Kazanie na ślubie Magdaleny i Michała Radzionków-Rojca 24 VIII 2013

 

Proponuję, abyśmy w Roku wiary spojrzeli na małżeństwo w świetle wiary. Wiara jest zarówno tym, w co się wierzy lub co się wyznaje, jak i samym aktem wierzenia lub zaufania. Wiarę jako to, w co się wierzy, lub co się wyznaje, nazywa się fides quae. Natomiast wiarę jako akt wierzenia lub zaufania nazywa się fides qua. Spróbujmy zatem odpowiedzieć na dwa pytania:

czym jest małżeństwo w świetle fides quae? oraz czym jest małżeństwo w świetle fides qua?

 

Odpowiedzmy najpierw na pytanie, czym jest małżeństwo w świetle fides quae, czyli tego, w co się wierzy?

To w co wierzymy zawiera się w Credo. Na początku Credo wyznajemy: „Wierzę w jednego Boga Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi„. Już w tym pierwszym zdaniu z Credo zawarta jest prawda wiary o małżeństwie. Bóg stworzył ludzi jako mężczyznę i kobietę dla małżeństwa. To On wymyślił małżeństwo w akcie stworzenia. Z tego względu różni „zawodowi nieprzyjaciele Pana Boga” zwalczają małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, bo jest on pomysłem Boga.

Bóg wymyślił małżeństwo dla szczęścia ludzi. W Księdze Syracha czytamy: „Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę, liczba jego dni będzie podwójna. Dobra żona radować będzie męża, który osiągnie pełnię wieku w pokoju” (26, 1-2). Echo tych słów można odnaleźć w wypowiedzi bł. Jana Pawła II, która znalazła się w zaproszeniu na dzisiejszą uroczystość: „Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może go uczynić szczęśliwym”. Jednak małżeństwo zostało dotknięte tragedią grzechu pierworodnego. Ponieważ małżeństwo wyszło z samego aktu stworzenia, dlatego grzech pierworodny uderzył w nie w sposób szczególny poddając swojej korupcji. Korupcja grzechu sprawia, że małżeństwo może osiągnąć zaprzeczenie swoich ideałów -zamiast szczęścia dać nieszczęście. Według urodzonej we Wrocławiu Edith Stein, dzisiaj św. Teresy Benedykty od Krzyża: „…w obcowaniu płci owoce grzechu pierworodnego przybierają najstraszniejsze formy: … wzajemną walkę między mężczyznami i kobietami o swoje prawa„. Małżeństwo potrzebuje więc odnowy. Myśl o odnowie małżeństwa zawarta jest w słowach Credo, którymi wyznajemy, że Jezus Chrystus „za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy, i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego„. Poprzez narodzenie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa dokonała się odnowa całego stworzenia, także i małżeństwa. Według Apostoła Pawła ta odnowa małżeństwa dokonuje się przez to, że miłość Jezusa objawiona na krzyżu staje się wzorem miłości dla małżonków. Aby ten przekraczający ludzkie możliwości ideał mógł być realizowany Chrystus poprzez sakrament wspiera małżonków swoją łaską. Łaska tego sakramentu chce leczyć rany zadane małżeństwu przez korupcję grzechu. Łaska sakramentu małżeństwa nie działa jednak magicznie i nie przywraca automatycznie ideału małżeństwa. Z jednej strony łaska leczy korupcję grzechu, ale z drugiej strony uderzająca w małżeństwo korupcja grzechu jest możliwa tak długo, jak długo człowiek żyje w obecnie doświadczanej i widzialnej rzeczywistości „upadłego świata”. Dopóki trwa ten dotknięty korupcją grzechu świat będzie istniało napięcie pomiędzy rzeczywistością grzechu zainaugurowaną przez pierwszego Adama a łaską leczącą rany grzechu przyniesioną przez Nowego Adama Jezusa Chrystusa. W świetle fides quae, a więc tego w co wierzymy, małżeństwo jest pomysłem Boga dla szczęścia ludzi, poddanym jednak korupcji grzechu pierworodnego i odnowionym przez Chrystusa.

 

Przejdźmy teraz do drugiego pytania, czym z kolei jest małżeństwo w świetle fides qua, czyli aktu wierzenia lub zaufania?

