KOŁO NAUKOWE STUDENTÓW PWT

 

 

             Płodność małżeństwa w świetle teologii dogmatycznej

   (wykład w KOLE NAUKOWYM STUDENTÓW PWT 4 grudnia 2014.)

Istnieje bogactwo teologicznej refleksji nad małżeństwem. Punktem wyjścia tej refleksji jest dogmatyka. Patrzy ona na małżeństwo z punktu widzenia jego sakramentalności i jego istotnych cech: nierozerwalności, monogamii i płodności. Teologia moralna zajmuje się małżeństwem przede wszystkim z punktu widzenia antropologii seksualności i odpowiedzialnego rodzicielstwa. Teologia pastoralna widzi małżeństwo w perspektywie jego promocji, tak aby projekt małżeński zakończył się powodzeniem: w tym kontekście znajduje się też problem podejścia do osób rozwiedzionych i osób, które zawarły powtórne małżeństwo. Z kolei teologia duchowości zajmuje się wprowadzeniem rodziny w modlitwę[1].

Co zatem dogmatyka może powiedzieć o małżeństwie? Problem zostanie zawężony do jednej z istotnych cech małżeństwa, jaką jest płodność. W aspekcie tego, co dogmatyka mówi o płodności, zostanie poruszony problem antykoncepcji.

  1. Trójca Święta i małżeństwo

Dogmatyka niejako wyprowadza małżeństwo z dogmatu o Trójcy Świętej, który stoi  na szczycie hierarchii dogmatów. Człowiek został stworzony na obraz Trójcy Świętej i dlatego ma w sobie coś ze swojego Pierwowzoru.

 Skoro Trójjedyny Bóg jest komunią osób, to Jego obraz powołany jest do życia w komunii będącej podstawą wszelkiej komunii, którą jest małżeństwo. Tak jak komunia boskich osób jest nierozerwalna, tak samo małżeństwo będące komunią obrazów Boga: mężczyzna i kobiety, jest również nierozerwalne.

Bóg jest miłością, nie tylko w swojej naturze, którą wspólnie posiadają Ojciec, Syn i Duch Święty, ale również wewnątrz trynitarnej komunii Osób Ojciec kocha współistotnego mu co do natury Syna miłością będącą równym im w naturze Duchem Świętym. Ojciec, który jest Bogiem, może kochać Syna, który jest Bogiem, tylko Bogiem, którym jest Duch Święty. Skoro naturą Boga jest miłość i miłość także tworzy relacje: Miłujący, Miłowany i Miłość, to również obraz Trójjedynego Boga powołany jest do życia w komunii, którą jest miłość. Taką komunia miłości powinna urzeczywistniać się w małżeństwie.

Miłość wyraża się zawsze darem z siebie. Chrystus mówi „Wszystko, co ma Ojciec, jest moje” (J 16,5), a zatem wszystko, czyli bóstwo, otrzymuje Chrystus od Ojca. Ojciec zatem wszystko, czyli bóstwo, oddaje Synowi. Ojciec, który jest Bogiem, może darować współistotnemu sobie Synowi tylko Boga, którym jest Duch Święty. To nieustanne dawanie w Bogu konstytuuje również trynitarne relacje: Darujący, Obdarowany i Dar. Skoro w Bogu jest nieustanne obdarowywanie, to człowiek – obraz Trójjedynego Boga, powołany jest do życia na sposób daru. Taką komunią życia na sposób daru powinno być małżeństwo.

