DOLNOŚLĄSKI FESTIWAL NAUKI 2015

 

 

Czy można jeszcze mówić o świetle wiary w obliczu światła rozumu?

 

Bóg jest niestworzonym światłem. Jak mówi Psalm 104, 2 jest On „światłem okryty jak płaszczem” Również według Nowego Testamentu: „Bóg jest światłością” (1 J 1, 5). Człowiek jest obrazem takiego właśnie Boga. Dlatego w człowieku jest światło stworzone. Tym światłem jest rozum. Rozum jest zespołem naturalnych władz poznawczych człowieka. Dzięki rozumowi człowiek tworzy naukę. Jest ona wytworem czynności poznawczych rozumu w postaci uporządkowanego i uzasadnionego zespołu zdań. Dlatego można również mówić o świetle nauki. Światło nauki pochodzi od światła rozumu. Ponieważ stworzone światło rozumu pochodzi od niestworzonego Światła, czyli Boga, dlatego swoim rozumem człowiek może dojść do poznania Boga. Według Księgi Mądrości „z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (13, 5). Światło rozumu nie wystarcza jednak do poznania Boga jednego w trzech osobach. „Za pośrednictwem rozumu naturalnego można zatem poznać o Bogu to, co dotyczy jedności istoty, nie zaś to, co dotyczy odrębności osób” (ST, I, q. 32, a. 1). Do poznania Boga Trójjedynego potrzebna jest wiara. Ponieważ wiara daje poznanie Światła, którym jest Bóg, dlatego można mówić o świetle wiary. Tego światła wiary nie może jednak zapalić sam człowiek. Może go zapalić tylko Bóg. To w światłości Boga można oglądać Światłość, którą jest Bóg. Wskazuje na to Psalm 36, 10: „W światłości Twojej, oglądamy światłość”. W pochodzącym od Światłości, którą jest Bóg, świetle wiary można poznać Bożą Światłość.

            Ponieważ światło rozumu  i światło wiary pochodzą od tej samej Światłości – Boga, dlatego nie powinno pomiędzy nimi być konfliktu. Jednak człowiek konfliktuje światło wiary i światło rozumu twierdząc, że światło rozumu, od którego pochodzi światło nauki, przeczy światłu wiary. Ten konflikt opisał papież Franciszek w encyklice: Lumen fidei. Według papieża: „kiedy mówimy o tym świetle wiary, możemy spotkać się z zastrzeżeniem ze strony współczesnych nam ludzi. W nowożytnej epoce uznano, że takie światło mogło wystarczyć starożytnym społeczeństwom, ale nie jest potrzebne w nowych czasach, kiedy człowiek stał się dojrzały, szczyci się swoim rozumem, pragnie w nowy sposób badać przyszłość. W tym sensie wiara jawiła się jako światło iluzoryczne, przeszkadzające człowiekowi w odważnym zdobywaniu wiedzy” (LF 2). Papież przytacza również wypowiedź znanego filozofa Fryderyka Nietzschego, który swoją siostrę Elżbietę postawił przed dylematem: „jeśli chcesz osiągnąć pokój duszy i szczęście, to wierz, ale jeśli chcesz być uczniem prawdy, wówczas badaj”. Wierzyć czy badać? Światło wiary czy światło rozumu, z którego pochodzi światło nauki? Oto dylematy, które stawiają ci, którzy chcą konfliktu pomiędzy światłem wiary i światłem nauki.

Aby rozwiązać ten dylemat najpierw zostanie wyjaśnione to, czym jest światło wiary i światło rozumu, następnie zostanie ukazany dawny i współczesny konflikt pomiędzy światłem wiary i światłem rozumu i wreszcie zostanie przedstawiona próba rozwiązania tego konfliktu.

 

 

  1. Światło wiary

Światło wiary daje poznanie niestworzonej Światłości – jednego Boga  w Trójcy Osób, i dlatego może je zapalić tylko sam Bóg. Bóg bowiem może być poznany tylko przez Boga. Udział w tym poznaniu Boga przez Boga możliwy jest dzięki łasce. Z tego względu łaska również nazywana jest światłem. Światło łaski daje człowiekowi jakby nowe oczy (LF 4), dzięki którym może on dostrzec i poznać samą Światłość, czyli Boga. Te nowe oczy, dzięki którym człowiek sięga tam, gdzie wzrok naturalny nie sięga, to po prostu wiara.

