Studium Generale, Blaski i cienie ekumenizmu

Od Dekretu o ekumenizmie II Soboru Watykańskiego Kościół katolicki wszedł nieodwołalnie na drogę ekumenicznych poszukiwań (Jan Paweł II, Ut unum sint, 3). „Przez «Ruch ekumeniczny» rozumie się działalność oraz przedsięwzięcia zmierzające do jedności

chrześcijan, zależnie od różnych potrzeb Kościoła i warunków chwili” (DE 4).

Europejskie wysiłki na rzecz jedności chrześcijan koordynuje tzw. Wspólny Komitet. Jest on polem współpracy pomiędzy Radą Konferencji Episkopatów Europy a Konferencją Kościołów Europejskich. Rada Konferencji Episkopatów Europy (CCEE) powstała w 1971 roku i skupia przedstawicieli katolickich, krajowych Konferencji Episkopatu. Z kolei Konferencja Kościołów Europejskich (KEK), która została powołana do życia w 1959 r., skupia przedstawicieli 125 Kościołów tradycji protestanckiej, anglikańskiej, starokatolickiej i prawosławnej. Z inicjatywy Wspólnego Komitetu organizowane są Zgromadzenia Ekumeniczne Europy. Pierwsze takie zgromadzenie odbyło się w Bazylei (1989), a drugie w Graz (1997). To II Europejskie Zgromadzenie Ekumeniczne w Graz, zaproponowało opracowanie wspólnego dokumentu, zawierającego podstawowe obowiązki i prawa ekumeniczne. Ten postulat został spełniony w postaci Karty Ekumenicznej, która została podpisana 22 kwietnia 2001 w Strasburgu przez przewodniczącego Rady Konferencji Biskupów Europy (CCEE) kardynała Miroslava Vlka i przewodniczącego Konferencji Kościołów Europejskich (KEK) prawosławnego metropolitę Jeremiasza. Karta Ekumeniczna przedstawia podstawowe zadania ekumeniczne i wytycza szereg przewodnich wskazań i obowiązków. Ma ona wspierać współpracę i przyczyniać się do zbliżenia europejskich chrześcijan. Karta ta wskazuje na trzy rodzaje ekumenizmu: duchowy, naukowy i praktyczny.

1. Ekumenizm duchowy

Ekumenizm duchowy to wysiłek wewnętrznej przemiany chrześcijanina. Według Karty Ekumenicznej: Dla chrześcijanek i chrześcijan ekumenia rozpoczyna się od odnowy serc oraz gotowości do pokuty i nawrócenia (II/3). Ponieważ pokuta jest podstawowym postulatem Ewangelii – jakby nieformalnym przykazaniem Chrystusa – dlatego zawiera się ona w nauczaniu wszystkich Kościołów chrześcijańskich. Na konieczność pokuty zwrócił uwagę ks. dr Marcin Luter w pierwszej z 95 tez: „Gdy Pan i Mistrz nasz Jezus Chrystus powiada: „Pokutujcie”, to chce, aby całe życie wiernych było nieustanną pokutą”.

Pokuta kryje się w prawosławnej idei: pokajania. Pokajanie nie jest napadem wyrzutów sumienia, czy użalania się nad sobą, lecz nawróceniem, ponownym skupieniem życia na Trójcy Świętej. Jest ono odkryciem choroby ducha, którą jest grzech, i pragnieniem uleczenia tej choroby. Św. Izaak Syryjczyk uczy: „W każdej chwili dwudziestu czterech godzin dnia stoimy w obliczu potrzeby pokajania”.

Istotę pokuty chce oddać greckie słowo metanoia. Według Ratzingera: „Chcąc przełożyć słowo metanoia od razu natrafiamy na trudność. Proponowane są terminy: zmiana sposobu myślenia, zmiana postawy, skrucha, pokuta, nawrócenie, zmiana życia. Jednak żadne z tych słów nie wyczerpuje treści oryginału. Radykalny charakter procesu, o który tu chodzi, najlepiej może wyrażają pojęcia <nawrócenie> i <zmiana życia>. Jest to proces obejmujący całkowicie, czyli definitywnie, całe życie człowieka, w całości jego doczesnego trwania. Jest to coś daleko więcej niż, powtarzany nawet, pojedynczy akt myśli, uczuć, czy woli”. Tak rozumiana metanoia ma być stałym stylem chrześcijańskiego życia.

Pokuta oznacza więc zerwanie z grzechem, który dzieli, i równoczesne zwrócenie się ku Chrystusowi, który jednoczy. Ten proces przedstawił obrazowo Doroteusz z Gazy (VI w.): „Wyobraźcie sobie, że na ziemi narysowano koło…że kołem tym jest świat, pośrodku zaś koła znajduje się Bóg. Promienie, które biegną od koła do środka, to drogi i postępowanie ludzi. Gdy więc święci idą ku środkowi pragnąc zbliżyć się do Boga, w miarę podchodzenia stają się bliżsi tak Bogu, jak i sobie nawzajem. Im bardziej zbliżają się do Boga, tym bardziej zbliżają się do siebie; im bardziej zbliżają się do siebie, tym bardziej zbliżają się do Boga. Podobnie, uważajcie, ma się i rzecz przeciwna: gdy się odwracają od Boga i zwracają się na zewnątrz, jasnym jest, że o ile odchodzą i odwracają się od Boga, o tyle odwracają się od siebie, o ile zaś odwracają się od siebie, o tyle odwracają się od Boga”. Gdy więc chrześcijanie zbliżają się do Chrystusa, to równocześnie zbliżają się do siebie, i odwrotnie: gdy oddalają się od Chrystusa – oddalają się od siebie. Grzech oddziela od Chrystusa i od ludzi; pokuta zaś jednoczy z Chrystusem i ludźmi, dlatego jest ona duszą ekumenizmu.

