczy być religijnym w określony sposób, nie znaczy robić coś z siebie według jakiejś metody (grzesznika, pokutnika czy świętego). Być chrześcijaninem znaczy być człowiekiem, nie jakimś typem człowieka, ale człowiekiem  którego tworzy w nas Chrystus. To nie jakiś akt religijny czyni kogoś chrześcijaninem, lecz współudział w cierpieniu Boga w tym świecie”[64]. Przedstawiona wizja to zmiana akcentów – chrześcijaństwo to nie akty religijne, nie religia dla słabych, nie Bóg z maszyny na granicy ludzkiego życia lecz Jezus Pan w centrum życia, który w świecie jest Bogiem cierpiącym, wzywającym do współcierpienia. Bonhoeffer napisał o tej zmianie: „To jest metanoia (…) nie myśleć przede wszystkim o własnych potrzebach, pytaniach, winach i obawach ale pozwolić sobie na bycie zagarniętym na drogę Chrystusową”[65]. Świecka religijność to więc współuczestnictwo w cierpieniu Boga i stałe naśladowanie Chrystusa.    

            O naśladowaniu Bonhoeffer pisał wiele lat wcześniej. Opierając swe analizy na wezwaniach z Kazania na Górze, zachęcał do czerpania w życiu z łaski drogiej, a więc takiej łaski, która niczym „cenna perła”, rodzi pragnienie poświęcenia całego majątku dla jej nabycia i jest wezwaniem do pójścia za Jezusem, które czasem kosztuje ludzkie życie[66].  Wezwania z Naśladowania dotyczące prawdziwego podążania za Jezusem jak i wizja bezreligijnego chrześcijaństwa akcentowały wartość ludzkiego działania w doczesności, będącej odpowiedzią na Boże wezwanie. „Uczniostwo znajduje w Chrystusie to, co prawdziwe, rzeczywiste i dobre, a nie po prostu coś metafizycznego. Ma na uwadze działanie, a nie wewnętrzność. Nie zajmuje się skrupulatnie zmaganiem dobra ze złem, lecz jedynie wolą Bożą”[67]. Bonhoefferowska wizja chrześcijaństwa miała więc bardzo ziemski wymiar. W jednym z listów więziennych Bonhoeffer wyznał, że będąc w Ameryce rozmawiał z pewnym francuskim pastorem (Jeanem Lasserem) o tym, co chcieliby osiągnąć w życiu. Francuz odpowiedział, że chciałby zostać świętym, zaś Bonhoeffer, że chciałby nauczyć się wierzyć. Niemiecki pastor powiedział wówczas coś, co w ostatnich latach życia odrzucił, gdyż, jak przyznał, naukę wiary upatrywał w świątobliwym życiu. „Później doświadczyłem, i aż do tej chwili doświadczam, że człowiek uczy się żyć wiarą dopiero żyjąc w pełni ziemskim życiem. Jeżeli człowiek zrezygnuje z robienia z siebie świętego czy nawróconego grzesznika, czy człowieka kościelnego (…) i wtedy odda się całkowicie w ręce Boga (…) wtedy dopiero bierze na serio nie własne cierpienie ale cierpienie Boga w świecie. Wtedy człowiek pozostaje czuwając z Chrystusem w Getsemani. I myślę że to jest wiara, to jest metanoia. I tak człowiek może stać się człowiekiem, chrześcijaninem”[68].

            Podsumowując możemy uznać, że u Zinzendorfa jak i u Bonhoeffera zniesiona została granica między sferą sacrum a sferą profanum. Dla pierwszego z nich zgodnie z Pawłowym wezwaniem do stanowienia jednego ciała w Chrystusie we wspólnocie w Herrnhut porzucone zostały wszelkie podziały. Po pierwsze zniesiono podział na czynności religijne i niereligijne, argumentując to uświęceniem każdej aktywności ludzkiej przez Jezusa, który w ciele był podobny do człowieka. Sacrum stała się dla Bractwa codzienność, pozbawiona odniesień do tego co metafizyczne. Po drugie porzucono wszelkie nierówności wyznaniowe i społeczne, co wiązało się z faktem, iż przestały istnieć bariery w modlitwie oraz w życiu codziennym, związane np. z wyborem współmałżonka. Hrabia Zinzendorf, którego można nazwać propagatorem ekumenizmu, dał temu przykład poślubiając po śmierci swej żony wiejską kobietę. Podobnie Bonhoeffer mówiąc o bezreligijnym chrześcijaństwie, zachęcał do codziennego naśladowania cierpiącego w świecie Boga, który jest prawdziwym Panem nie zaś roboczą hipotezą, do której czasem może się odnosić człowiek. W świeckim chrześcijaństwie Bonhoeffer wydobył to, czego nie mógł odnaleźć w Kościele ewangelickim – prawdziwa religijność nie jest przystrojona w wystawne akty religijne, wpędzaniem siebie i innych w schematy grzesznika, świętego czy też pokutującego. Jest więc życiem jakby Boga nie było ale w świecie, który od Niego pochodzi i w którym jest On w Jezusie wciąż obecny. Bonhoefferowskie zniesienie podziału między sacrum a profanum jest więc zbliżone do przedstawionego przez biskupa z Herrnhut i można je uznać za reinterpretację.

Podsumowanie

            Mistyka Ziznendorfa była czymś więcej niż klasyczną mistyką koncentrującą się na związku duszy z Bogiem. Zinzendorf poszedł w swych analizach krok dalej uznając, że relacja duszy z Bogiem musi się przejawiać we wspólnocie wierzących, a więc w codziennym życiu mającym odzwierciedlać ziemską egzystencję Jezusa. Ostatnie lata życia Bonhoeffera ujawniają szczególnie, jak bliska była mu mistyka Chrystusa w ujęciu biskupa Zinzendorfa. Mimo działania w innym kontekście, przejął pewne wątki, wypełniając je nową treścią. Obaj pojmowali mistykę Chrystusa nie jako oderwaną od życia – wręcz przeciwnie – jako pełną relację duszy z Bogiem we wspólnocie wierzących. Przyświecało im Pawłowe wezwanie do stanowienia jednego ciała w Chrystusie. Lovena niesłusznie pominął wpływ teologii Bractwa na mistyczny wzrost Bonhoeffera. Mistycyzm Zinzendorfa, który można określić praktycznym wykształcił w Bonhoefferze praktycznego mistyka i to on wpłynął na jego teologię.


[1] Dietrich Bonhoeffer urodził się we Wrocławiu 4 lutego 1906 roku. Po kilku latach od jego narodzin rodzice przeprowadzili się do Berlina. Bonhoeffer studiował teologię. Już w wieku 21 lat przedstawił pracę doktorską Sanctorum Communio a 3 lata później habilitacyjną Akt und sein. Poza pracą naukową Bonhoeffer zaangażowany był m.in. w powstanie Kościoła Wyznającego; utworzył i kierował Seminarium Kaznodziejskie w Zingst i Finkenwalde. Decyzją, którą najbardziej zaważyła na jego losach było przyłączenie się do ruchu oporu przeciw Hitlerowi. Za tę działalność został powieszony w obozie koncentracyjnym we Flossenbȕrgu w Wielkanoc 1945 roku

[2] Mary MacKillop, pierwsza święta Australii, urodziła się w Melbourne 15 stycznia 1842 roku. Była guwernantką. Zainspirowana przez księdza Juliana Jonisona Woodsa, w wieku 25 lat założyła Zgromadzenie sióstr św. Józefa, mające szczególnie skupić się na edukacji dzieci. Ze względu na konflikt MacKillop z biskupem (biskup żądał by zgromadzenie było klasztorne, z kolei MacKillop chciała by działało na terenie całego kraju), zgromadzenie zostało zamknięte a MacKillop ekskomunikowana. Dopiero po jej odwołaniu w Rzymie u Piusa IX  w 1873 (dzięki pomocy brata, który był jezuitą), zgromadzenie mogło znów być aktywne. Założycielka józefitek zmarła w 1909 roku. Zgromadzenie było wówczas jednym z najbardziej znaczących w Australii. MacKillop została beatyfikowana w 1995 a kanonizowana 2010 roku. (Źródło: http://www.deon.pl/religia/swiety-patron-dnia/art,147,siostra-mary-mackillop-swieta-buntowniczka.html z dn. 24.08.2014).

[3] T. Lovat, Practical Mysticism as Authentic Religiousness: A Bonhoeffer Case Study, Australian eJurnal of Theology 6 (February 2006), (Źródło: http://aejt.com.au/__data/assets/pdf_file/0006/395178/AEJT_6.1_Lovat_Practical_Mysticism.pdf, z dn. 24.08.2014).

[4] Zob. ibidem.

[5] Zob. ibidem.

[6] Zob. B. McGinn, P. F. McGinn, Mistycy wczesnochrześcijańscy. Wizje Boga u mistrzów duchowych, przeł. E. E. Nowakowska, Kraków 2008, s. 10.

[7] Zob. P. Dinzelbacher, Leksykon mistyki, Warszawa 2002, s. 196.

[8] Hrabia Mikołaj Ludwik von Zinzendorf urodził się 26 maja 1700 w Dreźnie. Mimo iż jego zamiarem było studiować teologię, ukończył studia prawnicze i pracował na dreźnieńskim dworze jako radca sądu apelacyjnego i dworskiego (teologia nie była prestiżowym kierunkiem w kręgach arystokracji). Osiadając na wykupionym od babki majątku w Berthelsdorf, obiecał opiekę uchodźcom religijnym z Moraw. Na wzgórzu o nazwie Hutberg (Strzeżone Wzgórze) wybudowano osadę Herrnhut (Straż Pańska), której mieszkańcy zostali nazwani „braćmi morawskimi”. Bractwo z Herrnhut stało się nie tylko wspólnotą protestanckich uchodźców z Moraw ale również przedstawicieli innych ugrupowań religijnych, w tym np. anabaptystów czy też Żydów. Zinzendorf został biskupem wspólnoty. Zinzendorf pozostawił po sobie wiele pism. Zmarł 9 maja 1760 w Herrnhut. (Zob.: 1. J. Szczepankiewicz – Battek, Łużyce – przestrzeń dysocjacji kultur narodowych i religijnych, Słupsk 2005, s. 213 – 214.; 2.  J. Szczepankiewicz – Battek, Kościoły protestanckie i ich rola społeczno – kulturowa, Wrocław 2005, s. 35.).

[9] Zob. P. Zimmerling, Ein leben fȕr die Kirche, Gőttingen 2010, s. 201-202.

[10] List do E. Zinn, Finkenwalde, 27.01.1936 [w:] Dietrich Bonhoeffer, Works, t. XIV, Theological Education at Finkenwalde: 1935-1937, Minneapolis 2013, s. 134 (tłumaczenie z którego skorzystano: E. Metaxas, Bonhoeffer. Pastor, męczennik, prorok, szpieg, Kraków 2012, s. 138).

[11] Zob. J. Szczepankiewicz – Battek, Łużyce…, s. 215.

[12] Zob. C.D. Atwood, Community of the Cross. Moravian Piety in Colonial Bethlehem, Pennsylvania 2004, s. 44.

[13] Zob. J. Szczepankiewicz – Battek, Łużyce…, s. 215-216.

[14] Zob. C.D. Atwood, Community…, s. 53.

[15] Zob. ibidem, s. 53-54.

[16] Zob. ibidem, s. 54-55.

[17] Zob. ibidem, s. 71.

[18] Zob. J. Benge, G. Benge, Hrabia Zinzendorf. Pierwsze owoce, przeł. A. Gandecki, Lublin 2010, s. 60.

[19] Zob. C.D. Atwood, Community…, s. 72.

[20] Zob. ibidem, s. 73.

[21] Zob. C.D. Atwood, Moravian Theology and Iconography in the 18th century, (Źródło: http://theflamingheretic.wordpress.com/2011/04/23/adoring-the-wounded-savior/ z dn. 13.09.2014).

[22] Zob. C.D. Atwood, Community…, s. 73.

[23] Zob. M. Theile, The Morravian Church and the Charismatic Movement, Herrnhut 2000, s. 5.

[24] Kronika chrześcijaństwa, Warszawa 1998, s. 298, cyt. za: J. Szczepankiewicz – Battek, Kościoły…, s. 35.

[25] Zob. J. Szczepankiewicz – Battek, Łużyce…, s. 218.

[26] Zob. E. Metaxas, Bonhoeffer…, s. 271.

[27] Albrecht Schőnherr, wypowiedź w wywiadzie udzielonym na potrzeby filmu dokumentalnego Bonhoeffer: Pastor, Pacifist, Nazi Resister, reż. M. Doblmeier, Journey Films 2003, cyt. za: E. Metaxas, Bonhoeffer…, s. 291.

[28] Zob. D. Bonhoeffer, Życie wspólne, przeł. K. Wójtowicz, Kraków 2001, s. 54-56.

[29] Zob. ibidem, s. 81-82.

[30] Zob. ibidem, s. 57-59.

[31] Ibidem, s. 69.

[32] Zob. E. Metaxas, Bonhoeffer…, s. 289-290.

[33] I. Karding, wypowiedź w wywiadzie udzielonym na potrzeby filmu dokumentalnego Bonhoeffer: Pastor, Pacifist, Nazi Resister, reż. M. Doblmeier, Jiurney Films 2003, cyt. za: E. Metaxas, Bonhoeffer…, s. 143-144.

[34] Zob. D. Bonhoeffer, Życie…,  s. 62.

[35] Zob. ibiem, s. 64-65.

[36] Zob. ibidem, s. 89-90.

[37] Zob. ibidem, s. 90-91.

[38] Zob. D. Bonhoeffer, Conspiracy and Imprisonment: 1940-1945, Minneapolis 2006, s. 254.

[39] Zob. D. Bonhoeffer, Discipleship, Minneapolis 2003, s. 107.

[40] Zob. D. Bonhoeffer, Wybór pism, przeł. A. Morawska, Warszawa 1970, s. 53-54.

[41] Zob. D. Bohoeffer, Życie…, s. 121.

[42] Zob. C.D. Atwood, Moravian

[43] A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie, Basel 2000, s. 295.

[44] Zob. C.D. Atwood, Moravian

[45] Zob. D. Bonhoeffer, Sanctorum Communio, Minneapolis 2009, s. 141-142.

[46] Zob. D. Bonhoeffer, Sanctorum…, s. 139.

[47] Zob. ibidem, s. 142.

[48] Zob. ibidem, s. 143.

[49] Zob. ibidem, s. 144.

[50] Zob. P.Kopiec, Kościół dla świata, Lublin 2008, s. 115.

[51] Zob. C.D. Atwood, Morravian

[52] Zob. M. Theile, The Moravian…, s. 8.

[53] Zob. J. Szczepankiewicz – Battek, Łużyce…, s. 216.

[54] Zob. ibidem, s. 217.

[55] Zob. ibidem, s. 219.

[56] Zob. ibidem.

[57] Zob. ibidem, s. 222.

[58] Zob. ibidem, s. 223.

[59] D. Bonhoeffer, Letters and papers from prison, Minneapolis  2010, s. 366-367.

[60] Zob. B. Ferdek, Chrystus i Jego Kościół – teologiczny temat życia Dietricha Bonhoeffera jako podstawa chrystologii solidarności [w:] „Perspektiva” nr 2/2005, s. 50.

[61] Zob. A. Napiórkowski, Kościół bez Kościoła, Kraków 2014, s. 156.

[62] D. Bonhoeffer, Modlitwy i wiersze więzienne, Kraków 2005, s. 28.

[63] Zob. D. Bonhoeffer, Letters…, s. 480.

[64] Ibidem.

[65] Ibidem.

[66] Zob. D. Bonhoeffer, Discipleship, Minneapolis 2003, s. 45.

[67] S.N. Williams, Bezreligijne chrześcijaństwo – właściwa droga czy ślepy zaułek? [w:] „Theologica Wratislaviensia”, 5/2010, s. 173.

[68] D. Bonhoeffer, Letters…, s. 486.