Wiara jest zaufaniem Bogu. To zaufanie Bogu oddają słowa Psalmu 46: „Bóg jest dla nas ucieczką i mocą: łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach. Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza„. Młodzieżowy katechizm Youcat stwierdza: „Związek sakramentalny to bardziej poleganie na Bożej pomocy niż na własnych zapasach miłości„. W tym stwierdzeniu zawarta jest myśl o Bożej Opatrzności. Jest to troska Boga o swoje stworzenia, która jednak nie narusza wolności stworzeń. Opatrzność Boża potrafi pisać prosto na krzywych liniach naszego życia, a jeśli dopuszcza zło, to po to, aby wyprowadzić z niego coś lepszego. To Boża Opatrzność może sprawić, że z drogą małżeńskiego życia może być tak jak z drogą do Santiago de Compostella. O tej drodze pielgrzymi mówią: „Droga ta jest ciężka, ale zarazem cudowna. Odbiera siłę zwracając ją po trzykroć„. Małżeństwo również może być ciężkie i zarazem cudowne, odbierać siłę i zarazem zwracać ją po trzykroć. Takiego przeżywania małżeństwa Wam życzę. Niech w Wasze małżeństwo przeżywane w świetle wiary jako fides qua, czyli zaufanie Bogu, będzie wpleciona modlitwa do Boga, który jest dla nas ucieczką i mocą: u którego łatwo znaleźć pomoc w trudnościach. Dlatego ufając Bożej Opatrzności nie lękajcie się, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza.

Kazanie wygłoszone do Księży Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej Paradyskie Dni Duszpasterskie 28-29 sierpień 2013

 

 

Bóg wszystko czyni przez Chrystusa. Przez Niego dokonał dzieła pierwszego stworzenia, odnowy tego stworzenia i zainaugurował już dzieło nowego stworzenia. Skoro Bóg czyni wszystko przez Chrystusa, to można mówić o chrystocentryzmie obiektywnym. Konsekwencją chrystocentryzmu obiektywnego powinien być chrystocentryzm formalny i subiektywny. Chrystocentryzm formalny dotyczy teologii, która wszystkie swoje problemy powinna koncentrować wokół Jezusa Chrystusa. Z kolei chrystocentryzm subiektywny dotyczy chrześcijańskiego życia. Powinno być ono skoncentrowane wokół Jezusa Chrystusa. Jak powinien wyglądać subiektywny chrystocentryzm kapłańskiego życia?

Postawmy tezę: formułą kapłańskiego życia powinna być formuła doksologii: Przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie….

 

1. Życie kapłana jest życiem przez Chrystusa.

 

„Cóż masz, czego byś nie otrzymał” (1 Kor 4,7). Wszystko otrzymaliśmy od Chrystusa w tym dar sakramentu święceń. Przez Chrystusa jesteśmy kapłanami. Przez Chrystusa działamy jako kapłani. Ukazuje to Benedykt XVI, gdy uzasadnia sakramentalność święceń. Wyprowadza ją z dwóch tekstów Janowej Ewangelii.

1. 1. „A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie (J 17, 17.19). Uświęcenie uczniów dokonuje się przez poświęcenie Jezusa, które oznacza Jego ofiarę złożoną na krzyżu. Ta ofiara czyni Jezusa jedynym, prawdziwym i wiecznym kapłanem. Mocą tej ofiary są uświęceni uczniowie, a zatem będąc uświęconymi ofiarą są poświęceni Jego kapłaństwem, czyli wyświęceni, a więc mający udział w Jego jedynym, prawdziwym i wiecznym kapłaństwie.

1.2.