Światło łaski niejako zapala w człowieku światło wiary w czasie chrztu. W Liście do Hebrajczyków chrzest nazwany jest wprost oświeceniem (Hbr 10, 32). Ilustracją tego dokonującego się we chrzcie oświecenia jest uzdrowienie niewidomego od urodzenia dokonane przez Jezusa (J 9, 1-41). Pan Jezus przywrócił mu nie tylko naturalny wzrok, ale dał mu również nowe oczy, dzięki którym zobaczył więcej niż odzyskanym wzrokiem naturalnym. Zobaczył nie tylko świat, ale również Światłość świata, czyli Jezusa Chrystusa jako Boga. Natomiast faryzeusze, którzy przesłuchiwali uzdrowionego, widzieli tylko świat, ale nie widzieli Światłości świata – Jezusa Chrystusa. W chrzcie dokonuje się analogiczny proces – ochrzczony otrzymuje dar nowych oczu, dzięki którym postrzega Jezusa Chrystusa jako Światłość świata. Odtąd postrzega już nie tylko świat, ale także Światłość świata – Jezusa Chrystusa. Jest więc synem światłości ( J 12, 36). Chrzest jest zatem prawdziwym oświeceniem, a chrześcijanin człowiekiem oświecenia — φωτισθέντες, czyli takim, który poznaje Boga. Z tego względu do obrzędu chrztu włączono obrzęd światła. Grzegorz z Nazjanzu (329-390) po raz pierwszy wspomina o włączeniu do obrzędów chrzcielnych obrzędu światła — procesji z pochodniami. Namiastką tego obrzędu jest dzisiaj zapalenie świecy od paschału.

            Światło wiary zapalone przez światło łaski w czasie chrztu otwiera przed człowiekiem wielkie horyzonty (LF 4). Tylko w świetle wiary można znaleźć odpowiedź na pytanie: Czy to dobrze, że człowiek istnieje? Nie da się tego pytania zlekceważyć jako akademickie i nieżyciowe. Człowiek ma bowiem dzisiaj możliwość samozniszczenia. Energia atomowa daje mu zdolność błyskawicznego unicestwienia. Z kolei z pomocą środków antykoncepcyjnych każda generacja może zadecydować, czy będzie po niej następne pokolenie, czy też nie. Ateizm nie da pozytywnej odpowiedzi na pytanie: Czy to dobrze, że człowiek istnieje? Skoro kwestionuje prawo do życia i prawo do naturalnej śmierci, to znaczy, że nie jest dobrze, że człowiek istnieje. Słabością ateizmu jest to, że nosi w sobie chorobę na śmierć. Ta choroba jest konsekwencją ateistycznego dogmatu, według którego człowiek z nicości wyszedł i do nicości zmierza. Z kolei światło wiary ukazuje drogę człowieka od Boga do Boga. Człowiek stworzony przez Boga jako Jego obraz, tylko w Bogu, swoim Pierwowzorze, może odnaleźć sens swojej drogi poprzez czas. Tym sensem jest świat, który człowiek akceptuje i z którym się identyfikuje. Taki świat może dać człowiekowi tylko Bóg. Światło wiary otwiera więc przed człowiekiem wielki horyzont, którym jest sam Bóg jako przyszłość dla swojego obrazu – człowieka.

Do światła wiary można odnieść słowa z prologu Ewangelii według św. Jana: „światłość w ciemności świeci” (J 1, 5). Tą ciemnością jest grzech. Św. Paweł wśród grzechów pogan wymienia nierozumność. Poganie ograniczyli swój rozum tylko do tego, co widzialne i dlatego nie potrafili swoim rozumem z tego, co widzialne wyciągnąć wniosku o niewidzialnym Stwórcy. Grzech nierozumności stanowi również współcześnie zagrożenie dla wiary. Nierozumność oddala od Boga, a rozum do Niego zbliża. Znanego filozofa Roberta Spaemanna zapytano, „czy on, jako naukowiec o międzynarodowej renomie, rzeczywiście wierzy w to, że Jezus urodził się z Maryi Dziewicy i działał cuda, że zmartwychwstał i że z Nim otrzymuje się życie wieczne. Według pytającego byłoby to prawdziwą dziecięcą wiarą. Osiemdziesięciotrzyletni filozof odpowiedział: <Jeśli pan tak uważa, proszę bardzo. Wierzę mniej więcej w to samo, w co wierzyłem jako dziecko – tylko że tymczasem więcej nad tym myślałem. Myślenie zawsze mnie umacniało w wierze”1. Myślenie, a więc światło rozumu zawsze jest sprzymierzeńcem światła wiary.