 

 

Bogdan Ferdek, Poznanie Boga w mistyce serca biskupa Nikolausa Ludwiga von Zinzendorfa

Nikolaus Ludwig von Zinzendorf (1700-1760) związany jest z miejscowością Herrnhut (dosłownie Opieka Pana, górnołuż. Ochranowpol. Ochranów), która została założona w 1722 roku na terenie jego posiadłości Berthelsdorf przez wypędzonych Braci morawskich będących spadkobiercami morawskich husytów. Nazwa Herrnhut została nadana mieszkańcom tej miejscowości przez ich sąsiadów z Berthelsdorf, którzy mówili o nich: „ci pod opieką pana Zinzendorfa będącego właścicielem wzgórza Hutberg”. Osadnicy zaakceptowali tą nazwę, ale nadali jej nowe znaczenie: „Jesteśmy tutaj pod opieką naszego Pana Jezusa Chrystusa”[1]. Ta mała miejscowość, leżąca niedaleko granic ze Śląskiem, dała nazwę Herrnhutom (niem. Herrnhuter Brűdergemeine, Evangelische Brüdergemeine, Evangelische Brüder-Unitätlub Mähren, poza obszarem języka niemieckiego Moravians)[2]. Dzięki nim stała się ona znana na całym świecie – „Herrnhut kleine Stadt von Welt”. Herrnhuter Brűdergemeine wywarła wpływ również na Śląsk. Encyklopedia Wrocławia pod hasłem Bracia morawscy podaje następującą informację: „wspólnota religijna wywodząca się z Herrnhut, wzorcowej osady założonej w 1722 przez hr. N. L. von Zinzendorfa […] dla przybyłych z okolic Fulnek na Morawach potomków husyckiej Jednoty Brackiej. […] Osady Braci morawskich wzorowane na Herrnhut powstawały w XVIII i XIX w. w wielu krajach, na Śląsku m. in. W Godnowie, Piławie Górnej i Pawłowiczkach. Wspólnotę wrocławską założono w 1785 […] Nie osiągnęła nigdy dużych rozmiarów, skupiając w 1941 […] 128 członków”[3]. Z tego względu, że Herrnhuci byli obecni na Śląsku, można Zinzendorfa powiązać z tematem mistyka śląska. Przemawia za tym nie tylko argument geograficzny, ale także ideowy. Zinzendorf był pod wpływem śląskich mistyków Jakuba Böhme[4] i Angelusa Silesiusa[5], oraz sam wywarł wpływ na urodzonych w Breslau teologów: Friedricha Daniela Ernsta Schleiermachera[6] i Dietricha Bonhoeffera[7].

Zinzendorf, choć nie był mistykiem, to jednak wykazywał sympatię do mistyki, o czym może świadczyć jego powiedzenie: Chrystus moim innym ja[8]. W potocznym rozumieniu mistyka wyraża jedynie zjawiska nadzwyczajne: ekstazy, wizje, stygmaty, bilokacje. Dlatego panuje przekonanie, że jest to dziedzina życia duchowego dostępna tylko dla wybranych, za których uchodzą ci, którzy modlą się całymi godzinami lub przebywają w klasztorach kontemplacyjnych. Tymczasem według zwięzłej definicji Karla Rahnera „mistyka oznacza […] doświadczenie wewnętrznego, jednoczącego spotkania człowieka z boską nieskończonością, która podtrzymuje jego samego i wszystkie inne byty […][9]. Ponieważ boska nieskończoność ma charakter osobowy i ucieleśniła się w Jezusie Chrystusie, dlatego na gruncie chrześcijaństwa trzeba mówić o mistyce Chrystusowej. Biblijną podstawą tej mistyki jest wypowiedź Apostoła Pawła o byciu z Chrystusem (Flp 1, 23). Istotą mistyki Chrystusowej jest więc „doświadczenie zjednoczenia swojej własnej osoby z Jezusem Chrystusem, które zostało udzielone mocą łaski […]. Owa mistyka stara się nie zapominać, że jednostka jest wcielona w <Ciało Chrystusa>, a tym samym pozostaje zdana na wspólnotę żyjących w Jezusie Chrystusie”[10]. Znakiem tego zjednoczenia człowieka z Jezusem Chrystusem jest mistyka zaślubin. „Mistyka zaślubin w sensie ścisłym jest owocem nadprzyrodzonej miłości, w której każdy poszczególny człowiek ma świadomość, że jest umiłowany przez Boga, i gromadząc wszystkie witalne siły próbuje udzielić przepełnionej miłością odpowiedzi na ową miłość ze strony Boga, której doświadcza jako miłości <oblubieńczej>”[11]. Odmianą mistyki Chrystusowej jest mistyka Logosu, którą określa się „jako oblubieńczy związek duszy z Jezusem albo jako narodzenie się Jezusa w duszy”. Podstawą tego związku duszy z Jezusem lub narodzenia się Jezusa w duszy jest chrzest[12].

Elementy mistyki Chrystusowej można odnaleźć u Zinzendorfa. Wykazał to przekonująco Otto Uttendörfer w swoim dziele Zinzendorf und die Mystik. Zinzendorf odrzucał  jedynie zjawiska nadzwyczajne takie jak: ekstazy, wizje, stygmaty, bilokacje, ale nie odrzucał mistyki jako bezpośredniego związku z Bogiem bez słów [13]. Elementy mistyki u Zinzendorfa zostały również opracowane w dziełach Craiga D. Atwooda Community of the Cross: Moravian Piety in Colonial Bethlehem[14]oraz Arthura Freemana Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie[15]. Szczytem wyrazu tej mistyki jest Litania o ranach Zbawiciela (Litanie of the Wounds of the Husband)[16]. A zatem temat mistyka Zinzendorfa zdaje się być wyczerpany. Można jednak postawić problem dotyczący poznania mistycznego: jaki jest status poznania mistycznego w ujęciu von Zinzendorfa?  

Poznanie jako czynność jest dowiadywaniem się o czymś, zaznajomieniem się z czymś, uzyskaniem informacji o czymś[17]. W przypadku poznania Boga dochodzi do głosu paradoks polegający na tym, że ograniczony człowiek próbuje poznać nieograniczonego Boga. Poznanie mistyczne można określić za Bonawenturą jako cognitio Dei quasi experimentalis (Bonawentura).

            Droga do określenia statusu poznania mistycznego u von Zinzendorfa będzie miała trzy etapy. Najpierw w oparciu o opracowania zostaną ukazane elementy mistyki von Zinzendorfa. Następnie zostanie podjęta próba określenia statusu poznania mistycznego u von Zinzendorfa, która zostanie poddana ocenie w kontekście mistyki von Zinzendorfa ze szczególnym zwróceniem uwagi na aspekt ekumeniczny.

  1. Mistyka serca

Na koncepcję mistyki von Zinzendorfa rzuca cień wojna 30-letnia (1618-1638), w czasie której zginęło od 30-40 % ludności. Efektem tej wojny były tendencje do wyzwolenia z kościelnych więzów. Przybierały one formę deizmu lub ateizmu. W tym kontekście von Zinzendorf chciał na nowo zreinterpretować chrześcijańską wiarę. W jej centrum postawił Jezusa jako ukrzyżowanego Zbawiciela. Wierzący chrześcijanin ma do Niego dostęp dzięki sercu, a nie rozumowi. Sumą wszystkich Ewangelii jest bowiem osobista relacja ze Zbawicielem[18]. Teologię serca zawarł von Zinzendorf w ułożonych przez siebie pieśniach. W Gesangbuch der Evangelischen Brüdergemeine znajduje się 100 pieśni Zinzendorfa, natomiast w Śpiewniku Ewangelickim – 4. Herrnhuci wyśpiewywali więc teologię serca von Zinzendorfa. Najbardziej znana z tych pieśni nosi tytuł Serca razem połączone (Herz und Herz vereint zusammen). I i IV zwrotka mówią o połączeniu serc ze Zbawicielem:

           „Serca razem połączone w Bogu pokój znaleźć chcą!

Miłość swą, rozpromienione,

Niech ku Zbawcy w górę ślą.

Jezus głową, my członkami,

Światłem On, w nas odblask ślni;

On jest Mistrzem, my uczniami,

On jest nasz, a Jego my.

Alleluja, jak głęboka i jak wielka łaska ta;

Nieudolne nasze oko w serce Boże spojrzeć ma!

Wszystkich duchów Ojciec prawy, niezgłębionych cudów cud

Niewidzialny Mistrz łaskawy, zszedł, by Go wyczuwał lud”[19].

Pojęcie teologia serca przejął von Zinzendorf od francuskiego mistyka i filozofa Pierre Poiret (1646-1719), autora dzieła La teologie du coeur. Dla Zinzendorfa serce jest centrum osoby. Wskazuje na to już Stary Testament, dla którego serce jest miejscem zarówno emocji jak i intelektu. Dzięki sercu człowiek wie, że jest Bóg, ponieważ czuje Go w swoim sercu. To religijne doświadczenie, choć różni się od doświadczenia fizycznego, jest jednak prawdziwym doświadczeniem. Jest to subiektywne doświadczenie obiektywnej rzeczywistości, które egzystencjalnie obejmuje całe życie człowieka[20]. Wyrażenie Moje serce mówi mi było dla Zinzendorfa jedynym dowodem. Wszystko inne uważał za powód do rozczarowania i wątpliwości. Tą pewność serca Zinzendorf określał słowem uczucie, które jednak odróżniał od słowa uczucia. Uczucie było dla niego doświadczeniem relacji ze Zbawicielem odbieranej przez serce dzięki działaniu Ducha Świętego[21]. Serce było więc dla Zinzendorfa organem religijnego poznania. Ono widzi, czuje, smakuje i słyszy Zbawiciela[22]. Konsekwencją tego doświadczania Zbawiciela przez serce jest Umgang mit dem Heiland. Było to ulubione zdanie Zinzendorfa. Niemieckie słowo Umgang (obcowanie, stosunki towarzyskie, obchodzenie się)jest odpowiednikiem łacińskiego słowa conversatio (częste obcowanie, sposób życia, nawrócenie). To zaś słowo zbliża się do łacińskiego zwrotu commercium cum Deo (commercium – obcowanie, zjednoczenie, wspólnota), które u Bernarda z Clairvaux`s było technicznym terminem na oznaczenie mistycznego zjednoczenia z Bogiem. Odpowiednikiem commercium cum Deo byłoby wyrażenie Zinzendorfa: Umgang mit dem Heiland[23]. To wyrażenie nie oznacza jednak jakiejś intelektualnej wizji[24] opisywanej przez Teresę z Avila, lecz jest obiektywnym widzeniem Zbawiciela przez serce, którego nie da się wyrazić pojęciami. Może być ono poznane tylko z widzialnych skutków w chrześcijańskim życiu[25].

Najważniejsza część herrnhuckiej teologii serca zawarta jest w Litanii o ranach Zbawiciela[26]. Nazywa się ją Wunden – Hermeneutik teologii serca Zinzendorfa[27]. Wśród herrnhutów panowało przekonanie, że jeżeli ktoś ma wątpliwości w wierze, to powinien przeczytać tą litanię bardziej niż jakąkolwiek teologiczną książkę[28]. Za szczególnie ważną uchodzi rana boku Jezusa. W tej ranie umieścił fizycznie swoją rękę Apostoł Tomasz. Wierzący kontemplując ranę boku Jezusa stają się współcześni Tomaszowi. Rana ta jest tak ważna, ponieważ z niej narodziła się Oblubienica Jezusa – Kościół, podobnie jak Ewa narodziła się z boku Adama[29]. Kościół jako oblubienica Jezusa jest ciałem z Jego ciała, podobnie jak Ewa jest ciałem z ciała Adama. Rana boku Jezusa jest więc organem duchowego narodzenia. Ona wciąż na nowo otwiera się dla wierzących. Oni mogą do niej przyłożyć usta i pić krew z tej rany. To daje im zjednoczenie z boskim Zbawicielem.

            Zjednoczenie z boskim Zbawicielem implikuje wzajemne zjednoczenie wiernych. Wyrażają to III i V zwrotka pieśni Serca razem połączone:

„Dokładajcie więc starania, by miłować braci swych;

Niechaj nikt się z was nie wzbrania, by swe życie dać za nich.

Tak nas Pan miłował wiernie, przelewając swoją krew;

Jakże boli go niezmiernie, gdy was, braci, dzieli gniew.

Zjednocz, Przyjacielu miły, tych, co się Twoimi zwą;

Niech się łączą bratnie siły, aby pełnić wolę Twą.

Niech nas szczera prawda spoi, Tyś nią jest w istocie swej;

Świętą jaśnią chwały swojej życie nam rozświetlić chciej”[30]

Mistyka dla Zinzendorfa jest więc nie tylko zjednoczeniem serca wierzącego z sercem Zbawiciela, ale także zjednoczeniem serc wszystkich wierzących. Mistyka nie jest ucieczką od wspólnoty, ale realizuje się we wspólnocie. Wspólnota ma żyć mistyką, bo Zbawiciel jednakowo kocha wszystkich ludzi i dlatego oni powinni budować filadelfię, czyli braterską wspólnotę. Taką filadelfię budowano w Herrnhut. Życie religijne w Herrnhut nie ograniczało się do niedzieli. Dążono do zniesienia podziału na niedzielę i resztę tygodnia. Ewangelia miała inspirować życie wspólnoty przez cały tydzień. Podstawową zasadą życia wspólnoty była solidarność. Wszyscy chrześcijanie mieli służyć wspólnocie swoimi uzdolnieniami. W Herrnhut zniesiono podział na arystokrację i proletariat do tego stopnia, że arystokrata umywał nogi wieśniakowi. Wszyscy ludzie – niezależnie od tego, czy są arystokratami, czy wieśniakami – mają równą, niezniszczalną godność. Przed przyjaznym człowiekowi Bogiem wszyscy są równi, tym bardziej, że w perspektywie eschatologicznej znikną wszelkie różnice między ludźmi[31]. Dlatego też w Herrnhut chłopów wybierano na starszych gminy a rzemieślników na biskupów. Troszczono się również o chorych i starców. Kobiety miały takie same prawa jak mężczyźni. Wspólnota dzieliła się na mniejsze grupy, które zbierały się na agape w sobotę lub z okazji urodzin. W czasie tych agape spożywano w ogrodach ciasto i herbatę oraz słuchano świadectw misjonarzy, a także recytowano wiersze. W czasie świąt mieszkańców Herrnhut budziła orkiestra dęta[32].Wszystkie urzędy były obsadzane podwójnie przez mężczyznę i kobietę. Wspólnota herrnhucka chciała funkcjonować jako ekumenikum, co oznacza otwartość na wszystkie konfesje. Podstawą tego ekumenikum były słowa Apostoła Pawła: „cząstkowe bowiem jest nasze poznanie i cząstkowe nasze prorokowanie” (1 Kor 13, 9), i dlatego uznano, że nie jest możliwe osiągnięcie jednomyślności w myśleniu przez wszystkich chrześcijan. Jednomyślność będzie możliwa „kiedy nadejdzie pełnia”. Wtedy „przeminie to, co cząstkowe” (1 Kor 13, 10)[33]. Szczytem wspólnotowego życia mieszkańców Herrnhut była Wieczerza Pańska. Komunię Świętą zanoszono wszystkim obecnym w ławkach, a następnie spożywano ją razem w jednym momencie, co symbolizowało równość wszystkich we wspólnocie. W czasie końcowej modlitwy wszyscy uczestnicy Wieczerzy Pańskiej dokonywali proskynezy, czyli oddawali Bogu pokłon dotykając czołem podłogi[34]. Herrnhucka wspólnota pokazuje, że, aby być mistykiem, nie trzeba stać się zakonnicą, czy zakonnikiem. Przez cały tydzień i wszystkie tygodnie życia trzeba  żyć w relacji ze Zbawicielem kontemplując ranę Jego przebitego boku. Owocem tej relacji jest chrystokształtność, czyli owo Pawłowe przyobleczenie się w Pana Jezusa Chrystusa (Rz 13, 14). To właśnie przyobleczenie trzeba „czynić na Jego pamiątkę” każdego dnia tygodnia[35]. W ten sposób wspólnota herrnhucka chciała urzeczywistniać ideał Gemeine. Gemeine i Gemeinde są dwoma formami jednego słowa. Gemeinde oznacza wspólnotę danego miejsca, natomiast Gemeine oznacza Kościół obecny we wspólnocie danego miejsca. Gemeine jest zakorzeniona we wzorze każdej Gemeine, którą jest podstawowa Gemeine – jedyny, właściwy, oryginalny Kościół -Trójca Święta[36]. Ziemskim modelem tej Gemeine są Matka Jezusa, Apostoł Jan i wiszący na krzyżu Jezus. Krzyż jest podstawą relacji w tym ziemskim modelu Gemeine. Dzięki niemu ziemska Gemeine jest zakotwiczona w transcendentnej Gemeine, którą stanowi Trójca Święta. Wyrazem jedności ziemskiej Gemeine z transcendentną Grmeine Trójcy Świętej jest liturgia. Wskazuje na to, będąca według Apokalipsy eschatologicznym kolorem, biel miejsc zgromadzeń liturgicznych Gemeine. Herrnhuci nie budują klasycznych kościołów lecz duże sale z dużymi oknami, w których wszystko łącznie z ławkami pomalowane jest na biało. Szata, w którą ubrany jest przewodniczący liturgii, przypomina białą szatę z Apokalipsy[37].

