Spór o ryt rzymski w świetle zasady lex orandi – lex credendi. Od Summorum Pontificum do Traditiones Custodes.
Liturgia była zawsze wyznawaniem wiary, na co wskazuje zasada lex orandi lex credendi. Jej sformułowanie przypisuje się Prosperowi z Akwitanii (390-455), u którego występuje ona w następującej wersji: ut legem credendi lex statuat supplicandi (żeby reguła modlitwy określała regułę wiary). Prosper sformułował powyższą zasadę, aby zwalczyć pogląd semipelagian, według których początek nawrócenia nie jest dziełem łaski Bożej. Prosper uzasadnia, że początek, postęp i trwanie woli człowieka w tym, co dobre, jest darem Boga, a nie dziełem człowieka. W przeciwnym razie prośby i dziękczynienia Kościoła byłyby bezcelowe i bezużyteczne. Swoje twierdzenia uzasadnia Prosper odwołując się do wypowiedzi Apostoła Pawła: „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi […]” (1 Tm 2, 1). Lex supplicandi jest więc poleceniem apostoła. A zatem polecenie Apostoła determinuje zawartość modlitwy Kościoła, a więc lex orandi Kościoła zdominowane jest przez Tradycję apostolską. Tradycja apostolska jest zaś głównym nośnikiem objawienia. Według Josepha Ratzingera „Na początku wszelkiej Tradycji stoi fakt, że Ojciec posyła swego Syna na świat […] cała tajemnica Chrystusa […] jest przekazywana w Tradycji […] która poprzedza wszelkie eksplikacje, również eksplikacje Pisma” . Pismo Święte jest najistotniejszym wyrazem Tradycji, bo jest dokumentem o samo-objawieniu się Boga w Chrystusie. Jednak dla Ratzingera obok spisanej Tradycji jaką jest Pismo Święte, istnieje również tradycja eucharystycznego typu. Ona jest pierwotną postacią rozumienia biblijnej spuścizny. Jest miarą ukazującą kierunek szukania początków. Liturgia jest więc zdeterminowana przez Tradycję, co chce wyrazić zasada lex orandi – lex credendi. W świetle tej zasady należy rozwiązywać spór o kształt rytu rzymskiego. Współczesna odsłona tego sporu związana jest z dwoma dokumentami: Summorum pontificum Benedykta XVI i Traditionis Custodes Franciszka.
Według Benedykta XVI „Mszał Rzymski ogłoszony przez Pawła VI jest zwyczajnym wyrazem zasady modlitwy (Lex orandi) Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego. Jednakże, Mszał Rzymski ogłoszony przez św. Piusa V i wydany po raz kolejny przez bł. Jana XXIII powinien być uznawany za nadzwyczajny wyraz tej samej zasady modlitwy (Lex orandi) i musi być odpowiednio uznany ze względu na czcigodny i starożytny zwyczaj. Te dwa wyrazy zasady modlitwy (Lex orandi) Kościoła nie mogą w żaden sposób prowadzić do podziału w zasadach wiary (Lex credendi). Są to bowiem dwie formy tego samego Rytu Rzymskiego”. A zatem według Benedykta XVI ze względu na wspólne lex credendi mogą współistnieć dwie formy lex orandi rytu rzymskiego: zwyczajna i nadzwyczajna. Z kolei według Franciszka „Księgi liturgiczne promulgowane przez świętych papieży Pawła VI i Jana Pawła II, zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II, są jedynym wyrazem lex orandi Rytu Rzymskiego”. Stwierdzenie Franciszka o jedynym wyrazie lex orandi Rytu Rzymskiego wywołało krytykę środowisk związanych z nadzwyczajną formą Rytu Rzymskiego. Tą krytykę zawiera pozycja From Benedict`s peace to Francis`s war. W tle tej krytyki stoi Sobór Watykański II, który oskarża się o neo-modernizm mający zastąpić liturgię humanistycznymi substytutami. Sobór porównuje się do rewolucji francuskiej w Kościele, wskutek której stał się on autorem nowego Kościoła. Sobór miałby więc zastąpić katolicyzm jakąś soborową religią. Wśród krytyków pojawia się również głos, że to przecież nie Sobór utworzył nową liturgię lecz Komisja powołana przez papieża Pawła VI i dlatego to on jest odpowiedzialny za nową liturgię. Do krytyki dołączył się również ateista Michel Onfray, autor Traktatu ateologicznego. Jego zdaniem po Soborze dokonano laicyzacji liturgii pozbawiając