 

  1. Światło rozumu

Czasem, z którym kojarzone jest dowartościowanie poznania rozumowego jest epoka oświecenia. Odpowiedzi na pytanie czym jest oświecenie należy poszukiwać wśród myślicieli tamtego okresu. Jednym z nich był Immanuel Kant – filozof żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku, pochodzący z Królewca. Jednej ze swoich pracy nadał on tytuł: „Odpowiedź na pytanie: czym jest oświecenie?”.

Kant próbował w przywołanym dziele sformułować definicję oświecenia. „Oświecenie to wyjście człowieka z zawinionej przez niego niedojrzałości” – stwierdza na początku. Niedojrzałość człowieka miała polegać na nieumiejętności posługiwania się własnym rozumem bez zwierzchnictwa innych. Maksymą oświecenia, którą przywołuje również sam Kant, jest łacińskie wezwanie zaczerpnięte od starożytnego poety Horacego – „Sapere aude!”. Można je przetłumaczyć jako wezwanie do odwagi w myśleniu, w posługiwaniu się rozumem.

Właśnie z rozumem, który należało uwolnić spod zwierzchnictwa innych ludzi, oświecenie wiązało największe nadzieje. Niesamodzielność rozumu upatrywał Kant w wygodnej dla wielu postawie niedojrzałości. „Jeżeli mam księgę, która myśli za mnie, duszpasterza, który ma za mnie sumienie, doktora, który decyduje za mnie o diecie, wówczas sam nie muszę się o nic starać. Nie muszę myśleć, skoro tylko jestem w stanie za wszystko zapłacić; inni za mnie wezmą na siebie to niemiłe zadanie” – stwierdza filozof z Królewca.

Oświecenie według Kanta potrzebuje najbardziej wolności, która oznacza czynienie ze swojego rozumu publicznego użytku w każdej życiowej sytuacji. Myśliciel porównuje ludzki rozum do uczonego, który występuje wobec publiczności wykształconego świata. Zaznacza jednak, że istnieją sytuacje, w których człowiek powinien zachować posłuszeństwo wobec innych np. płacenie podatków czy służba wojskowa i wykonywanie rozkazów. Jednocześnie zaznacza, iż każdy ma prawo używać rozumu, gdy dostrzega wady lub ma pomysł naprawy danej instytucji. Nadzieja związana z rozumem ma służyć postępowi i uczynić świat lepszym dla człowieka.

Immanuel Kant wysunął także postulat prymatu rozumu nad sprawami religii, ale jednocześnie zauważył, iż rozumowa refleksja nad wiarą może odbywać się jedynie we wnętrzu człowieka. „Tak samo duchowny jest zobowiązany, by wykładać swym uczniom katechizm oraz głosząc swoim parafianom kazania, stosować się do wyznania wiary (Symbol) Kościoła, któremu służy, ponieważ na takich warunkach został przyjęty na swój urząd. Ale jako uczony ma całkowitą wolność, a nawet obowiązek, by oznajmić publiczności wszelkie starannie przygotowane i poparte dobrymi intencjami uwagi dotyczące błędów w owym wyznaniu wiary wraz z propozycjami lepszego zorganizowania religii i Kościoła”. Kant postulował wolność badań rozumowych nad religią i treścią wiary, jednak sam skonkludował, iż należy rozdzielić sprawy religii i rozumu. Ten sam kapłan nauczający z ambony miał posiadać prawo, a wręcz obowiązek, występowania jako uczony kwestionujący nawet treść wiary, jeśli wydawałaby się sprzeczna z rozumem. Oświecenie zatem chciało rozdzielić sprawy wiary i sprawy rozumu postulując ich radykalny rozdział przyznając rozumowi uprzywilejowane miejsce nawet, gdyby oznaczało to przeciwstawienie sobie tych dwóch rzeczywistości.

