Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan 2024

W dniu dzisiejszym w Kościele rzymskokatolickim wspomina się nawrócenie Apostoła Pawła. Pod Damaszkiem Szaweł stał się Pawłem, prześladowca – apostołem. Apostołowi Pawłowi zawdzięczamy m. in. Hymn o miłości z 13 rozdziału Pierwszego Listu do Koryntian. W tłumaczeniu Biblii ekumenicznej wybrany fragment Hymnu brzmi: „miłość nie szuka swego, nie wybucha gniewem, nie pamięta złego. Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale raduje się prawdą” (1 Kor 13, 5-6).

Apostoł Paweł praktykował miłość, o której pisał. Świadczy o tym incydent antiocheński z apostołem Piotrem. W Antiochii Piotr zasiadał do stołu z chrześcijanami pogańskiego pochodzenia. Gdy jednak do Antiochii przyszli chrześcijanie żydowskiego pochodzenia, Piotr zaczął unikać kontaktów przy stole z chrześcijanami pogańskiego pochodzenia. Takie zachowanie Piotra wprowadziło podział pomiędzy chrześcijanami żydowskiego pochodzenia a chrześcijanami pogańskiego pochodzenia. Zachowanie Piotra zagrażało jedności chrześcijan. Przeciwko zachowaniu Piotra zaprotestował Paweł. Protest Pawła nie doprowadził jednak do zerwania jedności z Piotrem. Paweł nie rozwiązał powstałego problemu przez podział lecz przez miłość, która „nie szuka swego, nie wybucha gniewem, nie pamięta złego. Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale raduje się prawdą”. Choć Paweł miał rację, to na bazie miłości rozumiał Piotra, że nie chce on stracić dla chrześcijaństwa Żydów, którzy wybrali Ewangelię. Dzięki miłości nie doszło do instytucjonalnego podziału. Zarówno Pawłowi, jak i Piotrowi, nie przyszło do głowy założenie jakichś własnych kościołów: Piotrowego czy Pawłowego. Lekarstwem na incydent  antiocheński pomiędzy Piotrem i Pawłem okazała się miłości, a nie podział.

Miłości, która „nie szuka swego, nie wybucha gniewem, nie pamięta złego. Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale raduje się prawdą”, jest ekumeniczna. Daje bowiem jedność, pomimo różnorodności charyzmatów, różnorodności obrządków, różnorodności teologii. Dzięki miłości różnorodność nie prowadzi do instytucjonalnych podziałów. Miłość chroni przed podziałami, bo daje jedność Kościołowi, który jest Ciałem Chrystusa. To Ciało jest jedno, choć ma wiele członków, a wśród tych wielu członków: ucho nie jest okiem, słuch nie jest powonieniem, ręka nie jest nogą. Bez wielości członków nie byłoby ciała. Wielość członków tworzy jednak jedno ciało.  Karmelitanka z Lisieux, Teresa Martin żyjąca w latach 1873-1897 połączyła Hymn o miłości z Kościołem jako Ciałem Chrystusa. Kościół jako Ciało Chrystusa składa się z wielu członków. Wśród tych różnych członków Kościoła nie może brakować serca. To serce Kościoła płonie miłością, którą opisał apostoł Paweł. Ta miłość porusza wszystkie członki Kościoła. Pomimo, że oko nie może być uchem, ręką – nogą, słuch – powonieniem,  to jednak dzięki miłości nie oddzielają się one od siebie lecz trwają w jednym ciele. Miłość nie wyklucza wielości lecz miłość wielości nadaje jedność.

Kiedyś polska szlachta odnosiła do siebie grzecznościowy zwrot: „waszmość”, czyli „Wasza miłość”. Nie czas i miejsce, aby dociekać, czy ten zwrot jest aluzją do miłości, o której pisał Apostoł Paweł. Apostołowie Piotr i Paweł na pewno nie znali tego zwrotu, lecz potraktowali się według życzenia zawartego w tym zwrocie: byli dla siebie miłością. Dzięki temu, że byli dla siebie miłością, ich konflikt w Antiochii nie zakończył się podziałem chrześcijan. Miłość, która „nie szuka swego, nie wybucha gniewem, nie pamięta złego. Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale raduje się prawdą”, szanuje różnorodność i to, co różnorodne łączy w jedno Ciało Chrystusa. Miłość nie tworzy z różnorodności kilku alternatywnych ciał, lecz różnorodność, tak jak ciało mające wiele członków, łączy w jednym Kościele.

