Kazanie na nieszpory pasyjne

Jan 17, 8-11

Czcigodny Księże Profesorze!
Drodzy Seminarzyści PWT!

Kościół chrześcijański, wraz z nim i my podążamy za Jezusem, który w Ewangelii Łukasza tak mówi do swoich uczniów: „ Oto idziemy do Jerozolimy, i wszystko, co napisali prorocy, wypełni się nad Synem Człowieczym”.
Zaproponowano mi trzy teksty na dzisiejsze krótkie rozważanie: z Ewangelii Jan, Marka i Mateusza. Modlitwa Arcykapłańska Jezusa, podobieństwo o siewcy jak i przypowieść o domu na skale. Wszystkie te teksty mówią o Słowie Bożym, jego znaczeniu i roli w historii zbawienia człowieka.
Jako że papież w najnowszej adhortacji wielokrotnie cytuje właśnie ewangelię Janową, postanowiłem również i ja wybrać tę ewangelię.
Modlitwa arcykapłańska to modlitwa przed pojmaniem. To jakby testament Jezusa, który wypełnił to, z czym został posłany przez Ojca, do którego teraz wraca. Jezus rozpoczyna od uwielbienia. Jest to uwielbienie Ojca przez Syna w dziełach, które Jezus wykonał na ziemi pośród nas. Oznajmił nam Ojca i dał żywot wieczny.
Słowa tego szczególnego testamentu dotyczą każdego z nas, bo Jezus w tych słowach prosi tylko i wyłącznie o nas. Dzięki jego słowu wszystkie pokolenia chrześcijan mogły poznać, że Jezus jest Synem Bożym, że jego Wcielenie nie dokonało się po to, aby świat zadziwić, ale jak czytaliśmy w adhortacji, „słowo stało się małe, aby mogło być dla nas uchwytne”.
Wszystko co wiemy o Bogu wiemy przez Słowo, które Jezus nam objawił, sam będąc odwiecznym Słowem Boga. Jezus prosząc Ojca o nas, prosi właściwie o dwie rzeczy: zachowanie od złego i jedność.
Kluczowy jest tutaj wiersz 15: Nie proszę, abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego. W tych słowach mamy po wieczne czasy wytyczoną drogę chrześcijanina w tym świecie. Jeśli dzięki łasce Boga uwierzył on słowu Ewangelii, jest wtedy własnością Boga – człowiek należy wtedy do Chrystusa i do Ojca. Jego miejsce jest jednak w tym świecie, aby w tym właśnie świecie być świadkiem Chrystusa. Nie ucieczka od świat, lecz pójście do świata. Nasze utyskiwania, narzekania, że czasy się zmieniają, że trudno dziś dotrzeć z ewangelią do słuchaczy, na nic się zdadzą.
Podczas jednej z podróży do Warszawy w przedziale wywiązała się żywa dyskusja na temat stanu kolei w Polsce. Trzy godziny wytykania wad i słabości, jak się później okazało, przez osoby ponad 25 lat pracujące w PKP. Aż prosiło się aby zadać pytanie: Co uczyniliście Państwo, tak dobrze zorientowani w materii, aby koleje polskie były naszą dumą narodową – taką jak Adam Małysz, mniej chyba niż Andrzej Gołota.
Jeśli my, duchowni, również ludzie świeccy zaangażowani w służbę Kościoła, będziemy tylko krytykować stan Kościoła oraz narzekać na nurty w świecie niesprzyjające misji Kościoła, ktoś może zadać nam podobne pytanie: Co uczyniliśmy prócz narzekania?  Jeśli my nie będziemy w pierwszej linii tych, którzy życiem i służbą wskazują na Jezusa, to Bóg, tak jak czytamy w ewangeliach, z ust niemowląt przyjmie chwałę, kamienie zaczną mówić, albo zaczną wyręczać nas celnicy, faryzeusze lub wszetecznice.
Adohrtacja Verbum Domini to troska o Kościół, wypowiedziana jednak głównie słowem pozytywnym, słowem zachęty i miłości. Papież wielokrotnie dziękuję różanym środowiskom za zaangażowanie w misję zwiastowania, głoszenia, przybliżania światu Słowa, dzięki któremu świat powstał i istnieje.
Słowa z 15 wiersza Modlitwy Arcykapłańskiej to też częsta modlitwa rodziców za ich dzieci. One muszą pójść w świat, my zaś mamy nadzieje i wierzymy, że Bóg zachowa je od złego, bo nasze ręce są za krótkie, aby chronić zawsze i wszędzie.
Druga prośba Jezusa w Getsemani, oprócz zachowania od złego, to prośba o jedność.  O tą jedność modlimy się nie tylko w czasie tygodni modlitw o jedność chrześcijan, bo nie tylko o jedność chrześcijan chodzi w tej prośbie. Wtedy, podczas ziemskiej wędrówki Jezusa, nie było jeszcze podzielonego kościoła. Dlatego, moim skromnym zdaniem, wszelka dążność do jakiejkolwiek jedności pomiędzy ludźmi(przykłady), jest możliwa, jeśli będziemy posiadali odpowiednie relacje z Bogiem przez Jezusa Chrystusa.
Luter, który nie był szczęśliwy z podziału chrześcijan, dużo swoich rozważań teologicznych poświęcił też budowaniu no nowo jedności pomiędzy skłóconymi braćmi. Nigdy nie wykluczał możliwości odzyskania utraconej jedności. Pewnie zdziwienie wśród wielu spośród nas wywoła informacja, że luteranie byliby gotowi całować nogi papieża, jeśli ten pomógłby odzyskać utraconą jedność. Warunki widział Luter dwa: Zgodne zwiastowanie ewangelii i zgodne sprawowanie sakramentów. Wszystko inne to ludzkie dodatki, które mogą być w Kościele, ale nie muszą. Dokładnie tak, jak papież pisze w adhortacji o objawieniach prywatnych.
Jedność, czy to w Kościele, czy w zborze, czy w rodzinie, czy pomiędzy małżonkami jest możliwa tylko wtedy, kiedy człowiek pozwala działać Słowu Bożemu i wyznaje swoje grzechy. Tylko wtedy rodzi się gotowość do pojednania. Dlatego Jan Chrzcielne nawoływał:  Upamiętajcie się i wierzcie ewangelii.
Kiedy myślimy o jedności Kościoła, wtedy możemy pomyśleć: Cóż ja sam mogę uczynić w tym dziele?
Nie zmienimy całego wielkiego świata, ale to,  jak wygląda ten mały świat wokół nas, w dużym stopniu zależy od nas, bo w tym mikroświecie są żywi ludzie, bracia, siostry i niejedna Matka Chrystusa.
Amen