W czasie spotkania z Radą Kościołów Ewangelickich w byłym klasztorze augustianów w Erfurcie, miejscu nowicjatu Marcina Lutra, papież Benedykt XVI przypomniał słowa Lutra: „Jak zyskam łaskawego Boga?”, które następująco skomentował: „Ciągle na nowo porusza mnie, że to pytanie było siłą napędową całej jego drogi życiowej. Kogo to bowiem naprawdę obchodzi, nawet wśród chrześcijan? […] Większość ludzi, także chrześcijan, sądzi, że Bóg w ostatecznym rachunku nie interesuje się naszymi grzechami i cnotami. Wie On oczywiście, że wszyscy jesteśmy tylko ciałem. […] Bóg powinien być wspaniałomyślny i – ostatecznie – w swym miłosierdziu przymknie oko na nasze drobne błędy. Czy jednak naprawdę te nasze błędy są tak małe? Czy może świat nie jest spustoszony z powodu zepsucia wielkich, ale także maluczkich, którzy myślą jedynie o własnej korzyści? Czyż nie jest może zniszczony z powodu potęgi narkotyków, która utrzymuje się z jednej strony – z zachłanności życia i pieniądza, z drugiej zaś – z nieposkromionej żądzy użycia u osób, które im się oddają? Czy nie jest może zagrożony narastającą gotowością do przemocy, która nierzadko przybiera pozory religijności? Czy głód i ubóstwo mogłyby aż tak spustoszyć całe części świata, gdyby żywsza była w nas miłość do Boga i wypływająca z niej także miłość do bliźniego […]? Można by tak kontynuować. Nie, zło nie jest drobiazgiem. Nie mogłoby być tak potężne, gdybyśmy naprawdę postawili Boga w centrum naszego życia. Pytanie: Jak Bóg staje wobec mnie, jak ja staję przed Bogiem? – to palące pytanie Marcina Lutra winno stać się na nowo i z pewnością w nowej postaci również naszym pytaniem. Sądzę, że byłoby to pierwsze wezwanie, jakie powinniśmy usłyszeć w czasie spotkania z Marcinem Lutrem”. Pytanie Lutra: „Jak zyskam łaskawego Boga?” jest pytaniem o pokutę i zarazem pytaniem o ekumenizm. Bez pokuty nie ma postępu na ekumenicznej drodze. Kto zaś podejmuje pokutę, ten idzie drogą ekumenizmu, ten niejako posuwa ekumenizm do przodu, bo być bliżej Chrystusa oznacza być bliżej innych chrześcijan. Rugowanie pokuty z chrześcijańskiego życia jest zatem cieniem ekumenizmu.

Czasy posoborowe stoją pod znakiem minimalizowania pokuty na rzecz „ideologii dopasowania”. Według tej ideologii pokuta oznacza przejście na stronę dominujących we współczesnym świecie tendencji np.: socjalistycznych, ekologicznych, feministycznych a nawet gender. To profilowanie doktryny i etyki według dominujących współcześnie tendencji rodzi kolejne różnice pomiędzy podzielonymi chrześcijanami. Chrześcijaństwo, które swoje zadanie widziałoby tylko w nabożnym pozostawaniu zawsze „na czasie”, nie miałoby nic do powiedzenia i straciłoby wszelkie znaczenie. Mogłoby spokojnie zejść ze sceny. Zastąpienie pokuty „ideologią dopasowania” oznaczałoby również koniec ekumenizmu.

2. Ekumenizm naukowy

Ekumenizm naukowy to wysiłek intelektualny, którego celem jest jedność chrześcijan oparta na wspólnej wierze. Taką jedność można osiągnąć przez wytrwały dialog ekumeniczny, który prowadzi do uzgodnienia różnic w wyznawanej wierze Do dialogu, który jest narzędziem ekumenizmu naukowego, zobowiązuje Karta Ekumeniczna: „kontynuować sumiennie i intensywnie dialog na różnych płaszczyznach życia kościelnego oraz sprawdzać, co może i powinno zostać oficjalnie uznane przez Kościoły za obowiązujący wynik dialogu” (II/6).

Przedmiotem dialogu ekumenicznego jest także Maryja, matka Jezusa. Zdaniem ewangelickiego teologa H. Asmussena nie ma drugiego zagadnienia, które tak dzieliłoby wyznania jak Maryja. Tymczasem istotą Reformacji nie był spór o Matkę Pana. Świadczy o tym fakt, że wśród dekretów Soboru Trydenckiego nie ma żadnego poświęconego w całości Maryi. Ten brak dekretu o Matce Pana wskazuje na to, że nie była ona punktem spornym. Reformatorzy szanowali obowiązujące wtedy dwa dogmaty maryjne: o dziewictwie i Bożym macierzyństwie Maryi. Niepokalane poczęcie i wniebowzięcie Maryi nie były wtedy jeszcze dogmatami. Reformacja nie wystąpiła więc przeciwko dogmatom maryjnym, tylko przeciwko przerostom i nadużyciom w kulcie maryjnym. Oddają to słowa Marcina Lutra z Komentarza do Magnificat, w którym pisze: „Maria nie chce być bożkiem. Maria nie czyni niczego, Bóg jest sprawcą wszystkich rzeczy”. W miarę rozwoju Reformacji i kontrreformacji doszło jednak do radykalizacji stanowisk. Wzywanie lub nie wzywanie Maryi stało się znakiem przynależności wyznaniowej. Kto wzywał Maryję z pewnością nie był protestantem. Kiedy studenci krakowscy napadli w 1583 roku na arianina Gianpaolo Alcista, ten, chcąc uniknąć pobicia, odwołał się do Jezusa Chrystusa, Boga żywego i Maryi Syna. Skoro studenci usłyszeli imię Maryi, natychmiast dali mu spokój. Potęgujący się wyż mariologiczny po stronie katolickiej potęgował mariologiczny niż po stronie protestanckiej. Skoro protestanci nie modlili do Matki Pana, to papież Pius V (1566-1572) wprowadził dodatek do pozdrowienia Anielskiego, w którym jest modlitwa do Maryi: „módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinie śmierci naszej”

Współcześnie dialog ekumeniczny o Maryi podjęła się Grupa z Dombes. Dombes to miejscowość oddalona 42 km od Lyonu, gdzie od 1937 spotyka się grupa reformowanych, luterańskich i katolickich teologów. W latach 1991-1997 Grupa z Dombes przygotowała dokument: Maryja w Bożym planie i w komunii świętych, który zawiera uzgodnienia dotyczące Maryi. Według tego dokumentu zasadnicze różnice pomiędzy protestantami a katolikami dotyczą nowych dogmatów maryjnych, czyli niepokalanego poczęcia i wniebowzięcia, jak również kultu Maryi. Te różnice próbuje uzgodnić Grupa z Dombes.