Koncepcja mistyki von Zinzendorfa mieści się w ramach mistyki Chrystusowej. W jej centrum stoi bowiem doświadczenie zjednoczenia swojej własnej osoby z Jezusem Chrystusem. Jej specyfiką jest mocne osadzenie tego zjednoczenie we wspólnocie wierzących w Jezusa Chrystusa. Mistyka nie odrywa od tej wspólnoty, lecz prowadzi do solidarności z tą wspólnotą. Dlatego można by ją określić mianem mistyki integralnej, która realizuje się w relacji do Zbawiciela i równocześnie w relacji do wspólnoty wierzących w Niego.

  1. Poznanie Boga w mistyce serca

Każda mistyka, w tym również mistyka von Zinzendorfa, implikuje jakiś rodzaj poznania Boga. Maciej Manikowski „odczytując Grzegorza z Nyssy” wyróżnia następujące rodzaje poznania Boga: poprzez świat, poprzez duszę, poprzez wiarę, poprzez Wcielenie, poprzez wizję, poprzez Obecność (teofanie Księgi Wyjścia)[38]. Poznanie Boga w mistyce von Zinzendorfa zbliża się do poznania poprzez duszę. Poprzez duszę człowiek niejako w sposób genetyczny powiązany jest z Bogiem. Dusza to bowiem „najważniejsze miejsce w człowieku, gdzie powiązanie Boga i bytu stworzonego jest czymś fundamentalnym, i dla samego człowieka, obrazu i podobieństwa Boga, i dla sposobów poznawania Boga”[39]. Wnętrze człowieka, a więc jego serce, jest właściwym miejscem dostrzegania Boga. „Mówiąc o sercu Nysseńczyk nie ma na myśli jedynie pewnego fizjologicznego organu, ale zgodnie z hebrajskim sposobem myślenia, serce rozumiane jest jako synonim całego człowieka”[40]. Taka koncepcję poznania Boga poprzez serce jest obecna u von Zinzendorfa, dla którego religia serca jest alternatywą dla religii w granicach rozumu.  

Zinzendorf daleki jest jednak od radykalnego przeciwstawiania serca rozumowi. Wyróżnia bowiem dwa typy rozumu: Verstand i Vernunft. Verstand tłumaczy jako rozumienie, natomiast Vernunft jako spekulację. Zinzendorf występował przeciwko Vernunft , czyli spekulacjom, które tworzą obraz Boga na obraz człowieka. Dlatego von Zinzendorf atakował metafizykę jako bezowocne spekulacje o niepojętym Bogu. Takie spekulacje są nie tylko bezbożne, ale i głupie, ponieważ szukają poznania niepoznawalnego Boga. Bóg zaś nie jest ani czasem, ani wiecznością, ani naturą, ani czymkolwiek innym, o czym głowa może pomyśleć, a usta wypowiedzieć[41]. Zinzendorf opowiada się natomiast za Verstand. Ten typ rozumu pomaga zrozumieć to, co Bóg dał człowiekowi do zrozumienia. Zinzendorf odrzuca więc Vernunft, czyli metafizyczne spekulacje, ale nie odrzuca Verstand,  o czym świadczy chociażby racjonalna organizacja i ekonomia herrnhuckich wspólnot. Filozofia i inne nauki przyczyniają się do wzrostu wiedzy o świecie, ale niebezpiecznie jest mieszać filozofię, zwłaszcza metafizykę, z religią. W zasadzie chrześcijaństwo nie jest religią, bo jest nie mniej i nie więcej tylko doświadczeniem zbawienia, gdy serce rozumie i akceptuje fakt, że Stwórca umarł za wszystkich ludzi[42]. Takie rozumienie chrześcijaństwa rzutuje na koncepcję teologii, która musi przybrać formę krzyża. Krzyż jest bowiem paradoksalny i dlatego nie może być przedmiotem Vernunft, czyli racjonalnych spekulacji. Racjonalna apologetyka upada, ponieważ nikogo nie można przekonać do Ewangelii samym tylko rozumem. Rozumowe spekulacje nie dają religii pewności, tylko rodzą  nowe wątpliwości.  Pewność religii tkwi w sercu i tylko w sercu. Religia nie jest sprawą  intelektualnych argumentów lecz argumentów serca. Zinzendorf powołuje się na św. Augustyna, który wyróżniał dwa typy wiary: scientia Satanae i miłość ludzkiego serca do Zbawiciela. Szatan ma wiarę filozoficznego chrześcijaństwa, bo wie, że jest Stwórca, ale nie chce mu służyć. Kto natomiast kocha Stwórcę, ten doświadcza w sercu boskich rzeczy. Dwa typy wiary: scientia Satanae i miłość ludzkiego serca do Zbawiciela odpowiadają angielskim słowom: belief i faith[43]. Rozumowa akceptacja teologicznego systemu może być belief ale nie faith. Opanowanie katechizmu, a nawet tomów dogmatyki, prowadzi do belief, ale nie do faith. Faith nie jest sprawą racjonalnych debat lecz, nie mniej lub więcej, transformacją ludzkiego serca przez wewnętrzną unię ze Zbawicielem[44]. Zinzendorf ujmuje więc religię jako nie-rozumową ale nie irracjonalną[45]. Takie ujmowanie religii uzasadnia biblijnie odwołując się do wizyty Maryi u Elżbiety (Łk 1, 39-45). Ewangeliczny opis tej wizyty demonstruje, że wiara nie jest oparta na rozumie. Obydwie kobiety są w ciąży – Maryja nosi Jezusa, a Elżbieta – Jana. Kiedy Maryja zbliża się do Elżbiety, nienarodzony Jan porusza się z radości w łonie swojej matki, ponieważ poznał Jezusa. Jan poznał więc Jezusa bez teologii, bez wyznania wiary a nawet bez Biblii. Spotkanie z Jezusem zastąpiło w przypadku Jana racjonalny dyskurs. A zatem – wnioskuje Zinzendorf – wiara w to, czy Bój jest, czy Go nie ma, nie jest poza człowiekiem, lecz jej fundamenty tkwią w człowieku – w jego sercu. W konsekwencji prawdziwa teologia jest wiedzą serca, a nie pustą, metafizyczną spekulacją. Na wiedzy serca oparta jest – zdaniem Zinzendorfa – Konfesja Augsburska. Jej podstawą jest bowiem doktryna o krzyżu, która wypływa z serca. Doktryna wypływająca z serca eliminuje setki zbędnych kwestii i w oparciu o nią można rozwiązać setki spraw. W końcu okazuje się ona doktryną, którą można spisać na dwóch stronach[46].  Dla takiej doktryny bez znaczenia są wizje i cuda. Jest ona lepsza od konferencji wygłoszonej przez sześciu aniołów[47].

Dla Zinzendorfa wnętrze człowieka, a więc jego serce, jest właściwym źródłem wiedzy oBogu – tylko serce może poznać to, czego nie rozumie rozum[48]. Taka koncepcja poznania Boga zbliża się do koncepcji Grzegorza z Nyssy, według której Bóg może być poznany poprzez duszę. Oprócz podobieństw istnieją jednak różnice pomiędzy Zinzendorfem a Grzegorzem z Nyssy. Zinzendorf buduje swoją koncepcję poznania Boga poprzez serce na reformacyjnej zasadzie sola fide. Według tej zasady wiara z zbawczą śmierć Jezusa jest rozstrzygającym kryterium dla bycia chrześcijaninem. W świetle tego kryterium Zinzendorf interpretuje wydarzenie w Getsemani. Tam Jezus ze łzami podjął pokutę za wszystkich ludzi i dlatego nie są już potrzebne żadne akty pokuty ze strony człowieka[49]. Zasada sola fide dotyczy również poznania Boga poprzez serce. O ile dla Grzegorza z Nyssy poznanie Boga poprzez duszę uwarunkowane jest oczyszczeniem polegającym na oderwaniu się i porzuceniu tego wszystkiego, co zmysłowe i ziemskie, o tyle dla Zinzendorfa poznanie poprzez serce jest uwarunkowane samą tylko wiarą.

Z filozoficznego punktu widzenia koncepcja Zinzendorfa, według której Bóg może być poznany poprzez serce, zasługuje na pozytywną ocenę. Ten rodzaj poznania Boga nie przekracza bowiem granicy, jaką jest struktura bytowa człowieka oraz respektuje prawdę o zbawieniu, które jest widzeniem Boga twarzą w twarz niedostępnym w doczesnym życiu człowieka.

Poznanie Boga poprzez serce zasługuje również na pozytywną ocenę z punktu widzenia teologii. Poznanie Boga poprzez serce jest świadomym doznaniem relacji łączącej człowieka z Bogiem. Wynika ono z relacyjności Boga. Bóg żyje bowiem w relacjach: ojcostwa, synostwa i tchnienia biernego i dlatego jego obraz – człowiek, jest również bytem relacyjnym. Poznanie Boga poprzez serce jest więc wynikiem relacyjności Boga i relacyjności Jego obrazu – człowieka.

Zinzendorf odrzuca „wiedzę w niewiedzy”[50] charakterystyczną dla poznania mistyków[51]. Dla Pseudo-Dionizego Areopagity w boskiej ciemności widzi się i poznaje przez brak widzenia i pojmowania[52]. Zinzendorf uważa natomiast, że wszelka wiedza o Bogu powiązana jest z Jezusem Chrystusem. W Nim niewidzialny i niedostępny dla ludzkiego poznania Bóg ucieleśnił się i dlatego stał się widzialnym i pojmowalnym, a zatem dostępnym dla ludzkiego poznania. Człowiek może zatem poznać Boga tylko z ziemskiego istnienia Jezusa. Bez Chrystusa człowiek jest ateistą bez jakiegokolwiek poznania Boga[53].

  1. Ekumeniczny wymiar mistyki serca

 Znany teolog ewangelicki, a po dokonanej konwersji – katolicki, Erik Peterson (1890-1960) nazywa duńskiego teologa i filozofa Sørena AabyeKierkegaarda (1813-1855) „swym jedynym duchowym mentorem”. Uważa on, że duńskiemu myślicielowi chodziło o formę egzystencji całkowicie nieobecną w jego Kościele. „Egzystencja dla Kierkegaarda oznacza: naśladowanie Chrystusa, cierpienie wraz z Chrystusem, umieranie dla Niego. Innymi słowy, egzystencja dla Kierkegaarda to odpowiadająca formie życia Boga-Człowieka forma życia męczennika i świętego – kategoria, którą Kościół protestancki kategorycznie odrzucił, uważając ją za sprzeczną z jedynym świętym, którym jest Chrystus”[54]. O egzystencję odpowiadającą formie życia Boga-Człowieka upomniał się pietyzm (łac. pietas – pobożność, miłość ku Bogu, cześć boska). Z jednej strony pietyzm stanowił immanentną krytykę protestantyzmu[55]. Tą krytykę Erik Petersom oddał następująco: „człowiek znajduje się w sytuacji paradoksalnej: jest grzesznikiem i zarazem jest usprawiedliwiony. W swej rzeczywistej egzystencji na tej ziemi jest grzesznikiem, w swej idealnej egzystencji przed Bogiem w niebie jest usprawiedliwiony. Jest oczywiste, że w ten sposób także samo zbawienie staje się czymś idealnym, a zbawcza wiara staje się aktem intelektualnym, opartym na sprzeczności między tym, co widzialne (rzeczywistością grzechu), a tym, co niewidzialne (wyrokiem Boskim). Czyny ludzkie tracą w ten sposób wszelkie znaczenie przed Bogiem, a wraz z nimi także akty religijne ludzkiej osoby, jak np. potrzeba adoracji, ofiary; w ostatecznej konsekwencji także czyny miłosierdzia, których należy się wystrzegać, gdyż zagrażają sola fide [jako jedynej drodze do] łaski Chrystusowej”[56]. Pietyzm nie ograniczał się jednak tylko do krytyki protestantyzmu.  Jest on przede wszystkim ruchem odrodzeniowym w protestantyzmie, któremu kształt nadał Phlipp Jakob Spener (1635-1705) i który (na przekór powszechnej, formalnej prawowierności Kościoła oficjalnego) kładł nacisk na modlitwę, czytanie Pisma Świętego, przeżycia religijne i prowadzenie zaangażowanego życia chrześcijańskiego w małych wspólnotach.Jednym z najbardziej kreatywnych przedstawicieli pietyzmu jest von Zinzendorf, a założona przez niego wspólnota z Herrnhut była przez długi czas najbardziej znaczącą pietystyczną grupą[57]. Pietyzm upominając się o egzystencję odpowiadającą formie życia Boga-Człowieka nieprzypadkowo zainteresował się mistyką. Albrecht Ritschl (1822-1889), autor trzytomowego dzieła Geschichte des Pietismus, widział w pietyzmie ruch odnowy zakorzeniony w średniowiecznym mistycyzmie[58]. Ze względu na mistycyzm Ritschl stał się krytykiem pietyzmu zarzucając mu zakorzenienie w prywatnym doświadczeniu religijnym, ucieczkę od świata i wrogość wobec reformacyjnej teologii[59]. Sam Zinzendorf spotkał się ze strony Ritschla z zarzutem wprowadzenia do luteranizmu katolicko-mistycyzującej pobożności[60].

Zinzendorf bazuje jednak na reformacyjnych zasadach: Sola scriptura, Sola fideSola gratiaSolus Christus, Soli Deo gloria. W te zasady wpisuje Zinzendorf mistykę serca.

Sola scriptura – Biblia nie jest dla Zinzendorfa tylko źródłem argumentów uzasadniających prawdy wiary, ale również źródłem chrześcijańskiego życia. Biblia i jej czytelnik powinni stawać się sobie tak bliscy, że w końcu czytelnik stanie się żyjącą Biblią. Za lekturą Biblii powinny następować niejako automatycznie czyny. Biblia powinna więc stać się drugą naturą człowieka[61].

Sola fide – wiara nie jest dla Zinzendorfa tylko intelektualnym poznaniem Jezusa Chrystusa, ale przede wszystkim osobistym spotkaniem ze Zbawcą świata. Wiara w zbawczą śmierć Jezusa jest rozstrzygającym kryterium bycia chrześcijaninem[62].

Sola gratia – wszystko jest z łaski, ponieważ wszystko pochodzi od Boga. Wszystkie zatem możliwości człowieka pochodzą z wolnej łaski Boga. Człowiek nic nie może osiągnąć własnym wysiłkiem, gdy chodzi o zbawienie[63]. Ze względu na nie łaska usprawiedliwia człowieka, co wyraża formuła: simul iustus et peccator. Zinzendorf uznaje tą formułę odkrywając jednak związek usprawiedliwienia ze świętością[64]. Usprawiedliwienie jest odpuszczeniem grzechów, ale według Zinzendorfa to odpuszczenie grzechów nie jest jakimś jednorazowym aktem lecz jest procesem obejmującym całe życie człowieka, w którym Bóg pozostaje jedynym działającym[65]. Ten proces nie prowadzi jednak do doskonałości, czy bezgrzeszności lecz do świętości grzesznika. Ten paradoks wyjaśnia Zinzendorf następująco: im bardziej człowiek zbliża się do Jezusa Chrystusa, tym bardziej spadają jego grzechy na ziemię, aby tym bardziej poznał on swoją winę przed Bogiem. Grzesznik stając się codziennie bardziej świętym, tym bardziej postrzega siebie jako grzesznika[66]. Jednak cała doskonałość człowieka jest mu imputowana – jest on doskonały tylko w Chrystusie, a nigdy sam z siebie[67]. Nawet w wieczności świętość człowieka będzie świętością grzesznika (Sünde Heiligkeit) całkowicie zależną od Boga[68].

