KONFERENCJA NAUKOWA „Camino de Santiago – nowe szanse, stare wyzwania. Chrześcijański sens pielgrzymowania w historii, sztuce i teologii”

Wydział Teologiczny Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz
Instytut Geografii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie

„Camino de Santiago – nowe szanse, stare wyzwania.Chrześcijański sens pielgrzymowania w historii, sztuce i teologii”

Sobota, 19.10.2019 r., Toruń

Elpidiański wymiar Camino

W XXV pieśni Boskiej komedii Apostoł  Jakub egzaminuje Dantego Alighieri z istoty, źródeł i przedmiotu drugiej cnoty teologalnej – nadziei. Apostoł Jakub został powiązany z nadzieją, ponieważ jest pierwszym męczennikiem z dwunastu apostołów i jedynym z Dwunastu, którego męczeństwo jest wprost wspomniane w Nowym Testamencie (Dz 12, 2). Przez swoje męczeństwo Apostoł Jakub stał się świadkiem nadziei, która według Spe salvi (nr 2) „stanowi centralne słowo wiary biblijnej – do tego stopnia, że w niektórych tekstach słowo   <wiara> i <nadzieja> wydają się być używane zamiennie i tak List do Hebrajczyków z <wiarą pełną> ściśle łączy <niewzruszone wyznanie nadziei> (por. 10, 22.23)”. Skoro św. Jakub jest świadkiem nadziei, to camino można nazwać szkołą nadziei. Nadzieja bywa często określana jako „matka głupich”. Nadzieja jest bowiem kojarzona z naiwnością, ponieważ jej przedmiotem są niemożliwe do zrealizowania stany rzeczy. Z tego względu nadzieja została w dużym stopniu zaanektowana przez myślenie religijne i dlatego filozofowie po prostu się jej obawiali. Filozofem, który zrobił wyłom w refleksji nad nadzieją, jest Ernst Bloch (1885–1977). Jego dzieło Das Prinzip Hoffnung zainspirowało również chrześcijańskich teologów do refleksji nad nadzieją. Ta refleksja nad nadzieją, choć nie inspirowana Blochem lecz krytyczna wobec jego filozofii nadziei, obecna jest w teologii Josepha Ratzingera. Jako Benedykt XVI napisał encyklikę o nadziei „Spe salvi”. Zarówno dla Blocha, jak i dla Ratzingera, nadzieja jest oczekiwaniem jakiegoś dobra od przyszłości. Jednak dla Blocha tym dobrem jest przyszłość jako futurum, natomiast dla Ratzingera – przyszłość jako adventus. Przyszłość jako futurum jest stawaniem się tego co będzie. Jest to pewien proces rozwojowy możliwości tkwiących od samego początku w jakiejś rzeczy lub osobie. Dzięki temu przyszłość jako futurum można przewidzieć i zaplanować. Jest to jakby przedłużenie przeszłości i teraźniejszości. Z kolei przyszłość jako adventus jest przychodzeniem tego, co nie można przewidzieć i zaplanować, gdyż nie uwzględnia ono tego, co już obecnie jest, ale opiera się na wolności tego, co przychodzi. Przyszłość ta okazuje się „nośnikiem” Boga i zarazem sama jest przez Niego niesiona.

Nadzieja czyni człowieka homo viator, dlatego też teologicznej refleksji nad nadzieją pomaga droga – zwłaszcza Camino. Jak zatem camino staje się szkołą nadziei? W tej szkole nadziei toczy się dyskurs pomiędzy nadzieją, której przedmiotem jest przyszłość jako futurum oraz tą nadzieją, której przedmiotem jest przyszłość jako adventus. Przyszłość jako futurum jest często próbą zbudowania raju na ziemi rękami człowieka i w opozycji do Boga. W przyszłości jako adventus chodzi zaś o inny raj – o ten który przychodzi od Boga przez krzyż Jezusa. Właśnie na krzyżu Jezusa obiecuje raj łotrowi wyznającemu, że Jezus jest Bogiem ponoszącym tą samą co on karę. 

  1. Przyszłość jako futurum

Pielgrzym rozpoczynający camino naszpikowany jest różnymi wizjami przyszłości jako futurum. Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o przyszłość należy bowiem do istoty bycia człowiekiem. Przyszłość jako futurum ma różne oblicza. 