ją pierwiastka sacrum i wymiaru transcendencji. Nie należało tego robić chociażby z tego względu, że dawna liturgia należy do dziedzictwa światowej cywilizacji. Wspomniani krytycy Traditionis Custodes zarzucają Soborowi hermeneutykę zerwania z przedsoborowym Kościołem, w tym także z przedsoborową liturgią. Wśród krytyków znajduje się znany profesor starożytnej historii Kościoła, patrologii i chrześcijańskiej archeologii z Wydziału Teologii uniwersytetu w Trier Michael Fiedrowicz. Z jednej strony przyłącza się on do krytyków II Soboru Watykańskiego zarzucając mu utratę pamięci Kościoła. Jak w Orwellowskim Ministerstwie Prawdy przeszłość Kościoła została przepisana, przemalowana, przemianowana i przedatowana. Z drugiej jednak strony Fiedrowicz zwraca uwagę na redukcję eschatologicznego lex credendi w posoborowej liturgii, z której usunięto sekwencję Dies irae oraz modlitwy o zachowanie od potępienia. Idąc za krytyką Fiedrowicza pod adresem eschatologicznego lex orandi posoborowej liturgii zostanie postawiony problem: czy lex orandi mszału Pawła VI zachowuje integralnie eschatologię Tradycji?
Początkiem drogi do rozwiązania problemu będzie ukazanie reformy reformy Benedykta XVI, w której chodzi o korektę posoborowej liturgii w świetle zasady lex orandi – lex credendi. Kolejnym etapem drogi będzie ukazanie redukcji eschatologicznego lex crdendi w lex orandi mszału Pawła VI. Wreszcie zostanie ukazany Kanon rzymski jako gwarant hermeneutyki ciągłości w liturgii.
- Reforma reformy Benedykta XVI w świetle zasady lex orandi – lex credendi
Liturgii jest jednym z nośników Tradycji. Wyraża ona w sposób syntetyczny w języku modlitwy prawdy wiary zawarte w Tradycji, np. poprzez znak krzyża wyraża dogmaty z zakresu soteriologii i trynitologii. Według św. Bazylego w liturgii można odnaleźć następujące elementy tradycji: znak krzyża, zwracanie się ku wschodowi w czasie modlitwy oraz epiklezę. Ten związek Tradycji z liturgią uzasadnia Ratzinger samym pojęciem „ortodoksja”. W tym słowie druga jego część doxa nie oznacza poglądu, ale blask, uwielbienie. Nie chodzi więc o jakiś słuszny pogląd o Bogu, ale o słuszny sposób uwielbienia Go. Ten właściwy sposób uwielbienia Boga, czyli ortodoksja, jest najważniejszym darem i równocześnie zadaniem wierzącego w Boga.. Samo zatem pojęcie „ortodoksji” wskazuje na związek Tradycji z liturgią. Mając na uwadze związek Tradycji z liturgią Benedykt XVI podjął próbę reformy reformy liturgii. W tej reformie reformy chodzi przynajmniej o trzy rzeczy: o uwolnienie liturgii od fałszywej kreatywności, o właściwe tłumaczenie tekstów oraz o przywrócenie orientacji. Szczególnie ważną dla Benedykta XVI była troska o orientację liturgii, którą św. Bazyli zaliczył do Tradycji. Orientacja liturgii powinna być konsekwencją soborowego nauczania o Kościele jako pielgrzymującym ludzie Boga. Dochodzi ono do głosu szczególnie w VII rozdziale Konstytucji dogmatycznej o Kościele noszącym tytuł: „Eschatologiczny charakter Kościoła pielgrzymującego i jego jedność z Kościołem w niebie”. Ten eschatologiczny charakter Kościoła pielgrzymującego nie dochodzi jednak do głosu w posoborowej liturgii, która zrezygnowała z orientacji. Celebracja versus populum tworzy fałszywą klerykalizację i zaciemnia ideę wspólnego pielgrzymowania do Boga. Zaniechanie orientacji prowadzi niemal do groteskowej sytuacji. Posoborowa liturgia akcentując pozycję przewodniczącego liturgii, który sprawuje ją twarzą do ludu, oddaje przedsoborową eklezjologię, którą nazywa się hierarchiologią ze względu na utożsamianie hierarchii z Kościołem. Z kolei przedsoborowa liturgia poprzez swoją orientację doskonale oddaje soborowy model Kościoła jako pielgrzymującego ludu Bożego. Wszyscy uczestnicy liturgii patrzą we wspólnym kierunku wschodzącego słońca, które jest znakiem Chrystusa – „z wysoka Wschodzącego Słońca” (Łk 1, 78).