Solus Christus – w centrum mistyki Zinzendorfa stoi Chrystus. Jest On realny jak powietrze, którym oddycha człowiek[69]. Istotą mistyki jest osobiste doświadczenie bliskości cierpiącego Zbawiciela i zanurzenie w Nim. To zanurzenie w Chrystusie jest mistycznym małżeństwem. Tak jak w czasach Zinzendorfa żona nosiła nazwisko męża, tak uważa on, że słowo chrześcijanin jest nazwiskiem pochodzącym od Chrystusa[70]Solus Christus jest bogactwem mistyka i dlatego Zinzendorf odrzuca cuda, wizje i nie ubiega się za wszelką cenę o charyzmaty. Uważa bowiem, że mistyk  nie potrzebuje cudów. Są one potrzebne tylko niewierzącym, aby ich przekonać do wiary. Jedyny cud, który uznaje Zinzendorf, wiąże się z losowaniem. Los objawia wolę Chrystusa, który jest generalnym starszym w gminie, czyli jej niewidzialnym przywódcą. Mistyka nie potrzebuje więc cudów, bo jest sprawą serca. A serce lepiej czuje niż wyraża. Dlatego, aby wyrazić to, co czuje serce, brakuje słów. Stąd z mistyki serca nie da się zrobić wykładu wolnego od błędu. Z tego względu nie powinno się dużo mówić o mistyce tylko oczekiwać Pana od samego rana[71].

Soli Deo gloria – dla Zinzendorfa mistyka nie jest marzycielstwem czyli ucieczką od świata lecz budowaniem w świecie filadelfii – braterskiej wspólnoty. Mają w tym pomagać sakramenty. Nie są one czystymi znakami i czcigodnymi ceremoniami, lecz dają zjednoczenie biednych istot ludzkich z Bogiem, który jest prawdziwym Oblubieńcem. Zinzendorf przyjmował dwa sakramenty: chrzest i Wieczerzę Pańską, choć uważał, że nazwy sakrament nie można odmówić małżeństwu. Można je porównać z sakramentem Komunii Świętej, która jest nie alegorycznym ale rzeczywistym małżeństwem ze Zbawicielem. Sakramenty czynią wspólnotę oblubienicą Chrystusa i tym samym budują jej braterstwo. Poprzez nie Chrystus kształtuje chrześcijan według swojego wzoru czyniąc ich niejako chrystokształtnymi. Dzięki temu całe życie chrześcijan staje się liturgią[72], której celem jest Soli Deo gloria.

            Wpisując mistykę serca w zasady Reformacji von Zinzendorf stał się Reformatorem mistyki. Filozof dialogu Franz Rosenzweig porównuje mistyka do legendarnego króla Gygesa, władcy Lidii, który posiadał pierścień, czyniący go niewidzialnym. „Mistyk w butnym zaufaniu przekręca czarodziejski pierścień na swym palcu i natychmiast jest sam ze swoim Bogiem i nie mówi już więcej do świata”[73]. Mistyk z reguły kojarzony był z zamkniętym w sobie marzycielem. Taki obraz mistyka odrzuca Zinzendorf. Obcy mu jest wszelki separatyzm mistyka. Trwa on w małżeństwie z Chrystusem i równocześnie należy do Gemeine z wszystkimi wyznawcami Jezusa. Mistyka Zinzendorfa bazuje zatem na relacjach – do Chrystusa i do wszystkich, którzy noszą Jego nazwisko na mocy zawartego z Nim małżeństwa. Te relacje są dziełem łaski. W mistyce zatem nic nie dzieje się bez łaski.

            Zreinterpretowana przez Zinzendorfa w świetle zasad Reformacji mistyka nie jest pozbawiona ekumenicznego wymiaru. Zinzendorf był urodzonym ekumenistą, co w jego czasach było czymś unikalnym[74]. Uważał, że bez ekumenizmu Kościół nie jest Kościołem[75]. Mawiał, że jedynymi heretykami są ci, którzy walczą z heretykami, a znakiem rozpoznawczym prawdziwej religii jest miłość[76]. W jego koncepcji mistyki można odnaleźć ekumeniczne elementy. Takim ekumenicznym elementem jest przede wszystkim chrystocentryzm, dzięki któremu mistyka serca mieści się w mistyce Chrystusa zainicjowanej przez Orygenesa[77]. Jest ona jedną z licznych odmian tej mistyki jak np. mistyka uwielbionego Króla Grzegorza Wielkiego, mistyka oblubieńcza Bernarda z Clairvaux, mistyka krzyża Franciszka z Asyżu czy mistyka działania dla sprawy Chrystusa w Kościele i w świecie Ignacego Loyoli. W każdej z tych odmian mistyki Chrystusa – również w mistyce serca – chodzi o doświadczenie zjednoczenia swojej własnej osoby z Jezusem Chrystusem dzięki łasce. Ważnym elementem mistyki serca jest rana boku Jezusa, która daje zjednoczenie z boskim Zbawicielem. Ten element mistyki serca zbliża ją do mistyki Serca Jezusa Małgorzaty Alacoque (1647-1690).

Samo pojęcie serce jest również elementem ekumenicznym. Odgrywa ono ważną rolę w teologii Johna Henry Newmana. Dewizą jego życia duchowego, dochodzącą także do głosu w jego teologii, były słowa: Cor ad cor loquitur. Słowa te mogłyby być również podsumowaniem życia i teologii Zinzendorfa. Dla Newmana pewność wiary jest pewnością serca. Prawdziwa wiara dopuszcza, lecz nie wymaga korzystania z tego, co nazywa się powszechnie rozumem”. Gdyby rozum dawał pewność wiary, to jego argumenty powinny skutecznie do niej przekonywać. Tymczasem argumenty rozumu nie zawsze przekonują do wiary, a jeśli już przekonują, to sprowadzają wiarę do jakiejś teorii, która nie angażuje jednak całego człowieka. Dla Newmana  serce oznacza: myślenie, wolę, sympatię, otwarcie na dotknięcie przez łaskę[78].

            Ekumeniczny element tkwi również w poznaniu Boga, które implikuje mistyka Zinzendorfa. Wnętrze człowieka, a więc jego serce, jest właściwym miejscem dostrzegania Boga. Ten rodzaj poznania Boga wykazuje pewne podobieństwa z poznaniem Boga, które św. Bonawentura określił per raptum. Nie jest to pojęciowe poznanie Boga lecz odbiór Jego obecności. Ten odbiór obecności Boga jest tak niezwykły, że człowiek nie umie go nikomu wyjaśnić, ani sam nie może go zrozumieć[79].

            Ekumenicznym aspektem mistyki Zinzendorfa jest powiązanie jej z codziennym życiem chrześcijanina, które powinno być liturgią. Współbrzmi to z postulatem logizacji chrześcijańskiego życia wysuwanym przez papieża Benedykta XVI np. w adhortacji Sacramentum caritatis: „Celebracja eucharystyczna jawi się tutaj w całej swej mocy jako źródło i szczyt kościelnej egzystencji, w miarę jak wyraża równocześnie czy to genezę, czy spełnienie nowego i definitywnego kultu,logiké latreía.Słowa św. Pawła na ten temat skierowane do Rzymian są najbardziej syntetycznym sformułowaniem tego, jak Eucharystia przemienia całe nasze życie w duchowy kult składany i miły Bogu: <A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej> (Rz12, 1). Te słowa ukazują obraz nowego kultu jako całkowitą ofiarę złożoną z własnej osoby w komunii z całym Kościołem. Nacisk, jaki kładzie Apostoł na ofiarę złożoną z naszego ciała podkreśla ludzki konkretny wymiar służby, która nie może być bezcielesna”(70).

W sumie więc mistyka serca Zinzendorfa wpisuje się nie tylko w pięć zasad Reformacji, lecz także w kryteria oceny mistyki formułowane na gruncie teologii katolickiej. Tymi kryteriami są: kryterium wiary trynitarnej i chrystologicznej,  kryterium soteriologiczne, kryterium pierwszeństwa łaski, kryterium eklezjalności, kryterium względności doświadczenia mistycznego[80]. Wszystkie te kryteria można odnaleźć w mistyce Zinzendorfa. W centrum mistyki serca stoi więź z Chrystusem. Mistyk powinien mieć  wewnętrzne poczucie bycia grzesznikiem, który potrzebuje Zbawiciela. Jego pokarmem powinno być słowo Boże i sakramenty. Nadto mistyk powinien mieć świadomość pierwszeństwa łaski i względności  doświadczenia mistycznego, co oznacza, że nie szuka on nadzwyczajności, ale z pomocą łaski nadzwyczajnie czyni to, co zwyczajnie należy do bycia chrześcijaninem. Taka mistyka nie jest dla nielicznych wybranych, ale dla wszystkich chrześcijan. Jako wyraz pietyzmu może odrodzić współczesnych chrześcijan czyniąc z nich gemeine będącą równocześnie ekumenikum (Ökumenikum)– relacyjną wspólnotę z Chrystusem i wszystkimi, którzy noszą Jego nazwisko.  


[1] S. Koch, Tracing the Life of Zinzendorf, Herrnhut 2001, 8.

[2] P. Zimmerling, Ein Leben fűr die Kirche. Zinzendorf als Praktischer Theologe, Göttingen 2010, 10.

[3] J. Harasimowicz, Bracia morawscy, w: Encyklopedia Wrocławia (red. J. Harasimowicz), Wrocław 2001, 86; zob. G. Meyer, Gnadenfrei: eine Herrnhuter Siedlung des schliesischen Pietismus im 18. Jahrhundert, Hamburg 1950.

[4] O. Uttendörfer,  Zinzendorf und die Mystik, Berlin (brw), 4.

[5] D. Meyer, Zinzendorf Mikołaj Ludwik von, w: P. Dinzelbacher, Leksykon mistyki, Warszawa 2002, 337.

[6] Tamże, 2.

[7] P. Zimmerling, Ein Leben fűr die Kirche, dz. cyt., 208.

[8] A. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie, Basel 2000, 76.

[9] K. Rahner, H. Vorgrimler, Mały Słownik Teologiczny, Warszawa 1987, 240.

[10] Tamże, 241.

[11] Tamże, 242-243.

[12] Tamże, 242.

[13] Zob. O. Uttendörfer, Zinzendorf und die Mystik, dz. cyt, 4.  Bibliografia obejmująca dzieła von Zinzendorfa i dotyczące ich opracowania zawiera: Bibliographie, w: A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie, Basel 2000, 364-377.

[14] Zob. C. D. Atwood, Community of the Cross: Moravian Piety in Colonial Bethlehem, Pensylwania 2004.

[15] Zob. A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie dz. cyt.

[16] Tamże, 2. Niemiecka wersja Litanii znajduje się w: N. L. von Zinzendorf, Reden withrend der Sichtungszeit in der Wetterau und in Holland, w: Hauptschriften in sechs Bänden III (red. E. Beyreuther und G. Meyer) Hildesheim 1963 (strony nienumerowane)

[17] J. Wojtysiak, Słownik wybranych terminów filozofiicznych, w: A. Stępień, Wstęp do filozofii, Lublin 2007, 392.

[18] Gesangbuch der Evangelischen Brüdergemeine, Basel 2007, 353.

[19] Śpiewnik Ewangelicki, Bielsko-Biała 2002, 770-771; Gesangbuch der Evangelischen Brüdergemeine, dz. cyt., 454.

[20]C. D. Atwood, Community of the Cross: Moravian Piety in Colonial Bethlehem, dz. cyt., 44-45.

[21] A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie dz. cyt., 112-113.

[22] Tamże, 111.

[23] Tamże, 261.

[24]Antropologia teologiczna rozróżnia w tej dziedzinie trzy formy postrzegania, lub «wizji», a mianowicie: wizję zmysłową, a więc zewnętrzne postrzeganie cielesne, postrzeganie wewnętrzne i wizję duchową (visio sensibilis — imaginativa — intellectualis). Jest oczywiste, że w przypadku wizji z Lourdes, Fatimy itp. nie mamy do czynienia z normalnym zewnętrznym postrzeganiem zmysłowym: widziane w nich obrazy i postaci nie są zewnętrznym elementem przestrzeni, jak na przykład drzewo czy dom. Jest to zupełnie ewidentne na przykład w odniesieniu do wizji piekła (opisanej w pierwszej części «tajemnicy» fatimskiej) czy też do wizji zawartej w trzeciej części «tajemnicy», ale to samo można z łatwością wykazać także w przypadku innych wizji, przede wszystkim dlatego, że nie widzieli ich wszyscy obecni, ale tylko sami «widzący». Jest też oczywiste, że nie są to bezobrazowe «wizje» duchowe, z jakimi można się spotkać w wyższych stopniach mistyki. Należą one zatem do pośredniej kategorii postrzegania wewnętrznego, które dla widzącego ma niewątpliwie moc uobecniania, tak że wizja jest dla niego równoważna z zewnętrznym zjawiskiem postrzegalnym zmysłowo”. Zob. J. Ratzinger, III tajemnica fatimska – komentarz teologiczny,L’Osservatore Romano(9/2000), 49.

[25] A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie dz. cyt., 77.

[26] Zob. C. D. Atwood, Zinzendorf`s Litany of the Wounds, Lutheran Quarterly 9 (1997), 189-214.

[27] P. Zimmerling, Nikolaus Ludwig Graf von Zinzendorf und die Herrnhuter Brüdergemeine, Holzgerlingen 1999, 137.

[28] C. D. Atwood, Community of the Cross: Moravian Piety in Colonial Bethlehem, dz. cyt., 203.

[29] Tamże, 209.

[30] Śpiewnik Ewangelicki, dz. cyt.,771; Gesangbuch der Evangelischen Brüdergemeine, dz. cyt., 454.

[31] P. Zimmerling, Ein Leben fűr die Kirche. Zinzendorf als Praktischer Theologe, dz. cyt., 11.

[32] Tamże, 192-193.

[33] Tamże, 11.

[34] Tamże, 194-195.

[35]  O. Uttendörfer, dz. cyt., 372.

[36] A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie dz. cyt., 295.

[37] Tamże, 298.

[38]  M. Manikowski, Bóg z perspektywy człowieka. Odczytując Grzegorza z Nyssy, Wrocław 2012, 191-246.

[39] Tamże, 198.

[40] Tamże, 200.

[41] C. D. Atwood, Community of the Cross: Moravian Piety in Colonial Bethlehem, dz. cyt., 53.

[42] Tamże, 54.

[43] Belief – an opinion or judgement in which a person is fully persuaded. Faith = belief+action+confidence.

[44] C. D. Atwood, Community of the Cross: Moravian Piety in Colonial Bethlehem, dz. cyt., 55.

[45] Tamże, 56.

[46] Tamże, 56.

[47] O. Uttendörfer, dz. cyt., 378-379.

[48] A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie dz. cyt., 87.

[49] P. Zimmerling, Ein Leben fűr die Kirche. Zinzendorf als Praktischer Theologe, dz. cyt., 187.

[50] B. McGinn, P. McGinn, Mistycy wczesnochrześcijańscy. Wizje Boga u mistrzów duchowych, Kraków 2008, 131.

[51] Zob. K. Alfsvåg, Luter as a reader Dionysius the Areopagite, w: Studia Theologica 65 (2011), 101-114.

[52] Pseudo-Dionizy Areopagita, Teologia mistyczna, w: Pisma teologiczne, Kraków 2005, 328.

[53] A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie dz. cyt., 107.

[54] E. Petersom, Egzystencjalizm i teologia protestancka, Kronos 4 (23)/2012, 176.

[55]  E. Peterson, Kierkegaard i teologia protestancka, Kronos 4 (23)/2012, 170.

[56] Tamże, 170-171.

[57] Zob. M. Brecht, C. Lindberg, Pietism, w: Encyklopedia Christianity, Michigan/Cambridge, U.K. Leiden/Boston 2005, 218-224.

[58] Słowo mistycyzm w języku niemieckim, hiszpańskim i portugalskim jest synonimem marzycielstwa i dlatego ma pejoratywny wydźwięk. Natomiast w języku angielskim i włoskim ma bardziej pozytywne znaczenie. Zob. P. Dinzelbacher, Mistycyzm, w: P. Dinzelbacher, dz. cyt., 190.

[59] M. Brecht, C. Lindberg, Pietism, dz. cyt., 218.

[60] O. Uttendörfer, dz. cyt., 1.

[61] Zob. P. Zimmerling, Nikolaus Ludwig Graf von Zinzendorf und die Herrnhuter Brüdergemeine, dz  cyt., 145-146.