 Filozof z Królewca wreszcie upatrywał nadziei związanej z emancypacją rozumu w racjonalizacji stosunków społecznych i pojęciu godności człowieka. Kant twierdził, iż władca, który posiada silne wojsko może swobodnie polecić poddanym: „rozmyślajcie, ile tylko chcecie, i nad czym tylko chcecie, lecz bądźcie posłuszni”. Wolność poddanych w myśleniu miała być fundamentem nowej rzeczywistości oświeceniowej. Rozum jawił się jako ostateczna instancja, która nie mogła być przez nikogo ograniczona. Filozof żywił nadzieję, że z biegiem czasu władcy zrozumieją, iż do godności człowieka przynależy wolność myślenia, wyznania i działania.

Epoka oświecenia w ludzkim rozumie upatrywała istoty człowieka oraz „siłę zdolną przeobrazić i udoskonalić rzeczywistość”[1]. Był on także generalnym i ostatecznym kryterium oceny rzeczywistości. Terminem, który zrobił zawrotną karierę w tamtym okresie była tolerancja, jako pochodna wolności i autonomii ludzkiego rozumu. Ile ludzi i sposobów myślenia tyle prawd oraz spojrzeń na świat. Oświecenie emancypując rozum przeciwstawiło sobie prawo naturalne i prawo religijne laicyzując to drugie[2]. Liczyć miało się jedynie to co było efektem pracy rozumu.

 

  1. Konflikt pomiędzy światłem wiary a światłem rozumu

Światło wiary i światło rozumu próbują skonfliktować dawni i współcześni ateiści twierdząc, że światło rozumu wyklucza światło wiary. Dawni ateiści uważali, że ateizm jest naukowy, bo dzięki nauce można jego twierdzenia udowodnić tak jak 2+2=4. Światło nauki wykluczało więc światłość, którą jest Bóg. Na radzieckich plakatach antyreligijnych przedstawiano np. duchownego w pustej cerkwi, który próbuje zadzwonić do Boga. Ze strony Boga do słuchawki telefonu wpadają słowa wyrzutu w postaci pytania: dlaczego nie dzwonisz. W odpowiedzi Bóg słyszy: sputniki przerywają łączność. Sputnik – wytwór światła nauki, miał być argumentem przeciwko Bogu.

Współcześni ateiści są jeszcze bardziej radykalni niż ich poprzednicy. Nie tylko przeciwstawiają światło nauki światłu wiary mówiąc, że wiara jest ciemnością, lecz nazywają ją urojeniem. W swojej ksiące Bóg urojony Richard Dawkins przekonuje, że kto wierzy w Boga, ten nie tylko jest w błędzie, ale cierpi na urojenia. Wierzący w Boga są więc niebezpieczni dla społeczeństwa. Dawkins napisał scenariusz i wyreżyserował dwuczęściowy telewizyjny film dokumentalny Wrogowie rozumu (ang. The Enemies of Reason). Film ten  demonizuje ludzi wierzących różnych religii.

Współcześnie więc „wiara została w końcu skojarzona z ciemnością […]. Pojmowano więc wiarę jako ucieczkę spowodowaną przez brak światła, pod wpływem ślepego uczucia, albo jako subiektywne światło, zdolne być może rozpalić serce, dostarczyć prywatnej pociechy, ale którego nie można zaproponować innym jako obiektywne, wspólne światło oświecające drogę” (LF 3).