Pomocą w reformie reformy liturgii miała być dawna liturgia dopuszczona przez Benedykta XVI jako ryt nadzwyczajny. Benedykt XVI miał nadzieję, że „ obie formy Rytu Rzymskiego mogą się przecież wzajemnie ubogacać”. Dzięki temu ubogaceniu „Celebracja Mszy zgodnie z Mszałem Pawła VI będzie mogła mocniej niż kiedykolwiek wcześniej ukazać wiernym sferę sacrum, która tak ich przyciąga do wcześniejszej Formy Rytu Rzymskiego”. Elementem tej sfery sacrum jest również orientacja liturgii.
Za owoc reformy reformy można uznać mszał dla Ordynariatów Personalnych byłych anglikanów. Opracowaniem tekstów liturgicznych dla Ordynariatów zajęła się komisja Anglicanae traditiones. Owocem prac tejże komisji są dwie księgi liturgiczne: jedna zawierająca obrzędy sakramentów chrztu i małżeństwa oraz obrzędy pochówku: Divine Worship: Occasional Services (2014)) oraz mszał: Divine Worship: The Missal (2015). Mszał wszedł do użytku liturgicznego począwszy od adwentu 2015 r. Obrzędy sprawowane według księgi Divine Worship: The Missal przynależą do rytu rzymskiego, co zostało zasygnalizowane już na stronie tytułowej sformułowaniem: „zgodnie z rytem rzymskim” (ang. in accordance with the Roman Rite). To zaś oznacza, że obrzędy Divine Worship: The Missal są trzecią formą rytu rzymskiego obok dominującej formy zwyczajnej rytu rzymskiego (tzw. Msza Pawła VI będąca wynikiem reformy posoborowej z lat 60. XX wieku) oraz znacznie rzadziej używanej formy nadzwyczajnej rytu rzymskiego (ograniczonej przez Franciszka). Divine Worship: The Missal preferuje orientację liturgii oraz tylko dwie modlitwy eucharystyczne. Jedną z nich jest Kanon rzymski. Gdy chodzi o orientację, to Paweł Beyga pisze: „W kościołach należących do Ordynariatów Personalnych dla byłych anglikanów, jeśli niemożliwa jest celebracja ku wschodowi, liturgicznym wschodem staje się krzyż stojący na środku ołtarza”. Gdy zaś chodzi o Kanon rzymski to praktyka pokazuje, że jest on stosowany w uroczystości i niedziele. Na formę liturgii Divine Worship: The Missal miała wpływ nadzwyczajna forma rytu rzymskiego. Mszał ten jest przykładem zachowania hermeneutyki ciągłości na terenie liturgii. Hermeneutyka ciągłości ma chronić liturgię przed dwoma skrajnościami. Pierwszą skrajnością jest fałszywa kreatywność, która wprowadza chaos do liturgii. Natomiast drugą skrajnością jest traktowanie liturgii jako jakiegoś rezerwatu czy relikwiarza przeszłości. Liturgista powinien bardziej przypominać ogrodnika, który troszczy się o rozwój rośliny niż mechanika, który buduje nową maszynę a starą wyrzuca na złom.
