Cierpienie w świetle teologii krzyża Dietricha Bonhoeffera

31 października 2009, w Święto Reformacji, upłynęło 10 lat od momentu podpisania Wspólnej Deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu. Według Deklaracji: „Paweł opisuje Ewangelię jako moc Bożą do ratowania człowieka, który uległ władzy grzechu: jako orędzie, które zwiastuje usprawiedliwienie Boże […] z wiary w wiarę (Rz 1, 16n.) i obdarza sprawiedliwością (Rz 3, 21-31)” (10). Współczesny człowiek zapomina jednak o tym, że to Bóg usprawiedliwia grzesznika i chce, aby to Bóg usprawiedliwiał się przed człowiekiem przede wszystkim z powodu cierpienia, które idzie za człowiekiem jak cień. To cierpienie stało się koronnym argumentem ateizmu. Skoro napisano już Traktat ateologiczny[1], to można posłużyć się pojęciem ateolog i powiedzieć, że ateologowie pytają: Jeżeli jest Bóg będący miłością i do tego jeszcze wszechmocny, to dlaczego dopuszcza cierpienie? W obliczu tego pytania ateologów teologowie ulegają pokusie usprawiedliwiania Boga. Tej pokusie nie uległ jednak Dietrich Bonhoeffer. Dla niego Bóg nie jest jak dla filozofów starożytnych Nieporuszonym Poruszycielem, ale Bogiem dźwigającym: „Bóg jest Bogiem dźwigającym. Syn Boży nosi ludzkie ciało i dlatego niósł krzyż, niósł wszystkie nasze grzechy i przez niesienie dokonał pojednania”[2]. Bóg dźwigając krzyż niósł cierpienie i dlatego wyznawca takiego Boga wezwany jest nie do ucieczki od cierpienia ale do jego dźwigania. Jak wygląda to dźwiganie cierpienia według Dietricha Bonhoeffera? Próba odpowiedzi na to pytanie zostanie ograniczona do fragmentu Naśladowania noszącego tytuł: Naśladowanie a krzyż[3]. Fragment ten jest oparty na Ewangelii Markowej: Mk 8, 31-38 zapowiadającej cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.

1. Cierpienie drogą chrześcijanina

Według D. Bonhoeffera drogą chrześcijanina jest naśladowanie Chrystusa. Jednak: „Wezwanie do pójścia za Jezusem łączy się tu z zapowiedzią Jego męki”[4]. Cierpienie jest więc drogą Jego ucznia. To połączenie naśladowania z cierpieniem wywołuje protest Piotra. „Protest Piotra wyraża jego niechęć do przyjęcia cierpienia. W ten sposób szatan wszedł w Kościół. Chce on oderwać Kościół od krzyża jego Pana”[5]. Reakcja Jezusa na protest Piotra: „Zejdź mi z oczu szatanie” dobitnie podkreśla, że krzyż jako znak cierpienia jest koniecznym towarzyszem chrześcijanina. Jest on nie tylko drogą Chrystusa ale i jego ucznia, co więcej – niejako go konstytuuje. „Jak Chrystus bowiem jest Chrystusem jedynie cierpiąc i będąc odrzuconym, tak uczeń jest uczniem tylko w cierpieniu i odrzuceniu, we współukrzyżowaniu. Naśladowanie jako więź z osobą Jezusa Chrystusa stawia naśladowcę pod prawo Chrystusa, czyli pod krzyż”[6].

Jezus nie przymusza swoich uczniów do wejścia na drogę krzyża ale: …daje im całkowitą swobodę. <Jeśli ktoś chce pójść za mną>…Nie można przecież nikogo zmusić do pójścia za Jezusem…”[7]. Jeżeli jednak istotą bycia chrześcijaninem jest bycie z Chrystusem (Flp 1, 23), to istotą tego bycia z Chrystusem jest krzyż, a „Krzyż to współcierpienie z Chrystusem, to cierpienie Chrystusowe. Jedynie więź z Chrystusem, taka, z którą do czynienia mamy w naśladowaniu, trwa szczerze pod krzyżem”[8]. Bycie chrześcijaninem wypowiada się więc w krzyżu W nim chrześcijanin może odkryć relację z Bogiem. W dwutomowej Historii filozofii XX wieku Tadeusz Gadacz umieszcza Dietricha Bonhoeffera w nurcie filozofii dialogu. Według tej filozofii aby być osobą musi istnieć inny. Dla Bonhoeffera: „Jeżeli nazywam jednostkę konkretnym Ja, to Inny jest konkretnym Ty”. Także „Bóg jest nieprzeniknionym Ty”[9]. To nieprzeniknione boskie Ty, ludzkie ja może spotkać również w cierpieniu. Cierpienie nie jest więc miejscem oddalenia od Boga, ale miejscem, w którym możliwa jest relacja z nieprzeniknionym boskim Ty.