Benedykt XVI wyprowadza również sakramentalność święceń z owego „nic”, które uczniowie dzielą z Jezusem:

„Syn nie może niczego czynić sam z siebie” (J 5, 19.30);

„Beze Mnie nic nie możecie uczynić

Tak jak Jezus wszystko czyni przez Ojca, tak kapłan przez Jezusa. Bez Niego nie mógłby powiedzieć: „Odpuszczam ci twoje grzechy”; To jest ciało moje”; „Przyjmij Ducha Świętego” „Ja ciebie chrzczę”. Nic z tego, co stanowi istotę kapłańskiej posługi nie jest wytworem kapłana. Kapłan daje to, czego sam dać nie może; czyni coś, co nie zależy od niego, jest przekazicielem tego, co przekazał mu Ktoś Inny. Dlatego nie może sam ogłosić się kapłanem, ani też wspólnota nie może mianować kogoś kapłanem. Kapłan czyni wszystko przez Jezusa; wszystko od Niego otrzymał i to właśnie świadczy o sakramentalności kapłaństwa. Kapłaństwo to nie powierzenie urzędu jakiemuś sprawnemu funkcjonariuszowi, ale to łaska uzdalniająca do działania przez Chrystusa, przez Jego moc.

O tym, że bycie kapłanem dokonuje się przez Jezusa należy pamiętać w kontekście przypomnianej przez II Sobór Watykański prawdy o kapłaństwie wszystkich wiernych. Przypomnienie tej prawdy doprowadziło w niektórych kręgach do zacierania różnicy pomiędzy kapłanami a świeckimi. Skrajnym przykładem może być głośny swego czasu ruch Wir sind Kirche. W niektórych wspólnotach widać próby ograniczenia roli kapłana i wyeksponowania roli tak zwanych „leaderów”. Próbuje się więc sprowadzić kapłaństwo do urzędu, tak jak to jest we wspólnotach protestanckich. We wspólnotach protestanckich powszechne kapłaństwo wiernych jest podstawą ordynacji, czyli upoważnienia dawanego przez wspólnotę wiernych do objęcia urzędu kościelnego. Ponieważ w kapłaństwie Chrystusa mają udział zarówno mężczyźni jak i kobiety, dlatego, jeśli są odpowiednio przygotowani, wspólnota może powierzyć im urząd, ale też może pozbawić ich tego urzędu. Tymczasem kapłan działa przez moc Chrystusa a nie przez moc wspólnoty. Kapłaństwo święceń ma służyć kapłaństwu wszystkich wiernych. Ma przyczyniać się do rozwoju łaski chrztu wszystkich chrześcijan. Poprzez nie Chrystus nieustannie buduje i prowadzi swój Kościół. Dlatego jest ono przekazywane przez osobny sakrament a nie przez upoważnienie wspólnoty wiernych.

 

2. Życie kapłana jest życiem z Chrystusem

 

Gdy Apostołowi Pawłowi daje się we znaki wysłannik szatana Pan go zapewnił: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 7). Dzięki tej łasce Paweł wypełnia zadanie głoszenia Ewangelii, o czym zaświadcza w słowach: „Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną” (1 Kor 15, 10). Chrystus jest z kapłanem, tak jak był z Apostołem Pawłem. Działanie kapłana wspomaga Jego łaska. KKK (2004) naucza, że „Wśród łask szczególnych należy wymienić łaski stanu, które towarzyszą wykonywaniu odpowiedzialnych zadań życia chrześcijańskiego i posług wewnątrz Kościoła”. Łaska stanu towarzyszy wykonywaniu kapłańskiej posługi. Ona wspiera kapłana w obliczu zewnętrznych i wewnętrznych trudności.

Gdy chodzi o te zewnętrzne trudności to trzeba wspomnieć o kulturze laickiej, która ma jednak quasi religijny charakter. To, co przysługuje Bogu, przypisuje ona człowiekowi. To nie Bóg, ale człowiek ma decydować o tym, co dobre a co złe, a w zasadzie co użyteczne i nieużyteczne. To nie Bóg, ale człowiek ma sam siebie zbawić w jakimś ziemskim raju pełnym przyjemności. Ze względu na swój quasi-religijny charakter ta laicka kultura jest wroga chrześcijaństwu. Przypuszcza na chrześcijan bardziej przebiegłe i przewrotne ataki niż dawniej komunizm. Kapłan żyjący w laickiej kulturze jest owcą między wilkami lub śmieciem świata.