Trójjedyny Bóg, dlatego właśnie, że jest komunią miłości i daru, nie strzeże zazdrośnie  tej komunii dla siebie, ale chce innych wprowadzić do tej komunii. Stwarza więc byty, aby wprowadzić je do swojej komunii miłości i daru. Dzieło stworzenia dokonuje się zatem nie tylko ex nihilo, ale także ex caritate i ex dono. Św. Tomasz z Akwinu powie: „Kluczem miłości otworzył swoją dłoń, by dokonać dzieła stworzenia”. Można by dodać, że również kluczem daru Bóg dokonał dzieła stworzenia, aby podzielić się bez reszty wszystkim, co posiada i czym jest.Skoro Bóg stwarza ex caritate i ex dono, to również jego obraz – człowiek, powołany jest do współpracy w dziele stworzenia. Ta współpraca dokonuje się w komunii miłości i daru, czyli w małżeństwie. Zadaniem małżeństwa jest zatem prokreacja.  Słowo procreatio może oznaczać zarówno stworzenie jak i płodzenie. W płodności małżeństwa dochodzi więc do głosu stwórcza moc Boga. Tak jak creatio dokonane przez Boga jest ex caritate i ex dono, tak również procreatio dokonywane w małżeństwie ma być ex caritate i ex dono, czyli z miłości i daru konstytuujących małżeńską komunię. Tak jak creatio jest znakiem miłości i daru trynitarnej komunii Osób, tak samo procreatio ma być znakiem miłości i daru małżeńskiej komunii osób. Jedność pomiędzy creatio, caritas i donum w przypadku Boga ma być wzorem jedności procreatio, caritas i donum w przypadku małżeństwa. A zatem w akcie, poprzez który małżonkowie wyrażają swoją miłość i obdarowanie sobą nie może brakować ukierunkowania na prokreację.

Małżeństwo ze swoją komunijnością, miłością, obdarowywaniem i płodnością wpisane jest zatem w dogmat o Trójcy Świętej. Tak jak dogmat o Trójcy Świętej jest wielką  tajemnicą wiary, tak również do misterium wiary należy wpisane w Trójcę Świętą małżeństwo. Poprzez powiązanie z Trójcą Świętą należy ono do rzeczywistości wiary. Małżeństwo zatem – jak pisze Paweł VI w Humanae vitae – „nie jest wyrokiem jakiegoś przypadku lub owocem ewolucji ślepych sił przyrody: Bóg-Stwórca ustanowił je mądrze i opatrznościowo w tym celu, aby urzeczywistniać w ludziach swój plan miłości. Dlatego małżonkowie poprzez wzajemne oddanie się sobie, im tylko właściwe i wyłączne, dążą do takiej wspólnoty osób, aby doskonaląc się w niej wzajemnie, współpracować równocześnie z Bogiem w wydawaniu na świat i wychowywaniu nowych ludzi” (8)

2.  Dogmatyczne podstawy encykliki Humanae vitae

Z podanych zasad doktrynalnych, którymi są komunijność, miłość, dar i płodność małżeństwa, Paweł VI wyprowadza cztery cechy miłości. Jest to: miłość ludzka, miłość pełna, miłość wierna i wyłączna oraz miłość płodna.

 „Jest to przede wszystkim miłość na wskroś ludzka, a więc zarazem zmysłowa i duchowa. Toteż nie chodzi tu tylko o zwykły impuls popędu lub uczuć, ale także, a nawet przede wszystkim, o akt wolnej woli, zmierzający do tego, aby miłość ta w radościach i trudach codziennego życia nie tylko trwała, lecz jeszcze wzrastała, tak ażeby małżonkowie stawali się niejako jednym sercem i jedną duszą, i razem osiągali swą ludzką doskonałość.

Chodzi następnie o miłość pełną, to znaczy o tę szczególną formę przyjaźni, poprzez którą małżonkowie wielkodusznie dzielą między sobą wszystko, bez niesprawiedliwych wyjątków i egoistycznych rachub. Kto prawdziwie kocha swego współmałżonka, nie kocha go tylko ze względu na to, co od niego otrzymuje, ale dla niego samego, szczęśliwy, że może go wzbogacić darem z samego siebie.

Prócz tego miłość małżeńska jest wierna i wyłączna aż do końca życia; to znaczy jest taka, jak ją rozumieli małżonkowie w tym dniu, w którym, wolni i w pełni świadomi, wiązali się węzłem małżeńskim. Choćby ta wierność małżeńska napotykała niekiedy na trudności, to jednak nikomu nie wolno uważać jej za niemożliwą wręcz przeciwnie, jest zawsze szlachetna i pełna zasług. Przykłady tak licznych w ciągu wieków małżonków dowodzą nie tylko tego, że wierność jest zgodna z naturą małżeństwa, lecz ponadto, że stanowi ona niejako źródło, z którego płynie głębokie i trwałe szczęście.