  1. Rozwiązanie konfliktu

 

Kościół zabrał głos na temat relacji wiary i rozumu w 1870 roku podczas I Soboru Watykańskiego w Konstytucji dogmatycznej o wierze katolickiej Dei Filius. Była to odpowiedź na przeciwstawianie wiary rozumowi reprezentowane przez postawy racjonalizmu i naturalizmu[3]. Ojcowie soborowi wskazali na istnienie dwóch dziedzin wiedzy: „Kościół zgadzał się i nieprzerwalnie zgadza się również na to, że istnieje dwojaki porządek poznawczy, różniący się nie tylko zasadą, ale i przedmiotem: zasadą, ponieważ w jednym z nich poznajemy przy pomocy naturalnego rozumu, a w drugim – przy pomocy wiary Bożej; przedmiotem zaś, ponieważ oprócz tego, czego może dosięgnąć naturalny rozum, podawane są nam do wierzenia tajemnice ukryte w Bogu, których nie można poznać inaczej, jak tylko dzięki Bożemu objawieniu”[4]. Sobór wyznaje antropologię integralną, w której człowiek żyje nie tylko w rzeczywistości uchwytnej rozumem, ale także ma świadomość istnienia rzeczywistości nadnaturalnej, nieuchwytnej tylko przy pomocy rozumu. To co „niewypowiedzialne, niepojęte, niewidzialne i nieuchwytne”[5] dzięki wierze staje się rzeczywistością dostępną człowiekowi, a co dobrze oddają słowa hymnu Tomasza z Akwinu Tantum ergo sacramentum: „Co dla zmysłów niepojęte niech dopełni wiara w nas”. Vaticanum I nie przeciwstawia sobie światła rozumu i światła wiary, ale wskazuje na nie jako na komplementarne drogi do odczytania rzeczywistości.

Komplementarność rozumu i wiary została wyprowadzona przez I Sobór Watykański od ich Stwórcy, Bóg bowiem nie mógł wyposażyć człowieka w dwie dziedziny wiedzy sprzeczne ze sobą[6]. Nie istnieje prawda rozumu oraz prawda wiary, ale istnieje jedna prawda o rzeczywistości. Ta rzeczywistość może być jednak odczytywana przy użyciu dwóch narzędzi: wiary i rozumu.

Kolejnym dokumentem Kościoła mówiącym o relacji wiary i rozumu jest encyklika Jana Pawła II z 1997 roku Fides et ratio. Papież rozpoczyna dokument od znanych słów: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”[7]. Duch ludzki jest zatem porównany do ptaka, który z jednym skrzydłem nie jest w stanie wnieść się ku niebu. Podobnie człowiek bez wiary lub bez racjonalnej refleksji nie jest w stanie poprawnie poznać otaczającego go świata. Potrzeba tych dwóch: światła wiary i światła rozumu aby w pełni oświetlić rzeczywistość.

Światło rozumu ateiści utożsamiają z naukami przyrodniczymi. Przy ich pomocy próbują odczytać całość rzeczywistości, co więcej mają być one dowodem na słuszność odrzucenia światła wiary. Ateiści szczególnie polubili postać Galileusza, który uważał, iż nauki przyrodnicze mierzą nie tylko to co jest mierzalne, ale i to, co nie mierzalne próbują uczynić mierzalnym poszerzając tym samym obszar mierzalności. Z takiego określenia nauk przyrodniczych wynika, że zajmują się one jedynie określonym wymiarem rzeczywistości. Zawężają się więc do tego co mierzalne, a nawet stwierdzają, że istnieje tylko to co można zmierzyć i empirycznie zbadać. Bóg jednak wymyka się spod mikroskopu i spod jakiejkolwiek miary. Boga nie można wytworzyć lub zamknąć w laboratorium. Nie oznacza to jednak, że nie można Go poznać i do tego poznania służy światło wiary.

Dialogowi między wiarą a rozumem osobny fragment poświęca także encyklika papieża Franciszka Lumen fidei. Papież zwraca uwagę na dialog chrześcijaństwa z filozofią grecką w pierwszych wiekach Kościoła. Tym co pozwoliło im się spotkać było „łaknienie prawdy”[8]. Stanowiło to ubogacające spotkanie zarówno dla wiary jak i dla rozumu oraz pozwoliło dotrzeć z orędziem zbawienia do wszystkich ludzi, ponieważ tym co łączy wszystkie ludy jest refleksja rozumowa.

Augustyn przyjął filozofię grecką zwaną platonizmem, która kładła nacisk na widzenie. Dzięki niej zrozumiał, iż jasność – idea, o której mówili starożytni myślicie ma cechy osoby, którą nazywamy Bogiem. Jednocześnie Augustyn zobaczył, iż dzięki odkryciu prawdy o Bogu otaczający go świat jawi się w nowym świetle i posiada swój sens.

