TYDZIEŃ EKUMENICZNY

 

„Zobaczyliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przyszliśmy oddać Mu pokłon” (Mt 2,2)

Tą gwiazdę na Wschodzie zobaczyli Mędrcy i podjęli trud drogi, aby oddać pokłon Jezusowi. Oddanie pokłonu Jezusowi deklarował również król Herod. Okazał się jednak wilkiem w owczej skórze. Z jednej strony uwierzył arcykapłanom i nauczycielom ludu, którzy powiedzieli mu, że według zapowiedzi proroka Mesjasz urodzi się w Betlejem. Z drugiej jednak strony zapowiedź narodzenia Mesjasza przeraziła Heroda tak, że postanowił go zabić. Razem z Herodem przeraziła się cała Jerozolima. Nie przyłączyła się do Mędrców, aby oddać pokłon Mesjaszowi zapowiedzianemu przez proroków. Ewangeliczne opowiadanie o Mędrcach ukazuje dwie postawy ludzi w stosunku do Jezusa. Jest to postawa Mędrców podejmujących trud drogi, aby oddać pokłon Mesjaszowi oraz postawa przerażonego narodzeniem Mesjasza Heroda i mieszkańców Jerozolimy. Podobne postawy można wyróżnić odnośnie ekumenizmu, w którym ostatecznie chodzi o Mesjasza, czyli Chrystusa, o Ciało Chrystusa, którym jest Kościół, o Jego modlitwę, aby byli jedno.

Jedni są ekumenizmem przerażeni. Przerażonych ekumenizmem nie brakuje w wielu środowiskach politycznych i kościelnych. Europejskie środowiska polityczne wolą chrześcijaństwo podzielone, bo podzielone chrześcijaństwo jest słabe. Podzielone chrześcijaństwo przypomina sól, która utraciła smak lub światło postawione pod korcem (por. Mt 5, 13-16). Takie chrześcijaństwo ułatwia sterowany przez wielu polityków proces oddestylowania chrześcijaństwa z Europy. Przerażonych ekumenizmem nie brakuje w różnych środowiskach kościelnych. Tym środowiskom brak zrozumienia znaczenia jedności. O znaczeniu jedności przekonany jest nawet szatan i dlatego jego dom nie jest wewnętrznie skłócony. Gdyby dom szatana był wewnętrznie skłócony, to nie mógłby się ostać (por. Mk 3, 22-30). Kościół jako wewnętrznie skłócony dom nie sprosta zadaniu, aby wszystkich ludzi czynić uczniami Chrystusa.

Bohaterami Tygodnia ekumenicznego nie powinni być jednak przerażeni ekumenizmem lecz ci, którzy podejmują trud ekumenicznej drogi. Człowiekiem, który w naszym dolnośląskim środowisku podejmował trud ekumenicznej drogi był zmarły w ubiegłym roku prawosławny duchowny o. Eugeniusz Cebulski. Z Ojcem Eugeniuszem byliśmy dalszymi sąsiadami. Naszym wspólnym podwórkiem był Ostrów Tumski. Na tym podwórku dochodziło do naszych częstych spotkań. Niezależnie od upału czy mrozu były one dłuższe niż krótsze. W czasie tych spotkań o. Eugeniusz karmił mnie tym, czym sam żył, a więc prawosławną teologią, liturgią i świętymi. Tym samym karmił również moich studentów, z którymi odwiedzałem Go w cerkwi św. Cyryla i Metodego. Moi studenci byli pod wrażeniem kultury dialogu o. Eugeniusza, która była czynieniem prawdy w miłości, jak o tym pisze Apostoł Paweł w liście do Efezjan 4, 15. Dochodziło to do głosu zwłaszcza wtedy, gdy dyskutowaliśmy o prawosławno-katolickich kontrowersjach, czyli Filioque, a zatem o pochodzeniu Ducha Świętego, o prymacie Biskupa Rzymu, o czyśćcu, czy nawet o kalendarzu gregoriańskim. Z o. Eugeniuszem można było dyskutować nie tylko o tym, co dzieli prawosławnych i katolickich chrześcijan lecz również o tym, co ich łączy. Gdy chodzi np. o liturgię, to o. Eugeniusz wskazywał na liturgię uprzednio poświęconym darów rzymskiego papieża Grzegorza, która przetrwała do dzisiaj u prawosławnych, a u katolików zachowała się jedynie w formie szczątkowej. Od o. Eugeniusza dowiedziałem się również o kulcie Jasnogórskiej Ikony u prawosławnych. O. Eugeniusz nie bał się ekumenizmu. Nie był jego entuzjastą lub sceptykiem. Był on dla niego trudną lecz konieczną drogą zainicjowaną przez modlitwę Jezusa „aby byli jedno”. Ta modlitwa Jezusa stała się dla o. Eugeniusza przykazaniem.

W ekumenizmie chodzi o Mesjasza, czyli Chrystusa, o Ciało Chrystusa, którym jest Kościół, o Jego modlitwę, aby byli jedno. Ekumeniczna droga do Jezusa jest trudniejsza od drogi Mędrów. Nie można nam jednak zejść z tej drogi.