Jest to wreszcie miłość płodna, która nie wyczerpuje się we wspólnocie małżonków, ale zmierza również ku swemu przedłużeniu i wzbudzeniu nowego życia. Małżeństwo i miłość małżeńska z natury swej skierowane są ku płodzeniu i wychowywaniu potomstwa. Dzieci są też najcenniejszym darem małżeństwa i samym rodzicom przynoszą najwięcej dobra” (9)

Płodność małżeństwa jest zatem integralnym elementem małżeńskiej miłości. Podobnie jak w Trójcy Świętej istnieje jedność: komunii, miłości, daru i płodności, tak i w małżeństwie powinna istnieć jedność: komunii, miłości, daru i płodności.  Dlatego Paweł VI pisze: „Albowiem stosunek małżeński z najgłębszej swojej istoty, łącząc najściślejszą więzią męża i żonę, jednocześnie czyni ich zdolnymi do zrodzenia nowego życia, zgodnie z prawami zawartymi w samej naturze mężczyzny i kobiety. Jeżeli zatem zostaną zachowane te dwa istotne elementy stosunku małżeńskiego, a więc oznaczanie jedności i rodzicielstwa, to wtedy zatrzymuje on w pełni swoje znaczenie wzajemnej i prawdziwej miłości oraz swoje odniesienie do bardzo wzniosłego zadania, do którego człowiek zostaje powołany – a mianowicie do rodzicielstwa” (12). Konsekwencją jedności: komunii miłości daru i płodności, jaką stanowi małżeństwo, jest odrzucenie antykoncepcji.

Antykoncepcja jest wykluczeniem płodności z aktu seksualnego. Nie jest to zjawisko nowe. Wspomina o nim już Biblia w związku z Onanem. Onan(hebr.אוֹנָן) –  drugi synJudyi córki Kananejczyka noszącej imię Szua. Miał on starszego brataEra, oraz młodszychSzelę,PeresaiZeracha. Występuje w 38. rozdzialeKsięgi Rodzajujako ten, który po śmierci swego brataErynie chciał, mimo polecenia ojca, dopełnićprawa lewiratu. Wiedział bowiem, że potomstwo przez niego spłodzone nie będzie uznane za jego, lecz zmarłego brata. Dlatego też unikał zapłodnienia, ilekroć współżył z żoną brata,Tamar. Oryginalny hebrajski tekst biblijny, a za nim Wulgatapodają, że Onan:(…) tracił z siebie nasienie na ziemię, aby nie wzbudził potomstwa bratu swemu.Biblia Tysiącleciaszczegół o wydalaniu przez Onana nasienia na ziemię zamieszcza w przypisach, a w tekście głównym podaje tylko, że unikał zapłodnienia. Ten sposób postępowania Onana nie podobał się Bogu, więc zgładził Onana.

Współcześnie antykoncepcja stała się zjawiskiem masowym. Amerykańska pisarka i pracownica Uniwersytetu Stanforda Mary Eberstadt w swojej książce Adam i Ewa po pigułce twierdzi, że pigułka antykoncepcyjna spowodowała największy przełom w relacjach damsko-męskich od czasów grzechu pierwszych ludzi. W związku z tym przełomem głos zabrał Paweł VI w encyklice Humanae vitae. Papież odrzucił antykoncepcję jako wykluczenie płodności z aktu seksualnego. Swoje stanowisko uzasadnia dogmatycznie. Odrzucenie antykoncepcji „ma swoją podstawę w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku – którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać, między dwojakim znaczeniem tkwiącym w stosunku małżeńskim: między oznaczaniem jedności i oznaczaniem rodzicielstwa”(12). Rozerwanie związku pomiędzy jednością: komunii, miłości, daru i płodności jest manipulowaniem zamysłem Boga. Bóg bowiem złączył ze sobą komunię, miłość, dar i płodność i dlatego człowiek nie powinien rozdzielać tej jedności. Co zaś Bóg połączył, tego człowiek nie powinien rozdzielać swoimi manipulacjami. Wierzący chrześcijanin powinien uszanować wolę Bożą – o co przecież modli się: bądź wola Twoja – także tą dotyczącą małżeńskiej jedności: komunii, miłości, daru i płodności. Nie oznacza to jednak, że każdy stosunek małżeński musi być płodny. Na ten temat Paweł VI pisze: „Stosunki, przez które małżonkowie jednoczą się w sposób intymny i czysty, i przez które przekazuje się życie ludzkie, są – jak to przypomniał niedawno Sobór – uczciwe i godne. Nie przestają być moralnie poprawne, nawet gdyby przewidywano, że z przyczyn zupełnie niezależnych od woli małżonków będą niepłodne, ponieważ nie tracą swojego przeznaczenia do wyrażania i umacniania zespolenia małżonków. Wiadomo zresztą z doświadczenia, że nie każde zbliżenie małżeńskie prowadzi do zapoczątkowania nowego życia. Bóg bowiem tak mądrze ustalił naturalne prawa płodności i jej okresy, że już same przez się wprowadzają one przerwy pomiędzy kolejnymi poczęciami. Jednakże Kościół, wzywając ludzi do przestrzegania nakazów prawa naturalnego, które objaśnia swoją niezmienną doktryną, naucza, że konieczną jest rzeczą, aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego (11).

