Konferencja ewangelickiego duchowieństwa ewangelickiej Diecezji Wrocławskiej

Pamiątka 500-lecia Reformacji z perspektywy rzymskokatolickiego Kościoła

(Wykład wygłoszony w czasie konferencji ewangelickiego duchowieństwa ewangelickiej Diecezji Wrocławskiej 1 lutego 2017 r.)

Pamiątka Reformacji w roku 2017 będzie pierwszym jej okrągłym wspomnieniem w epoce ekumenizmu. W Lund po raz pierwszy ewangelicy i katolicy wspólnie obchodzili rocznicę reformacji. W przeszłości uroczystości związane z pamiątką Reformacji zawsze miały charakter jednostronny – nierzadko triumfalistyczny i polemiczny. Kard. Kurt Koch zauważa, że wspólne upamiętnienie 500-lecia reformacji przez Papieża i szefów Światowej Federacji Luterańskiej zostało przez wielu przyjęte z wdzięcznością, jednak spotkało się też z krytykami, i to po obu stronach. Niektórzy katolicy widzieli w tym „dryfowanie” katolicyzmu w stronę protestantyzmu, natomiast wśród luteranów były głosy o „zdradzie reformacji”. Wspólne obchody pokazały radość jednych i smutek drugich. Równocześnie radość i smutek – jakby analogia do zasady  simul iustus et peccator. W takim kluczu: równocześnie radość i smutek można przedstawić upamiętnienie Reformacji w perspektywie Kościoła rzymskokatolickiego. Taka perspektywa nieobca jest dokumentowi: Od konfliktu do wspólnoty. Według tego dokumentu luteranie i katolicy należą do jednego Ciała –Kościoła, i równocześnie żyją w osobnych wspólnotach, co jest niemożliwą możliwością. Dokument przedstawia to, co luteranom i katolikom jest wspólne i równocześnie ukazuje to, co ich dzieli. To pierwsze jest źródłem wdzięczności i radości, drugie zaś – bólu i skargi. Luteranie i katolicy są zgodni, że świętowanie okrągłej rocznicy początku Reformacji, nie jest celebracją podziału chrześcijaństwa zachodniego. Żaden człowiek posiadający poczucie teologicznej odpowiedzialności nie może świętować podziału wśród chrześcijan.

1. Radość

Reformacja pomogła katolikom odkryć na nowo łaskawego Boga, który z łaski, darmowo, dzięki wierze usprawiedliwia grzesznika. Ta zapomniana nauka Apostoła Pawła została przypomniana pod wpływem Reformacji już przez Sobór Trydencki w Dekrecie o usprawiedliwieniu (1547). Według tego Dekretu  grzesznik „zostaje usprawiedliwiony «przez wiarę», bo wiara jest początkiem ludzkiego zbawienia, fundamentem i korzeniem wszelkiego usprawiedliwienia, bez niej <niemożliwe jest podobać się Bogu> ani dojść do wspólnoty Jego synów; mówimy zaś, że jest usprawiedliwiony «darmowo», bo nic co poprzedza usprawiedliwienie, wiara lub uczynki, nie zasługuje na łaskę usprawiedliwienia; Jeśli jest łaską, to nie z uczynków, w przeciwnym razie (jak mówi Apostoł) łaska nie byłaby już łaską”. Ta nauka o łaskawym Bogu, który usprawiedliwia grzesznika była przesłonięta przez odpusty. To w nich szukano usprawiedliwienia grzesznika. Odpusty przesunięto z peryferii doktryny do centrum, tak że przesłoniły one naukę Apostoła Pawła o usprawiedliwieniu grzesznika z łaski i dzięki wierze (Rz 3, 24-25). W tle odpustów stała wizja karzącego Boga. Miejscem kary miał być czyściec, który według ówczesnych teologów tym tylko różnił się od piekła, że było z niego wyjście. W ten sposób Ewangelia, która jest dobrą nowiną, stała się nowiną budzącą grozę. Nadto szukanie usprawiedliwienia grzesznika w odpustach prowadziło do wielu nadużyć. Te nadużycia trafnie określiła katolicka Autorka Christiane Laudage już w samym tytule swojej książki: Das Geschäft mit der Sünder.

Dzisiaj Kościół rzymskokatolicki broni nauki o usprawiedliwieniu. Na temat usprawiedliwienia wypowiedział się papież senior Benedykt XVI w wywiadzie, który przeprowadził z nim belgijski jezuita Jacques Servais. Według papieża seniora współcześnie nastąpiło kompletne odwrócenie perspektyw w postrzeganiu Boga i usprawiedliwienia. Dziś bowiem to już nie człowiek potrzebuje usprawiedliwienia, ale to Bóg musi się usprawiedliwić, wytłumaczyć ze wszystkich potworności, które dzieją się w świecie. Przewrót ten przedostaje się również do teologii katolickiej, gdzie według pomysłów niektórych teologów Chrystus cierpi już nie tyle za grzechy człowieka, ale po to, by zmazać winy Boga wobec człowieka.

