Cierpienie idzie za człowiekiem jak jego własny cień. Jest ono koronnym argumentem dawnego i nowego ateizmu przeciwko istnieniu Boga. Jeden z najbardziej znanych współczesnych ateistów Richard Dawkins twierdzi, że należy odrzucić wiarę w Boga, chociażby ze względu na wizję Boga ukazywaną przez Stary Testament. Ma to być Bóg: „Zazdrosny i dumny ze swej zazdrości; małostkowy, niesprawiedliwy, nieznający przebaczenia pedant; roszczeniowy, krwiopijny zwolennik czystek etycznych; mizoginiczny, homofobiczny, rasistowski, dzieciobójca, ludobójca, synobójca, zsyłający plagi, megalomański, sadomasochistyczny, kapryśnie manifestujący brak zrozumienia despota”. Na zarzuty współczesnego ateizmu próbuje odpowiedzieć amerykańska pisarka, pracownik naukowy Uniwersytetu Stanforda, były ambasador USA przy ONZ Mary Eberstadt. Jest ona autorką książki Frajerskie listy komiczna powiastka o życiu, śmierci i ateizmie. Jest to książka przewrotna i prowokacyjna. Zawiera ona zbiór listów napisanych na pozór z pozycji ateistki i do ateistów adresowanych, a w istocie ośmieszających dominujące mody intelektualne we współczesnej kulturze. Na przedstawiony zarzut Dawkinsa Mary Eberstadt odpowiada następująco: „Usposobienie judeochrześcijańskiego boga…okazuje się cholernie kłopotliwe dla ateistów. Przecież z tego rodzaju bogiem nie idzie wytrzymać. Koncept ateistów, jakoby taki właśnie bóg ów został stworzony jako <pocieszenie>, nie nadaje się do niczego…Trudno wyobrazić sobie kogokolwiek, kto miał ochotę szukać otuchy w objęciach istoty nadprzyrodzonej tego rodzaju…”.
W obliczu cierpienia, które idzie za człowiekiem jak jego cień, nie trzeba jednak uprawiać apologii Boga. Trzeba natomiast popatrzeć na męża boleści doświadczonego w cierpieniu, Tego, który cierpiał za nas – Jezusa Chrystusa. Jezus nie wyjaśnił cierpienia. Nie wygłosił żadnego kazania, w którym wyjaśniłby sens cierpienia. Zrobił jednak coś więcej. Nie musząc cierpieć przyjął cierpienie. To cierpienie przyjął już w swoim Bożym Narodzeniu. Z Bożego Narodzenia próbuje się dzisiaj uczynić jakąś sielankę, czyli niczym niezmącone, pogodne, spokojne i beztroskie życie. Tymczasem dla Jezusa Boże Narodzenie było pierwszą stacją drogi krzyżowej. Tą pierwszą stację Jezusowej drogi krzyża można by nazwać stacją odrzucenia. Jezus przyszedł bowiem do swoich, a swoi go nie przyjęli. Jeden z tych swoich – Herod, wydał na niego wyrok śmierci, gdy Jezus był bezbronnym dzieckiem. Jednak wszystkie cierpienia Jezusa, których punktem kulminacyjnym był krzyż, stały się dla Niego, ale i dla nas drogą do chwały. Jego ranami zostaliśmy bowiem uleczeni. Jego cierpienie otworzyło nam świat bez cierpienia. Trwałe uleczenie i świat bez cierpienia możliwe są tylko poprzez uczestnictwo człowieka w chwale Bożej, co oznacza zbawienie. Trwałe uleczenie człowieka z wszelkiego cierpienia jest jednym z aspektów zbawienia.
Idąc ku eschatologicznemu światu wolnemu od cierpienia, mamy zmniejszać obszar cierpienia na tym przemijającym świecie. Mamy zatem nie tyle spekulować nad wyjaśnieniem cierpienia, ale mamy zmniejszać świat cierpienia. W zmniejszaniu tego świata cierpienia chrześcijanie są i mają być bezkonkurencyjni. Jeszcze raz zacytuję Mary Eberstadt: „Szpitale, jadłodajnie, opieka społeczna, instytucje dobroczynne, opieka nad więźniami, sierocińce, kliniki i wszelkie inne placówki, (są) będące owocem..obsesyjnego skupienia się wierzących na punkcie wszystkich słabych i skrzywdzonych …A przecież pomocą zajmują się bynajmniej nie tylko papiści – żydzi, protestanci i muzułmanie robią, co mogą. Spójrzcie tylko na chrześcijan ewangelikalnych … i organizowane przez nich misje zagraniczne, w które ładują około 2,5 mld dolarów rocznie. A przecież są jeszcze mormoni…W którym amerykańskim mieście najwięcej środków trafia na cele charytatywne? W Salt Lake City”. Po wymienieniu tych owoców obsesyjnego skupiania się wierzących na ludziach słabych i skrzywdzonych Mary Eberstadt zwraca się do ateistów: „…rywalizacja w dziedzinie dobroczynności z ludźmi wierzącymi nic nam nie da. Całym swoim DNA apeluję do Was o powstrzymanie się od takich zawodów. Za każdym razem będziemy w nich przegrywać, a to dlatego, że ich najwyższa władza, (Bóg) Frajer, nakazuje im opiekować się chorymi i słabymi, gdy nasza – natura – nakazuje nam coś przeciwnego”. Natura według darwinowskiego ewolucjonizmu eliminuje słabych.