Gdy chodzi o Wniebowzięcie Maryi to do 1950 roku było ono opinią teologiczną, a nie dogmatem, dlatego też nie powinno być oceniane w XX wieku jako punkt podziału. Lepiej można to wyjaśnić na przykładzie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Św. Tomasz z Akwinu, choć był przeciwnikiem Niepokalanego Poczęcia, to jednak po ogłoszeniu tego dogmatu w 1854 zachował swój autorytet w Kościele katolickim. Skoro dogmaty o niepokalanym poczęciu i wniebowzięciu Maryi zostały ogłoszone już po Reformacji, to nie powinny one stanowić kolejnego punktu podziału, czy też być wstępnym warunkiem do zjednoczenia katolików i protestantów. Kościół katolicki powinien dołożyć również wszelkich starań, aby w swoim nauczaniu ukazywać harmonię niepokalanego poczęcia i wniebowzięcia Maryi z Pismem Świętym. Przykładowo, wniebowzięcie Maryi oznacza antycypację tego, do czego powołani są wszyscy sprawiedliwi przez zmartwychwstanie ciał i dlatego też nie jest czymś obcym w stosunku do objawienia. Ze swej strony protestanci powinni odnosić się z szacunkiem do treści tego dogmatu i nie osądzać go jako sprzecznego z Ewangelią oraz uznać go jako uprawniony wniosek namysłu katolickiej świadomości nad spójnością wiary.

Gdy chodzi o kult Maryi, to katolicy powinni pamiętać, że liturgia nigdy nie zwraca się wprost do Maryi, np. modlitwy dnia i prefacje na święta maryjne konsekwentnie zwracają się do Boga Ojca. W liturgii Maryja jest tylko wspominana, np. pierwsza Modlitwa Eucharystyczna zwana Kanonem rzymskim zawiera następujące wspomnienie Maryi: „Zjednoczeni z całym Kościołem ze czcią wspominamy najpierw pełną chwały Maryję, Matkę Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Liturgia uczy, że musi istnieć różnica pomiędzy modlitwą, której adresatem jest zawsze Bóg, a przyzywaniem Maryi. Na tą różnicę zwrócił uwagę św. Tomasz z Akwinu, który napisał: „W dwojakim celu zanosimy do kogoś modlitwy: by sam przez się spełnił nasze prośby lub by wyjednał nam ich spełnienie. W pierwszy sposób modlimy się do Boga, gdyż wszystkie nasze modlitwy powinny mieć za przedmiot osiągnięcie łaski i wiecznej chwały, którą tylko Bóg może nam dać…Natomiast w drugi sposób zwracamy się do Aniołów i świętych ludzi nie po to, by przez nich Bóg poznał nasze prośby lecz za ich wstawiennictwem i przez ich zasługi prośby nasze stały się skuteczne…W modlitwie składamy cześć religijną jedynie Temu, od którego pragniemy uzyskać to, o co się modlimy, wyznając, że On jest sprawcą naszych dóbr, czego nie można powiedzieć o tych, których prosimy o wstawiennictwo za nami wobec Boga”. Idąc za św. Tomaszem trzeba więc wyróżnić modlitwę błagalną, która jest modlitwą w ścisłym sensie, bo jest kierowana wyłącznie do Boga, np. Kyrie eleison, oraz prośbę o wstawiennictwo, np. „módl się za nami”, kierowaną do Maryi.

Z kolei protestanci, niezależnie od wszelkiego możliwego wykrzywienia kultu maryjnego, powinni przywrócić Maryi należne jej miejsce w modlitwie Kościoła. W tym celu powinni na nowo odczytać Komentarz do Magnificat, w którym Marcin Luter napisał, że: „Należy Marię przyzywać, aby Bóg przez jej wolę udzielił nam wszystkiego, o co prosimy”. Marcin Luter daje nawet przykład wzywania Maryi: „Szczęśliwa jesteś i błogosławiona teraz i na wieki, któraś znalazła takiego Boga”, a w zakończeniu Komentarza nawet wzywa jej wstawiennictwa: „Prośmy Boga o dobre zrozumienie tego Magnificat…Niech udzieli nam tego Chrystus za wstawiennictwem i zgodnie z pragnieniem ukochanej Matki Marii”. To zrehabilitowanie Maryi przez protestantów nie powinno być tylko owocem ekumenicznego kompromisu, ale powrotem do Maryi obecnej w ewangeliach. Ponieważ Matka Pana należy do Ewangelii, dlatego – jak stwierdza Evangelischer Erwachsenen Katechismus – „Maryja jest nie tylko <katolicka”; ona jest także <ewangelicka>”.