Bardziej dokuczliwe mogą być jednak trudności, które generuje wewnętrzne życie Kościoła. Kościół jest święty, ale składa się z grzeszników. Nikt w Kościele pielgrzymującym nie jest bez grzechu. Pius XII w Mystici corporis miał odwagę pisać o skłonności do złego „wyższych członków” mistycznego Ciała. Benedykt XVI odwołał dyscyplinarnie 80 biskupów. Pius XII komentując trudności wewnętrzne Kościoła będące wynikiem grzechu także hierarchów stwierdza, że Chrystus nie chciał wykluczyć ze swego Ciała grzeszników i przez wewnętrzne trudności wzmacnia drogą prób cnotę owieczek i pasterzy.

W obliczu trudności kapłan może liczyć na łaskę stanu. Jan Paweł II w Novo millennio ineunte przypomniał o zasadzie pierwszeństwa łaski. „Istnieje pewna pokusa, która od zawsze zagraża życiu duchowemu każdego człowieka, a także działalności duszpasterskiej: jest nią przekonanie, że rezultaty zależą od naszej zdolności działania i planowania. To prawda, że Pan Bóg oczekuje od nas konkretnej współpracy z Jego łaską, a zatem wzywa nas, byśmy w służbie Jego Królestwu wykorzystywali wszystkie zasoby naszej inteligencji i zdolności działania. Biada jednak, gdybyśmy zapomnieli, że bez Chrystusa «nic nie możemy uczynić» (por. J 15, 5)”. Należy zatem odrzucić pelagianizm, czyli pogląd, że można obejść się bez łaski, że działalność duszpasterska zależy tylko od zdolności działania i planowania kapłana. Nie można jednak wpaść w drugą skrajność, że wszystko zrobi łaska. Trzeba pamiętać o wypowiedzi św. Augustyna, biskupa Hippony: „Pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie, ale ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga”. Ponieważ łaskę wyprasza się na modlitwie, dlatego inspirująca powinna być odpowiedź, jakiej udzieliła św. Joanna d’Arc na podchwytliwe pytanie sędziów kościelnych: „Zapytana, czy sądzi, że jest w stanie łaski Bożej, odpowiada: <<Jeśli nie jestem, oby Bóg zechciał mnie do niego wprowadzić; jeśli jestem, oby Bóg zechciał mnie w nim zachować>>”.

 

3. Życie kapłana jest życiem w Chrystusie

 

Apostoł Paweł wyznaje: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.” /Flp 4,13/. Wyznanie Apostoła było doświadczeniem świętych, także 14 Wspomożycieli, których ołtarz znajduje się w Grodowcu. Większość z nich żyła na przełomie III i IV wieku za panowania cesarza Dioklecjana. Miały wtedy miejsce najdłuższe i najkrwawsze w historii Cesarstwa rzymskiego prześladowania chrześcijan. Święci Wspomożyciele to: Krzysztof, Katarzyna z Aleksandrii, Barbara, Jerzy, Błażej, Cyriak, Małgorzata z Antiochii Pizydyjskiej, Dionizy, Eustachy i Erazm. Ich życie można podsumować słowami prefacji o męczennikach:”Ty sprawiasz, że moc w słabości się doskonali * i umacniasz słabych ludzi do złożenia świadectwa wierze, *przez naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Żyli Chrystusem, w którego wierzyli i potrafili mówić o Chrystusie w którym żyli. Weźmy pod uwagę Katarzynę z Aleksandrii. Cesarz Maksencjusz zawołał pięćdziesięciu najsławniejszych filozofów i nakazał im wyszydzić religię chrześcijańską i podważyć jej podstawy. Jednak Katarzyna, którą wspierał Duch Święty, bez trudu zbiła wszystkie argumenty filozofów wysuwane przeciwko religii chrześcijańskiej i zganiła oddawanie czci pogańskim bóstwom. Wielu z jej przeciwników w dyspucie uznało niepodważalność jej argumentacji i zostało wyznawcami Boga w Trójcy Jedynego. Zwycięstwo Katarzyny rozwścieczyło cesarza. Rozkazał ją biczować i morzyć głodem. Katarzyna zanim zaświadczyła o Chrystusie męczeństwem świadczyła o Nim słowami. Żyjąc w Chrystusie potrafiła niejako z doświadczenia mówić o Chrystusie. Katarzyna jest jednym z wielu starożytnych apologetów, do których zalicza się również Justyn i Tertulian. W okresie międzywojennym takim apologetą był Gilbert Keith Chesterton, którego papież Pius XI nazwał „Obrońcą wiary katolickiej”. Wielką wagę przywiązywał do katechizmu. Ktoś nawet ujął to dosadnie, że do wszystkiego dodaje katechizm jak keczup. We Wskazaniach KNW na Rok Wiary jest mowa o przygotowaniu popularyzatorskich materiałów o charakterze apologetycznym. Dzisiaj również potrzebni są apologeci. Kto żyje w Chrystusie, potrafi o Nim przekonująco mówić. Jeśli nie swoimi słowami, to przynajmniej dodając do wszystkiego katechizm jak keczup.