3.  Nauka Humanae vitae jako ideał, który sięgnął bruku

Nauka Humanae vitae może wydawać się ideałem tak pięknym, że aż niemożliwym do realizacji. Zdaje się, że jest to ideał na warunki raju, ale nie na warunki po grzechu pierworodnym, który pozostawił w człowieku również pożądliwość ciała. Ponieważ małżeństwo wyszło z zamysłu Bożego, dlatego grzech pierworodny najbardziej uderzył w małżeństwo. O ile Bogu miła jest jedność w wielości – ponieważ jest jeden w trzech Osobach, o tyle grzech rozbija jedność przeciwstawiając sobie poszczególne wielości. Grzech rozbił więc małżeńską jedność: komunii, miłości, daru, prokreacji. Zamiast komunii małżonków pojawiła się walka o dominację jednego nad drugim. Zamiast miłości pojawiła się choroba egoizmu. Zamiast daru – uprzedmiotowienie współmałżonka, a zamiast prokreacji – antykoncepcja. Poprzez antykoncepcję seksualność stała się zwykłą przyjemnością, a przestała być możliwością przekazywania i otrzymywania życia w ramach wspólnoty miłości. W sumie grzech rozbił małżeńską jedność: komunii, miłości, daru i prokreacji i w ten sposób uderzył w zamysł Boga, jakim jest małżeństwo.

W ten Boży zamysł, jakim jest małżeństwo, konsekwentnie uderzają wszyscy zawodowi nieprzyjaciele Pana Boga. Fryderyk Nietsche postawił postulat posprzątania po Bogu, który umarł. Nieboszczyk Bóg pozostawił po sobie bałagan, do którego należy moralność, również ta dotycząca małżeństwa. To sprzątanie po nieboszczyku Bogu dokonuje się według innego postulatu Nietschego – przewartościować wartości. Ten postulat realizuje się najpierw w sferze języka. Przykładowo słowo małżonek zastępuje się słowem partner. Dotychczas słowo partner oznaczało człowieka, z którym robi się interesy. Zamiana słów: partner zamiast małżonek, prowadzi do zamiany funkcji – dotychczasowy współmałżonek staje się tym, z którym nie tyle robi się interesy, co tym, na którym robi się interesy.

Wobec ekspansji grzechu powodującego dekonstrukcję małżeńskiej jedności: komunii, miłości, daru i płodności, jaka wyszła z zamysłu Bożego, chrześcijanin nie jest bezbronny. Ponieważ grzech uderzył w małżeństwo, dlatego dokonane przez Chrystusa odkupienie obejmuje również małżeństwo. Wskazuje na to Apostoł Paweł w Liście do Efezjan, w którym ukazuje miłość Chrystusa wydającego się za swój Kościół na krzyżu jako wzór miłości dla małżonków (5, 25). Wydarzenie Krzyża oznacza więc również łaskę dla małżonków. Ta łaska chce leczyć rany, które małżeństwu zadał grzech pierworodny. Tego leczącego działania łaski mogą doświadczać małżonkowie w sakramencie pokuty. Łaska tego sakramentu jest lekarstwem na sięgające bruku ideały. Dzięki tej łasce ideał małżeńskiej jedności: komunii, miłości, daru i płodności, może stać się jak gwiazda, według której można się kierować w nocy, choć się jej nigdy nie osiągnie. W obecnej rzeczywistości zawsze bowiem będzie istniało napięcie pomiędzy tym, co Apostoł Paweł określił jako tajemnicę bezbożności (2 Tes 2, 7) i jako tajemnicę pobożności (1 Tym 3, 16). Tajemnica bezbożności mogłaby być określona jako dekonstruująca wszelką jedność – także tą małżeńską, moc grzechu, a tajemnica pobożności – jako budująca jedność – także tą małżeńską, moc łaski. Takie napięcie pomiędzy tymi dwoma tajemnicami: bezbożności i pobożności, będzie trwało aż do końca obecnych czasów – do paruzji.