Dokument grupy z Dombes proponuje więc możliwe do przyjęcia przez katolików i protestantów uzgodnienie odnośnie Maryi. Nie oznacza to wcale, że protestanci muszą przejąć katolicki wyż mariologiczny. Podobnie dla katolików nie oznacza to wcale, że muszą zredukować swoją mariologię do protestanckiego niżu mariologicznego. Obie strony powinny zaakceptować różne spojrzenia na Maryję, które widoczne są u samych Ewangelistów. Powściągliwość protestantów wobec Maryi idzie po linii Ewangelii według św. Marka, która tylko jeden raz wspomina Maryję (Mk 3, 31-34). Z kolei katolicy idą za Ewangelią według św. Łukasza, która zawiera zarówno pozdrowienie Anioła Gabriela, jak i pozdrowienie Elżbiety. Katolicy rozwijają te pozdrowienia w swoim kulcie Matki Pana. Skoro akceptuje się różne spojrzenia na Matkę Pana w Ewangeliach według św. Marka i według św. Łukasza, to trzeba zaakceptować katolicki wyż mariologiczny, który wyrasta z Ewangelii według św. Łukasza i równocześnie trzeba zaakceptować protestancki niż mariologiczny, który wyrasta z Ewangelii według św. Marka. Matka Pana nie jest więc Tą, która dzieli wyznawców jej Syna. Ci, którzy wierzą w Tego samego Jezusa Chrystusa, Syna Bożego narodzonego z Maryi Panny, nie mogą być podzieleni, gdy chodzi o Jego Matkę.

Owocem dialogu ekumenicznego jest już ponad 100 dokumentów zawierających uzgodnienia doktrynalne. Najważniejszym z nich – bo przyjętym w sposób oficjalny przez Kościół katolicki i Kościoły ewangelickie – jest Wspólna deklaracja w sprawie nauki o usprawiedliwieniu. Cieniem ekumenizmu naukowego jest brak recepcji tych uzgodnień doktrynalnych. Grób pamięci, do którego trafia wiele ekumenicznych uzgodnień, rodzi rozczarowanie ekumenizmem. Wielka praca teologów włożona w uzgodnienia doktrynalne doprowadziła zaledwie do nadkruszenia murów podziałów. Rozczarowanie ekumenizmem wyraził episkopalny pastor i teolog Ephraim Radner w książce Koniec Kościoła. Pneumatologia podziału zachodniego chrześcijaństwa, w której uzasadnia tezę, że chrześcijanie powinni nie tyle liczyć się z możliwością, iż Bóg chce zniszczyć podzielony Kościół, ile po prostu uznać to jako fakt. Tylko świadome wycofanie Ducha z Kościoła może być adekwatnym wyjaśnieniem uporczywej trwałości podziału chrześcijan i ich widomego ukontentowania rozbiciem życia wspólnotowego. Kolejnym cieniem ekumenizmu naukowego jest fałszywy irenizm, który zaciera lub banalizuje różnice doktrynalne. Sprowadza on ekumenizm do festiwalu uśmiechów wraz z poklepywaniem się po plecach. Tymczasem ekumenizm naukowy potrzebuje mocnych pytań, protokołów rozbieżności a nawet polemiki. To bardziej zbliża niż udawanie, że nie ma różnic lub są one nieistotne. Ze względu na istniejące różnice interkomunia możliwa jest tylko w ograniczonym zakresie. Wspólna Eucharystia musi zakładać wspólną wiarę i dlatego wspólna eucharystia jest docelowym punktem ekumenizmu. W przeciwnym razie Eucharystia byłaby nieczytelnym, wręcz zamazanym znakiem jedności. Wspólna Eucharystia przed osiągnięciem wspólnej wiary, mogłaby prowadzić do zbagatelizowania i zatarcia różnic, a to jest istotą fałszywego irenizmu.

3. Ekumenizm praktyczny

Ekumenizm praktyczny oznacza wysiłek współpracy na różnych płaszczyznach. Ta współpraca widoczna jest przede wszystkim w zmniejszaniu świata ludzkiego cierpienia. Ukazuje to amerykańska pisarka, pracownik naukowy Uniwersytetu Stanforda, były ambasador USA przy ONZ Mary Eberstadt. Jest ona autorką książki Frajerskie listy komiczna powiastka o życiu, śmierci i ateizmie, która jest zbiorem listów napisanych na pozór z pozycji ateistki i do ateistów adresowanych, a w istocie ośmieszających dominujące mody intelektualne we współczesnej kulturze. Według Mary Eberstadt: „Szpitale, jadłodajnie, opieka społeczna, instytucje dobroczynne, opieka nad więźniami, sierocińce, kliniki i wszelkie inne placówki, (są) będące owocem..obsesyjnego skupienia się wierzących na punkcie wszystkich słabych i skrzywdzonych”. Po wymienieniu tych owoców „obsesyjnego” skupiania się wierzących na ludziach słabych i skrzywdzonych Mary Eberstadt zwraca się do ateistów: „…rywalizacja w dziedzinie dobroczynności z ludźmi wierzącymi nic nam nie da. Całym swoim DNA apeluję do Was o powstrzymanie się od takich zawodów. Za każdym razem będziemy w nich przegrywać, a to dlatego, że ich najwyższa władza, (Bóg) Frajer, nakazuje im opiekować się chorymi i słabymi, gdy nasza – natura – nakazuje nam coś przeciwnego”. Natura według darwinowskiego ewolucjonizmu eliminuje słabych.