 

Chrystocentryzm subiektywny streszcza zasada: formuła doksologii formułą życia. Personifikacją tej zasady jest Matka Pana Jej życie było przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie. Pius XII uzasadnia dogmat o Wniebowzięciu ścisłym związkiem Maryi z Jezusem. „Wszystkie powyższe dowody i rozważania Ojców Kościoła i teologów, opierają się jako na ostatecznym fundamencie, na Piśmie świętym. Ono stawia nam niejako przed oczy Matkę Bożą najściślej złączoną z Boskim Synem, dzielącą zawsze Jego Losy. Dlatego wydaje się rzeczą wprost niemożliwą, widzieć oddzieloną od Niego po ziemskim życiu, jeśli nie duchem to przecież ciałem”. Wniebowzięcie można by oddać słowami doksologii: ponieważ najdoskonalej z ludzi była z Chrystusem, przez Chrystusa i w Chrystusie z duszą i ciałem w życiu przed śmiercią, dlatego po zakończeniu biegu ziemskiego życia Jej dusza i ciało jest przez Chrystusa, w Chrystusie i z Chrystusem. Od Niej każdy i zawsze może się uczyć chrystocentryzmu subiektywnego, którym jest życie przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie. Jest to życie będące komunią z Chrystusem, nie tylko tą eucharystyczną przy ołtarzu, ale i poza ołtarzem poprzez budowanie relacji z Chrystusem określonych słowami doksologii: „przez” „z” i „w”.

Prymicje ks. Daniela Prentkiego w Dąbrowicy 27 maja 2012


Dąbrowica usytuowana jest u podnóża Kozieńca, tu w średniowieczu na skalistym szczycie wybudowano zamek myśliwski w 1189 roku przez księcia Bolesława Wysokiego. Zamek zniszczono w 1428 roku w okresie wojen husyckich i od tego czasu pozostał w ruinie. Pierwsze potwierdzenia o istnieniu wsi pochodzą z 1680 roku, kiedy to właścicielem był Gottfryd von Tielsch. Później wieś przechodzi z rąk do rąk. Kolejnymi właścicielami byli: Johann Georg Seydlitz, Georg Mentzel, hrabia Johann Franz von Kotwath, hrabina Klara von Frankerberg, Dawid von Busch. Wtedy to sporządzono spis ludności w Dąbrowicy: w 1765 roku żylo 19 ludzi wolnych, 17 chałupników, a w roku 1785 było już 208 mieszkańców. Oprócz folwarku była jeszcze szkoła z jednym nauczycielem.
W 1837 roku w Dąbrowicy uruchomiona została pierwsza w Kotlinie Jeleniogórskiej a druga na Śląsku maszyna papiernicza, której właścicielem był kupiec jeleniogórski Johann Edward Kiessling. Następnie Dąbrowica przechodzi w ręce Rudolpha Ludwiga von Deckera – berlińskiego nadwornego drukarza. Posiadłość szlachecka była własnością rodziny Deckerów do 1926 roku, następnie przeszła we władanie Elizy Mitscher z domu Decker.
Hodowano wtedy bydło rogate, świnie i drób. W 1947 roku w Dąbrowicy było 614 mieszkańców, z czego 578 Polaków, 49 Niemców.
Kościół MB Częstochowskiej zbudowany został w latach 1890 – 1900 i jest najmłodszym kościołem w Gminie Mysłakowice. Powstał jako kościół ewangelicki, którego fundatorem była rodzina von Deckerów. Po II wojnie światowej nieużytkowany, został okradziony i zdewastowany ( jako świątynia ewangelicka ). Dopiero od 1962 roku rozpoczęto gruntowny remont i przebudowę. Jest to kamienna budowla neogotycka, 3 nawowa, założona na rzucie krzyża. Nad nawami oryginalne, deskowe sklepienie o wykroju trójliścia. Wieża kwadratowa zwieńczona hełmem iglicowym.
Na wieży wisi dzwon z 1921 roku. Obok kościoła stoją dwie budowle jedna to dawna kostnica a druga kaplica grobowa z około 1900 roku. Niżej znajduje się stary i nowy cmentarz z około XIX wieku.
Obecny pałac pochodzi z około polowy XIX wieku. Była to 3 kondygnacyjna budowla z wysoką kwadratową wieżą. Całość nosi cechy architektury neogotyckiej i eklektycznej. Od strony południowej na wysokości I piętra był duży taras. Za pałacem ciągną się rozległe murowane zabudowania gospodarcze stodoły i stajnie oraz oficyny mieszkalne. Przed pałacem pozostałości parku krajobrazowego o powierzchni 3,4 ha, założonego pod koniec XIX wieku.