Reforma reformy Benedykta XVI chce być reformą liturgii według litery II Soboru Watykańskiego, a nie według tak zwanego „ducha Soboru”. Tego „ducha Soboru” precyzyjnie opisał kardynał Ratzinger w wykładzie z 13 lipca 1988 w Santiago do biskupów Chile. Według Ratzingera „Drugi Sobór Watykański nie został potraktowany jako część całej, żywej Tradycji Kościoła, ale jako koniec Tradycji, nowy start od zera. Prawda jest taka, że sobór ten w ogóle nie zdefiniował żadnego dogmatu i świadomie wybrał skromną rangę soboru zaledwie pastoralnego. A jednak wielu traktuje go tak, jakby uczynił on z siebie superdogmat odbierający ważność wszystkim pozostałym. Ideę tę wzmacnia to, co dzieje się teraz. To, co poprzednio uważano za najświętsze – forma, w której liturgia jest przekazywana kolejnym pokoleniom – nagle jawi się jako coś najbardziej zakazanego, jako jedyna rzecz, której można bezpiecznie zakazać. Nie toleruje się krytyki decyzji podjętych od czasu Soboru, a z drugiej strony, jeżeli ludzie kwestionują starożytne zasady lub nawet wielkie prawdy Wiary – np. cielesne dziewictwo Maryi, cielesne zmartwychwstanie Jezusa, nieśmiertelność duszy itd. – nikt się nie skarży, a jeśli już, to z tylko z największym umiarem”. Zreformowana liturgia ma być więc wyrazem całej Tradycji i dlatego musi liczyć się z hermeneutyką ciągłości, co oznacza, że liturgia dawnych pokoleń nie może zostać zakazana lecz ma inspirować wszelkie reformy liturgii. Może się zmieniać lex orandi, ale nie może się zmieniać, ani nawet być redukowane wyrażone w nim lex credendi.
- Redukcja eschatologicznego lex credendi w lex orandi mszału Pawła VI
Franciszek nie zakazał dawnej liturgii lecz tak ją ograniczył, że skazał ją na wymarcie. Swoją decyzję uzasadnił następująco: „zasmuca mnie instrumentalne używanie Missale Romanum z 1962 r., które coraz bardziej charakteryzuje się rosnącym odrzuceniem nie tylko reformy liturgicznej, ale i Soboru Watykańskiego II, z bezpodstawnym i niemożliwym do obrony twierdzeniem, że zdradził on Tradycję i »prawdziwy Kościół«”. Odrzucanie reformy liturgicznej i Soboru Watykańskiego II grozi schizmą i dlatego Franciszek pisze: „Chcę dodać jeszcze jeden powód jako podstawę mojej decyzji: w słowach i postawach wielu osób coraz wyraźniej widać, że istnieje ścisły związek między wyborem celebracji według ksiąg liturgicznych sprzed Soboru Watykańskiego II, a odrzuceniem Kościoła i jego instytucji w imię tego, co uważają za »prawdziwy Kościół«. Jest to zachowanie sprzeczne z komunią, podsycające dążenie do podziału – »Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa« – na które apostoł Paweł zareagował stanowczo. Właśnie w celu obrony jedności Ciała Chrystusa jestem zmuszony odwołać zezwolenie udzielone przez moich Poprzedników”. Franciszek w imię Tradycji broni II Soboru Watykańskiego i zreformowanej przez niego liturgii. Odwraca zarzut hermeneutyki zerwania przeciwników Soboru i jego liturgii pod adresem Soboru i jego liturgii. To oni ulegają hermeneutyce zerwania uważając się za prawdziwy Kościół, w imię którego odrzucają Sobór i Jego liturgię. Franciszek ma rację broniąc Soboru i jego liturgii. Powinien jednak postawić na hermeneutykę ciągłości. W imię tej hermeneutyki potrzebna jest reforma reformy. To ona powinna przekonywać, że Sobór nie zdradził Tradycji, bo zawiera się ona w lex orandi nowej liturgii. Jednak sugestie Fiedrowicza o redukcji eschatologii w lex orandi soborowej liturgii nie są bezpodstawne.