Światło miłości, właściwe wierze, może rozjaśnić pytania o prawdę, które zadają sobie naukowcy. Franciszek zaznacza, iż osoba wierząca nie może być arogancka, ponieważ korzysta zarówno ze światła rozumu jak i wiary. Powinna cechować ją pokora, ponieważ zdaje sobie ona sprawę, że to nie ona posiada prawdę, ale to prawda bierze ją w posiadanie[9]. Jednocześnie światło wiary nie wyklucza światła rozumu. „Wiara wywiera dobroczynny wpływ na spojrzenie nauki: zaprasza ona uczonego, by pozostał otwarty na rzeczywistość z całym jej niewyczerpanym bogactwem (…) Wiara poszerza horyzonty nauki, by lepiej oświecić świat odsłaniający się przed badaniami naukowymi”[10].  

Niewystarczalność nauk przyrodniczych ukazuje anegdota opowiadana przez angielskiego astrofizyka Artura Eddingtona (1882-1944). Według tej anegdoty ichtiolog – uczony zajmujący się badaniem ryb, zarzuca sieci w morze i analizuje wszystko, co się w nich znalazło. W oparciu o swoje badania formułuje naukowe prawo dotyczące ryb: wszystkie ryby są większe niż 5 cm. Dla niego jest to naukowe prawo potwierdzone każdym rzutem sieci w morze. Ów uczony popełnił jednak błąd, ponieważ mniejsze ryby po prostu nie zatrzymały się w oczkach sieci. Ichtiolog postąpił naiwnie, a jego błąd jest często powtarzany przez ateistów. Nauki przyrodnicze wychwytują bowiem jedynie wycinek skomplikowanej rzeczywistości. Bóg wymyka się ich metodom badań, bo nie mieści się w ramach materialnej rzeczywistości.

Na postawione w tytule wykładu pytanie: czy można jeszcze mówić o świetle wiary w obliczu światła rozumu? – należy odpowiedzieć zdecydowanie twierdząco. Nie tylko można, ale należy i trzeba mówić o świetle wiary. Wiara i rozum muszą iść w parze, razem przecież służą odczytywaniu rzeczywistości. Dwa skrzydła z encykliki „Fides et ratio” Jana Pawła II, czyli wiara i rozum pozwalają człowiekowi na pełny ogląd rzeczywistości. Ptak z jednym skrzydłem nie poderwie się do lotu i nie zobaczy z góry, całościowo świata. Podobnie człowiek potrzebuje wiary i rozumu, żeby nie tylko poznać świat, ale także odpowiedzieć na pytanie skąd ten świat się wziął i jaki jest jego ostateczny cel.

 


[1] Z. Kuderowicz, Filozofia nowożytnej Europy, Warszawa 1989, s. 302.

[2] Por. Tamże, s. 307.

[3] Zob. DF 8.

[4] DF 44.

[5] Liturgia św. Jana Chryzostoma, Anafora. Cyt. za: B. Ferdek, Błąd teologiczny a ekumenizm, w: Status błędu w filozofii i teologii, red. B. Ferdek, L. Miodoński, Wrocław 2014, s. 156.

[6] Zob. DF 47.

[7] FR Wprowadzenie.

[8] Zob. LF 32.

[9] Zob. LF 34.

[10]Tamże.

SEMINARIUM NAUKOWE 2015/2016

 

 