Według masonerii człowiek jest królem samego siebie, tzn. jest sam sobie Bogiem i panem. W konsekwencji człowiek nie zależy od żadnej woli Bożej, tylko od swojej woli. Ponieważ nie ma grzechu pierworodnego, człowiek jest z natury istotą doskonałą i dlatego nie potrzebuje żadnej korekty ze strony woli Bożej objawionej w Dekalogu. Masoneria ulega więc pokusie zastąpienia Boga Stwórcy twórczym człowiekiem, który tworzy raj na ziemi. Jeden z polskich masonów – Bronisław Trentowski (1808-1869), nazywał człowieka „wolnym, świadomym siebie bóstwem„. Dzięki temu jest on wolnym twórcą swojego losu i dlatego buduje świątynię nie dla Boga ale dla Ludzkości. Ta świątynia Ludzkości będzie ziemskim rajem dla człowieka zbudowanym rękami człowieka, a nie jakimś darem Boga.

Z kolei Karol Marks zapowiadał komunistyczną przyszłość, w której nastanie wyzwolenie z wszelkiej alienacji. Dzięki temu wyzwoleniu nastaną harmonijne relacje pomiędzy jednostką a społeczeństwem. „W społeczeństwie komunistycznym, w którym nikt nie ma wyłącznego kręgu działania, lecz może się wykształcić w jakiejkolwiek dowolnej gałęzi działalności, społeczeństwo reguluje ogólną produkcję i przez to właśnie umożliwia mi robienie dziś tego, a jutro owego, pozwala mi rano polować, po południu łowić ryby, wieczorem paść bydło, po jedzeniu krytykować, słowem, robić to, na co mam akurat ochotę, nie robiąc przy tym wcale ze mnie myśliwego, rybaka, pasterza czy krytyka„. 

Neomarksista Ernst Bloch określa przyszłość słowem ojczyzna. Ta przyszła ojczyzna będzie Totum, czyli spełnieniem wszystkich marzeń człowieka. To Totum jest w teraźniejszości procesem, w którym zbliża się ono do człowieka poprzez utopijne elementy zawierające już przyszłe miejsce spełnienia. W owej ojczyźnie zostanie usunięta nawet bariera śmierci. Umiera bowiem tylko to, co nie jest prawdziwą istotą człowieka. Nie umiera natomiast to, co jest prawdziwą istotą człowieka, ponieważ jej jeszcze nie ma. Bloch wyróżnia w człowieku Da-Sein i Daß-Sein. Da-Sein nie jest prawdziwą istotą człowieka i dlatego podlega śmierci. Natomiast Daß-Sein jest prawdziwą istotą człowieka, która jest eksterytorialna w stosunku do śmierci. Mówiąc obrazowo: „śmierć schrupie skorupkę tego, co nie jest doskonałym kształtem człowieka, ale nie dotknie ukrytego <jądra> człowieczeństwa. Jest ono eksterytorialne wobec procesu, bo go jeszcze nie ma. Kiedy zaś powstanie w procesie, wówczas tym bardziej będzie wobec niego eksterytorialne i śmierć nie będzie mu już szkodziła”.

Dla idola zbuntowanych studentów z 1968 roku Herberta Markusego wyzwolenie ludzkości ma przybrać formę raju wolności rozumianego jako libidinalna cywilizacja. Dotychczasowa cywilizacja rozwinęła się w wyniku represji nad instynktami. W warunkach niedostatku elementarnych dóbr ludzie musieli zaprzęgać energię instynktów do produkcji brakujących dóbr. Gdy jednak produkcja dóbr zaspokaja potrzeby człowieka, to represja wobec instynktów staje się anachroniczna. Instynkty mogą wrócić do właściwej im funkcji, którą jest zapewnienie człowiekowi szczęścia. Uwolniona energia instynktów spowoduje erotyzację wszystkich ludzkich czynności. Dzięki temu wszystkie ludzkie czynności staną się przyjemnościami.