Powodem do radości jest również fakt, że w ciągu ostatnich 50 lat ewangelicy i katolicy odeszli od konfliktu i przeszli do niedoskonałej jeszcze wspólnoty Dzięki temu chrześcijanie potrafią dzisiaj różnić się w zgodzie. W przeszłości przy charakteryzowaniu strony przeciwnej dużą rolę odgrywały uprzedzenia i nieporozumienia. Konstruowano przeciwieństwa, przekazywane następnie kolejnym pokoleniom. W przeszłości katolicy i luteranie formułowali swoje wyznania wiary w opozycji do siebie. Cierpieli pod brzemieniem jednostronności. Współcześnie katolicy i luteranie potrafią obierać jako punkt wyjścia perspektywę jedności a nie rozłamu, aby wzmacniać to, co mają wspólnego, nawet jeśli łatwiej jest dostrzegać i doświadczać różnice. Gdy ewangelik i katolik biorą za punkt wyjścia perspektywę jedności a nie rozłamu, to odkrywają, że jednak więcej ich łączy niż dzieli. To zaś rodzi czasami podejrzenia, że ewangelik staje się katolikiem, a katolik ewangelikiem.

2. Smutek

W skutek Reformacji nastąpiło rozbicie jedności chrześcijan, co nie było celem Reformatorów. Nikt z nich nie chciał zakładać jakiegoś własnego Kościoła. Jednak 500 lat po Reformacji w jednym Kościele żyją jeszcze podzieleni chrześcijanie. Jest to niezgodne z normą ustanowioną przez Jezusa, aby Jego wyznawcy byli jedno na wzór Trójcy Świętej. Upamiętnienie Reformacji przypomina o konsekwencjach podziału chrześcijan. Ten podział doprowadził do okrutnych wojen religijnych w XVI i XVII w., a w szczególności do wojny trzydziestoletniej (1618-1648), która zamieniła Europę w morze krwi. Tuż po zakończeniu wojny trzydziestoletniej Tomasz Hobbs opublikował w 1651 roku traktat Lewiatan. Tytuł tego traktatu pochodzi od biblijnego Lewiatana, który wspominany jest w kilku miejscach Starego Testamentu jako duże zwierzę morskie. Dla Hobbesa Lewiatanem jest państwo, które nazywa on bogiem śmiertelnym. Władca takiego państwa ma władzę nad sprawami doktryny i wiary. Prymat jakiegokolwiek nadprzyrodzonego objawienia nad prawem państwowym byłby źródłem chaosu w państwie. Lewiatan Hobbesa jest wyrazem sprzeciwu wobec chrześcijaństwa jako religii sporów i wojen. Ten sprzeciw osiągnął swoje apogeum w nowym ateizmie. Dla współczesnego ateizmu to zbyt mało by religia była zależna od woli władcy – ona musi po prostu zniknąć, aby wraz z nią zginęły spory i wojny. Taką tezę głoszą czołowi przedstawiciele nowego ateizmu: Richard Dawkins, Daniel Dennett, Sam Harris i Christopher Hitchens.  Chrześcijaństwo powinno podzielić los dinozaurów. Siłą współczesnego ateizmu są więc słabości chrześcijan wynikające również z ich rozbicia, które prowadziło do sporów i wojen.

3. Zadania

Świętowanie upamiętnienia Reformacji równocześnie z radością i smutkiem powinno być bodźcem do dalszych wysiłków na rzecz przywrócenia utraconej jedności. Do podejmowania wysiłków na rzecz jedności chrześcijan zachęcał papież Benedykt XVI w czasie III podróży apostolskiej do Niemiec 22–25 września 2011.

Spotykając się w Erfurcie z Radą Kościołów Ewangelickich Niemiec papież mówił o zsekularyzowanym świecie jako wyzwaniu stojącym przed całym chrześcijaństwem. Historia  objawienia Boga, o której mówi Pismo Święte, zdaje się należeć do coraz bardziej oddalającej się przeszłości. W obliczu sekularyzmu rodzi się pokusa unowocześnienia chrześcijaństwa poprzez jakieś rozcieńczanie wiary. Rozcieńczanie wiary nie uratuje jednak chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo może uratować przemyślana i przeżywana na nowo wiara, dzięki której Chrystus wejdzie w dzisiejszy świat. Zasadniczym zadaniem ekumenizmu na dzisiaj jest więc wierzyć głębiej i żywiej. W wypełnianiu tego zadania chrześcijanie powinni sobie nawzajem pomagać.