Karta Ekumeniczna wskazuje na jeszcze inną niż dobroczynność, płaszczyznę współpracy chrześcijan a mianowicie na dialog z islamem. Według Karty Ekumenicznej: „Chociaż między muzułmanami i chrześcijanami istniało i nadal istnieje wiele dobrych kontaktów i stosunków sąsiedzkich, to jednak po obu stronach występują też poważne zastrzeżenia i uprzedzenia”. (III/11). Te zastrzeżenia mają źródło w przeszłych i teraźniejszych bolesnych spotkaniach islamu i chrześcijaństwa. Gdy chodzi o przeszłe wydarzenia bolesne dla chrześcijan, to trzeba wspomnieć złupienie przez muzułmanów Bazyliki św. Piotra 23 sierpnia 846r. W szczególności zniszczono wtedy ołtarz papieski, rozrzucono najbardziej czczone relikwie i zrabowano wota. To wydarzenie wzmogło negatywną ocenę islamu, która doszła do głosu także u św. Tomasza z Akwinu, według którego Mahomet „Nie ukazał żadnych znaków nadprzyrodzonych, które jedynie dają odpowiednie świadectwo natchnieniu Bożemu Żadne też proroctwa Boże poprzedzających go proroków nie dają mu świadectwa – przeciwnie, on raczej spaczył prawie wszystkie nauki Starego i Nowego Testamentu opowiadaniem pełnym bajek….Dlatego też chytrze nie zalecił swym wyznawcom czytania ksiąg Starego i Nowego Testamentu, by mu nie wykazali fałszu”. W czasach św. Tomasza, a więc w XIII wieku, chrześcijanie stanęli wobec naukowej, kulturalnej i militarnej potęgi Arabów na Wschodzie, w północnej Afryce i w Hiszpanii. W tym czasie zostało utworzone w Barcelonie studium arabicum, które szkoliło dominikańskich misjonarzy do pracy wśród muzułmanów. Z myślą o nich św. Tomasz napisał Summa contra gentiles. W tym dziele próbuje rozumowo uzasadnić prawdy chrześcijańskiej wiary. Na to współgranie ludzkiego rozumu z prawdami chrześcijańskiej wiary mieli powoływać się misjonarze w dyskusji z Arabami. Św. Tomasz zalecał misjonarzom odwoływanie się do tego, co łączy wyznawców islamu z chrześcijanami, czyli do rozumu, a nie do Koranu i Biblii, które ich dzielą. Również współcześnie dialog chrześcijańsko muzułmański nie należy do łatwych. Przykładem może być reakcja świata muzułmańskiego na jedno zdanie papieża Benedykta XVI wypowiedziane w wykładzie na uniwersytecie w Regensburgu. Świat muzułmański wzburzyła następująca wypowiedź papieża: „[…] cesarz zwraca się do swojego rozmówcy w sposób zaskakująco obcesowy – do tego stopnia obcesowy, że jest to dla nas nie do zaakceptowania – stawiając mu po prostu podstawowe pytanie o relację między religią a przemocą w ogóle: <Pokaż mi – mówi – co nowego przyniósł Mahomet, a znajdziesz tam tylko rzeczy złe i nieludzkie, takie jak jego nakaz szerzenia mieczem wiary, którą głosił>. Po tych dosadnych słowach cesarz uzasadnia szczegółowo, dlaczego szerzenie wiary przemocą jest tak irracjonalne. Przemoc jest sprzeczna z naturą Boga i naturą duszy. <Bóg nie ma upodobania w krwi – mówi – a działanie inne niż zgodne z rozumem, syn logo, jest sprzeczne z naturą Boga. Wiara jest owocem duszy, a nie ciała. Kto zatem chce doprowadzić kogoś do wiary, musi umieć dobrze przemawiać i poprawnie rozumować, a nie uciekać się do przemocy i gróźb>”.

Pomimo współczesnych napięć pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami aktualny jest nadal następujący postulat Karty Ekumenicznej: „Chcemy nasilić spotkania między chrześcijanami i muzułmanami oraz rozwinąć dialog chrześcijańsko-nuzułmański na wszystkich płaszczyznach. W szczególności zalecamy wspólną refleksję na temat wiary w jednego Boga i rozumienia praw człowieka”. Dialog chrześcijańsko -muzułmański nie może być jednak bezkrytyczny, tzn. nie można wybierać wygodnych i politycznie poprawnych tematów, a unikać niewygodnych i politycznie niepoprawnych. Na ołtarzu dialogu nie można poświęcić pozbawionych praw czy wręcz prześladowanych chrześcijan żyjących w krajach muzułmańskich. Współczesny dialog z islamem jest wyzwaniem dla podzielonych chrześcijan. Podjęcie tego wyzwania może podzielonych chrześcijan zbliżyć do siebie.

Kolejną płaszczyzną współpracy chrześcijan powinno być podjęcie wyzwania ze strony współczesnej ideologii laicyzmu. Wskazał na to Benedykt XVI w Erfurcie: „Nieobecność Boga w naszym społeczeństwie staje się coraz bardziej uciążliwa, historia Jego objawienia, o którym mówi nam Pismo, zdaje się być umieszczona w coraz bardziej oddalającej się przeszłości. Czy należy może poddać się presji sekularyzacji, stać się nowoczesnymi przez rozwadnianie wiary? Oczywiście wiara winna być na nowo przemyślana i przede wszystkim przeżywana dzisiaj po nowemu, aby stała się teraźniejszością. Nie pomoże jednak rozcieńczenie wiary, lecz jedynie przeżywanie jej całkowicie w naszym dniu dzisiejszym. Jest to zasadnicze zadanie ekumeniczne. Powinniśmy w tym sobie nawzajem pomagać: wierzyć głębiej i żywiej. Nie wybawi nas taktyka, nie uratuje ona chrześcijaństwa, lecz wiara przemyślana i przeżywana na nowo, dzięki której Chrystus, a wraz z Nim żyjący Bóg wejdzie w ten nasz świat. Podobnie jak męczennicy z czasów nazistowskich prowadzili nas nawzajem ku sobie i spowodowali pierwsze wielkie otwarcie ekumeniczne, podobnie także dzisiaj w zsekularyzowanym świecie wiara przeżywana od wewnątrz jest najmocniejszą siłą ekumeniczną, która nas prowadzi ku sobie, ku jedności w jedynym Panu”. Odpowiedzią chrześcijan na wyzwanie ze strony współczesnej ideologii laicyzmu ma więc być głęboka, żywa i przemyślania wiara, której obcy jest analfabetyzm religijny.