4. Skutki antykoncepcji

Antykoncepcja miała początkowo pomóc małżonkom w bardziej odpowiedzialnym planowaniu potomstwa. Doprowadziła jednak do zgody na łatwy seks bez zobowiązań pod hasłem z amerykańskich kampusów: „Niech żyje i rozkwita kopulacja”. Łatwy seks bez zobowiązań wcale nie okazał się niezłośliwymi bachanaliami. Według Eberstadt skutkiem takiego seksu są: dzieci z rozbitych domów, które miewają problemy zupełnie nieznane dzieciakom z kompletnych rodzin; liczba dziewczyn unieszczęśliwionych z powodu dokonanej aborcji, chorób wenerycznych, które złapały, czy bodaj nieumiejętności potraktowania mężczyzn w równie przedmiotowy sposób, jak niegdyś je potraktowano, mężczyzn, którzy okazali się w związkach wyjątkowo beznadziejnymi facetami, tylko dlatego, że wcześniej jedli chleb ze zbyt wielu pieców, małżeństwa posypały się o sprawy, co do których musi zapanować zgoda obojga dorosłych, tyle, że wewnątrz małżeństwa, a nie poza nim. Komentując te skutki łatwego seksu bez zobowiązań w innej swojej książce Frajerskie listy Mary Eberstadt pisze:„wiemy, że ludzie, którzy za dużo jedzą, są grubi jak wieprze; ci, którzy piją zbyt wiele, to pijacy, ludzie, którzy unikają sportu, prowadzą niechlujną i pasożytniczą politykę wobec własnego ciała i kosztem własnego zdrowia; palacze zaś są tak odpychający, jak […] stary grubas w futrze zajadający jednocześnie dziczyznę i ciastko. wszyscy spoglądają z odrazą na tych niechlujów. Tymczasem seks niesie ze sobą poważniejsze konsekwencje dla świata niż jakiekolwiek inne świństwa. To te prywatne akty dokonywane poza małżeństwem spowodowały lawinowy wzrost liczby nieślubnych dzieci i oddały je w grubiańskie ręce zmieniających się raz po raz przyjaciół mam. To właśnie odpowiedzialni, wolni dorośli obrócili AIDS  i choroby weneryczne w problemy na skalę światową”[2]. Przed skutkami łatwego seksu bez zobowiązań przestrzegał Paweł VI w Humanae vitae. Środki antykoncepcyjne otworzą szeroką i łatwą drogę zarówno niewierności małżeńskiej, jak i ogólnemu upadkowi obyczajów. Należy również obawiać się i tego, że mężczyźni, przyzwyczaiwszy się do stosowania praktyk antykoncepcyjnych, zatracą szacunek dla kobiet i lekceważąc ich psychofizyczną równowagę, sprowadzą je do roli narzędzia, służącego zaspokajaniu swojej egoistycznej żądzy, a w konsekwencji przestaną je uważać za godne szacunku i miłości towarzyszki życia. Trzeba wreszcie pilnie rozważyć i to, jak bardzo niebezpieczne możliwości przyznałoby się w ten sposób kierownikom państw, nie troszczącym się o prawa moralne. Któż mógłby wtedy obwinić władzę państwową o stosowanie w skali całego społeczeństwa takich rozwiązań, które przyznano by małżonkom jako godziwe w rozwiązywaniu problemów występujących w poszczególnych rodzinach? Któż zabroniłby rządcom państw propagować metody antykoncepcyjne, jeśli uznaliby je za skuteczniejsze, co więcej, nawet nakazywać ich stosowanie członkom społeczeństwa, ilekroć uważaliby to za konieczne? (17) Z teologicznego punktu widzenia skutki antykoncepcji, o których pisze Paweł VI nie budzą zdziwienia. Oderwanie bowiem płodności od małżeńskiej jedności: komunii, miłości i daru, niszczy nie tylko płodność, ale też niszczy: komunię, miłość i dar. Antykoncepcja uderza więc w podstawową komórkę ludzkości, którą jest małżeństwo. Choroba komórki nazywa się rakiem. Jeżeli chora jest podstawowa komórka ludzkości, przez którą idzie przyszłość ludzkości, to ludzkość trapi rak.