Kazanie wygłoszone w Zabrzu, 2.01.2024

 

Dzisiejsze wspomnienie świętych Bazylego i Grzegorza przenosi nas do IV wieku. Był to wiek niezwykle trudny dla Kościoła. Po okresie prześladowań w Kościele pojawiły się spory wokół najważniejszych prawd wiary: o bóstwo Chrystusa i o bóstwo Ducha Świętego i w konsekwencji o Trójcę Świętą. Mówiąc słowami Apostoła Jana z dzisiejszego pierwszego czytania pojawił się wtedy antychryst nie uznający Ojca i Syna, czyli pojawili się ludzie nie uznający Ojca i Syna, a także Ducha Świętego za jednego Boga w Trójcy Osób. Nauczanie tych ludzi, do których należeli przede wszystkim Ariusz i Macedoniusz,  odrzuciły Sobory w Nicei (325) i w Konstantynopolu (381). Sobór w Nicei bronił bóstwa Chrystusa, a Sobór w Konstantynopolu bronił bóstwa Ducha Świętego. Tym Soborom zawdzięczamy nicejsko-konstantynopolitańskie wyznanie wiary, które odmawiamy w każdą niedzielę. Pomiędzy Soborem Nicejskim a Soborem w Konstantynopolu żył Bazyli Wielki (329 – 379). Natomiast Grzegorz (329-389) jako patriarcha Konstantynopola przewodniczył Soborowi w tym mieście w 381 r.

Bazylii i Grzegorz broniąc bóstwa Chrystusa i Ducha Świętego nauczali o Maryi. Bazyli w osobie Dziewicy Maryi widzi przede wszystkim Matkę Emmanuela, zapowiedzianą przez proroka Izajasza (Iz 7, 14). W Jej łonie urzeczywistniło się misterium wcielenia, przez które Syn Boży przyszedł do ludzi, przyjmując ludzkie ciało oraz jednocząc się z ludźmi. Jeden raz Bazyli nazywa Maryję Theotókos. To greckie słowo tłumaczone jest na język polski jako „Ta, która rodzi Boga”, czyli Bogurodzica lub Boża Rodzicielka. Z kolei Grzegorz naucza, że „Kto świętej Maryi nie uważa za Bogurodzicę, jest poza boskością. Chrystus „ukształtował się w Niej po bosku zarazem i po ludzku; po bosku, bo bez udziału męża, po ludzku, bo prawem poczęcia”. Bazyli i Grzegorz tytuł Bogurodzica, czy Boża Rodzicielka rozumieją następująco: Chrystus jako osoba boska istniał wcześniej niż Jego Matka. To On przyszedł do Maryi i dał Jej siebie za Syna.  Chrystus daje siebie Maryi jako Syn sprawiając, że staje się ona matką Boga. Chrystus jest więc podwójnie zrodzony: przed wszystkimi wiekami z Boga jako Bóg i w czasie z Maryi jako człowiek. Maryja nie daje Jezusowi bóstwa, daje mu jednak nie tylko człowieczeństwo. Jest matką tej osoby, którą w swoim człowieczeństwie jest Syn Boży. Można to wyjaśnić na przykładzie naszych ziemskich matek. Żadna matka nie daje swojemu dziecku duszy. Duszę daje tylko Bóg. Nie mówimy jednak o ziemskiej matce, że jest jedynie matką ciała swojego dziecka. Jest ona matką dziecka w całej pełni, z ciałem i duszą. Podobnie Maryja. Nie daje Ona Jezusowi bóstwa, daje mu jednak nie tylko człowieczeństwo. Jest matką tej osoby, którą w swoim człowieczeństwie jest Syn Boży.

Tytuł Theotokos, czyli Bogurodzica lub Boża Rodzicielka pojawia się w naszej modlitwie „Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko”. Początek tej modlitwy znajduje się już na papirusie z III wieku: „Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Theotokos”. Tytuł Bogurodzica rozpoczyna przypisywaną św. Wojciechowi pieśń, która pełniła rolę hymnu państwowego w Królestwie Polskim i Wielkim Księstwie Litewskim. Tytuł Bogurodzica dochodzi do głosu w 4 zwrotce kolędy  „Pójdźmy wszyscy do stajenki”: „Witaj, Jezu, nam zjawiony, witaj dwakroć narodzony, raz z Ojca przed wieków wiekiem, a teraz z Matki człowiekiem”. Natomiast wprost tytuł „O, święta Bogarodzico” pojawia się w 3 zwrotce kolędy „Rozkwitła się lilija”. Natomiast 2 zwrotka tej kolędy genialnie tłumaczy ten tytuł: Maryja „Wydała kwiat z siebie, którego początek jest w niebie”.

Wzywając Maryję w naszych modlitwach jako Bogurodzicę, czy Bożą Rodzicielkę odrzucamy antychrysta, który nie uznaje Ojca i Syna. Równocześnie poprzez wzywanie Bogurodzicy czy Bożej Rodzicielki Wyznanie Wiary Soborów z Nicei i z Konstantynopola czynimy naszym własnym wyznaniem wiary i w ten sposób trwamy w Synu i w Ojcu.