2. Etapy chrześcijańskiej drogi cierpienia

Wejście na drogę cierpienia rozpoczyna się od zaparcia się samego siebie. „Zaparcie się samego siebie oznacza, iż człowiek zna już tylko Chrystusa, a nie zna już samego siebie, że widzi jeszcze tylko Tego, który idzie przed nim, a nie widzi już drogi, która jest dla niego za trudna”[10]. Zaparcie się samego siebie jest początkiem tej Drogi, którą jest sam Chrystus. (J 14, 6). Na tę Drogę wchodzi się przez ciasną bramę, za którą jest ciasna droga (Mt 7, 14).

Ta ciasna droga oznacza umieranie dla własnej woli. „Każde z przykazań Jezusa nakazuje nam umrzeć ze wszystkimi naszymi życzeniami i pożądliwościami”[11]. W tym dopasowywaniu się chrześcijanina do przykazań Jezusa, co oznacza śmierć postawy życzeniowo-roszczeniowej, należy widzieć istotę reformy Kościoła. Kościół reformuje się nie tyle przez zmianę struktur lub ciągłe tworzenie nowych struktur lecz przez zmianę wewnętrznej struktury chrześcijanina. Tą strukturę reformuje umieranie dla własnej woli, a życie wolą Jezusa.

Z tym umieraniem dla własnej woli i życiem wolą Jezusa powiązane jest codzienne zmaganie się z grzechem i szatanem. „Wołanie Chrystusa, chrzest, obliguje chrześcijanina do codziennych zmagań z grzechem i szatanem”[12]. W tym zmaganiu pomaga Pawłowa zasada: zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12, 21). Życie według tej zasady jest owocem usprawiedliwienia, na co wskazuje Deklaracja: „Gdy usprawiedliwiony żyje w Chrystusie i działa w ramach otrzymanej łaski, wówczas, mówiąc biblijnie, przynosi dobry owoc. Dla chrześcijanina, o ile walczy przez całe życie z grzechem, ten skutek usprawiedliwienia jest zarazem zobowiązaniem, które ma wypełnić; dlatego Jezus i pisma apostolskie napominają go do spełniania uczynków miłości” (37).

Uczynki miłości są wyrazem solidarności. „Chrześcijanin przejmuje ciężary bliźniego – <jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełnijcie prawo Chrystusowe Ga 6,2>”[13]. O tej cnocie solidarności pisał papież Jan Paweł II w encyklice Sollicitudo rei socialis. Solidarność jako cnota jest zaangażowaniem dla dobra bliźniego wraz z gotowością ewangelicznego „zatracenia siebie” na rzecz drugiego zamiast wyzyskania go, „służenia mu” zamiast uciskania go dla własnej korzyści (38). Droga cierpienia nie zna więc izolacji od innych. Nie oznacza także bierności wobec cierpienia.