Jeszcze inną wizję przyszłości niesie ideologia transhumanizmu. Według Deklaracji transhumanizmu: „Ludzkość zostanie radykalnie zmieniona przez przyszłe technologie. Przewidujemy możliwość zmiany warunków ludzkiego istnienia, łącznie z nieuchronnością starzenia się, ograniczeniami ludzkich i sztucznych umysłów, niepożądanymi stanami psychicznymi, cierpieniem i przywiązaniem do planety Ziemia”. Transhumanizm jest to więc wielopostaciowy nurt postulujący możliwość i potrzebę wykorzystania zdobyczy nauki oraz nowych technologii w celu fundamentalnej zmiany kondycji ludzkiej. Istotą czy też celem tej zmiany ma być poprawa zdolności intelektualnych i możliwości fizycznych człowieka oraz złagodzenie bądź całkowita eliminacja tych aspektów ludzkiego życia, które – jako źródła cierpienia czy dyskomfortu – uznawane są za niepożądane (np. choroby, upośledzenie fizyczne i umysłowe, starzenie się, śmierć).

Człowiek naszpikowany różnymi wizjami przyszłości jako futurum idąc lub jadąc rowerem na camino doświadcza granic ludzkiego bytu. Uświadamia sobie, że jest stworzeniem a nie bogiem i dlatego nie może zamienić takiego ograniczonego czasem i przestrzenią istnienia na istnienie wyzwolone z ograniczeń przestrzeni i czasu. Doświadczenie granic wyznaczonych przez przestrzeń i czas może być dotknięciem bezgranicznego Boga. Romano Guardini, związany z wydziałem teologii katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego, wykazywał, że to co skończone jest samo z siebie bez szans na nieskończoność. Nieskończoność człowieka możliwa jest tylko dzięki Nieskończonemu Bogu, a nie skończonemu człowiekowi.

  1. Przyszłość jako adventus

Nieskończony Bóg daje skończonemu człowiekowi przyszłość jako adventus. Tej przyszłości doświadczył Apostoł Jakub w czasie przemienienia Jezusa na górze Tabor. Przemienienie Jezusa jest ilustracją odpowiedzi, którą Jezus dał saduceuszom negującym zmartwychwstanie umarłych: „Co zaś dotyczy umarłych, że zmartwychwstaną, to czy nie czytaliście w księdze Mojżesza, tam gdzie mowa o krzewie, jak Bóg powiedział do niego: <Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba>? Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych” (Mk 12, 26-27). O tym, że Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych, bo jest również Bogiem Mojżesza i Eliasza, przekonał się Apostoł Jakub na Taborze. To doświadczenie Boga żywych było równocześnie doświadczeniem przyszłości jako adventus. Ta przyszłość będzie zmartwychwstaniem umarłych. To wydarzenie należące do przyszłości jako adventus zostało zainaugurowane przez zmartwychwstanie Jezusa. Jest ono inauguracją nowego stworzenia dokonanego mocą Ducha Świętego. Jakością tego nowego stworzenia, czyli creatio nova, jest ontologiczna i moralna mutacja ludzkiego bytu. „W świadectwach Zmartwychwstania jest mowa o czymś, co nie mieści się w granicach naszego doświadczenia. Jest mowa o czymś nowym, o czymś do tej chwili jedynym – jest mowa o ukazującym się nowym wymiarze rzeczywistości. Nie kwestionuje się istniejącej rzeczywistości. Zostało nam raczej powiedziane: istnieje jeden wymiar więcej, niż znaliśmy do tej pory„. Ta ontologiczna przemiana ludzkiego bytu implikuje także jego przemianę moralną polegającą na przyobleczeniu się w człowieka nowego, stworzonego na obraz Boga, w świętości i sprawiedliwości (Ef4, 24). Człowiek jako obraz Boga będzie uczestniczył w świętości i sprawiedliwości swojego Pierwowzoru. 