[62] Tamże, 132.

[63] A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie dz. cyt., 212.

[64] P. Zimmerling, Nikolaus Ludwig Graf von Zinzendorf und die Herrnhuter Brüdergemeine, dz  cyt.,133.

[65] Tamże, 145.

[66] Tamże, 133.

[67] A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie dz. cyt., 225.

[68] Tamże, 227.

[69] Tamże, 97.

[70] Tamże, 230.

[71] Zob. O. Uttendörfer, dz. cyt., 383- 387.

[72] P. Zimmerling, Ein Leben fűr die Kirche, dz. cyt., 35-36.

[73] F. Rosenzweig, Gwiazda zbawienia, Kraków 1998, 340.

[74] Zob. A. J. Lewis, Zinzendorf, the Ecumenical Pioneer: a study in the Moravian contribution to Christian mission and unity, Philadelphia 1962; H. Motel, Zinzendorf als ökumenischer Theologe, Herrnhut 1942.

[75] A. J. Freeman, Zinzendorfs ökumenische Herzenstheologie dz. cyt., 352.

[76] O. Uttendörfer, dz. cyt., 10.

[77] Zob. Mistycy wczesnochrześcijańscy, dz. cyt., 17-31.

[78] Zob. B. Ferdek, John Henry Newmann i Joseph Ratzinger o pewności wiary, w: Racjonalność wiary (red. B. Kochaniewicz) Poznań 2012, 177-186.

[79] M. Gogacz, Filozoficzne aspekty mistyki, Warszawa 1985, 185.

[80] Zob. M. Chmielewski, Mistyka, w: Leksykon duchowości katolickiej (red. M. Chmielewski) Lublin-Kraków 2002, 536-542.

 

 

 

XVII DOLNOŚLĄSKI FESTIWAL NAUKI

 

1. Agnieszka Konieczna – Łoza, Ścieżki rozumu. Czy wiara jest ściemnianiem? (19.09.2014, PWT)

 

           Inspiracją do tytułu mojego wystąpienia była jedna z pierwszych prowadzonych przeze mnie lekcji religii w pewnym gimnazjum. Była to lekcja organizacyjna, podczas której starałam się zapoznać młodzież z tematyką, jaką będziemy poruszać w czasie bieżącego roku szkolnego. W pewnym momencie jeden z uczniów wstał i wyrzucił z siebie niemal jednym tchem: „I naprawdę zamierza nam tu pani ściemniać, że jakiś pradawny powstaniec z Palestyny jest Bogiem? że umarł a potem zmartwychwstał? Skąd pewność że spośród niemal 10.000 religii i wyznań akurat ta jest prawdziwa? Czy w XXI wieku mam nadal wierzyć w diabla i w piekło? I w całą resztę innych dogmatów całkowicie nielogicznych, a nawet sprzecznych z rozumem? Przecież to jakieś średniowieczne bzdury! Odpowiedziałam wtedy tylko tyle, że nie zamierzam nic „Ściemniać”- przeciwnie, mam zamiar w czasie tych lekcji wraz z całą klasą dotrzeć do prawdy. Na pewno nie wszystko uda się udowodnić naukowo, ale wszystko da się uzasadnić rozumowo. Bo tu tak naprawdę nie ma żadnej sprzeczności.

Ów uczeń powiedział głośno to, co bez trudu możemy zaobserwować na co dzień. Widzimy przecież jak we współczesnej mentalności kulturowej kwestie związane z wiarą są niewłaściwie pojmowane. Wielu wykształconych, światłych ludzi uznaje wiarę jako przejaw zacofania, ciemnoty, bezmyślności czy wręcz infantylności. W dzisiejszym świecie utrwaliło się już powszechne przekonanie, że człowiek dobrze wykształcony, inteligentny i racjonalnie myślący nie zajmuje się „takimi sprawami”, nie zagłębia się w coś, co nie ma naukowych, niezbitych dowodów. Współcześnie daje o sobie znać pewna tendencja w myśleniu, którą Benedykt XVI nazywał wprost zatruciem i zagrożeniem, o których mówił że „Istnieje zatrucie myślenia, które już z góry wprowadza nas w fałszywą perspektywę; rozum-tak zwany zachodni rozum- uważa, że oto teraz rozpoznał rzeczywiście to, co słuszne, i w związku z tym rości sobie prawo do totalnego obowiązywania.”1To sprawia, że ludzie nie zadają sobie trudu racjonalnej refleksji nad wiarą i nie widzą potrzeby intelektualnego wysiłku nad zrozumieniem jej dogmatów. Ów uczeń odważył się powiedzieć coś, o czym wielu na pewno niejednokrotnie myślało. Przyznał, że jego umysł wielu dogmatów wiary nie potrafi przyjąć, mówiąc kolokwialnie, że to wszystko się w głowie po prostu nie mieści. Warto w tym miejscu zastanowić się co dokładnie mógł mieć na myśli używając słowa „ściemniać”. W języku młodzieży wyraz ściemniać2 posiada wiele znaczeń, z czego najważniejsze z nich to: mówić coś niezgodnego z prawdą, nie mówić całej prawdy, kłamać, zmyślać; kręcić; mataczyć, wprowadzać kogoś w błąd, wciskać kit. Czy zatem wiara w Chrystusa-bo o niej tu mowa- jest ściemnianiem, bujaniem w obłokach i urąganiem ludzkiemu rozumowi? Czy odrzucając wiarę człowiek nareszcie uwolni swój rozum z pęt narzuconych przez nią? Czy wtedy wszystko stanie się jasne, proste, zrozumiałe i pewne?

Chrześcijaństwo, to religia, u której podstaw leży słowo (z gr. Logos), które było na początku u Boga,( już grecy traktowali logos jako arche całej rzeczywistości, jako przyczynę, sens, cel, racjonalną podstawę istnienia świata). I ten odwieczny Logos właśnie przyjął ludzkie ciało i w osobie Jezusa Chrystusa przyszedł na ziemię, by stać się dla człowieka drogą, prawdą i życiem. I wcale nie chodzi tu o ślepą, bezrefleksyjną wiarę w Chrystusa, przeciwnie- chrześcijaństwo, jako religia Logosu, Boskiego Sensu, racjonalnej podstawy wszelkiego bytu, domaga się udziału myślenia, udziału rozumu- dlatego właśnie stworzyło teologię. Według Ratzingera teologia jest rozumiejącym, trzymającym się logosu mówieniem o Bogu”3 I to właśnie teologia przyszła mi z pomocą, kiedy bez ściemniania, w świetle rozumu musiałam wyjaśnić swoim uczniom poruszone przez nich kwestie:

 

Jak uwierzyć, że jakiś pradawny powstaniec z Palestyny jest Bogiem, który umarł a potem zmartwychwstał?

Sposób sformułowania pytania pozwolił mi wywnioskować, że powszechnie znany jest moim uczniom fakt, iż jak podaje Stary Testament, od dawien dawna oczekiwano Mesjasza i że wyobrażano go sobie jako silnego przywódcę, który zbrojnie zaprowadzi pokój i ład, prawdziwą wolność i dobrobyt wśród ludzi. Zamiast niego przyszedł Jezus, który mówił o pokóju, miłośći, łagodności, poświęceniu i utracie samego siebie jako jedynej drodze do prawdziwego życia. Są świadectwa historyczne potwierdzające Jego istnienie i opisujące sposób w jaki zginął. Możemy więc uznać, że naprawdę był, ale przecież to wcale nie znaczy że jest oczekiwanym Mesjaszem i Bogiem. Przecież ostateczninie udało mu się przywrócić ładu i pokoju na świeci. Co w takim razie przyniósł ludziom? Odpowiedź jest prosta: Boga. Dał siebie poznać, a przez to pozwolił poznać także Ojca: „Kto mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9). Nie kolejnego bożka, ale prawdziwego Boga, który przyszedł by człowieka zbawić, by pokonać śmierć, powstać z martwych i otworzyć ludziom na powrót niebo. Współcześni mu ludzie, naoczni świadkowie cudów, uzdrowień i wskrzeszeń umarłych, słuchacze Jego nauk go nie rozumieli, nie uwierzyli mu. Dlaczego dziś mamy wierzyć? Nasuwała mi się uparcie odpowiedź: Bo zmartwychwstał. I żyje. Ale jak dowieść, ze to wydarzyło się naprawdę? Że to nie ściema? Zwłaszcza kiedy wszechobecny w życiu uczniów Internet aż kipi od teorii spiskowych nt. śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Zainspirowani tymi „rewelacjami” później spekulują, że być może miał brata bliźniaka, który po śmierci Jezusa podawał się za niego, innym razem, że wcale nie umarł tylko stracił przytomność, którą odzyskał pod wpływem chłodu grobowca. Szukając logicznego wyjaśnienia zmartwychwstania, najczęściej brną w coraz to głupsze argumenty pseudonaukowe, mające z logiką coraz mniej wspólnego. Nie pozostało mi wtedy nic innego jak tylko powołać się na świadków. Zarówno tych z biblii jak i tych żyjących współcześnie. Biblijna wzmianka o kobietach, które go spotkały a także informacja przekazana przez Pawła o pięciuset braciach, którzy widzieli Zmartwychwstałego (1 Kor 15,6) są bardzo ważnym świadectwem. Paweł powołuje się na nich, jako tych, spośród których liczni jeszcze żyją i mogą potwierdzić ten fakt. Przeciwnicy Chrystusa, ówcześni stronnicy judaizmu mogli to wtedy bez trudu sprawdzić i wykazać, że nie istnieją tacy świadkowie. Gdyby Paweł kłamał, gdyby wymyślił tę ogromną przecież liczbę, udałoby im się go łatwo zdyskredytować, podważyć raz na zawsze jego wiarygodność. A jednak tego nie zrobili. Do dnia dzisiejszego nikt tego nie zrobił, a wielu próbowało. Ponadto codziennie, niemal w każdym zakątku świata wciąż spotykamy Jego świadkow. Męczenników i świętych ze wszystkich kontynentów, ras, narodów, epok, a także chrześcijan żyjących współcześnie- bez względu na wiek, płeć, wykształcenie czy wykonywany zawód- oni też w swym życiu spotkali Zmartwychwstałego i świadczą o nim każdego dnia swoją głęboką, niezachwianą wiarą i chrześcijańskim życiem.

 

Skąd pewność że spośród niemal 10.000 religii i wyznać ta jedna jest prawdziwa?

Wyznawca każdej religii wierzy, że ta jest prawdziwa. Każdy wierzy, że droga zaproponowana mu przez daną religię pozwoli mu osiągnąć doskonałość, harmonie, szczęście, czy życie, które nie skończy się wraz ze śmiercią. Niektórzy ludzie w imie źle pojetej tolerancji chcą postawić między nimi wszystkimi znak równości. Jednak, choć rzeczywiście religii jest tak wiele, i w każdej bez wątpienia można odnaleźć jakąś wartość to nie zmienia faktu, że zbawiciel jest tylko jeden- Bóg-Człowiek- Jezus Chrystus-Wcielone Słowo-Logos. To jedyny Bóg, który ludzkie grzechy wziął na siebie, zaniósł na krzyż i tam je odkupił, który umarł i zmartwychwstał, pokonując raz na zawsze śmierć i zwyciężając szatana. Tylko w imię Jezusa nieprzerwanie od przeszło dwóch tysięcy lat dokonują się liczne cuda i uzdrowienia. Tylko w Jego imię kapłani mogą odprawiać skuteczne i prawdziwe egzorcyzmy, bo tylko On posiada realną władzę nad złymi duchami. Tylko z Nim człowiek może nawiązać prawdziwą, bliską relację, bo tylko on wkroczył w ludzką historię, w nasze tu i teraz a nie pozostał Bogiem dalekim, transcendentnym i niedostęnym dla stworzenia. Tylko On, z ogromnej miłości do człowieka, uniżył się, stał się sługą, poniósł straszną i haniebną śmierć. A potem powstał z martwych i żyje. Nie ma świadków innego zmartwychwstania. Ani Allach, ani Budda, ani afrykański Loa, Kryszna czy którykolwiek inny „bóg” nie może się tym poszczycić. Ponadto żadna inna religia nie ma tak głębokiego sensu, tak przejrzystego celu wszystkich następujących po sobie wydarzeń wypełniających krok po kroku Bożą ekonomie zbawienia. Zatem wrzucanie wszystkich religii do jednego worka i ocenianie ich tak, jakby sprowadzały się one wyłącznie do jakiegoś wydarzenia czy uczucia o charakterze nadprzyrodzonym, jest nieuprawnione.

 

Czy w XXI wieku można nadal wierzyc w diabla i w piekło?

            Szatan to postać bardzo kontrowersyjna. Od najdawniejszych czasów intrygował ludzi i wzbudzał wśród nich ogromne zainteresowanie. Od wieków poświęcano mu wiele uwagi, zastanawiając się czy naprawdę istnieje, czy też jest tylko wytworem ludzkiej wyobraźni. Idąc dalej zastanawiano się, jaki jest, jeśli jest? Jaka jest jego natura, zakres działania i wpływ na człowieka i świat? Dziś, w społeczeństwie XXI wieku, kwestie związane z szatanem często spychane są na margines lub stają się przedmiotem niezdrowej fascynacji. Najczęściej jednak ten, kto odważy się mówić głośno o diable naraża się na posądzenia o śmieszność, ciemnotę i zacofanie. Współczesny człowiek wszelkie okropności i zło widoczne w świecie tłumaczy na różne sposoby, jednak niezwykle rzadko się zdarza, że przypisuje to działalności szatana.Mimo, że nikt nigdy go nie widział, niejeden odczuł jego działanie na własnej skórze. To z reguły wystarczyło, by uwierzyć, że jest. Pozostaje pytanie: jaki jest? Szatan jako stworzenie z oczywistych względów nie może być równy Bogu. Jednakże, jak podaje Pismo Święte, stworzony został jako anioł, czyli byt znacznie doskonalszy od ludzi. Nawet po upadku zachował swoja anielską naturę, co oznacza, że jest on obdarzony rozumem, wolną wolą a wiedza i możliwości szatana, jego zdolność poznania i przewidywania są o wiele doskonalsze od ludzkiej. Szatana, z racji tego, iż jest istotą duchową, nie można zobaczyć, ale można poznać poprzez jego działanie. Określa go przede wszystkim to, że opowiedział się przeciwko Bogu, a w konsekwencji przeciw wszystkiemu co dobre, prawdziwe, piękne, wolne, sprawiedliwe, słuszne oraz przeciw łasce Bożej, przeciw człowiekowi i całemu stworzeniu4. Jest on zatem przeciwnikiem człowieka, a jego celem jest oddalenie człowieka od Boga i przyłączenie go do swego buntu. Działa planowo, z rozmysłem, stosując rozmaite strategie i środki, a przy tym jest mistrzem kłamstwa, manipulacji i kamuflażu.Swoistą „definicję” szatana, opartą o teksty Biblijne i nauczanie wielkich teologów, odnaleźć można w 2851 numerze Katechizmu. Szatan jest tam przedstawiony jako ten, który przeciwstawia się Bogu, jako zaprzeczenie istoty Boga jako dobroci, a więc jako zło. Jest on też tym, przez którego na świecie pojawił się grzech oraz śmierć5.Ponieważ nie ma zła bez osoby, która jest niejako jego „formą”, można powiedzieć, ze szatan, jako kusiciel, oskarżyciel, niszczyciel, kłamca i podżegacz, jest również podmiotem i przyczyną zła moralnego6. Szatan może posiadać imię, lecz nie posiada twarzy bądź ma ich tak wiele, że jest niepoznawalny. Posiada rozum, inteligencję i wolę, jednak jest ona trwale uszkodzona i zdolna już tylko do zła, ma nadludzką wiedzę, zdolności poznawcze i moc. Jego istotą jest kłamstwo, a celem oddzielenie człowieka od Boga. Nienawidzi całego stworzenia i chce jego zguby. Wykorzystuje wszelkie możliwe sposoby i środki, by zwieść człowieka i zniszczyć jego komunię z Bogiem. Może przybierać przeróżne postaci. Jego działanie wpływa na losy ludzkości i świata.Bóg nie stworzył zła, ale pojawiło się ono za sprawą szatana, który w niewłaściwy sposób użył swojej wolnej woli, a na świat przyszło w momencie, gdy udało mu się nakłonić do grzechu pierwszych ludzi. Potwierdzenie tej tezy można odnaleźć w KKK, który podaje, że również „Człowiek, stworzony przez Boga w stanie sprawiedliwości, za poduszczeniem Złego już na początku historii nadużył swej wolności, przeciwstawiając się Bogu i pragnąc osiągnąć cel swój poza NimSobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 13. (KKK 415)To poniekąd wyjaśnia też rację istnienia piekła. Piekło jest konsekwencją ludzkiej wolności. Jest zamknięciem się człowieka na obecność Boga. Piekło jest więc wytworem człowieka a nie Boga. Bóg kocha człowieka do tego stopnia, że szanuje jego wolność, szanuje to, że człowiek nie życzy sobie Bozej obecności, nie chce nikogo uszczęśliwiać na siłę a więc pozwala człowiekowi na wiekuiste odejście od siebie. Zatem to nie Bóg człowieka potępia, ale człowiek sam w swej wolności skazuje się na wieczne oddalenie od Boga, a więc piekło.