Ponieważ współpraca zwłaszcza na płaszczyźnie dobroczynności wychodzi chrześcijanom dość dobrze, dlatego staje przed nimi pokusa, którą wyraża hasło: „praktyka łączy a doktryna dzieli”. Ta zasada niesie pokusę traktowania praktyki jako źródła prawdy. A stąd już tylko niewielki krok do postmodernistycznej tezy, że poszukiwanie obiektywnej prawdy o istocie rzeczywistości i o dobru moralnym jest zbędne, a nawet szkodliwe. Zło dążenia do prawdy nie sprowadza się do samego tylko marnotrawienia energii na działanie nie mające szans powodzenia. Owocem dążenia do prawdy jest przemoc. Prawda jest narzędziem zdobywania i utrzymywania władzy nad innymi. Dlatego wszelkie próby odnalezienia prawdy obiektywnej uznawane są przez postmodernistów za przejaw totalitaryzmu. Jednak ekumenizm nie może być budowany na postmodernistycznej koncepcji prawdy. Ponieważ Prawdą jest Chrystus, dlatego ekumenizm musi być oparty na obiektywnej prawdzie, pomimo tego, że mówienie o prawdzie może uchodzić za prowokację. Według Dietricha Bonhoeffera: „…rycerz prawdy…nie jest bohaterem, którego ludzie podziwiają i uwielbiają, nie brak mu wrogów. To człowiek, którego się wypędza, którego trzeba się pozbyć…którego chce się zabić”. To, co powiedział Bonhoeffer było aktualne nie tylko w jego czasach, lecz jest aktualne także dzisiaj. Mówienie o prawdzie jest tematem co najmniej politycznie niepoprawnym. Można narazić się wszystkim, którzy twierdzą, że: „Jedyna prawda to uczyć się, jak uwolnić się od chorej namiętności do prawdy” (Umberto Eco, Imię róży). Namiętność do prawdy może być dzisiaj uznana za stygmat fundamentalizmu. Namiętność do prawdy musi jednak pozostać motorem ekumenizmu, którego celem jest zjednoczenie w tej Prawdzie, którą jest Chrystus. Pomimo sukcesów na polu praktyki prawda nie może być poświęcona praktyce.

Wnioski

Karta Ekumeniczna promuje trzy rodzaje ekumenizmu: duchowy, naukowy i praktyczny. Każdy z nich ma swoje blaski i cienie. Blaskiem ekumenizmu duchowego jest to, że czyni on ekumenizm czymś powszechnym. Wszystkim chrześcijanom powinno być bliskie ewangeliczne wezwanie do pokuty. Poprzez pokutę każdy chrześcijanin zbliżając się do Chrystusa zbliża się równocześnie do innych chrześcijan. Czynienie pokuty jest zatem budowaniem jedności. Dlatego cieniem ekumenizmu duchowego jest wszelkie minimalizowanie pokuty na rzecz ideologii dopasowania. Blaskiem ekumenizmu naukowego jest ponad 100 porozumień uzgadniających różne aspekty chrześcijańskiej doktryny; natomiast cieniem – brak ich recepcji w doktrynie poszczególnych wyznań chrześcijańskich. Kolejnym cieniem tego ekumenizmu jest fałszywy irenizm, czyli droga na skróty do jedności na płaszczyźnie doktrynalnej poprzez przemilczanie różnic. Blaskiem ekumenizmu praktycznego jest wieloraka współpraca chrześcijan na płaszczyźnie szeroko rozumianej caritas. Cieniem zaś – pokusa poświęcenia prawdy praktyce.

Cienie ekumenizmu mogą zniechęcać do niego a nawet rodzić rozczarowanie. Jednak ekumeniczne wysiłki godne są zabiegów ze względu na podstawowe osiągnięcie ekumenizmu. O ile w przeszłości chrześcijanie różnili się w niezgodzie i ta niezgoda zapalała nawet stosy, o tyle dzisiaj chrześcijanie potrafią różnić się w zgodzie. Dzięki ekumenizmowi potrafią postępować według zasady: „czynić prawdę w miłości”, którą postuluje Apostoł Paweł w Liście do Efezjan ( 4, 15). Prawda czyniona bez miłości zapalała stosy, natomiast kto czyni prawdę w miłości, ten pamięta, że „prawda nie inaczej się narzuca, jak tylko siłą samej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie”. To różnienie się w zgodzie możliwe jest dzięki przejściu od widzenia tylko tego, co dzieli, do zauważenia tego, co łączy, jak np. Pismo Święte i starożytne wyznania wiary. Dostrzeganie tego, co łączy, przy równoczesnym nieprzemilczaniu istniejących różnic, jest zasługą ekumenizmu.

Czynienie prawdy w miłości domaga się nieustannego kroczenia do przodu na ekumenicznej drodze. Aktualnym zadaniem ekumenizmu jest „wymiana darów”. Według Waltera Kaspera: „My, katolicy, uczyliśmy się od ewangelików o znaczeniu Słowa Bożego; oni obecnie uczą się od nas o znaczeniu i kształcie liturgii. Katolicy i ewangelicy zawdzięczają siostrzanym kościołom prawosławnym jasny zmysł dla tajemnicy wiary; tak wzrosła na Zachodzie m. in. miłość do ikon. […] Jeszcze zbyt mało się znamy i dlatego jeszcze zbyt mało się kochamy”. Wymiana darów prowadzi do lepszego poznania, lepsze poznanie do miłości, a miłość do jedności.

W perspektywie blasków ekumenizmu, które umacniają nadzieję na jedność, ale i w perspektywie cieniów ekumenizmu, które rodzą rozczarowanie, span style=margin-bottom: 0cm; font-style: normal; line-height: 100%trzeba pamiętać, że ostatecznie jedność chrześcijan nie będzie dziełem ich samych lecz dziełem Ducha Świętego. On dając łaskę pokuty jednoczy chrześcijan na wzór Trójcy Świętej. Doksologia Chwała niech będzie Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, otwiera Kartę Ekumeniczną. Taką doksologią Trójcy Świętej mają być chrześcijanie zjednoczeni przez Ducha Świętego na wzór Trójcy Świętej w jednym Kościele Chrystusa.