SEMINARIUM NAUKOWE (magisterskie i doktoranckie) 2015-2016

Seminarium naukowe ma służyć pomocą w pisaniu pracy magisterskiej czy dysertacji doktorskiej. W jego ramach są dyskutowane aktualne problemy teologiczne na kanwie ukazującej się literatury teologicznej oraz są przypominane najważniejsze reguły dotyczące metodologii pisania pracy naukowej. Dodatkowo w pierwszym semestrze (2015-16) zostaną omówione dokumenty II Soboru Watykańskiego w związku z 50 rocznicą jego zakończenia a w drugim semestrze (2016) – problemy teologiczne dotyczące chrztu w związku 1050 rocznicą chrztu Polski. Preferowane tematy prac magisterskich będą związane z dogmatycznymi problemami powiązanymi z tymi rocznicami. Inne preferencyjne tematy dotyczą dziedzictwa wrocławskiej teologii i filozofii oraz aktualnych problemów z zakresu chrystologii, sakramentologii, charytologii i eschatologii. Raz w semestrze organizowane są warsztaty naukowe, których celem jest wydobywanie dogmatów z liturgii w myśl zasady lex orandi – lex credendi. W pierwszym semestrze planowane są warsztaty na temat: Dogmat trynitarny w liturgii, a w drugim – Teologia chrztu zawarta w liturgii. Doktoranci mają możliwość czynnego wystąpienia na trzech krajowych konferencjach: chrystologicznej organizowanej przez WT UAM w Poznaniu i PWT, filozoficzno-teologicznej organizowanej przez Instytut Filozofii UWr i PWT oraz teologicznej organizowanej przez WT UŚ w Katowicach i PWT. 

 

 

KAZANIE WYGŁOSZONE NA ŚLUBIE PAULINY I RAFAŁA, 29.08.2015

 

 

Obrzędowi zaślubin towarzyszy wesele, którego integralnym elementem jest taniec. W oparciu o Biblię można by wyróżnić dwa tańce: taniec pobożny i taniec bezbożny. Gdy chodzi o taniec pobożny, to można wskazać na taniec króla Dawida przed Arką Przymierza. Gdy zaś chodzi o taniec bezbożny, to można wskazać na Izraelitów, którzy pod górą Synaj tańczyli wokół złotego cielca. Mając na uwadze to wydarzenie wielki teolog Jan Chryzostom oceniał taniec bardzo surowo. Od niego pochodzi powiedzenie: „Gdzie się tańczy, tam na pewno jest diabeł”. Spróbujmy spojrzeć na zaślubiny Pauliny i Rafała w świetle tych dwóch tańców nazwanych umownie: tańcem pobożnym i tańcem bezbożnym.

Źródłem tańca pobożnego jest sam Bóg. Teologia katolicka, aby wyjaśnić prawdę o jednym Bogu w trzech osobach, posługuje się greckim słowem perychoreza. To greckie słowo może być tłumaczone jako tańczyć. W klasycznym tańcu dwie osoby zachowując swoją odrębność muszą jednak stać się jednością. Wspólnie muszą myśleć i działać, aby nie deptać sobie po stopach. W Bogu jest podobnie jak w tańcu: trzy Osoby Boskie: Ojciec, Syn i Duch Święty, zachowując swoją odrębność stanowią równocześnie jedność w myśleniu i działaniu. Tylko taki tańczący Trójjedyny Bóg mógł wymyślić małżeństwo. Małżeństwo według Jego zamysłu jest związkiem dwóch osób mężczyzny i kobiety, którzy zachowując odrębność swoich osób chcą jednak stanowić jedność w myśleniu i działaniu, tak jak dzieje się to w tańcu. Małżeństwo jest zatem obrazem boskiej perychorezy.

Gdy zaś chodzi o taniec bezbożny, to jego przykładem jest również taniec z dzisiejszej Ewangelii. Nie był to taniec weselny lecz taniec śmierci. Córka Herodiady wytańczyła śmierć Janowi Chrzcicielowi. Mogła sobie wytańczyć władzę i bogactwo. Wytańczyła jednak śmierć dla Jana Chrzciciela, bo jej matka Herodiada nie mogła znieść tego, co Jan Chrzciciel nauczał o małżeństwie. A Jan Chrzciciel nie głosił jakichś własnych poglądów o małżeństwie, ale to, co przykazał pomysłodawca i twórca małżeństwa – Bóg. Współcześnie nie brakuje również takich, którzy wytańczyliby śmierć dla tych, którzy, tak jak Jan Chrzciciel nauczają o małżeństwie. Św. Jan Paweł II był znienawidzony przez wielu, bo przypominał tą samą naukę o małżeństwie, co Jan Chrzciciel. Ta nauka o małżeństwie, którego źródłem jest boska perychoreza, drażni współczesnych zawodowych nieprzyjaciół Pana Boga. Chcąc być konsekwentnymi nieprzyjaciółmi Pana Boga zwalczają małżeństwo, bo przecież wymyślił je Bóg stwarzając mężczyznę i kobietę, aby stawali się jednym ciałem jako mąż i żona. Dlatego zawodowi nieprzyjaciele Pana Boga próbują zastąpić małżeństwo różnymi innymi związkami, których szkoda wymieniać. Warto jednak nadmienić, że zawodowi nieprzyjaciele Pana Boga próbują nawet usunąć z codziennego języka terminy mążżona i zastąpić je terminami partnerpartnerka. Dotychczas słowo partner oznaczało człowieka, z którym robi się interesy. Zamiana słów: partner zamiast małżonek, prowadzi do zamiany funkcji – dotychczasowy współmałżonek staje się tym, z którym nie tyle robi się interesy, co tym, na którym robi się interesy.