 

Jak uwierzyć w całą resztę dogmatów całkowicie nielogicznych, a nawet sprzecznych z rozumem?

              Dogmat chrześcijański bardzo często staje się dziś przedmiotem ataku. Należy go po prostu przyjąć, uznać za prawdę i nie poddawać refleksji i dyskusji. Jednak w jaki sposób ma tego dokonać człowiek, który niejednokrotnie staje w obliczu rzetelnych, naukowych informacji, które wydają mu się sprzeczne z dogmatami swej wiary? Jak logicznie uzasadnić chociażby dogmat o Trójcy Św. Gdzie zarówno Ojciec, Syn i Duch św. Określani są tym samym mianem- Bóg, a nie można ich ze sobą utożsamiać? Jak przyjąć te i inne dogmatyczne stwierdzenia, które zdają się urągać logice? Otóż- powiada Benedykt XVI- trzeba poszerzyć rozum: „Potrzebna jest szerzej rozumiana racjonalność, pozwalająca dostrzec harmonię Boga z rozumem”.7 Ojcowie Kościoła stosowali tę zasadę, chociażby w przypadku adaptacji greckiego pojęcia „logos”, o którym już wcześniej była mowa, i które pierwotnie oznaczało słowo, myśl i rozum, następnie także przyczynę, sens i cel, a ostatecznie zostało tak poszerzone, że zdołało wyrazić rzeczywistość „Logosu”- Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. To właśnie „poszerzony”rozum odgrywa w tym przypadku rolę pewnego rodzaju „tłumacza” dla treści objawienia. Z drugiej jednak strony nie można przeceniać roli rozumu, bo pełni on wobec wiary funkcję służebną. Oznacza to, że dzięki łasce wiary, człowiek uznaje za prawdę to, co dla rozumu jest niepojęte. Nigdy odwrotnie. Bez światła wiary, nawet najpotężniejszy ludzki rozum pozostaje okaleczony, upośledzony, niewystarczająco rozbudzony. Ale jak zrozumieć i bezkrytycznie, bezdyskusyjnie przyjać za prawdę dogmat, który z góry zakłada negację dialogu i wszelkiej dyskusji ,zdaje się wykluczać wolność myślenia i stawać w opozycji do rozumu?To Bóg jest rozumem” — mówił Papież Benedykt XVI w Ratyzbonie 12 września 2006. Chrześcijaństwo, jako religia Logosu, Boskiego Sensu, racjonalnej podstawy wszelkiego bytu, domaga się udziału myślenia. A „skoro u podstaw rozumnej struktury natury stoi Logos – Rozum Twórczy i Rozum Miłość, to dogmat, który to wyraża nie może zadawać gwałtu rozumowi”.8

 

W świetle wyżej przytoczonych argumentów myślę, że można z całą pewnością powiedzieć, że wiara nie jest ściemnianiem, przeciwnie- wiele spraw człowiekowi rozjaśnia, wyjaśnia, oświeca jego umysł na trudnej drodze do prawdy. Papież Franciszek w encyklice „lumen Fidei” pisze, że odkrywanie meandrów wiary to nie samotna droga w celu jakiegoś oświecenia, samodoskonalenia, samospełnienia, ale nieustanna wędrówka przez życie w blasku Światła i Prawdy. To podróż zaczynająca się od wyjścia Boga ku człowiekowi, prowadząca do spotkania z Nim, z drugim człowiekiem i z samym sobą.Wierzący w Chrystusa, który zdobył się na wysiłek intelektualnego zgłębiania prawd swojej wiary potrafi bez trudu odnaleźć się we współczesnej rzeczywistości. Nie zastanawia się nad wyborem religii z obecnie szeroko dostępnej oferty, ma świadomość, ze chrześcijaństwo to religia prawdziwa, jedyna, pełna, najwyższa i najdoskonalsza. W tym jest pewna tajemnica, ale „kiedy boski Logos, wcielone Słowo, porusza serce, dotyka wtedy tego najgłębszego punktu egzystencji człowieka. Wtedy człowiek nie tylko odczuwa, wtedy w swym sercu widzi: To jest właśnie to, to On, na to czekałem. Jest to pewnego rodzaju rozpoznanie”9. Nie daje się zwieść pozornej sprzeczności czy nielogiczności chrześcijaństwa, potrafi wychwycić błędy i herezje, potrafi przyjąć dogmat nie jako coś narzucanego na siłę, ale jako „wyraz rozumu poszukującego prawdy i znajdującego ją w Jezusie Chrystusie.”10 W końcu człowiek wierzący w Logos potrafi rozumowo zgłębiać przyjmowane w wierze treści objawienia i doszukać się w nich pewnej niezmiennej, odwiecznej logiki. Potrafi odnaleźć sens życia z Chrystusem i w Chrystusie. I właśnie takiego rozumnego życia Bogiem i z Bogiem domaga się wiara w Logos-Wcielone Słowo-Jezusa Chrystusa.

 

 

 

1 Benedykt XVI, rozmowa z Peterem Seewaldem(2010), cyt za: tamże s.73.

2 Wszystkie synonimy słowa ściemniać: bajcować, bajerować, bajtlować, balansować, bawić się w kotka i myszkę, blagować, blefować, bujać, chytrzyć, ciemnieć, cyganić, czarować, drapować, drapować się, dyplomatyzować, gmatwać, golić, grać komedię, grać w kotka i myszkę, imaginować, intrygować, iść krętą drogą, kantować, kitować, kiwać, kluczyć, kłamać, kłamać aż się za kimś kurzy, kłamać jak najęty, kłamać jak pies, kłamać jak z nut, knować, knuć, koloryzować, kombinować, konfabulować, konszachtować, kopać pod kimś dołki, kręcić, kuglować, lawirować, łgać, łgać aż się za kimś kurzy, łgać jak najęty, łgać jak pies, łgać jak z nut, machlować, mamić, manewrować, manipulować, mataczyć, mącić, mieszać, mijać się z prawdą, mistyfikować, motać, mówić głodne kawałki, mydlić komuś oczy, nabierać, naciągać, nacinać, nie mówić prawdy, obełgiwać, obiecywać komuś gruszki na wierzbie, obiecywać komuś złote góry, odrwiwać, odwracać kota ogonem, okłamywać, okpiwać, omamiać, opowiadać bajki, opowiadać głodne kawałki, opowiadać koszałki-opałki, orzynać, oszkapiać, oszukiwać, oszwabiać, picować, pitolić, plątać, pływać, pozorować, pozować, prowadzić intrygi, przechytrzać, przeinaczać, przekręcać fakty, przyciemniać, przyćmiewać, przydymiać, przygaszać, przytłumiać, robić komuś wodę z mózgu, robić z gęby cholewę, robić z gęby ścierkę, robić z kogoś balona, rolować, rozmijać się z prawdą, snuć intrygi, sypać komuś piaskiem w oczy, szachrować, szwindlować, szyć komuś buty, trajlować, tumanić, udawać, używać wykrętów, walić głupa, walić ściemę, wciskać ciemnotę, wciskać kit, wić się jak piskorz, wprowadzać kogoś w błąd, wstawiać głodne kawałki, wykorzystywać, wykręcać kota ogonem, wykręcać się, wywracać kota ogonem, zaciemnić, zaćmiewać, zalewać, zalewać głodne kawałki, zasuwać głodne kawałki, zmierzchać, zmyślać, zniekształcać prawdę, zwodzić

3 Por. J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Kraków 2006, s. 76.

4 Por. A. Sujka, Jan Paweł II naucza o aniołach i szatanie, Kraków 1998, s.487.

5 A.J.Sobczyk, Anioły i demony w nauczaniu KKK, [w:] Aniołowie i demony, dz. cyt., s.182.

6 Tamże.

7 Benedykt XVI, Myśli duchowe, tłum. W. Szymona, Poznań 2008.,s.157.

8 B. Ferdek, Dogmat-prawda czy gwałt zadany rozumowi? w: Fides et ratio (3)Wiara pod Lupą. Współczesne pytania o racjonalność wiary, Wrocław 2014

9 J. Ratzinger, Kościół. Pielgrzymująca wspólnota. S.18

10 B. Ferdek, Dogmat, prawda czy gwałt zadany rozumowi?, art.cyt., s.69.

 

 

 

 

  

 

2. Bogdan Ferdek, Magdalena Piekarska, Rozum ścieżką do Boga (24.09.2014, PWT)

 

 

(Bogdan Ferdek)

Według Biblii człowiek jest obrazem Boga. Ponieważ Bóg w swojej istocie jest racjonalny, dlatego również człowiek – obraz Boga, jest racjonalny. Dlatego też powinien on działać racjonalnie, czyli  zgodnie z rozumem, Być racjonalnym oznacza właśnie posługiwanie się rozumem oraz respektowanie wyników rozumowego poznania. Słowo „racjonalny” oznacza również: sensowny, logiczny, niesprzeczny, konsekwentny, jasny i wyraźny, odpowiednio uzasadniony, dorzeczny, zrozumiały, celowy i skuteczny. Pochodzi ono od łac. ratio, czyli rozum, który jest zespołem naturalnych władz poznawczych człowieka.

 

 Skoro człowiek jako obraz Boga jest racjonalny, to posługując się rozumem chce poznać nie tylko otaczający go świat i ludzi, ale także Boga. Już Stary Testament sugeruje, że człowiek jest zdolny swoim własnym rozumem dojść do przekonania o istnieniu Boga. Według Księgi Mądrości „Głupi już z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga: z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dokoła, wodę burzliwą lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem. Jeśli urzeczeni ich pięknem wzięli je za bóstwa – winni byli poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca, stworzył je bowiem Twórca piękności; a jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw – winni byli z nich poznać, o ile jest potężniejszy Ten, kto je uczynił. Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (Mdr 13, 1-2). Świat i jego piękno są skutkiem, który wskazuje na przyczynę, jaką jest Bóg. Rozum człowieka może wnioskować ze skutku o jego przyczynie. Podobnie jak Księga Mądrości wypowiada się Apostoł Paweł w Liście do Rzymian:” Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła”(1, 20). Posługiwanie się rozumem jest więc ścieżką prowadzącą do Boga i dlatego człowiek – istota rozumna nie może się tłumaczyć niewiedzą w sprawie istnienia Boga.

 

 Tomasz z Akwinu (1225-1274) sformułował w oparciu o rozum 5 dróg wiodących do przekonania o istnieniu Boga. Z faktu istnienia zmian (ruchu) na świecie wnioskuje on, że istnieje „pierwszy motor nieporuszony”. Druga droga prowadzi od naszego doświadczenia, że istnieją przyczyny powodujące skutki, do stwierdzenia istnienia Przyczyny Ostatecznej, która nie jest skutkiem żadnej przyczyny. Droga trzecia wychodzi z faktu przypadkowości naszego świata i dochodzi do „pierwszej przyczyny koniecznej”. Czwarta droga zaczyna się od stwierdzenia, że we wszechświecie istnieją tylko ograniczone stopnie doskonałości, i kończy się oświadczeniem, że musi istnieć Byt absolutnie doskonały. Na piątej drodze Tomasz każe się najpierw przypatrywać planowej organizacji świata i dowodzi, że tę planowość można wyjaśnić tylko celowym działaniem Bożego Planisty. 

 

Galileusz (1564-1642) twierdził, że „Bóg objawia się w działaniu natury w sposób nie mniej wzniosły niż w słowach Pisma Świętego”. Kto zatem ze zrozumieniem czyta księgę natury i księgę Pisma Świętego może dojść do przekonania o istnieniu Boga.Jak zatem rozum okazuje się być ścieżką do Boga?

 

O tym, że rozum jest ścieżką do Boga przekonani byli nie tylko autorzy Księgi Mądrości i Listu do Rzymian lecz już starożytni filozofowie: Platon (427-347) i Arystoteles (384-322). Współczesny filozof Leszek Kołakowski (1927-2009) nie wyklucza, że rozum może okazać się ścieżką do Boga. Rozum doprowadził do Boga znanego filozofa Antony Flew, który przez zdecydowaną większość swojego życia był ateistą. Na rozum, jako ścieżkę do Boga, wskazuje również znanyangielski fizyk teoretycznyJohn Polkinghorne (1930) będący równocześnie duchownym Kościoła Anglii. Rozum może okazać się nie tylko ścieżką do Boga, ale może on osłabić twierdzenia tych, którzy odrzucają istnienie najdoskonalszej Istoty, od której wszystko zależy – ateistów.

 

 

  1. Rozum – skrzydłem wznoszącym człowieka do Boga (Magdalena PIekarska)

 

W Muzeum Watykańskim znajduje się ośmiometrowy fresk Rafaela zatytułowany Szkoła ateńska. W swej środkowej części przedstawia dwie postaci: Platona i Arystotelesa. Pierwszy z nich trzyma uniesioną wysoko rękę z palcem wskazującym skierowanym w górę, z kolei Arystoteles wyciąga rękę poziomo przed siebie. Te dwa gesty wyrażają odmienne poglądy najważniejszych starożytnych filozofów, które wyrażały się również na płaszczyźnie definiowania poznania Boga.

 

PLATON[1] jest twórcą idealizmu, zgodnie z którym świat, w którym żyjemy jest odbiciem świata idealnego niedostępnego w naszym zmysłowym postrzeganiu. Filozof obserwując otaczający go świat dostrzegł, że o niektórych jego elementach mówimy, że są lepsze, najlepsze bądź też najgorsze. Jednym słowem wskazujemy różne stopnie doskonałości bytu. Tymczasem aby coś tak charakteryzować, musimy mieć najdoskonalszy punkt odniesienia, ideał. 

 

Mimo, iż Platon nie pisał o Bogu chrześcijańskim to jednak za najwyższą ideę uznawał ideę Dobra, stąd dzięki niemu łatwiej nam teraz zrozumieć, co znaczy, że Bóg jest pełnią dobra.

 

Drugi po Platonie najważniejszy filozof starożytności, ARYSTOTELES[2] na fresku Rafaela trzyma wyciągniętą przed siebie rękę, co miało wskazywać wszystko to, co jest dostępne ludzkiej zmysłowej obserwacji. Elementy świata miały być dla niego dowodem istnienia i wspaniałości bogów. „Ci, którzy po raz pierwszy spoglądają na niebo i widzą jak słońce posuwa się od wschodu do zachodu, jak regularny bieg mają gwiazdy, szuka mistrza tego wzniosłego systemu wszechświata, to dochodzi do wniosku, że wszystko nie mogło powstać samo z siebie, ale musiało wziąć początek z potężnego, wiecznego Bytu”. Arystoteles jako pierwszy zjednoczył pierwszą zasadę filozoficzną, definiowaną jako ostateczne uzasadnienie praw, z pojęciem Boga. Ze względu na fakt, iż czcił wielu bogów, iż nie miał na myśli konkretnego, jednakże pojmował go jako Absolut.

 

Obserwując otaczający świat dostrzegł, że niektóre jego elementy mogą istnieć lub nie istnieć, inne zaś są konieczne. Te, które dopiero zaczynają istnieć, są poruszane przez coś innego, co istnieje. To istniejące i poruszające Arystoteles nazwał Pierwszym Poruszycielem, Absolutem.

 

Choć wizja Absolutu będącego Pierwszym Poruszycielem była odległa od wiary w bogów, którym Grecy oddawali cześć, to jednak Arystoteles nie wezwał w swym testamencie Absolutu lecz prosił by po jego śmierci złożono ofiary Zeusowi i Atenie.