Już Ratzinger wykazał, że soborowej liturgii należy przywrócić orientację. To ona wskazuje na eschatologiczny charakter Kościoła pielgrzymującego i jego jedność z Kościołem w niebie. Według bowiem Konstytucji o liturgii świętej „Ziemska liturgia daje nam przedsmak uczestnictwa w liturgii niebiańskiej sprawowanej w świętym mieście, Jeruzalem, do którego pielgrzymujemy […] W ziemskiej liturgii ze wszystkimi zastępami niebieskich duchów śpiewamy Panu hymn chwały”. Z tego względu dla Ratzingera liturgia jest „włączeniem się w nieustannie celebrowaną liturgię niebios. Ziemska liturgia jest liturgią dzięki temu i tylko dzięki temu, że jest włączeniem się w to, co się już dzieje, w coś większego”. Tym zaś, co się dzieje, jest nowy i ostateczny kult zainaugurowany przez misterium paschalne Chrystusa. W wyniku paschy Chrystusa powstała nowa Świątynia z nowym kultem, takim jakiego pragnie Bóg. Liturgia ziemska jest więc liturgią wyłącznie dlatego, że włącza się w to, co już się dzieje i co ją przewyższa. Jest ona darem, poprzez który wierni uczestniczą w liturgii niebiańskiej. Przeszkodą w postrzeganiu związku liturgii ziemskiej z liturgią niebiańską jest fałszywa kreatywność, która wprowadza do liturgii chaos. Do tego chaosu zachęcają same rubryki mszału, w których można przeczytać: „Sacerdos dicit sic vel simili modo”, albo: „Hic sacerdos potest dicere”. Fałszywa kreatywność sprawia„ że liturgia zaczyna przypominać jakieś party, o czym świadczy na przykład rosnące znaczenie powitań i pożegnań, a także poszukiwanie elementów o wymiarze rozrywkowym. Efekt rozrywkowy staje się poniekąd miarą „udanej” celebracji liturgicznej, która z tego powodu zdana jest na „kreatywność”, to jest na pomysłowość jej organizatorów”. O tej fałszywej kreatywności deformującej liturgię wspomina Benedykt XVI: „w wielu miejscach odprawiano liturgię nie stosując się do wskazań nowego Mszału, które rozumiano wyłącznie jako przyzwolenie na kreatywność liturgiczną – a nawet jako wymaganie takowej. To często prowadziło do trudnych do zniesienia deformacji liturgii. Mówię o tym z doświadczenia, ja sam bowiem żyłem w tym okresie, w którym obok nadziei pojawił się zamęt. Widziałem, jak całkowicie dowolne zniekształcenia powodowały głęboki ból jednostek głęboko zakorzenionych w wierze świętego Kościoła”.
Zaniechanie orientacji, która wskazuje na eschatologiczny charakter Kościoła pielgrzymującego i jego jedność z Kościołem w niebie, nie jest jedyną redukcją eschatologii w posoborowej liturgii. W konferencji do biskupów Chile Ratzinger wspomniał o kwestionowaniu nieśmiertelności duszy: „ludzie kwestionują starożytne zasady lub nawet wielkie prawdy Wiary – np. nieśmiertelność duszy”. Wspomniał o tym również Benedykt XVI w czasie (2012) Mszy św. Krzyżma w 2012 roku: „W niektórych kręgach słowo dusza jest niemal zakazane, ponieważ, jak się powiada, miałoby rzekomo wyrażać dualizm między duszą a ciałem, dzieląc niesłusznie człowieka. Oczywiście człowiek jest jednością, jest przeznaczony do wieczności z ciałem i duszą. Nie może to jednak oznaczać, że obecnie nie mamy już duszy, zasady konstytutywnej, gwarantującej jedność człowieka w jego życiu, także poza jego doczesną śmiercią”. Nieśmiertelność duszy została zdogmatyzowana przez Sobór Laterański V (1512-1517): „potępiamy i ganimy wszystkich twierdzących, że dusza rozumna jest śmiertelna lub jedyna dla wszystkich ludzi […] dusza nie tylko prawdziwie sama z siebie i ze swej istoty jest formą ludzkiego ciała […] ale prawdziwie jest nieśmiertelna […] Wynika to wyraźnie z Ewangelii, ponieważ Pan mówi: «Duszy zabić nie mogą»”. Stary mszał posługiwał się terminem dusza w liturgii za zmarłych, np. „Błagamy Cię pokornie za duszę sługi Twego (służebnicy Twojej) N której dzisiaj kazałeś odejść z tego świata. Nie oddawaj jej w ręce nieprzyjaciela i nie zapominaj na wieki, lecz rozkaż świętym Aniołom przyjąć ją i wprowadzić do rajskiej ojczyzny, a skoro Tobie zaufała i wierzyła, niech nie cierpi kar piekielnych, lecz posiądzie radość wieczną”. Z kolei nowy mszał opuszcza słowo dusza i posługuje się słowami: sługa/służebnica, brat/siostra. W rezygnacji z terminu dusza nowy mszał idzie za Soborem, który tylko wspomina, że człowiek stanowi jedność duszy i ciała: „Corpore et anima unus”, lecz nauczając o oczyszczeniu unika terminu dusza: „inni po zakończeniu obecnego życia poddawani są oczyszczeniu”. Idąc za Soborem do lex orandi zreformowanego mszału nie wprowadzono słowa „dusza”. W ten sposób zrobiono jakby ukłon wątpliwym wynikom teologicznych dyskusji czasu okołosoborowego. Chodzi przede wszystkim o książkę Oskara Cullmana: „Unsterblichkeit der Seele oder Auferstehung der Toten?”, w której autor przekonanie o nieśmiertelności duszy uznał za jedno z największych nieporozumień istniejących w chrześcijaństwie.