Natomiast we Freiburgu w czasie spotkanie z katolikami zaangażowanymi w życie kościelne i społeczne Benedykt XVI mówił o potrzebie odświatowienia Kościoła. Kościół powinien zachować dystans wobec świata. Ten dystans wobec świata określił Benedykt XVI słowem Entweltlichung. Wyrazem tego odświatowienia Kościoła jest odrzucanie pokusy  umacniania wiary z pomocą władzy politycznej. Ceną ulegania takiej pokusie jest oddanie Kościoła w służbę władzy. Kościół zostanie włączony w realizowanie celów władzy, którymi są utopie, np. utopia społeczeństwa funkcjonującego jak automat mający na wszystko łatwe recepty, w oparciu o które można zbudować bajeczny kraj próżniaków. Postulat odświatowienia Kościoła można znaleźć również u polskiego filozofa Leszka Kołakowskiego: „Ileż to razy słyszy się takie uwagi: <Chrześcijaństwo chyli się ku upadkowi, bo okazało się niezdolne do tego, by uznać za własną taką czy inną sprawę świecką>. Kościołowi udziela się rad: ma energicznie wspierać to czy tamto – feminizm, reformy rolne, rewolucje polityczne, prawa homoseksualistów, rozbrojenie – w ten sposób odzyska to, co stracił. Złudzenia! […] Jeżeli to nie Boga i Jezusa szukają ludzie w Kościele, nie ma on do wypełnienia żadnego specjalnego zadania. To dziwne, to bardzo dziwne, że w chrześcijaństwie wszyscy  chcą znaleźć właśnie Boga. Jeżeli Go nie znajdują odchodzą, żeby szukać gdzie indziej […] Poszukujący zwrócą się ku medytacji transcendentalnej, mądrości Wschodu, naukom buddyjskim, wiedzy tajemnej”. Pokusa uświatowienia Kościoła, przed którą przestrzega Kołakowski,  byłaby jakąś pseudoreformacją według wzorów tego świata, wbrew temu co napisał Apostoł Paweł: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe”(Rz 12, 2). Wierzyć głębiej i żywiej oraz nie uleganie wzorom tego świata, to dwa ekumeniczne zadania na drodze chrześcijan od konfliktu ku coraz doskonalszej wspólnocie.

Upamiętnienie reformacji z 1517 roku przypomina czas, w którym nie było jeszcze żadnego podziału między reformatorem Marcinem Lutrem a Kościołem. Ten ówczesny Kościół potrzebował reformy. Słowo „reforma” pojawiało się na poprzedzającym Reformację Soborze Laterańskim V (1512-1517). W praktyce nie przeprowadzono jednak żadnych reform. Za reformę zabrał się duchowny tego Kościoła ks. dr Marcin Luter. Do podziału chrześcijaństwa, którego nie chciał Luter, doszło nie tylko  pod wpływem czynników politycznych. Za podział trzeba winić tych wszystkich, którzy blokowali konieczne reformy Kościoła na Soborze Laterańskim V oraz opóźniali zwołanie kolejnego soboru, w którym nadzieję pokładał także Marcin Luter. Ten kolejny sobór został zwołany dopiero w 1545 roku w Trydencie, czyli 28 lat po ogłoszeniu tez przez Marcina Lutra. Za blokowanie koniecznych reform trzeba winić również ówczesnych papieży. Jan Kalwin gotów byłby przyznać papieżowi znaczenie, jakie miał za czasów Leona Wielkiego i Grzegorza Wielkiego,  pod warunkiem, że po działalności papieża można poznać, że jest on  biskupem. Jak pisał Kalwin: „Chcą…mieć w Rzymie stolicę apostolską?…Niech mi pokażą, czy tam jest prawdziwy biskup…Co się tyczy papieża, to chętnie bym się dowiedział, w czym  on jest podobny do biskupa. Naczelnym zadaniem urzędu biskupiego jest głosić ludowi Słowo Boże. Drugim – służyć sakramentami. Trzecim – napominać, ganić, nawet karać przez ekskomunikowanie tych, którzy błądzą. Czy coś z tego on robi? (Institutio IV, VII, 23). Ponieważ ówcześni papieże nie wypełniali obowiązków biskupa, dlatego również z ich powodu dokonał się rozłam chrześcijaństwa. Ten rozłam był i jest tragedią, tym większą, że dzisiaj w postaci nowego ateizmu, który żywi się sporami i wojnami wśród chrześcijan, obrócił się przeciwko samym chrześcijanom. Podział chrześcijan jakby podciął gałąź, na której oni siedzą, czyli zaczął szkodzić im samym, działać na ich niekorzyść. Ten fakt decyduje o tym, że w Kościele rzymskokatolickich upamiętnienie Reformacji można przedstawić w kluczu: równocześnie radość i smutek.