 

            LESZEK KOŁAKOWSKI (1927-2009) filozof, pisarz, publicysta; pracował na Uniwersytecie Warszawskim. Z powody krytyki władz komunistycznych oraz odchodzenie w nauczaniu od kanonów marksizmu w 1968 musiał opuścić kraj. Wykładał m.in. w Montrealu i Chicago. Od 1970 mieszkał w Oksfordzie. Choć juz od młodzieńczych lat deklarował się jako bezwyznaniowy, w swych publikacjach formułował argumenty za i przeciw istnieniu Boga, odwołując się do przedstawionych na przestrzeni wieków uzasadnień.

 

W jednej z ważniejszych publikacji Jeśli Boga nie ma, podjął namysł nad pytaniem „Dlaczego przez całe znane nam dzieje ludzie niezmiennie żywią nadzieję na życie wieczne?”. Pozornie może się wydawać, że jest tak dlatego ponieważ człowiek boi się śmierci i dlatego wytworzył ideę nieśmiertelności. Jednakże gdyby był to wystarczający powód do uznawania, że jest życie wieczne, również zwierzęta tworzyłyby własne obrazy piekła i nieba a także wznosiłyby świątynie i pisały święte księgi. Tymczasem żaden inny gatunek poza ludzkim nie wytworzył niczego podobnego. Próbując wyjaśnić dlaczego tak się nie stało, Kołakowski uznał, że możemy tylko spekulować. Podobnie nie jesteśmy w stanie zbadać czym jest natura ludzka, gdyż wiedzy tej nie da się wyprowadzić z wiedzy historycznej o człowieku. Po prostu nie można mówić o sensie jakiegoś procesu wyprowadzając go z samego tego procesu. Można to natomiast zrobić, odwołując się do innej perspektywy, np. do Słowa Bożego, które mówi o sensie historii. W cytowanej już przeze mnie książce Jeśli Boga nie ma Kołakowski przytoczył rozmowę jaką odbył pewien filozof (M. Unamuno) z hiszpańskim wieśniakiem. Otóż zasugerował mu, że być może istnieje Bóg, ale nie ma nieśmiertelności. Rozmówca natychmiast zareagował, pytając: „Więc po co jest ten Bóg?”. Ta reakcja ujawniła, że jeśli nieśmiertelność nie istnieje, nie jest ważne czy istnieje Bóg. Nie jest to wyłącznie samolubne pytanie podszyte pragnieniem otrzymania od Boga nagrody za wysiłki ale jest to pytanie o to, czy podejmowany przez nas trud miałby jakiś sens, gdyby bieg wszechświata i spraw ludzkich nie miał żadnego sensu odniesionego do wieczności. Pytanie o Boga i o nieśmiertelność, choć zdają się niezależne (można je zadawać rozdzielnie) są więc ze sobą powiązane.

 

ANTONY FLEW (1923-2010) Brytyjski profesor filozofii, przez 50 lat był czołowym orędownikiem ateizmu (Wykładowca moralności na uniwersytecie Aberdeen w Szkocji, następnie praca w Kanadzie). Odrzucał istnienie Boga ale również istnienie życia pozagrobowego.

 

Początkowo wiódł życie religijne. Jego ojciec był duchownym kościoła metodystycznego, sam uczęszczał do chrześcijańskiej szkoły prywatnej. Środowisko domowe zaszczepiło w nim zapał do dociekań krytycznych, które ostatecznie doprowadziły go do odrzucenia wiary w Boga (w wieku 15 lat).

 

Za zanegowaniem faktu istnienia Boga przemawiał problem zła. „Jeżeli mówimy, że Bóg nas kocha, to musimy zapytać, jakie zjawiska to twierdzenie wyklucza. Oczywiście istnienie bólu i cierpienia stawia pod znakiem zapytania prawdziwość tego twierdzenia. Teiści zapewniają, że zjawiska te można pogodzić z istnieniem i miłością Boga za pomocą odpowiednich zastrzeżeń. Wobec tego jednak powstaje pytanie, dlaczego nie powinniśmy po prostu wyciągnąć wniosku, że Bóg nas nie kocha”. Ostatecznie jego poglądy kształtowały się następująco:

 

  1. wiem, że Bóg nie istnieje
  2. wyrażenie „system przekonań na temat Boga” zawiera w sobie tego samego rodzaju sprzeczność co „nieżonaty kawaler” czy też „okrągły kwadrat”
  3. wszechświat nie ma ani początku ani końca
  4. organizmy żywe w niezmiernie długim czasie wyewoluowały z materii nieożywionej

 

Ku zaskoczeniu wszystkich na jednej z konferencji w 2004 roku wystąpił z przekonaniem o istnieniu Boga a raczej wyższej Inteligencji. Argumentował to wynikami badań nad DNA, które udowodniły złożoność struktur niezbędnych do stworzenia życia, wskazując jednocześnie, że połączenie elementów, które ze sobą współpracowały, musiało odbyć się z udziałem Inteligencji.

 

Kolejnym istotnym momentem na drodze rozumowego odkrywania Boga była lektura ksiązki filozofa Davida Conwaya The Rediscovery of wisdom: From Here to Atiguity in Quest of Sophia, w której w dowodzeniu istnienia Boga, pojawiło się odniesienie do filozofii Arystotelesa. Conway pisał: „Za wyjaśnienie świata i jego bogatej formy Arystoteles uznaje Byt, któremu przypisuje następujące właściwości: niezmienność, niematerialność, wszechmoc, wszechwiedzę (…) dobroć i konieczne istnienie. Otóż ten zestaw atrybutów jest uderzająco podobny do właściwości, jakie przypisuje się Bogu w tradycji judeochrześcijańskiej. Podobieństwo to w pełni usprawiedliwia domniemanie, że mówiąc o przyczynie świata Arystoteles miał na myśli boską Istotę, która jest przedmiotem czci w obu tych religiach”. Dodatkowo Flew inspirował się spostrzeżeniami fizyka Freemana Dysona, który wskazywał: „Im bardziej badam wszechświat i zastanawiam się nad detalami jego architektury, tym więcej znajduję dowodów na to, że wszechświat w pewnym sensie wiedział, ze przyjdziemy”. Obliczono, że gdyby choć jedna z wartości podstawowych stałych, np. prędkość światła, była minimalnie inna, nie byłoby możliwe powstanie planety, na której mogło się rozwinąć życie ludzkie. Nazwane „precyzyjnym dostrojeniem” odpowiednie zestawienie ze sobą niezliczonej ilości danych, jest dowodem na niemożliwość działania czysto przypadkowych czynników we wszechświecie. Ta wiedza zrodziła w profesorze przekonanie, że świat wyjaśnić można przyjęciem założenia o stworzeniu go przez istotę wyższą, wszechmocną i wszechwiedzącą. „Wierzę teraz, że wszechświat powołała do istnienia nieskończona Inteligencja. Wierzę, że misterne prawa rządzące wszechświatem objawiają to, co naukowcy nazwali Umysłem Boga. Wierzę, że życie i jego odtwarzanie mają początek w boskim Źródle”.  

 

Ostatecznie wiec filozof porzucił swoje ateistyczne poglądy, które wyznawał od piętnastego roku życia, wyznając, że jego droga do odkrycia Boga „Jest do dzisiaj pielgrzymką rozumu. Szedłem za myślą, dokądkolwiek mnie prowadziła. A przywiodła mnie do przyjęcia istnienia samoistnego, niezmiennego, niematerialnego, wszechmocnego i wszechwiedzącego Bytu”. (Wraz z odkryciem Boga, zrozumiałe stało się dla niego dlaczego na świecie obecne jest zło. Flew wyjaśniał to istnieniem arystotelesowskiego boga, który nie ingeruje w świat, bądź też odwoływaniem się do wolności ludzkiej woli, która umożliwia wybór zła).

 

JOHN POLKINGHORNE (ur. 1930), studiował matematykę na uniwersytecie w Cambridge, gdzie uzyskał doktorat z fizyki. Po 25 latach postanowił zrezygnować z katedry fizyki i zostać anglikańskim duchownym. Jest autorem książek o dialogu wiary i nauki, w których broni tezy, że naukę i religię więcej łączy niż dzieli (przetłumaczone na język polski m. in.: Rozum i rzeczywistość, Jeden świat: wzajemne relacje nauki i teologii, Nauka i stworzenie: poszukiwanie zrozumienia). Za wysiłki na rzecz jednania nauki i religii w 2002 roku otrzymał Nagrodę Templetona.

 

            Według naukowca dzięki rozumowi możemy w świecie odnaleźć ślady Boga. Są dwa argumenty, które wskazują na to, że świat jest dziełem rozumności wykraczającej poza sam świat: 1. Racjonalne piękno i poznawalność wszechświata – fizycy podkreślają, że wzory opisujące prawa fizyki cechuje rodzaj matematycznego piękna; świat zdaje się być uporządkowanym pięknem; 2. Właściwości wszechświata – według Polkinghorne’a wszechświat został „skrojony” na miarę człowieka: szacuje się, że ma on 14 miliardów lat. Aby na ziemi mógł powstać człowiek, musiały zostać spełnione pewne warunki: wszechświat musiał być wystarczająco ogromny i stary, tj. musiały mieć miejsce pewne procesy ewolucji, a więc powstanie gwiazd, planet. Jeden z fizyków stwierdził, że prawdopodobieństwo dostrojenia danych tak by zaistniał świat, w którym żyjemy jest takie, jak w sytuacji, gdyby ktoś próbował trafić z karabinu do celu o średnicy jednego centymetra, znajdującego się w odległości 20 miliardów lat świetlnych i trafił. Według Polkinghorne’a fizyk może dojść do stwierdzenia faktu istnienia Boga i uzasadnić jego racjonalność.

 

 

2.   Problem racjonalności ateizmu (Bogdan Ferdek)

 

Ateiści zawsze uważali siebie za racjonalistów. Racjonalista to człowiek kierujący się w swoim postępowaniu zasadami rozumu, działający zgodnie z rozumem. Wirtualnym zrzeszeniem polskich racjonalistów jest internetowy serwis Racjonalista. „RACJONALISTA.pl jest serwisem propagatorów racjonalnego myślenia, prezentujących racjonalny obraz świata. Serwisem, który poza tym tropi absurdy, przesądy, szarlatanerię, uprzedzenia, kłamstwa, fobie i głupotę”. Racjonalizm chce być synonimem ateizmu. Czołowi przedstawiciele współczesnego ateizmu zarzucają chrześcijaństwu irracjonalizm. Michel Onfray (1959) autor Traktatu ateologicznego zarzuca chrześcijaństwu autodafe inteligencji. Auto da fé było ogłoszeniem i wykonaniem wyroku inkwizycji poprzez spalenie heretyka i jego ksiąg na stosie. Według nowego ateizmu chrześcijaństwo wydało wyrok na rozum i dlatego jest irracjonalne. Jeszcze radykalniej wypowiada się Richard Dawkins. W swojej ksiące Bóg urojony przekonuje, że kto wierzy w Boga, ten nie tylko jest w błędzie, ale cierpi na urojenia. Wierzący w Boga są więc niebezpieczni dla społeczeństwa. Dawkins napisał scenariusz i wyreżyserował dwuczęściowy telewizyjny film dokumentalny Wrogowie rozumu( ang.The Enemies of Reason). Film ten demonizuje ludzi wierzących różnych religii.

 

Ateiści uzasadniając racjonalność swoich przekonań i nieracjonalność ludzi wierzących odwołując się do nauk przyrodniczych. One mają dostarczać dowodów na prawdziwość ateizmu. By nie wchodzić szczegółowo w definicję i koncepcje nauk przyrodniczych można odwołać się do lubianego przez ateistów Galileusza (1564-1642). Według Galileusza nauki przyrodnicze mierzą nie tylko wszystko, co jest mierzalne, ale i to, co nie mierzalne próbują uczynićmierzalnym poszerzając tym samym obszar mierzalności. Z takiego określenia nauk przyrodniczych wynika, że zajmują się one jedynie określonym wymiarem rzeczywistości. Zawężają się więc do tego co mierzalne. Dla nich istnieje tylko to, co można zmierzyć. Bóg nie mieści się w obszarze mierzalności. Nie można Go zmierzyć, ani uczynić mierzalnym. Dlatego nauki przyrodnicze nie mogą Go zmierzyć, a zatem nie są kompetentne do tego, aby wypowiadać się o Bogu. Tą niekompetentność nauk przyrodniczych do wypowiadania się o Bogu ilustruje anegdota opowiadana przez angielskiego astrofizyka Artura Eddingtona (1882-1944). Według tej anegdoty ichtiolog – uczony zajmujący się badaniem ryb, rzuca sieci w morze i analizuje wszystko, co się w nich znalazło. W oparciu o swoje badania formułuje naukowe prawo dotyczące ryb: wszystkie ryby są większe niż 5 cm. Dla niego jest to naukowe prawo potwierdzone każdym rzuceniem sieci w morze. Ów uczony popełnił jednak wieki błąd, ponieważ mniejsze ryby po prostu nie zatrzymały się w oczkach sieci. Ichtiolog postąpił naiwnie, a jego błąd jest ciągle powtarzany przez ateistów. Polega on na tym, że nauki przyrodnicze wychwytują tylko wąski wycinek z niezwykle skomplikowanej rzeczywistości. Bóg wymyka się ich metodom badań, bo nie mieści się w ramach materialnej rzeczywistości. Nie mieści się w żadnej sieci czy w probówce w labolatorium. Ateista nie może więc powoływać się na nauki przyrodnicze.

 

Z jednej strony nauki przyrodnicze nie mogą udowodnić nieistnienia Boga, a z drugiej strony te właśnie nauki wskazują dzisiaj na racjonalną strukturę materii. Rodzi to pytanie: dlaczego materia ma racjonalną strukturę? Na to pytanie nie mogą odpowiedzieć nauki przyrodnicze. Odpowiedź muszą pozostawić innym naukom: filozofii i teologii. John Polkinghorne, który ma naukowe osiągnięcia nie mniejsze niż Dawkins, ale w przeciwieństwie do tego ostatniego nie istnieje w mediach, w swojej książce Jeden świat  twierdzi, że: „Rzeczywistość stanowi wielopoziomową jedność. Mogę postrzegać drugiego człowieka jako układ atomów, jako otwarty układ biochemiczny oddziałujący ze środowiskiem, jako egzemplarz gatunku homo sapiens, jako piękny obiekt, jako kogoś, czyje potrzeby domagają się mojego szacunku i współczucia, wreszcie jako brata lub siostrę, za których umarł Chrystus. Wszystkie te aspekty są prawdziwe i wszystkie w tajemniczy sposób łączą się w tej oto jednej, konkretnej osobie”. Innymi słowy wszechświat nie jest jednowymiarowy lecz przypomina wielowymiarową osobę ludzką. Nie wszystkie wymiary wszechświata może uchwycić nauka. Są takie wymiary wszechświata, które może uchwycić tylko wiara. Dlatego nauka i wiara nie przeciwstawiają się sobie, na co zwrócił uwagę I Sobór Watykański: „Mimo że w istocie wiara przewyższa rozum, to jednak nigdy nie może istnieć rzeczywista niezgodność pomiędzy wiarą i rozumem, gdyż ten sam Bóg, który objawia tajemnice i wlewa wiarę, wzniecił też światło rozumu w duszy ludzkiej; Bóg zaś nie może zaprzeczać samemu sobie, ani prawda nie może nigdy sprzeciwiać się innej prawdzie” (Konstytucja dogmatyczna o wierze 47).