Zakończenie

Przez analogię do tajemnicy pobożności i tajemnicy bezbożności można by mówić o antropologii pobożności i antropologii bezbożności. Antropologia pobożności  wyraża prawdę o człowieku uwzględniając jego relację z Bogiem. Bóg, który jest miłością, przez swoją łaskę pozwala człowiekowi zrealizować się w miłości. Centrum życia człowieka staje się bycie dla innych, a nie istnienie dla zaspokajania własnych kaprysów. Z kolei antropologia bezbożności interpretuje człowieka bez Boga, czyli pozbawia go transcendentnej treści. „W centrum rzeczywistości stawia mężczyznę i kobietę, którzy są pozbawieni wszelkiego poczucia transcendencji, niemal zredukowanych do zwierzęcych instynktów, którzy używają swojej wolności bez jakiegokolwiek kryterium moralnego. Jeśli w życiu zanika poczucie transcendencji, ludzkie istnienie sprowadza się do tego, co materialne, a jedyną racją istnienia okazuje się przyjemność zwłaszcza przyjemność seksualna, pieniądz, społeczny prestiż i zdrowie fizyczne. Są to nowe bożki, które zastąpiły Boga jako punkt odniesienia człowieka, i sprawiły, że prawie niemożliwa stała się miłość jako dar z siebie […]. Wiele mówi się o miłości, ale rozumie się ją jako odczucie subiektywnej przyjemności, które czasami można dzielić z osobą innej lub nawet tej samej płci”[3]. Bezbożna antropologia zniszczyła rodziny, zatruła radość z posiadania dzieci i z poświęcania się dla ich dobra. Można się dziwić, że nazywa się ją jeszcze postępem. Mary Eberstadt rozpoczyna książkę Adam i Ewa po pigułce następująco „Wyobraź sobie przez chwilę, że ogromna część świata żyje rządzona przez ideologię, która wywołuje widoczne spustoszenie w ekonomi, życiu społecznym i moralności. Wyobraź sobie, że negatywny wpływ tych idei na ludzi pod ich dominacją jest również zauważalny – właśnie dlatego spora grupa naukowców namęczyła się, by zgromadzić empiryczną dokumentację ukazującą, jak bardzo ta ideologia szkodzi ludzkości. A teraz wyobraź sobie, że pomimo całej dokumentacji ukazującej zgubny skutek owych niebezpiecznych idei wiele osób, a wśród nich wiodący intelektualiści, ignorują fakty”. Taka sytuacja wydarzyła się według Eberstadt w Stanach Zjednoczonych w okresie zimnej wojny, gdzie na wielu uniwersytetach dominował antyantykomunizm, który wybielał fakty lub ignorował brutalne fakty na temat realnego życia w komunistycznych krajach. Ten sam mechanizm na o wiele szerszą skalę nadaje ton współczesnemu dyskursowi o antykoncepcji. Wybiela się lub ignoruje fakty przemawiające przeciwko antykoncepcji, aby szerzyć antropologię bezbożności, która niszczy małżeńską jedność: komunii, miłości, daru i płodności. Ta antropologia bezbożności– niejako sub contrario –  pokazuje jednak, że jedyną alternatywą dla walki mężczyzny i kobiety o dominację, egocentryzmu, uprzedmiotowienia i antykoncepcji jest antropologia pobożności. Ona pokazuje, że „Prawdziwy humanizm jest teocentryczny”[4]


[1] Z kardynałem Gerhardem Ludwikiem Müllerem rozmawia Carlos Granados, Nadzieja rodziny, Kraków 2014, 52-53.

[2] M. Eberstadt, Frajerskie listy, Warszawa 2011, 26.

[3] Z kardynałem Gerhardem Ludwikiem Müllerem rozmawia Carlos Granados, 45.

[4] Tamże, 89.

 

 

 

Dodaj komentarz