Kolejną redukcję eschatologii w lex orandi nowego mszału można zauważyć w przemilczaniu możliwość potępienia w mszach za zmarłych. Benedykt XVI w encyklice Spe salvi naucza: „Łaska nie przekreśla sprawiedliwości […] Na uczcie wiekuistej złoczyńcy nie zasiądą ostatecznie przy stole obok ofiar, tak jakby nie było między nimi żadnej różnicy […] Są ludzie, którzy całkowicie zniszczyli w sobie pragnienie prawdy i gotowość do kochania […] Takich ludzi już nie można uleczyć, a zniszczenie dobra jest nieodwołalne: to jest to, na co wskazuje słowo piekło”. Możliwość wiecznego potępienia ma stałe miejsce zarówno w nauczaniu Jezusa, jak i w pismach apostołów. Stąd dogmat mówiący o piekle ma mocne podstawy biblijne. Przykładowo Sobór Laterański z roku 1215 naucza przeciwko Albigensom o karze wiecznej z diabłem. Stary mszał w swoim lex orandi wskazuje na możliwość potępienia. Przykładowo Traktus przybiera formę następującej modlitwy: „Uwolnij, Panie, dusze wszystkich wiernych zmarłych od wszelkich więzów grzechowych. A przy pomocy Twojej łaski niechaj unikną strasznego wyroku zatracenia. I niech zażywają szczęścia wiecznej światłości”, a sekwencja Dies irae – „Nie daj mi, dobroci Panie, w ognia wieczne wpaść otchłanie”. Sobór unika terminów piekło, potępienie, kara wieczna. Sugeruje jednak taką możliwość dla tych, którzy nie współdziałają z łaską myślą, mową i uczynkiem. Oni „nie tylko nie będą zbawieni, lecz jeszcze surowiej będą osądzeni”. Istnieje więc możliwość niezbawienia. Nowy mszał nie wspomina jednak o takiej możliwości w formularzach mszy za zmarłych. Może to być otwarcie na hipotezę o nadziei zbawienia dla wszystkich. Wynika ona jednak nie ze świadectwa biblijnego lecz z systemu myślowego Orygenesa, który przetrwał poprzez wieki w postaci różnych wariantów nauki o miłosierdziu wykluczającym możliwość potępienia.
Zasygnalizowane przykłady potwierdzają redukcję eschatologicznego lex credendi w lex orandi nowego mszału. Potrzebna jest zatem reforma reformy. Pomocą w tej reformie reformy jest nadzwyczajna forma rytu rzymskiego. W oparciu o ten nadzwyczajną formę rytu rzymskiego można ubogacać zwyczajną formę tego rytu usuwając redukcję nie tylko eschatologicznego lex orandi. Reforma reformy może pomóc przeciwnikom Soboru i jego liturgii dostrzec w lex orandi zwyczajnej formy rytu rzymskiego niezredukowane eschatologiczne lex credendi i nie tylko. W przeciwnym razie redukcjami w lex credendi zwyczajnego rytu rzymskiego będą się niejako żywili zwolennicy arcybiskupa Marcela François Lefebvre`a (1905-1991) i nie tylko. Słabości zwyczajnej formy rytu rzymskiego będą ich siłą. W tym kontekście można żywić nadzieję, że Franciszek poprzez Traditionis Custodes nie okaże się grabarzem reformy reformy, choć bez nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego będzie ona trudna. Jednak jest ona konieczna w imię Tradycji.