Przyszłość jako adventus przynosząca człowiekowi ontologiczną i moralną mutację jego bytu spełni noszone przez człowieka pragnienie sprawiedliwości. Człowiek od samego początku nosi pragnienie sprawiedliwości, choć nigdy jej nie doświadczył. W imię sprawiedliwości sankcjonowano niesprawiedliwość zastępując stare zbrodnie nowymi. Pomimo nieustannego zawodu sprawiedliwością, człowiek jej pragnie, bo jest obrazem Tego, który jest Sprawiedliwy. Według Benedykta XVI: „Bóg potrafi zaprowadzić  sprawiedliwość w sposób, którego nie jesteśmy w stanie pojąć, a który jednak przez wiarę możemy przeczuwać. Tak, istnieje zmartwychwstanie ciał” (Spe salvi 43). To zmartwychwstanie ciał będzie jakby wymazaniem przeszłej niesprawiedliwości. Zmartwychwstanie umarłych implikuje bowiem: „<odwołanie> minionego cierpienia, zadośćuczynienie, które przywraca prawo” (Spe salvi 43). Zmartwychwstanie umarłych oznacza zatem przyszłość także dla najdalszej przeszłości. Bez przyszłości dla przeszłości nie ma nadziei, bo to, co się rodzi umrze, a to, czego jeszcze nie ma, pewnego dnia już nie będzie. Nadzieja na zmartwychwstanie nie oznacza przyszłości w historii, ale przyszłość historii, w której tragiczny wymiar historii będzie rozwiązany. Zmartwychwstanie umarłych przywraca to, co w historii nie może być przywrócone – życie zmarłym i sprawiedliwość ofiarom niesprawiedliwości. Przyszłość jako adventus jest zatem zmartwychwstaniem umarłych przynoszącym życie i sprawiedliwość wszystkim pokoleniom, a nie tylko tym, które dożyją realizacji obietnic związanych z przyszłością jako futurum. W takiej przyszłości jako adventus pokładał nadzieję św. Jakub i o takiej przyszłości świadczy na camino. 

  1. Camino odkrywaniem nadziei

Camino jako szlak wiodący do grobu św. Jakuba jest szkołą nadziei. O tej nadziei zaświadczył Apostoł Jakub przez swoje męczeństwo. Grób męczennika Jakuba jest szczególnym miejscem uczenia się nadziei, tej nadziei, która patrzy dalej, sięga głębiej i widzi szerzej, aż poza granicę życia, bo dzięki zmartwychwstaniu Jezusa: Vita mutatur non tollitur. Znakiem nadziei, której uczy Apostoł Jakub jest duża kadzielnica (Botafumeiro) z katedry w Santiago. W czasach prześladowań wymagano od chrześcijan spalenia kadzidła na cześć rzymskich bogów. Oni to odrzucali, bo dla nich jedynym Bogiem, przed którym należy spalać kadzidło, był Jezus Chrystus. Kadzidło było dla nich wyznaniem wiary w bóstwo Jezusa Chrystusa wraz z nadzieją na przyszłość zainaugurowaną przez Jego zmartwychwstanie. Camino jest szkołą nadziei nie tylko w Santiago, ale także w wielu innych miejscach. Wrocław jest miejscem urodzenia męczennicy z Auschwitz – św. Teresy Benedykty od Krzyża, czyli Edith Stein. We Wrocławiu urodził się również ewangelicki męczennik Dietrich Bonhoeffer. Choć jako luteranin Bonhoeffer nigdy nie posługiwał się kadzidłem w czasie liturgii, to jednak wiedział, że kadziło należy się Bogu, a nie ubóstwianemu Adolfowi Hitlerowi. Nadzieja Bonhoeffera była skierowana na tysiącletnie królestwo Chrystusa (Ap 20, 1-6), które w czasie Kościoła rozwija się od paschy Chrystusa do osiągnięcia pełni w powtórnym przyjściu Chrystusa.  Natomiast nadzieja czasów Bonhoeffera była skierowana na tysiącletnią Rzeszę, czyli budowane przez Hitlera imperium o eschatologicznych prerogatywach. W miejscowości Vierzehnheligen koło Bambergu znajduje się Bazylika poświęcona 14 Wspomożycielom. Są to święci: Krzysztof, Katarzyna z Aleksandrii, Barbara, Jerzy, Błażej, Cyriak, Małgorzata z Antiochii Pizydyjskiej, Wit, Idzi, Pantaleon, Achacy, Eustachy, Dionizy i Erazm. Większość z nich żyła na przełomie III i IV wieku za panowania cesarza Dioklecjana. Miały wtedy miejsce najdłuższe i najkrwawsze w historii Cesarstwa rzymskiego prześladowania chrześcijan. Wielu męczenników przelało swoją krew w Wandei w czasie rewolucji francuskiej. Wandea – to kraina położona na zachodzie Francji, granicząca od północy z Loarą, a od zachodu z Oceanem Atlantyckim. Herb i flaga Wandei, a nawet oznaczenie szlaku rowerowego biegnącego przez Wandeę, przedstawiają dwa czerwone serca z wyrastającym z nich krzyżem.  Dwa krwawiące serca i krzyż znajdowały się na sztandarach mieszkańców Wandei walczących w obronie wiary. Jak powiedział Jan Paweł II: „Rewolucja francuska podczas terroru zburzyła ołtarze poświęcone Chrystusowi, powaliła przydrożne krzyże, wprowadziła natomiast kult bogini rozumu”. Odrzucenie Boga chrześcijaństwa było tak radykalne, że rewolucja dopuściła się ludobójstwa na chrześcijanach Wandei. W walce z nimi po raz pierwszy użyto gazów trujących i zatruwano rzeki arszenikiem. O  ludobójstwie dokonanym przez rewolucjonistów przypominają liczne beatyfikacje męczenników rewolucyjnego terroru. Przykładowo: 19 lutego 1984 roku papież Jan Paweł II beatyfikował 99 męczenników z Angers. Wśród beatyfikowanych znalazło się 12 księży, 3 zakonników i aż 84 świeckich. Jan Paweł II w swojej homilii z okazji tej beatyfikacji wyjaśnił na czym polegało ich męczeństwo. „Trwali mocno przy Kościele katolickim i rzymskim. Kapłani – oni odmówili złożenia przysięgi schizmatyckiej, nie chcieli porzucić swojego duszpasterskiego powołania. Świeccy – oni pozostali wierni swoim kapłanom w czasie mszy odprawianych przez nich, poprzez znaki swojej czci dla Maryi i świętych. Bez wątpienia, w kontekście wielkich napięć ideologicznych, politycznych i militarnych spoczęło na nich podejrzenie niewierności ojczyźnie, oskarżono ich o «sprzyjanie siłom kontrrewolucyjnym». Dzieje się tak w przypadku prawie wszystkich prześladowań, tych wczorajszych i tych dzisiejszych. Ale dla mężczyzn i kobiet, których imiona zostały przechowane – z pomiędzy wielu innych z pewnością równie zasłużonych – sądząc z tego, czym rzeczywiście żyli, co wyznawali na sądowych przesłuchaniach – nie ma żadnej wątpliwości co do ich determinacji, nawet pod groźbą utraty życia, pozostania wiernymi temu, czego wymagała od nich Wiara. Nie ma również wątpliwości co do motywu ich skazania: nienawiści wobec tej Wiary, którą ich sędziowie pogardliwie określali jako «fanatyzm»”. Rewolucja stawiała sobie za cel stworzenie „nowej Francji” i „nowego człowieka”. Każdego, kto nie mieścił się w „republikańskich wymiarach”, przykrawała do nich gilotyna. Ivan Gobry, jeden z francuskich historyków badających zbrodnie Rewolucji Francuskiej, nazwał męczenników „nadzieją pośród ruin