Błogosławieni, czyli szczęśliwi

Mówi się, że szczęście uśmiecha się do człowieka systemem losowym. Zdaje się, że nieliczni mają go za dużo, a liczni – za mało. Psalm 73 mówi o „pomyślności grzeszników”, dla których „nie ma żadnych cierpień, ich ciało jest zdrowe, tłuste, nie doznają ludzkich utrapień, ani z innymi ludźmi nie cierpią” Toteż ich naszyjnikiem jest pycha, a przemoc szatą, co ich odziewa…Takimi oto są grzesznicy i zawsze beztroscy gromadzą bogactwo”. Z kolei człowiek wierny Bogu co dnia „cierpi chłostę”, każdego ranka spotyka go kara. Odpowiedź na zauważony przez autora Psalmu 73 paradoks przynosi Jezus. On nazywa błogosławionymi nie tych, którzy beztrosko gromadzą bogactwo, ale tych, na których każdego dnia spadają różnego rodzaju chłosty. Nauczanie Jezusa może wywoływać zdziwienie, bo przecież być błogosławionym znaczy być szczęśliwym. Według polskiego filozofa Władysława Tatarkiewicza, autora traktatu o szczęściu, szczęście jest to życie dające trwałe oraz w pełni uzasadnione zadowolenie.

Człowiek jest obrazem szczęśliwego Boga i dlatego poszukuje szczęścia. W rozmowie z Peterem Seewaldem papież Benedykt XVI powiedział, że Europa zachłanna jest na szczęście. Tego szczęścia szuka jednak w iluzjach rynków finansowych, luksusu, różnych mód, a nawet szatańskich rajów. Europa buduje swoje szczęście w opozycji do Boga. Benedykt XVI mówi nawet o krucjacie ateistów, która szydzi z chrześcijan jako wierzących w urojonego Boga. Jednak szczęście budowane na iluzjach nie przynosi życia dającego trwałe i w pełni uzasadnione zadowolenie. Papież widzi liczne zagrożenia dla szczęścia budowanego przez Europejczyków. Tymi zagrożeniami są katastrofa ekologiczna, ogromne zadłużenia państw, zatrucie myślenia medialno-komercyjną kulturą, usuwanie tolerancji w imię tolerancji, co grozi nowym totalitaryzmem. Najgorszym zagrożeniem według Benedykta XVI jest jednak budowanie szczęścia w opozycji do Boga. Tam, gdzie nie ma Boga, człowiekowi nie uda się zbudować szczęścia, czego dowodem jest tragiczna historia XX wiecznych totalitaryzmów: nazizmu i komunizmu. Totalitaryzmy te obiecywały szczęście na ziemi. Warunkiem tego szczęścia było odrzucenie Boga. Pomimo obietnic szczęścia przyniosły one ludzkości największe nieszczęścia.