Predigt zum 2. Fastensonntag Lesejahr B Mk 9, 2-10 (04.03.2012 Munchen)

Das heutige Evangelium über Verklärung des Herrn besagt über unsere Zukunft. Nach Thomas von Aquin ist die Verklärung das Sakrament der zweiten Wiedergeburt: unserer Auferstehung. Gott hat uns mit Leib und Seele geschaffen. Er lässt den Leib am Ende der Welt nicht einfach fallen wie ein altes Spielzeug. Am „letzten Tag“ wird er uns im Fleisch auferwecken – das heiβt: Wir werden verwandelt sein, uns aber doch in unserem Element fühlen. Das Wie der Auferstehung unseres Leibes ist ein Geheimnis. Ein Bild kann uns helfen, es anzunehmen: Beim Anblick einer Tulpenzwiebel können wir nicht erkennen, zu welch wunderschöner Blume sie sich in der dunklen Erde entwickeln wird. So wissen wir auch nicht über das künftige Aussehen unseres neuen Leibes. Apostel Paulus ist sich jedoch sicher: „Was gesät wird, ist armselig. Was auferweckt wird, herrlich!“

Die Verklärung des Herrn will unseren Glauben an die Auferstehung der Toten stärken. Wir alle brauchen  in unserem Glauben gestärkt zu werden, weil wir in besonders schwierigen für den Glauben Zeiten leben. Eine der vielen Schwierigkeiten ist Relativismus, der die Erkenntnis  die Formulierung von Wahrheit überhaupt nicht mehr für möglich hält. Wenn die Wahrheit nicht erkennbar ist, bedeutet das, daß es in unserem Glauben nichts Sicheres gibt.

Eine andere Schwierigkeit besteht in der Kritik der Kirche. Diese Kritik soll uns nicht wundern. Die Kirche besteht doch aus den Sündern. Am Anfang dieser Hl. Messe hat jeder von uns gestanden: ich habe gesündigt in Gedanken, Worten und Werken; jeder von uns hat also den Grund für die Kritik der Kirche gegeben. Die Kirche besitzt jedoch ein Heilmittel gegen die Sünder. Dieses Heilmittel ist die Buße. Wenn jeder von uns dieses Heilmittel in der Fastenzeit einnimmt, dann wird es weniger Gründe für die Kritik der Kirche geben.

Nicht die letzte Schwierigkeit für unseren Glauben ist der falsche Messianismus. Heutzutage fehlt es nicht an Messiassen, die den Himmel auf Erden versprechen. Eine Voraussetzung für diesen Himmel auf der Erde ist es, das Recht Christi abzulehnen. Dieses Recht besagt über das Gute und das Böse, das Richtige und das Falsche. Der falsche Messianismus ersetzt diese Kategorien: das Gute und das Böse werden durch die Kategorien  „brauchbar-unbrauchbar“ ersetzt.

All diese Schwierigkeiten werden angesichts der Verklärung des Herrn relativiert. „In seiner Verklärung erkennen wir, daβ wir durch das Leiden mit Christus zur Auferstehung gelangen“. Wenn Christus in Herrlichkeit wiederkommt, wird sein ganzes Licht auf uns fallen. Wir werden den letzten Sinn der Schöpfung erkennen, die wunderbaren Wege Gottes zu unserem Heil begreifen und endlich auch Antwort bekommen, warum das Böse so mächtig sein darf, wenn Gott doch eigentlich der Mächtige ist.