Wszyscy męczennicy spotykani na camino są „nadzieją pośród ruin”. Przedmiotem ich nadziei było zmartwychwstanie na wzór Jezusa. Można ich porównać z męczennikami Apokalipsy, bo tak jak oni, nie zapalili kadzidła przed ubóstwianymi władcami politycznych potęg, tylko przed Chrystusem, który jest „Królem królów i Panem panów” (Ap 19, 16).

Podsumowanie

Zdaje się, że Apostoł Jakub poniósł męczeństwo przedwcześnie i przez to nie mógł rozwinąć skrzydeł w dziele ewangelizacji. Pozostał w cieniu Apostoła Pawła, gdy chodzi o dzieło ewangelizacji. Jednak Jakub zrobił i nadal robi dla ewangelizacji nie mniej niż Paweł, do tego stopnia, że również może być nazwany „Apostołem narodów”. Paweł zamierzał udać się do Hiszpanii (Rz 15, 24. 28.). Do Hiszpanii trafiły szczątki Jakuba. Jego relikwie zaczęły ściągać do Santiago narody Europy. W ten sposób Jakub rozwinął skrzydła w dziele ewangelizacji. Wciąż uczy Europejczyków, że wiara jest „poręką tych dóbr, których się spodziewamy” (Hbr 11, 1). Wyjaśnienie tych dóbr, których się spodziewamy, czyli przyszłości jako adventus, znajduje się w encyklice Benedykta XVI Spe salvi. Jest to lektura na camino. Pogłębia ona doświadczenie nadziei u wierzącego pielgrzyma. Jest teologicznym opisem elpidiańskiego wymiaru camino. W dobie ideologicznego optymizmu, którym grzeszą: masoneria, klasyczny marksizm, marksizm pożeniony z liberalizmem, ideologia transhumanizmu lektura Spe salvi zwiększa szansę odkrycia na camino nadziei, dla której Vita mutatur non tollitur.