Drogą cierpienia kroczy nie tylko poszczególny chrześcijanin, ale cały Kościół. Cierpienie jest znakiem Kościoła. „Naśladowanie to passio passiva, to konieczność cierpienia. Dlatego też Luter mógł zaliczyć cierpienie do znaków prawdziwego Kościoła. Podobnie, we wstępie do augsburskiego wyznania wiary, Kościół został określony jako wspólnota tych, <którzy są prześladowani i męczeni z powodu Ewangelii. Kto nie chce przyjąć swego krzyża, kto nie chce oddać swego życia, aby cierpieć i być odrzuconym przez ludzi, ten utraci wspólnotę z Chrystusem, ten nie jest naśladowcą”[14]. Cierpienie było znakiem Kościoła nie tylko w czasach Dietricha Bonhoeffera. Statystyki podają, że w 2006 r. dokonano 215 aktów przemocy na chrześcijanach – poczynając od profanacji miejsc kultu, a kończąc na morderstwach przywódców wspólnot chrześcijańskich. Organizacja „Pomoc Kościołowi w Potrzebie" opracowała dokument „Prześladowani i zapomniani? Raport na temat chrześcijan uciskanych za wiarę 2007/008”. Ten raport pokazuje, że chrześcijanie są dzisiaj najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie. Media donoszą o znacznej liczbie nadużyć dotyczących praw człowieka, ale nie informują, że miliony chrześcijan jest pozbawionych praw ze względu na swoją wiarę. Mówienie o współczesnym prześladowaniu chrześcijan nie odpowiada politycznej poprawności. Milczenie o prześladowaniu chrześcijan sprawia, że prześladowcy czują się bezkarni. W tych współczesnych prześladowaniach spełniają się słowa Bonhoeffera: „Zbliża się czas, kiedy każdy, kto wyznaje wiarę w Boga Żywego, stanie się z powodu tego wyznania nie tylko obiektem nienawiści i wściekłości…lecz gdy po prostu ze względu na jego wyznanie wykluczy się go ze <wspólnoty ludzkiej>…przeganiać się go będzie z miejsca na miejsce, napadnie się na niego, będzie się nad nim znęcać, a nawet zamorduje się go”[15]. Prześladowanie jest więc normalnym stanem Kościoła, na co również wskazał Bonhoeffer: „Dlatego też cierpienie chrześcijan, nie jest niczym dziwnym. To raczej sama łaska i radość”[16].

Droga cierpienia ma jednak cel. Tym celem jest wyzwolenie od cierpienia. To wyzwolenie nie polega na ucieczce od cierpienia w nirwanę. „Budda pokazał, że świat jest cierpieniem, winą i pozorem”[17]. Jednak: „Cel, do którego dąży Budda, stanowi wygaśnięcie, które <bardziej jest nicością>”[18]. Jezus nie wyzwala od cierpienia poprzez ucieczkę od niego w nirwanę. On wyzwala od cierpienia poprzez przyjęcie cierpienia. Ten proces wyzwolenia od cierpienia opisuje Bonhoeffer następująco: „Jezus prosi Ojca, aby ominął Go kielich, a Ojciec spełnia prośbę Syna. Kielich cierpienia ominie Chrystusa, ale jedynie w taki sposób, że zostanie wypity. Jezus wie, gdy klęka po raz drugi w ogrodzie Getsemani, że cierpienie minie, gdy On go dozna. Jedynie niosąc krzyż przezwycięży i pokona cierpienie. Jego krzyż to Jego przezwyciężenie cierpienia. Cierpienie jest oddaleniem się od Boga. Ten, kto trwa we wspólnocie z Bogiem, nie może więc cierpieć. Jezus potwierdził te starotestamentowe słowa i właśnie dlatego bierze On na swe barki cierpienie całego świata, przez co je przezwycięża. Jezus niesie całe oddalenie się od Boga. Kielich mija, bo Chrystus go wychyla. Ponieważ Jezus chce przezwyciężyć cierpienie świata, musi go doznać. W ten sposób cierpienie pozostaje wprawdzie oddaleniem od Boga, ale we wspólnocie cierpienia Jezusa Chrystusa owo cierpienie przezwyciężone jest przez cierpienie, a wspólnota Boża staje się udziałem cierpiącego”[19]. Jezus wyzwala więc od cierpienia cierpieniem. Ponieważ przez to wyzwolenie cierpienia cierpieniem dokonało się również usprawiedliwienie grzesznika, dlatego w tym usprawiedliwieniu grzesznika jest usprawiedliwienie cierpienia. Według Deklaracji usprawiedliwienie jest również: „przyjęciem do społeczności z Bogiem, już teraz, lecz w sposób doskonały dopiero w przyszłym Królestwie Bożym (Rz 5, 1n.)” (11). Bóg dźwigający ludzkie ciało, krzyż, grzechy wszystkich ludzi i usprawiedliwiający przez to dźwiganie człowieka w konsekwencji podnosi go do swojego Królestwa wolnego od cierpienia. Dźwiganie przez Boga tego co, ludzkie jest podźwignięciem człowieka do tego, co boskie.