Chociaż nas chrześcijan dzieli doktryna, to jednak łączy nas wspólne działanie na rzecz pomniejszania świata cierpienia. O to wspólne pomniejszanie świata cierpienia apelował John Wesley. „Chociaż różnice poglądów czy sposobów oddawania czci Bogu mogą udaremnić pełną jedność zewnętrzną, to jednak czy muszą udaremniać jedność we wzajemnych wobec siebie uczuciach? Chociaż nie możemy myśleć podobnie, to jednak czy nie możemy miłować się podobnie?…Bez wątpienia możemy. Pod tym względem wszystkie dzieci Boże, pomimo mniejszych różnic, mogą się zjednoczyć. A chociaż te ostatnie pozostają niezmienne, mogą zbliżać ludzi do siebie nawzajem, tak w miłości, jak i dobrych uczynkach” (Kazanie z 1750 r.). Tak więc miłość przejawiająca się w dobrych uczynkach jednoczy chrześcijan i równocześnie zmniejsza świat cierpienia. Czasami można wątpić odnośnie skuteczności ekumenizmu, czy osiągnie on swój cel, który Jezus określił w modlitwie arcykapłańskiej aby byli jedno. Trzeba jednak zauważyć, że pomimo różnic doktrynalnych chrześcijanie łączą się na polu diakoni, eleos, caritas. Chrześcijanie nie powiększają już sobie wzajemnie liczby męczenników lecz wspólnie praktykują męczeństwo miłości, które pomniejsza świat ludzkiego cierpienia.
Praktykując wspólnie diakonię, eleos, caritas chrześcijanie pamiętają o słowach Jezusa: „Gdy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak to czynią obłudnicy w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili”. Tą wypowiedź Pana Jezusa John Wesley skomentował następująco: „Rzeczą często praktykowaną przez zamożnych Żydów, zwłaszcza faryzeuszy, było sygnalizowanie w miejscach publicznych za pośrednictwem trębacza, kiedy mieli zamiar na większą skalę rozdawać jałmużnę. Tylko pozornie powodem, dla którego to czynili, było dawanie znać ubogim, żeby zeszli się w jedno miejsce, aby skorzystać z rozdawanej właśnie tam jałmużny. Faktycznym bowiem ich celem było zyskanie chwały wśród ludzi. Ty jednak nie bądź do nich podobny. Nie posługuj się sygnałem trąbki. W dobroczynności unikaj rzeczy na pokaz. Niech celem twoim będzie jedynie chwała, która od Boga pochodzi” (Kazanie z 1748 r.). W powyższych słowach wielkiego, medodystycznego Kaznodziei można odczytać apel o małą codzienną pomoc bez orkiestry. Przez tą małą codzienną pomoc bez orkiestry chrześcijanie mają ekumenicznie pomniejszać świat ludzkiego cierpienia.
Zakończę Parafrazą Modlitwy Pańskiej, której autorem jest John Wesley:
„Duchu łaski i uzdrowicielskiej mocy,
Który jesteś dla wszystkich źródłem światła i miłości,
Niech zstąpi na wszystkich Twoja uzdrowicielska moc,
Niech ogarnie wszystkie ludy,
Udziel sercom naszym ognia Twojej doskonałej miłości,
Spełnij w nas dzieło wiary tak,
Żeby nawet zastępy anielskie nie były Ci bardziej posłuszne
Niż my, którzy na ziemi gotowi jesteśmy pełnić wolę Twoją” (Parafraza Modlitwy Pańskiej V) Poszerzmy tą prośbę i o to, abyśmy pełnili też Twoją wolę wyrażoną słowami naszego Pana aby byli jedno.