Św. Tomasz z Akwinu, którego wspomnienie obchodzone jest 28 stycznia, napisał również traktat o szczęściu. W swoim traktacie św. Tomasz przekonuje, że w doczesnym życiu szczęście jest niemożliwe, bo „nie można wykluczyć wszelkiego zła” oraz „nie można zaspokoić pragnienia dobra…dobra w tym życiu przemijają, podobnie jak i samo życie przemija”. Pragnienie i poszukiwanie szczęścia może wypełnić tylko Bóg. On tylko może dać trwałość będącą istotnym elementem szczęścia  będącego życiem dającym w pełni uzasadnione zadowolenie. Takie szczęście obiecuje Jezus w błogosławieństwach tym, którzy codziennie cierpią chłosty w postaci ubóstwa, smutku, marginalizacji, niesprawiedliwości, wojen i prześladowań. Takim ludziom Jezus obiecuje królestwo niebieskie, pociechę, ziemię, nasycenie, miłosierdzie, oglądanie Boga, bycie synami Boga. Są to różne obrazy szczęścia, czyli bycia błogosławionym.

Błogosławieństwa zawsze były uważane za program chrześcijańskiego życia. Aby ukazać ten program trzeba by wygłosić co najmniej 8 kazań. Streszczeniem tego programu mogłyby być kolejne słowa Benedykta XVI z wywiadu  Światłość świata. Papież mówi o trzech zadaniach dla chrześcijan:

  1. nie można tracić Boga sprzed oczu
  2. trzeba rozpoznać posiadany skarb wiary
  3. mocą wiary przeciwstawić się procesom sekularyzacji nie bojąc się nawet oddziaływania na politykę.

W sumie na zachłanność szczęścia występującą u współczesnych Europejczyków należy spojrzeć w świetle najbardziej chyba znanych słów św. Augustyna: „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”. Człowiek będący obrazem Boga może znaleźć szczęście tylko w swoim prawzorze – czyli Bogu.

(kazanie wygłoszone w parafii św. Andrzeja Apostoła w Zabrzu, 30 stycznia 2011)

„TRWALI W MODLITWIE” (Dz 2, 42).

Kazanie wygłoszone w cerkwi św. Cyryla i Metodego w ramach Tygodnia ekumenicznego (Wrocław 21.01.2011)

Chrześcijaństwo nie jest mitem ani bajką, bo jest ono osadzone w czasie i przestrzeni. W czasie dokonuje się historia zbawienia, natomiast w przestrzeni – geografia zbawienia. Sam termin geografia zbawienia jest ekumeniczny. Jego prekursorem był protestancki duchowny Samuel Bochart (1599-1667), który opublikował dzieło Geographia sacra. Tym terminem posługiwali się Biskupi Rzymu – Paweł VI i Jan Paweł II, ponieważ wyraża on myśl, że przestrzeń przechowuje znaki zbawczych ingerencji Boga. Taką przestrzenią przechowującą znaki zbawczych ingerencji Boga jest Jerozolima. Tegoroczny Tydzien ekumeniczny zaprasza nas do duchowej pielgrzymki do tego fundacyjnego miejsca chrześcijaństwa. W kolejnym dniu tej pielgrzymki zwrócimy uwagę na modlitwę jako jedną z cech wyróżniających kościół jerozolimski.