- Kanon rzymski ucieleśnieniem zasady lex orandi – lex credendi
Kanon rzymski jest elementem ciągłości w nadzwyczajnej i zwyczajnej formie rytu rzymskiego. Zwraca na to uwagę Franciszek: „Ci, którzy pragną z pobożnością celebrować według dawnej formy liturgicznej, nie będą mieli trudności z odnalezieniem w Mszale Rzymskim, zreformowanym według myśli Soboru Watykańskiego II, wszystkich elementów Rytu Rzymskiego, a zwłaszcza Kanonu Rzymskiego, który stanowi jeden z najbardziej charakterystycznych elementów”. Kanon rzymski jako jeden z najbardziej charakterystycznych elementów rytu rzymskiego powinien zawsze być promotorem tego rytu.
Według Soboru Trydenckiego „Kościół katolicki przed wielu wiekami ustanowił święty kanon, tak dalece wolny od wszelkiego błędu, że nie zawiera niczego, co by jak najbardziej nie tchnęło świętością i pobożnością i nie wznosiło ku Bogu umysłów ludzi […]. Składa się on bowiem zarówno ze słów Pana, jak i tradycji apostołów oraz nabożnych stwierdzeń świętych biskupów”. Kanon rzymski w swoim lex orandi zawiera więc lex credendi zgodne z Tradycją.
Kanon rzymski wskazuje na unię liturgii ziemskiej z liturgią niebiańską. Podmiotem bowiem liturgii jest zmartwychwstały Chrystus, który przekracza wszystkie czasy będąc wszystkim czasom równoczesny. Liturgia wciąga w równoczesność Jego misterium paschalnego z wszystkimi czasami. Można to ukazać czytając nigryki Kanonu rzymskiego, który wspomina Abla i Melchizedeka. Oni, choć poprzedzali Jezusa, mogli wejść w równoczesność Jego paschalnego misterium z każdym momentem historii. O wejście w tą równoczesność proszą również uczestnicy liturgii: „Pokornie Cię błagamy, wszechmogący Boże, niech Twój święty Anioł zaniesie tę Ofiarę na ołtarz w niebie przed oblicze boskiego majestatu Twego, abyśmy przyjmując z tego ołtarza Najświętsze Ciało i Krew Twojego Syna, otrzymali obfite błogosławieństwo i łaskę”. Jest to prośba o wstąpienie w odwiecznie sprawowaną przez zmartwychwstałego Pana liturgię niebios.
Kanon rzymski posługuje się pojęciem dusza: „i wznoszą swoje modlitwy ku Tobie, Bogu wiecznemu, żywemu i prawdziwemu, za siebie oraz za wszystkich swoich bliskich, aby dostąpić odkupienia dusz swoich i osiągnąć zbawienie”. To słowo dusza nie pojawia się jednak we wspomnieniu zmarłych: „Pamiętaj, Boże, o swoich sługach i służebnicach N. i N., którzy przed nami odeszli ze znakiem wiary i śpią w pokoju. Błagamy Cię, daj tym zmarłym oraz wszystkim spoczywającym w Chrystusie udział w Twojej radości, światłości i pokoju”.
W tej modlitwie słowo dusza jest używane równoznacznie jako określenie sług i służebnic, tych, którzy odeszli ze znakiem wiary i śpią w pokoju, zmarłych oraz spoczywających w Chrystusie. Wszystkie te zwroty mogą być uznane za równoważne w stosunku do odkupienia dusz i zbawienia.
W lex orandi Kanonu rzymskiego pojawia się również termin potępienie: „zachowaj nas od wiecznego potępienia”.
Kanon rzymski zawiera więc Tradycję in nuce i dlatego trzeba go dowartościować co najmniej tak, jak w liturgii dla Ordynariatów Personalnych byłych anglikanów. Benedykt XVI często posługiwał się Kanonem rzymskim w czasie uroczystych mszy św.
Kanon rzymski dzięki temu, że zawiera Tradycję in nuce chroni przed hermeneutyką zerwania, która ma tendencję do wprowadzania do lex orandi hipotez teologicznych oraz orwellowskiego potępiania pamięci. Kanon rzymski chroni więc liturgię przed ruszeniem jej były z posad na wzór marksistów, którzy chcieli reformować świat ruszając z posad jego bryłę. Można tylko żywić nadzieję, że Franciszek broniąc w imię Tradycji soborowej liturgii nie wyleje przysłowiowego dziecka z kąpielą, czyli nie pogrzebie koniecznej reformy reformy zainicjowanej przez Benedykta XVI.