 

            Słabością współczesnego ateizmu jest nie tylko to, że nie może za pomocą nauk przyrodniczych uzasadniać swoich tez, ale też nie umie odpowiedzieć na zasadnicze pytania, które w różnej formie stawia sobie każdy człowiek. Jedno z takich współczesnych, zasadniczych pytań brzmi:Czy to dobrze, że człowiek istnieje? Nie da się tego pytania zlekceważyć jako akademickie i nieżyciowe. Człowiek ma bowiem dzisiaj możliwość samozniszczenia. Energia atomowa daje mu zdolność błyskawicznego unicestwienia. Z kolei z pomocą środków antykoncepcyjnych każda generacja może zadecydować, czy będzie po niej następne pokolenie, czy też nie. O ile w pierwszym przypadku koniec ludzkości byłby narzucony z góry np. przez rząd, który uruchomiłby atak nuklearny, o tyle w drugim przypadku koniec byłby wynikiem codziennego plebiscytu. Ateizm nie da pozytywnej odpowiedzi na pytanie: Czy to dobrze, że człowiek istnieje? Skoro kwestionuje prawo do życia i prawo do naturalnej śmierci, to znaczy, że nie jest dobrze, że człowiek istnieje. Słabością ateizmu jest to, że nosi w sobie chorobę na śmierć. Ta choroba jest konsekwencją ateistycznego dogmatu, według którego człowiek z nicości wyszedł i do nicości zmierza. Tą niemożność dania przez ateizm odpowiedzi na pytanie: Czy to dobrze, że człowiek istnieje? ilustruje kolejna anegdota opowiadana przez znanego apologetę chrześcijaństwa Gilberta Keith  Chestertona (1874-1936). Szynkę można przebadać chemicznie i powiedzieć, ile jest w niej fosforu, a ile protein; ale nie można zbadać pragnienia zjedzenia kawałka szynki i powiedzieć, ile jest tam głodu, ile przyzwyczajenia. Chęć zjedzenia przez człowieka kawałka szynki pozostaje dosłownie tak samo pełna tajemnic i nie do uchwycenia, jak jego pragnienie nieba. Rzeczywistość ma zatem więcej wymiarów niż tylko te, które mierzą lub czynią mierzalnymi nauki przyrodnicze.  

 

            W obliczu niewygodnych dla siebie pytań ateizm próbuje dokonać amputacji rozumu poprzez zabronienie mu podejmowania poszukiwań odpowiedzi na niewygodne dla niego pytania. Amputowany rozum czuje awersję wobec pytań dotyczących istnienia Boga. W obronie ludzkiego rozumu stawał papież Benedykt XVI zwłaszcza w dwóch swoich słynnych wypowiedziach na Uniwersytecie w Regensburgu i na Uniwersytecie w Rzymie. W wygłoszonym w Regensburgu wykładzie Benedykt XVI apelował o odwagę polegającą na tym, aby zaangażować cały dech rozumu, a nie zaprzeczać jego wielkości. Natomiast w niewygłoszonym przemówieniu na Uniwersytecie w Rzymie na pytanie „Co papież ma do zrobienia lub powiedzenia na uniwersytecie?” Benedykt XVI odpowiedział, że w jego posłudze mieści się „zachęcanie wciąż na nowo rozumu do wyruszenia na poszukiwanie prawdy, piękna, Boga”.

 

 

3.    Chrześcijanin pełnym racjonalistą (Bogdan Ferdek)

 

Nieamputowany rozum pyta o Boga i może nawet znaleźć argumenty przemawiające za Jego istnieniem. Te argumenty nie są jednak dowodami w ścisłym sensie. Gdyby istnienie Boga dało się udowodnić tak jak 2+2 = 4, to wszyscy ludzie musieliby przyjąć istnienie Boga. Taka wiedza o Bogu eliminowałaby wiarę w Boga. Bóg jednak respektuje wolność człowieka. Człowiek mógł dobrowolnie odejść od Boga i dlatego powinien dobrowolnie do Niego powrócić. Rozumowe argumenty za istnieniem Boga, czynią Jego istnienie bardziej prawdopodobnym. Na to prawdopodobieństwo wskazuje pytanie: Który zatem dogmat jest bardziej racjonalny, czy ten ateistyczny, że u podstaw racjonalnej struktury natury stoi nieracjonalny przypadek?, czy też ten mówiący, że u podstaw rozumnej struktury natury stoi Logos – Rozum Twórczy i Rozum Miłość?

 

Również ateizm ma swoje dogmaty. Główny dogmat ateizmu mówiący, że Boga nie ma, nie może być udowodniony, tak jak 2+2 =4. Czołowy współczesny ateista Richard Dawkins raczej nie jest na sto procent przekonany o głównym dogmacie ateizmu, bo czwarty rozdział Boga urojonego nosi tytuł: „Dlaczego niemal na pewno nie ma Boga”. Owo niemal otwiera na wątpliwość, że urojeniem może być właśnie dogmat o tym, że Boga nie ma. To ateiści dokonują autodafe rozumu, ponieważ patrzą na dzieła a nie poznają ich Twórcy, z wielkości i piękna świata, nie potrafią poznać Jego Stwórcy, w dziełach Stwórcy nie potrafią zobaczyć Jego przymiotów i bóstwa, nie potrafią odkryć rozumem, że świat jest transparentem Boga.

 

Ponieważ urojeniem może być właśnie dogmat o tym, że Boga nie ma, dlatego rozum powinien wyruszyć na poszukiwanie Boga.  Pierwszym warunkiem poszukiwania Boga jest odrzucenie nierozumności. Nierozumność jest grzechem, o którym pisze Apostoł Paweł w Liście do Rzymian (Rz 1, 31). Jest on postępowaniem niezgodnym z rozumem. Przykładem nierozumności jest np. wiara w horoskopy. Za horoskopami stoi wiara w to, że gwiazdy wpływają na losy ludzi. Nierozumność tej wiary w horoskopy polega na tym, że gwiazdy stawia się ponad Boga – Stwórcę gwiazd. Chrześcijanin powinien odrzucać  postępowanie niezgodne z rozumem. Ma on być prawdziwym racjonalistą, czyli człowiekiem postępującym zgodnie z rozumem. Chrześcijanin jest nawet większym racjonalistą aniżeli ateista, bo rozum jest dla niego również skrzydłem wznoszącym go do Boga. Nie można jednak zapomnieć o drugim skrzydle, którym jest wiara. Rozum choć podaje argumenty za istnieniem Boga, to jednak tym Bogiem jest Absolut, czyli jakaś najdoskonalsza Istota od której wszystko zależy. Nie jest to Bóg jeden w Trójcy Świętej, o którym powiedział ludzkości jedyny ekspert od Boga – Jezus Chrystus. Tylko On jako Bóg zna Boga, a jako człowiek w zrozumiałym dla ludzi języku kompetentnie mówi o Bogu. Uznanie za prawdę, tego, co Jezus Chrystus mówi o Bogu, jest wiarą. Chrześcijanin jest zatem człowiekiem fides et ratio – wiary i rozumu.

 

                                              

 


 

[1] ok. 427 – ok. 347 p.n.e.; urodzony w Atenach; otrzymał staranne wychowanie i wykształcenie; mając 20 lat zetknął się z Sokratesem (470 – 399 p.n.e.; Ateńczyk; prowadził na ulicy dysputy z ludźmi; oskarżony o nieuznawanie bogów, których uznaje państwo oraz o psucie młodzieży, został skazany na śmierć poprzez wypicie trucizny) i przez 9 lat był jednym z jego najbliższych przyjaciół i słuchaczy. Po jego śmierci podróżował, odwiedzając m. in. Egipt, Italię i Sycylię, gdzie zgłębiał wiedzę. Po powrocie do Aten założył własną szkołę filozoficzną, Akademię Platońską.

 

[2] ok. 384-322 p.n.e.; pochodził ze Stagiry (jońska kolonia), stąd był nazywany Stagirytą; w wieku 17 lat został wysłany do Aten gdzie stał się uczniem Akademii Platońskiej; spędził tam 20 lat; po śmierci Platona miał objąć opiekę nad Akademią, jednakże ze względu na rozbieżność systemu względem systemu platońskiego to nie nastąpiło; Arystoteles udał się do Troady gdzie założył swoją szkolę, zaś po 13 latach powrócił do Aten gdzie założył konkurencyjne wobec platońskiej Akademii Liceum. 

 

 

 

Kazanie wygłoszone w Grodowcu 15.08.2014

Kazanie wygłoszone w Grodowcu 15.08.2014

 

 

 

Dante Alighieri łączy w Boskiej Komedii trzech uprzywilejowanych Apostołów: Piotra Jakuba i Jana z trzema boskimi cnotami: wiarą, nadzieją i miłością. Apostoł Piotr został powiązany z wiarą, Jakub – z nadzieją, a Jan – z miłością Apostoł Jakub mógłby być patronem nadziei, chociażby z tego względu, że jako pierwszy z Apostołów poniósł śmierć męczeńską. Św. Jakub czczony jest w Hiszpanii w Santiago de Compostella. Nazwa tego miastaSantiago oznacza dosłownie Święty Jakub. Do Santiago z różnych miejsc Europy,  prowadzi szlak oznaczony muszelką. Na trasie tego szlaku leży Grobowiec, a ważnym punktem na polskim odcinku szlaku jest Jakubowo. Hiszpańską część szlaku liczącą około 800 kilometrów pielgrzymi przebywają pieszo w ciągu miesiąca, a na rowerze w ciągu ośmiu dni. Szlak ten nazywany jest Camino de Santiago. Przypomina on nam, że nasze życie jest pielgrzymowaniem – jest jak camino. Człowiek jest pielgrzymem poprzez mijające dni, tygodnie, miesiące i lata. Życie jest pielgrzymką, w której koniec należy do całości. Jednak nadzieja, której patronuje św. Jakub, mówi, że ten koniec staje się nowym początkiem. 

Nadzieja jest oczekiwaniem dobra od przyszłości. Nadzieja bywa często deprecjonowana, co wyraża rozpowszechnione powiedzenie: nadzieja matką głupich. Tymczasem jak to wykazał neomarksistowski filozof Ernst Bloch w swoim trzytomowym dziele: Das Prinzip Hoffnung nadzieja jest motorem postępu, a brak nadziei stanowi istotę śmierci.

Nadzieja chrześcijańska jest również oczekiwaniem dobra od przyszłości, ale tej przyszłości absolutnej, którą jest Bóg. Dzięki Niemu życie człowieka się zmienia, ale się nie kończy. Jest ono jak Atlantyk, którego fale się zmieniają, ale on sam się nie kończy. Na taki przedmiot chrześcijańskiej nadziei wskazuje dzisiejsze święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Można by je nazwać świętem chrześcijańskiej nadziei. Wskazuje ono bowiem na przedmiot chrześcijańskiej nadziei, którym jest komunia człowieka będącego obrazem Boga z jego Pierwowzorem, czyli Bogiem. Maryja jako człowiek będący obrazem Boga weszła w komunię ze swoim Pierwowzorem – Bogiem. Ta komunia jest największym szczęściem człowieka. W komunii obrazu Boga z Jego Pierwowzorem wypełnią się słowa św. Augustyna: „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie” (Wyznania I, 1). Tylko Bóg Stwórca i Pierwowzór człowieka może uspokoić i zaspokoić serce swojego obrazu-człowieka. Będąca już w pełnej komunii z Bogiem Maryja może być za encykliką Benedykta XVI Spe salvi nazwana Gwiazdą nadziei. Papież cytuje pochodzący z przełomu VIII/IX wieku, a więc sprzed ponad tysiąca lat, hymn, który pozdrawia Maryję jako  Gwiazdę Morza: Ave maris Stella. Życie człowieka jest niczym żegluga po morzu historii, często w ciemnościach i burzy. Gwiazdą wskazują nam kurs w czasie tej żeglugi po morzu historii jest Wniebowzięta Maryja. Ona już osiągnęła przedmiot chrześcijańskiej nadziei. Jej serce już spoczęło w Bogu.

To Święto chrześcijańskiej nadziei ma egzystencjalne znaczenie dla każdego człowieka. Jeszcze raz powtórzmy zdanie Blocha, że nadzieja jest motorem postępu, a brak nadziei stanowi istotę śmierci. Sparafrazujmy to zdanie następująco: nadzieja chrześcijańska przemienia ziemię, a brak tej nadziei odrywa od ziemi.

Chrześcijańska nadzieja jest motorem postępu. Dzięki nadziei chrześcijanin jest człowiekiem o podwójnym obywatelstwie. Starochrześcijańskie pismo List do Diogneta (πιστολὴ πρὸς Διόγνητον  apologia ta powstała u schyłku II w. n.e., prawdopodobnie w Aleksandrii. Jest krótkim wykładem podstawowych zasad religii chrześcijańskiej, skierowanym do poganina. Składa się z krytyki pogaństwa i judaizmu, krótkiej katechezy i końcowych pouczeń. Najbardziej znaną częścią tekstu są rozdziały V i VI, przedstawiające rolę chrześcijan w świecie, która jest zbudowana w oparciu o paradoksalne antytezy. List ten był jednym z ważniejszych źródeł inspiracji dla św. Josemarii, założyciela Opus Dei, ponieważ jest w nim opisane zwykłe życie pierwszych chrześcijan. „Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. […] Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie”) stwierdza, że chrześcijanie choć przebywają na ziemi, są obywatelami nieba. Nie ma jednak konfliktu pomiędzy byciem obywatelem ziemi oraz byciem obywatelem nieba. Obywatelstwo nieba nie osłabia  obywatelstwa ziemskiej ojczyzny, lecz je wzmacnia nowymi motywami. Współcześnie harmonię pomiędzy byciem obywatelem nieba i obywatelem ziemi ukazują Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego. Jest to modlitwa w formie ślubów złożonych Maryi. Tekst został napisany przez kardynała Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski, w więzieniu w Komańczy. Jasnogórskie Śluby Narodu zostały uroczyście złożone 26 sierpnia1956 na Jasnej Górze przy udziale około miliona wiernych. Tekst tych Ślubówwieszano kiedyś w każdym kościele. Śluby wypowiadają walkę takim wadom jak: lenistwo, lekkomyślność, marnotrawstwo, pijaństwo i rozwiązłość. Równocześnie Śluby zobowiązują do zdobywania cnót takich jak: wierność, sumienność, pracowitość, oszczędność i wzajemne poszanowanie. Bez eliminacji wad i realizacji cnót ojczyzna ziemska nie będzie miastem godnym człowieka. Nadzieja na ojczyznę w niebie jest więc impulsem do budowania lepszej ojczyzny ziemskiej.

            Z kolei brak nadziei stanowi istotę śmierci. Wskazuje już na to Stary Testament. Według Księgi Mądrościbezbożni uważają śmierć za przyjaciółkę i zawierają z nią przymierze (Mdr 1, 16). Ta sama Księga demaskuje rozumowanie ludzi bez nadziei: „Nasze życie jest krótkie i smutne. Nie ma lekarstwa na śmierć człowieczą […] Przeminie życie nasze jakby ślad obłoku i rozwieje się jak mgła […] Nuże więc! […] używajmy świata w młodości. […] Udręczmy sprawiedliwego biedaka, nie oszczędźmy wdowy ani wiekowej siwizny starca nie uczcijmy! Nasza siła będzie nam prawem sprawiedliwości” (2, 11). Tam, gdzie ginie nadzieja, człowiek zaczyna tworzyć kulturę śmierci. Uderza ona w życie człowieka u jego początku i końca poprzez aborcję i eutanazję, ale także pomiędzy poczęciem a naturalną śmiercią poprzez terroryzm, którego odmianą są różne formy bandytyzmu w strukturze codzienności. Do tej kultury śmierci w strukturze codzienności trzeba by dodać różne formy zadawania śmierci na raty, np. narkotyki.

            Porównując postawy płynące z nadziei i z braku nadziei można zauważyć paradoks, że  ci, którzy wierzą w życie po śmierci, tworzą w życiu przed śmiercią kulturę życia. Ci zaś, którzy wierzą tylko w życie przed śmiercią, w tym życiu przed śmiercią tworzą kulturę śmierci czyniąc sobie ze śmierci przyjaciółkę. A w zasadzie powinno być odwrotnie: ci, którzy wierzą w życie po śmierci, powinni tworzyć kulturę śmierci, aby uciekać poprzez nią do życia po śmierci. Ci zaś, którzy wierzą tylko w życie przed śmiercią, w tym życiu przed śmiercią powinni tworzyć kulturę życia, bo śmierć przecież wszystko kończy. Powyższy paradoks pokazuje, że obywatelstwo nieba dowartościowuje obywatelstwo ziemi. Natomiast brak obywatelstwa nieba deprecjonuje obywatelstwo ziemi.

            Na zakończenie wszystkich pozdrawiam pełnymi nadziei słowami, którymi na camino pozdrawiają się pielgrzymi. W dialekcie galicyjskim mówią ultreia et susesia, co znaczy Podążajcie do przodu i spoglądajcie w górę. Podążajcie do przodu z nadzieją, że ludzkie życie zmienia się, ale się nie kończy. Z nadzieją spoglądajcie w górę skąd według Psalmu 121 przychodzi pomoc od Pana, który stworzył niebo i ziemię.