Kazanie u metodystów

Cierpienie idzie za człowiekiem jak jego własny cień. Jest ono koronnym argumentem dawnego i nowego ateizmu przeciwko istnieniu Boga. Jeden z najbardziej znanych współczesnych ateistów Richard Dawkins twierdzi, że należy odrzucić wiarę w Boga, chociażby ze względu na wizję Boga ukazywaną przez Stary Testament. Ma to być Bóg: „Zazdrosny i dumny ze swej zazdrości; małostkowy, niesprawiedliwy, nieznający przebaczenia pedant; roszczeniowy, krwiopijny zwolennik czystek etycznych; mizoginiczny, homofobiczny, rasistowski, dzieciobójca, ludobójca, synobójca, zsyłający plagi, megalomański, sadomasochistyczny, kapryśnie manifestujący brak zrozumienia despota”. Na zarzuty współczesnego ateizmu próbuje odpowiedzieć amerykańska pisarka, pracownik naukowy Uniwersytetu Stanforda, były ambasador USA przy ONZ Mary Eberstadt. Jest ona autorką książki Frajerskie listy komiczna powiastka o życiu, śmierci i ateizmie.  Jest to książka przewrotna i prowokacyjna. Zawiera ona zbiór listów napisanych na pozór z pozycji ateistki i do ateistów adresowanych, a w istocie ośmieszających dominujące mody intelektualne we współczesnej kulturze. Na przedstawiony zarzut Dawkinsa Mary Eberstadt odpowiada następująco: „Usposobienie judeochrześcijańskiego boga…okazuje się cholernie kłopotliwe dla ateistów. Przecież z tego rodzaju bogiem nie idzie wytrzymać. Koncept ateistów, jakoby taki właśnie bóg ów został stworzony jako <pocieszenie>, nie nadaje się do niczego…Trudno wyobrazić sobie kogokolwiek, kto miał ochotę szukać otuchy w objęciach istoty nadprzyrodzonej tego rodzaju…”.
W obliczu cierpienia, które idzie za człowiekiem jak jego cień, nie trzeba jednak uprawiać apologii Boga. Trzeba natomiast popatrzeć na męża boleści doświadczonego w cierpieniu, Tego, który cierpiał za nas – Jezusa Chrystusa. Jezus nie wyjaśnił cierpienia. Nie wygłosił żadnego kazania, w którym wyjaśniłby sens cierpienia. Zrobił jednak coś więcej. Nie musząc cierpieć przyjął cierpienie. To cierpienie przyjął już w swoim Bożym Narodzeniu. Z Bożego Narodzenia próbuje się dzisiaj uczynić jakąś sielankę, czyli niczym niezmącone, pogodne, spokojne i beztroskie życie. Tymczasem dla Jezusa Boże Narodzenie było pierwszą stacją drogi krzyżowej. Tą pierwszą stację Jezusowej drogi krzyża można by nazwać stacją odrzucenia. Jezus przyszedł bowiem do swoich, a swoi go nie przyjęli. Jeden z tych swoich  – Herod, wydał na niego wyrok śmierci, gdy Jezus był bezbronnym dzieckiem. Jednak wszystkie cierpienia Jezusa, których punktem kulminacyjnym był krzyż, stały się dla Niego, ale i dla nas drogą do chwały.  Jego ranami zostaliśmy bowiem uleczeni. Jego cierpienie otworzyło nam świat bez cierpienia. Trwałe uleczenie i świat bez cierpienia możliwe są tylko poprzez uczestnictwo człowieka w chwale Bożej, co oznacza zbawienie. Trwałe uleczenie człowieka z wszelkiego cierpienia jest jednym z aspektów zbawienia.
Idąc ku eschatologicznemu światu wolnemu od cierpienia, mamy zmniejszać obszar cierpienia na tym przemijającym świecie. Mamy zatem nie tyle spekulować nad wyjaśnieniem cierpienia, ale mamy zmniejszać świat cierpienia. W zmniejszaniu tego świata cierpienia chrześcijanie są i mają być bezkonkurencyjni. Jeszcze raz zacytuję Mary Eberstadt:  „Szpitale, jadłodajnie, opieka społeczna, instytucje dobroczynne, opieka nad więźniami, sierocińce, kliniki i wszelkie inne placówki, (są) będące owocem..obsesyjnego skupienia się wierzących na punkcie wszystkich słabych i skrzywdzonych …A przecież pomocą zajmują się bynajmniej nie tylko papiści – żydzi, protestanci i muzułmanie robią, co mogą. Spójrzcie tylko na chrześcijan ewangelikalnych … i organizowane przez nich misje zagraniczne, w które ładują około 2,5 mld dolarów rocznie. A przecież są jeszcze mormoni…W którym amerykańskim mieście najwięcej środków trafia na cele charytatywne? W Salt Lake City”. Po wymienieniu tych owoców obsesyjnego skupiania się wierzących na ludziach słabych i skrzywdzonych Mary Eberstadt zwraca się do ateistów: „…rywalizacja w dziedzinie dobroczynności z ludźmi wierzącymi nic nam nie da. Całym swoim DNA apeluję do Was o powstrzymanie się od takich zawodów. Za każdym razem będziemy w nich przegrywać, a to dlatego, że ich najwyższa władza, (Bóg) Frajer, nakazuje im opiekować się chorymi i słabymi, gdy nasza – natura – nakazuje nam coś przeciwnego”. Natura według darwinowskiego ewolucjonizmu eliminuje słabych.
Chociaż nas chrześcijan dzieli doktryna, to jednak łączy nas wspólne działanie na rzecz pomniejszania świata cierpienia. O to wspólne pomniejszanie świata cierpienia apelował John Wesley. „Chociaż różnice poglądów czy sposobów oddawania czci Bogu mogą udaremnić pełną jedność zewnętrzną, to jednak czy muszą udaremniać jedność we wzajemnych wobec siebie uczuciach? Chociaż nie możemy myśleć podobnie, to jednak czy nie możemy miłować się podobnie?…Bez wątpienia możemy. Pod tym względem wszystkie dzieci Boże, pomimo mniejszych różnic, mogą się zjednoczyć. A chociaż te ostatnie pozostają niezmienne, mogą zbliżać ludzi do siebie nawzajem, tak w miłości, jak i dobrych uczynkach” (Kazanie z 1750 r.). Tak więc miłość przejawiająca się w dobrych uczynkach jednoczy chrześcijan i równocześnie zmniejsza świat cierpienia. Czasami można wątpić odnośnie skuteczności ekumenizmu, czy osiągnie on swój cel, który Jezus określił w modlitwie arcykapłańskiej aby byli jedno. Trzeba jednak zauważyć, że pomimo różnic doktrynalnych chrześcijanie łączą się na polu diakoni, eleos, caritas. Chrześcijanie nie powiększają już sobie wzajemnie liczby męczenników lecz wspólnie praktykują męczeństwo miłości, które pomniejsza świat ludzkiego cierpienia.
Praktykując wspólnie diakonię, eleos, caritas chrześcijanie pamiętają o słowach Jezusa: „Gdy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak to czynią obłudnicy w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili”. Tą wypowiedź Pana Jezusa John Wesley skomentował następująco: „Rzeczą często praktykowaną przez zamożnych Żydów, zwłaszcza faryzeuszy, było sygnalizowanie w miejscach publicznych za pośrednictwem trębacza, kiedy mieli zamiar na większą skalę rozdawać jałmużnę. Tylko pozornie powodem, dla którego to czynili, było dawanie znać ubogim, żeby zeszli się w jedno miejsce, aby skorzystać z rozdawanej właśnie tam jałmużny. Faktycznym bowiem ich celem było zyskanie chwały wśród ludzi. Ty jednak nie bądź do nich podobny. Nie posługuj się sygnałem trąbki. W dobroczynności unikaj rzeczy na pokaz. Niech celem twoim będzie jedynie chwała, która od Boga pochodzi” (Kazanie z 1748 r.). W powyższych słowach wielkiego, medodystycznego Kaznodziei można odczytać apel o małą codzienną pomoc bez orkiestry. Przez tą małą codzienną pomoc bez orkiestry chrześcijanie mają ekumenicznie pomniejszać świat ludzkiego cierpienia.
Zakończę Parafrazą Modlitwy Pańskiej, której autorem jest John Wesley:
„Duchu łaski i uzdrowicielskiej mocy,
Który jesteś dla wszystkich źródłem światła i miłości,
Niech zstąpi na wszystkich Twoja uzdrowicielska moc,
Niech ogarnie wszystkie ludy,
Udziel sercom naszym ognia Twojej doskonałej miłości,
Spełnij w nas dzieło wiary tak,
Żeby nawet zastępy anielskie nie były Ci bardziej posłuszne
Niż my, którzy na ziemi gotowi jesteśmy pełnić wolę Twoją” (Parafraza Modlitwy Pańskiej V) Poszerzmy tą prośbę i o to, abyśmy pełnili też Twoją wolę wyrażoną słowami naszego Pana aby byli jedno.