 

KAZANIE PRYMICYJNE

Człowiek niemal na każdym kroku musi interpretować różne znaki, chociażby znaki drogowe. W dzisiejszą uroczystość Zesłania Ducha Świętego spróbujmy zinterpretować dwa znaki wskazujące na Ducha Świętego. Tymi znakami są włożenie rąk i olej krzyżma. Na te dwa znaki Ducha Świętego wskazują Dzieje Apostolskie. Apostoł Piotr wraz z Apostołem Janem wkładali ręce na jedynie ochrzczonych mieszkańców Samarii, którzy przez ten gest otrzymywali Ducha Świętego (Dz 8:17). W kazaniu wygłoszonym w domu setnika Korneliusza Apostoł Piotr powiedział, że Bóg namaścił Jezusa Duchem Świętym (Dz 10:38). Obydwa znaki Ducha Świętego: włożenie rąk i namaszczenie olejem, pojawiają się w liturgii święceń prezbiteratu. Na prezbitera  nakładane są ręce biskupa, a ręce samego prezbitera są namaszczane olejem krzyżma. Duch Święty poprzez włożenie rąk biskupa i  namaszczenie rąk prezbitera jakby aktywizuje ręce prezbitera czyniąc je przedłużeniem rąk samego Boga.
W Biblii u proroka Ezechiela (2, 9) i w Psalmie 104, 28 odnajdujemy metaforę rąk Boga. Prorok  Ezechiel widzi rękę trzymającą księgę, a następnie otrzymuje polecenie, aby zjeść tą księgę. W czasie święceń diakonatu biskup podaje diakonowi księgę Ewangelii i zachęca do czytania, nauczania i życia Ewangelią. Również zadaniem prezbitera jest branie do rąk księgi Ewangelii i podawanie jej ludowi jako pokarm. Jest to zadanie szczególnie aktualne w czasach, gdy szerzy się analfabetyzm religijny. Kto nie zna prawd swojej wiary, ten nie będzie w nie wierzył. Nie można bowiem wierzyć w coś, czego się nie zna. Prawdy naszej chrześcijańskiej wiary są wyłożony chociażby w młodzieżowym katechizmie YOUCAT. We wstępie do tego katechizmu Benedykt XVI napisał: „Musicie wiedzieć, w co wierzycie. Musicie pojmować Waszą wiarę tak precyzyjnie jak informatyk zna system operacyjny komputera”.
W Psalmie 104 czytamy, że gdy Bóg otwiera swoje ręce, stworzenia sycą się dobrami.
W czasie święceń prezbiteratu biskup podaje prezbiterowi patenę z chlebem i kielich z winem. Odtąd prezbiter będzie wyciągał ręce nad chlebem i winem prosząc Boga, aby przez Ducha Świętego uczynił je Ciałem i Krwią swojego Syna. Następnie tymi boskimi dobrami będzie sycił lud Boga podając mu rękami Ciało i Krew Jego Syna. A lud Boży w czasie Wieczerzy Pańskiej powinien się sycić tymi dobrami z Bożych rąk. W młodzieżowym katechizmie YOUCAT możemy przeczytać, że „<obowiązek uczestnictwa w niedzielnej Mszy Świętej> to nieodpowiednie określenie dla prawdziwego chrześcijanina. To tak jakby istniał <obowiązek całowania się dla zakochanych>. Nikt nie może mieć żywej relacji z Chrystusem, gdy nie pragnie iść tam, gdzie Jezus nas oczekuje. Stąd od wieków Msza Święta jest dla chrześcijan <sercem niedzieli> i najważniejszym spotkaniem tygodnia”.