3. Egzystencjalna teologia krzyża

To, co Bonhoeffer napisał o chrześcijańskiej drodze cierpienia jako konsekwencji naśladowania Jezusa, to wszystko zweryfikował on swoim życiem. On wszedł na tę drogę przez ciasną bramę zaparcia się samego siebie. Następnie na tej drodze umierał dla własnej woli, zmagał się z grzechem i szatanem, zwyciężając zło dobrem i kierując się cnotą solidarności. Na ostatnim etapie tej drogi, zwłaszcza w podziemiach więzienia gestapo w Berlinie i obozie koncentracyjnym we Flossenbürgu, „wypijał” ziemskie życie aż do dna, na wzór Chrystusa, łącznie z doświadczeniem wyrażonym w okrzyku „Boże mój, czemuś mnie opuścił”[20]. Tą drogą cierpienia szedł Bonhoeffer z Kościołem, którego znakiem w każdym czasie jest cierpienie. W ostatnich znanych słowach Bonhoeffer wyraził nadzieję, że osiągnie cel drogi: „To koniec, a dla mnie początek życia”[21]. Książka Bonhoeffera Naśladowanie jakby wcieliła się w życie swojego Autora. Zawarty w niej ideał chrześcijańskiej drogi cierpienia jako wyraz naśladowania Chrystusa, stał się w Bonhoefferze egzystencjalną teologią krzyża. Ta Bonhoefferowska egzystencjalna teologia krzyża przypomina współczesnym wyznawcom Jezusa, że nie ma jakiegoś chrześcijaństwa light.

Egzystencjalna teologia krzyża Dietricha Bonhoeffera jest również życiowym komentarzem do zasady: sam Chrystus. Ta zasada została wypowiedziana pomiędzy przemienieniem Jezusa a zapowiedzią Jego męki. „Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa” (Mt 17, 8) Po tym stwierdzeniu Ewangelisty następuje zapowiedź męki Jezusa powiązana z pytaniem o przyjście Eliasza. Zasada sam Chrystus potwierdzona wydarzeniem Przemienienia stoi więc w perspektywie krzyża. Dietrich Bonhoeffer niejako przeżył tę zasadę na drodze cierpienia. Nie uważał takiego stylu życia za niemożliwy, bo: „Jedynie dlatego możemy być <jak Chrystus>, że jesteśmy uczynieni na Jego obraz. A zatem, ponieważ zostaliśmy uczynieni obrazem Chrystusa, możemy żyć na Jego wzór”[22].

Życie Dietricha Bonhoeffera według ideału naśladowania Jezusa na drodze cierpienia jest owocem łaski usprawiedliwienia, jak na to wskazuje Deklaracja: „Wyznajemy wspólnie, że dobre uczynki – życie chrześcijańskie we wierze, nadziei i miłości – wynikają z usprawiedliwienia i są jego owocami” (37). Przestrzenią łaski usprawiedliwienia nie jest więc teoria, ale życie chrześcijanina.

Bonhoefferowska egzystencjalna teologia krzyża ma ekumeniczny wymiar. Chrześcijanie naśladując Chrystusa na drodze cierpienia zbliżają się równocześnie do siebie. Oznacza to duchowy ekumenizm, według którego im bliżej Chrystusa są podzieleni chrześcijanie, tym bardziej zbliżają się do siebie. Nic tak nie zbliża do Chrystusa jak naśladowanie Go na drodze cierpienia, a zatem nie ma ekumenizmu bez egzystencjalnej teologii krzyża opisanej w Naśladowaniu i wypełnionej w życiu przez Dietricha Bonhoeffera.

1 Zob. M. Onfray, Traktat ateologiczny, Warszawa 2008.

2 D. Bonhoeffer, Naśladowanie, Poznań 1997, 53.

3 Zob. tamże, 47-54.

4 Tamże, 47.

5 Tamże, 48.

6 Tamże.

7 Tamże.

8 Tamże, 49.

9 T. Gadacz, Historia filozofii XX wieku II, Kraków 2009, 605-606.

10 D. Bonhoeffer, Naśladowanie, dz. cyt., 48-49.

11 Tamże, 50.

12 Tamże.

13 Tamże, 51.

14 Tamże.

15 Tamże, 102.

16 Tamże, 52.

17 R. Guardini, O istocie chrześcijaństwa, Kraków 2000, 102.

18 D. Bonhoeffer, Naśladowanie, dz. cyt., 18.

19 Tamże.

20 D. Bonhoeffer, Wybór Pism, Warszawa 1970, 257.

21 J. Ackermann, Dietrich Bonhoeffer, Poznań 2007, 383.

22 D. Bonhoeffer, Naśladowanie, dz. cyt., 231.

Dodaj komentarz