Konferencja dla katechetów, Sosnowiec, 27.08.2022

Do dobrych i wiernych sług, o których słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii, można zaliczyć św. Monikę matkę św. Augustyna. Jak wyznał Augustyn matka zrodziła go dwa razy. To drugie zrodzenie Augustyna dokonało się przez modlitwę, łzy, ale także rozmowy o Bogu.   Wiele bólu, niemniejszego niż ból porodu, musiała znieść św. Monika, zanim jej syn Augustyn narodził się dla prawdziwego Boga objawionego w Chrystusie. Na drodze Augustyna do Boga stało wiele przeszkód.

Przeszkodą w narodzeniu Augustyna dla Boga było jego wykształcenie. Z wykształcenia Augustyn był retorem. Posiadał więc sztukę budowania artystycznych i zarazem perswazyjnych wypowiedzi. Był zatem trudnym do przekonania dyskutantem.

Przeszkodą w narodzeniu Augustyna dla Boga była kobieta, z którą był związany przez kilkanaście lat bez formalnego związku małżeńskiego i która obdarzyła go synem Adeodatem.

Religijną przeszkodą w narodzeniu Augustyna dla Boga była błędna religia manicheizmu. Według tej religii za grzech odpowiedzialny jest bóg zła, a nie człowiek. W konsekwencji człowiek nie może uważać siebie za grzesznika.

Intelektualną przeszkodą w narodzeniu Augustyna dla Boga był pogląd, który Augustyn nazwał w Wyznaniach„akademickim”. Według tego poglądu człowiek nie jest zdolny do poznania czegokolwiek w sposób pewny.

Nie ostatnią przeszkodą w narodzeniu Augustyna dla Boga była astrologia, według której gwiazdy mają wpływ na ludzi, a nie Stwórca gwiazd.

Św. Monika nie zniechęciła się tymi przeszkodami i cierpliwie mówiła swojemu synowi o prawdziwym Bogu, którego objawił Chrystus. Monika była osobą cierpliwą, czyli taką, która ze spokojem znosi przeciwności i umie wytrwale czekać. Cierpliwość uczyniła ją sługą dobrym i wiernym. Przez cierpliwość pomnażała otrzymane od Boga talenty. Otrzymany od Boga talent wiary pomnożyła o wiarę swojego syna. Nie bez znaczenia dla Moniki była eschatologiczna perspektywa wiary, czyli oczekiwanie na powtórne przyjście Chrystusa, które zainauguruje wieczne życie zbawionych. W obliczu zbliżającej się śmierci rozmawiała o tym życiu ze swoimi synami Augustynę i Nawigiuszem w Ostii u ujścia Tybru. Tą rozmowę opisał Augustyn w Wyznaniach. Życie wieczne było dla Moniki krainą niewyczerpanej obfitości, gdzie zbawieni będą karmieni pokarmem prawdy.

       Święta Monika jako sługa dobry i wierny, cierpliwie mówiący o Bogu, może być wzorem dla nas, którym przyszło mówić o Bogu w czasach trudnych, jak czasy Moniki i Augustyna.

Na trudność naszych czasów składa się retoryka. Nie jest ona już sztuką budowania artystycznych i zarazem perswazyjnych wypowiedzi. Słowo „retoryka” – nagminnie stosowane w środkach masowego przekazu – desygnuje pewne zachowania propagandowe i agitacyjne. Dziś retoryka jest odpowiednikiem pustosłowia, nic nie znaczącego frazesu, czy wiecowych haseł. Z reguły tak rozumiana retoryka kreuje świat wrogi fides i równocześnie wrogi ratio.

Kolejną trudnością naszych czasów są feministki, dla których wrogiem jest kobieta będąca szczęśliwą mężatką i matką, kobieta spełniona w swojej kobiecości.

Manichejski bóg zła został dzisiaj zinstytucjonalizowany. Ileż to instytucji propaguje grzech prowadząc walkę z chrześcijańską etyką i dobrymi obyczajami.

Intelektualną trudnością jest dyktatura relatywizmu, który niczego nie uznaje za ostateczne i jako jedyną miarę rzeczy pozostawia tylko własne ja i jego zachcianki.

Nie brakuje też dzisiaj astrologów. Są nimi różni wróżbici, którzy od wykształconych mieszkańców dużych miast biorą 250 złotych za 15 minut konsultacji.

W obliczu współczesnych trudności w mówieniu o Bogu zagraża nam postawa sługi złego i gnuśnego z dzisiejszej Ewangelii. Tego sługę złego i gnuśnego można opisać za pomocą znanego przysłowia: „lepszy jest wróbel w garści niż gołąb na dachu”. Z tego przysłowia wynika, że natychmiastowa lecz mała korzyść jest lepsza od większej korzyści, na którą trzeba jednak cierpliwie poczekać. Sługa zły i gnuśny nie był w stanie zanieść otrzymanego talentu do banku, bo to wymagałoby cierpliwości w oczekiwaniu na wzrost oprocentowania, czyli większą korzyść. Owemu słudze zabrakło też perspektywy eschatologicznej, czyli oczekiwania na powtórne przyjście Chrystusa, które zainauguruje wieczne życie zbawionych.

Mówienie o Bogu nigdy nie było łatwe. Jest ono bowiem karmieniem prawdą. A kto karmi prawdą, ten od razu wchodzi w konflikt z ojcem kłamstwa. Dlatego tyle zawirowań wokół nauczania religii. Jest ono bowiem mówieniem o Bogu, czyli karmieniem prawdą. Żaden z nauczycieli nie wchodzi w taki konflikt z ojcem kłamstwa, jak katecheta, który karmi prawdą. W tym konflikcie prawdy i kłamstwa nie jesteśmy jednak sami. Jest z nami Duch Prawdy. On może przez cierpliwość dobrych i wiernych sług: nagiąć co jest harde, rozgrzać serca twarde, prowadzić zabłąkane. Uczynił to przez św. Monikę w stosunku do jej syna Augustyna. Może to uczynić poprzez nas w stosunku do tych, których karmimy prawdą. Niech Duch Prawdy będzie w pracy karmienia prawdą ochłodą, w skwarze żywą wodą, w
płaczu utuleniem.