Ręce Boże, których przedłużeniem są ręce kapłana, zawsze próbowano się krępować. Apostoł Paweł pisał do swojego ucznia Tymoteusza, że dla Ewangelii znosi niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu (2 Tm 2, 9). Ręce głosicieli Ewangelii próbował krępować komunistyczny totalitaryzm a dzisiaj ideologia laicyzmu.  Wszystkie totalitaryzmy w wojnie ze słowem Bożym posługują się kłamstwem i oszczerstwem  stosując dewizę Woltera.  Voltaire (1694-1778), pisarz epoki oświecenia, w jednym ze swoich 23 tysięcy listów napisał: „Trzeba kłamać jak diabeł, nie lękliwie, nie tylko od czasu do czasu, lecz bezczelnie i bez ustanku”. Chciałoby się powiedzieć, że to „pół biedy”, jeżeli różni „zawodowi nieprzyjaciele Pana Boga” próbują krępować słowo Boże. „Cała bieda” jest wtedy, gdy próbują to czynić ci, którzy uznają się za chrześcijan. Apostoł Paweł pisał o ludziach bezmyślnych i o spaczonym umyśle (2 Tym 3, 8-9). Nie brakuje dzisiaj ludzi, którym bezmyślność wypacza umysł i zamyka go na słowo Boga. Takich ludzi nie brakowało już w dniu Zesłania Ducha Świętego. Widząc cud Pięćdziesiątnicy drwili z Apostołów mówiąc: „Upili się młodym winem” (Dz 2:13). Dlatego Apostoł Piotr rozpoczął kazanie od apologii: „Ci ludzie nie są pijani, jak przypuszczacie” (Dz 2:14). Takich ludzi bezmyślnych i o spaczonym umyśle nie brakuje i dzisiaj. Miłe słowa, które słyszy dzisiaj nasz Prymicjant, będą „zrekompensowane” przez drwiny ludzi bezmyślnych i o spaczonym umyśle. Dlatego niech na tej drodze, którą dzisiaj rozpoczyna prymicjami, towarzyszy mu nasza modlitwa. Ta modlitwa modlitwa niech będzie wyrazem naszych życzeń i ich przedłużeniem.
Prośmy zatem Boga, aby jego ręce były zawsze przedłużeniem Bożych rąk, tak jak ręce św. Ludwika Marii Grignion de Montfort (1673-1716). W swojej pracy magisterskiej Nasz prymicjant porównał mariologię tego Świętego z mariologią Jana Pawła II. Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II, zaczerpnął z dzieła św. Ludwika hasło „Totus Tuus” jako swą dewizę biskupią i później papieską. Niech nasz Prymicjant będzie cały dla Bożych rąk.  Przez jego ręce niech Boże ręce coraz bardziej łączą nas z Jezusem Chrystusem. Słowo „Chrystus” jest greckim tłumaczeniem hebrajskiego słowa „Mesjasz”, które znaczy „Namaszczony”. Od słowa „Chrystus” pochodzi słowo „chrześcijanin” (por. Dz 11, 20-21) W naszym imieniu „chrześcijan” jest więc obecna tajemnica oleju. Być chrześcijanami znaczy należeć do namaszczonego Duchem Świętym Chrystusa.
Prośmy też Boga, aby nasz Prymicjant będąc cały dla Bożych rąk był również sam w Bożych rękach. Aby Boże ręce dawały mu to, co starożytni wiązali z olejem: siłę  zdrowie i radość. Nasze życzenia zamieńmy na modlitwę z obrzędu święceń prezbiteratu: „Niech Bóg, który rozpoczął w tobie dobre dzieło, sam go dokona”.