Za dwoma tańcami: tańcem pobożnym i tańcem bezbożnym stoją dwie koncepcje międzyludzkich relacji. Za tańcem pobożnym stoi koncepcja małżeństwa jako Bożego pomysłu wypływającego z boskiej perychorezy. Za tańcem bezbożnym stoi koncepcja jakiegoś partnerstwa według zmiennych ludzkich pomysłów. Spróbujmy pogłębić koncepcję małżeństwa jako Bożego pomysłu.

Ponieważ małżeństwo wywodzi się z boskiej perychorezy, dlatego jest ono życiem na sposób Boga, a nie według ludzkich pomysłów. W szczególności małżeństwo jest życiem na sposób trzech przymiotów Boga, którymi są: miłość, wierność i uczciwość.

Bóg jest miłością. W jednym Bogu miłość jest cyrkulacją pomiędzy trzema osobami Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Tą miłość między osobami Trójcy Przenajświętszej można określić jako  ekstazę, ale ekstazę nie w sensie chwili upojenia, lecz ekstazę jako trwałe wychodzenie Ojca ku Synowi, Syna ku Ojcu w darze z siebie, którym jest Duch Święty.

Bóg jest Bogiem wiernym, czyli wypełnia obietnice, nie rzuca słów na wiatr. Pozostaje wiernym pomimo niewierności człowieka.

Bóg jest uczciwy. Uczciwość oznacza życie w prawdzie. Prawda w klasycznej filozofii oznacza zgodność rzeczy i umysłu. Upraszczając można powiedzieć, że to, co poza głową musi się zgadzać z tym, co w głowie. W przypadku Boga oznacza to, że postępuje on w zgodzie ze swoją naturą.

Te trzy przymioty Boga: miłość, wierność i uczciwość weszły do przysięgi małżeńskiej. Małżonkowie jak Bóg mają żyć miłością, wiernością i uczciwością. Ich miłość ma być ekstazą, czyli trwałym wychodzeniem ku sobie w darze z siebie. Małżonkowie jak Bóg mają wypełniać dane obietnice. Małżonkowie jak Bóg mają być uczciwi, czyli żyć w zgodzie z naturą małżeństwa, którą wyraża formuła wzajemnej przynależności. Tą formułę wzajemnej przynależności oddają słowa księgi Pieśni nad pieśniami: „Mój miły jest mój, a ja jestem jego” (2, 16) oraz księgi Rodzaju: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała” (2, 23).

Niech taka koncepcja małżeństwa według Bożego pomysłu będzie ideałem dla Pauliny i Rafała. Niech ich małżeństwo będzie pobożnym tańcem na wzór boskiej perychorezy, w której Ojciec, Syn i Duch Święty zachowując odrębność osób są jednym w myśleniu i działaniu. Aby ten ideał nie sięgnął bruku jak fortepian Chopena z wiersza Norwida, błagajmy Boga wzywając wstawiennictwa Tej, która czczona jest w Brzoziu i na Dolnym Śląsku w Krzeszowie jako Matka Boża Łaskawa. Niech Ona wyprasza Paulinie i Rafałowi łaskę małżeństwa na wzór boskiej perychorezy. Choć młodość zawsze źle się kończy, bo się po prostu kończy, to jednak niech zawsze tchnie młodością ich wzajemna przynależność: „Mój miły jest mój, a ja jestem jego”; „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała”.