Według Dziejów Apostolskich chrześcijanie jerozolimscy trwali w modlitwie (2, 42). Uprzywilejowanym miejscem tej modlitwy była świątynia jerozolimska: Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni (Dz 2, 46). Apostołowie Piotr i Jan wchodzili do świątyni na modlitwę o godzinie dziewiątej (Dz 3, 1), czyli według naszego sposobu liczenia czasu jest to ta sama godzina, o której Jezus zawołał donośnym głosem: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił (Mk 15, 33). Umierający Jezus modlił się Psalmem 22. Obydwa szczegóły –  modlitwa Apostołów o określonej godzinie oraz modlitwa Jezusa słowami psalmu zrodziły liturgię godzin, która wiąże poszczególne godziny dnia z modlitwą. Ta liturgia godzin praktykowana jest w Kościele Anglii, Kościele prawosławnym, Kościele rzymskokatolickim oraz w Kościele ewangelickim. Ewangelicki modlitewnik zawiera: jutrznię, nieszpory, modlitwę południową oraz modlitwę na zakończenie dnia czyli kompletę. Jest  pocieszające, że pomimo podziałów chrześcijanie mogą spotkać się na liturgii godzin. Liturgia godzin jest ekumeniczną modlitwą. Wśród nabożeństw wrocławskiego Tygodnia ekumenicznego mogłyby zatem zagościć nieszpory, a agape duchownych mogłaby kończyć kompleta.

Liturgia godzin jest modlitwą biblijną. Z każdą godziną związane jest odmawianie psalmów, które Dietrich Bonhoeffer nazwał modlitewnikiem Biblii. Według Bonhoeffera: Hieronim, Ojciec Kościoła, powiada, że za jego czasów można było usłyszeć śpiew Psalmów na polach i w ogrodach. Psałterz wypełniał życie pierwszych chrześcijan. Ważniejszy niż to wszystko jest jednak fakt, że Jezus ze słowami Psalmów na ustach umarł na krzyżu. Wraz z Psałterzem chrześcijańska wspólnota traci niezrównany skarb, a odzyskawszy go, zostanie napełniona nieprawdopodobną mocą (Psalmy. Modlitewnik Biblii, 24-25). Na poszczególne godziny dnia oprócz psalmów składają się biblijne kantyki: Zachariasza, Matki Pana i Symeona. Do tego dochodzi modlitwa Pańska Ojcze nasz.

Kościół prawosławny i Kościół rzymskokatolicki, nawiązując do słów Psalmu 141: Niech moja modlitwa będzie stale przed Tobą jak kadzidło, używa w liturgii kadzidła. Ten zwyczaj znany jest również w Kościele Anglii oraz kościołach ewangelickich w krajach skandynawskich. Kadzidło nie było niczym nadzwyczajnym w kościołach ewangelickich na terenie Niemiec do  unii pruskiej. W nadzwyczajnym rycie liturgii rzymskiej podczas okadzania ołtarza, odmawiana jest modlitwa oparta na Psalmie 141: Dirigatur, Domine, oratio mea, sicut incensum, in conspecto tuo; elevatio manuum mearum sacrificium vespertinum (Niechaj się wznosi, o Panie, moja modlitwa jako woń kadzidła przed oblicze Twoje, a uniesione ręce moje jako ofiara wieczorna). Dym kadzidła jest znakiem zanoszonych do Boga modlitw.

Przykładem ludzi modlących się są nie tylko chrześcijanie jerozolimscy, ale święci wszystkich wieków. Według Konfesji Augsburskiej: świętych można stawiać jako wzór do naśladowania ich wiary i dobrych uczynków, zależnie od powołania; tak cesarz może naśladować przykład Dawida, prowadząc wojnę dla wypędzenia Turków z ojczyzny (XXI). Święci są więc po to, aby ich naśladować, także w modlitwie. Na frontonie cerkwi św. Cyryla i Metodego we Wrocławiu została umieszczona figura św. Jadwigi Śląskiej, której zawsze bliskie było hasło św. Benedykta: módl się i pracuj. Jednak po śmierci męża podjęła ona decyzję o spędzeniu reszty życia w klasztorze w Trzebnicy, aby móc oddać się całkowicie modlitwie. Niech św. Jadwiga inspiruje nas do tego, byśmy wplatali modlitwę w nurt naszej codzienności.

Przez prawosławną liturgię przewijają się ektenie: wielka, mała, usilna i błagalna. Złożone są one z kilku wezwań, na które wierni odpowiadają: Kyrie eleison. Ektenie są odpowiedzią na wezwanie Apostoła Pawła: Nieustannie się módlcie (1 Tes 5,17). Nieustanna modlitwa była cechą jerozolimskich chrześcijan. Niech nasza dzisiejsza duchowa pielgrzymka do Jerozolimy zachęci nas do nieustannej modlitwy, także o naszą jedność, o którą modlił się nasz Pan: aby byli jedno (J, 17,21 ).