35 lat temu, czyli w roku 1982, kiedy państwo Mirosława i Michał zawierali związek małżeński, Kościół w Polsce obchodził 600 lecie obecności cudownej ikony Matki Bożej na Jasnej Górze. Na tą uroczystość 600 – lecia papież Jan Paweł II mógł przybyć dopiero w następnym roku. Będąc na jubileuszu Jasnej Góry Jan Paweł II oparł swoje kazanie na przeczytanej przed chwilą Ewangelii o zaproszeniu Jezusa i Jego Matki na wesele. Nawiązując do tego wydarzenia Jan Paweł II powiedział: „pragniemy zaprosić Chrystusa przez Maryję Jasnogórską w naszą przyszłość”. Spróbujmy dzisiaj rozważyć te słowa Jana Pawła II: co to znaczy zaprosić Chrystusa przez Maryję Jasnogórską w naszą przyszłość?
Zaprosić Chrystusa to znaczy – po pierwsze – uznać Boga Stwórcę, czyli Boga, który z miłości i inteligencji powołał wszystko do istnienia. To nie nicość powołała do istnienia byt, ani nie przypadek powołał do istnienia inteligentne stworzenie, jakim jest człowiek, lecz Bóg Stwórca – samoistna Miłość i Inteligencja. Cud w Kanie Galilejskiej jest kontynuacją dzieła stworzenia. Ten, który wszystko powołał do istnienia z nicości, jest w stanie zmienić naturę stworzonego bytu. Cud w Kanie Galilejskiej przypomina również, że pierwszym pomysłem Boga dla stworzonych ludzi jest małżeństwo. Trójjedyny Bóg Stwórca jest komunią życia i miłości i dlatego zechciał, aby stworzeni przez Niego ludzie żyli tak jak On, czyli w komunii życia i miłości. Małżeństwo jest bowiem życiem miłością i miłością dająca życie. Państwo Mirosława i Michał od 35 lat realizują ten zamysł Stwórcy wobec człowieka. Dzisiejszy dzień jest okazją, aby wyrazić im za to nasz szacunek.
Zaprosić Chrystusa to znaczy – po drugie – uznać Jego Kościół. Bóg nie tylko wymyślił małżeństwo ale On sam wszedł w związek małżeński ze swoim ludem. Już ST słowami proroka Izajasza wypowiedział tą myśl: „Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel” (54, 5). Cud w Kanie Galilejskiej jest zapowiedzią zaślubin Boga z nowym Jego ludem, który nazywa się Kościołem. Te zaślubiny dokonały się na krzyżu. Chrystus jest zatem małżonkiem Kościoła, a Kościół Jego małżonką. Chrystus jest wiernym małżonkiem Kościoła, pomimo niewierności swojej małżonki -Kościoła. Kościół składa się bowiem z ludzi grzesznych i każdy grzech jest niewiernością wobec Chrystusa. Chrystus pozostaje jednak wiernym małżonkiem Kościoła. On nie rozwodzi się z Kościołem, chociaż miałby ku temu tysiące powodów. Jego wierność wobec Kościoła potrafi nawet drażnić. Z reguły ci, którzy się rozwodzą między sobą, rozwodzą się również z Chrystusem, bo drażni ich Jego wierność. A wierność nie jest rzucaniem słów na wiatr, lecz poważnym traktowaniem danego słowa. Dzisiejsza kultura masowa traktuje wierność jako ciężar tradycji, która ogranicza wolność człowieka i stąd plaga rozwodów. Wspominając 35-lecie zawarcia związku małżeńskiego przez Mirosławę i Michała wyrażamy im nasze uznanie za wierność wypowiedzianym wtedy w przysiędze małżeńskiej słowom.
Zaprosić Chrystusa – po trzecie – to wierzyć w Niego na wzór Jego Matki. Ona przed cudem przemiany wody w wino już wierzyła, że On może pomóc nowożeńcom poprzez uczynienie cudu. Apostołowie natomiast uwierzyli w Chrystusa dopiero, gdy zobaczyli cud. Wierzyć w Chrystusa oznacza uznać, że On może również pomagać, także małżonkom. Młodzieżowy Katechizm przypomina, że małżeństwo to bardziej poleganie na Bożej pomocy niż na własnych zapasach miłości. Własne zapasy miłości mogą okazać się niewystarczające w obliczu grzechu. Małżeństwo jest pierwszym pomysłem Boga wobec stworzonych ludzi i dlatego pierwszy grzech tych ludzi uderzył w ich komunię życia i miłości. Od chwili tego grzechu ideał małżeństwa łatwo może sięgnąć bruku, jak ów fortepian Chopena z wiersza Norwida. Dzisiaj wiele ideologii uderza w małżeństwo. Ci, którzy nie lubią Boga, nie lubią też Jego pomysłu, którym jest małżeństwo. 100 lat temu miała miejsce bolszewicka rewolucja. Już w grudniu 1917 r. przywódca bolszewików Włodzimierz Ilicz Lenin podpisał serię dekretów likwidujących w praktyce instytucję małżeństwa. Komisarz w jego rządzie Aleksandra Kołłontaj była apostołką wolnej miłości. Twierdziła, że małżeństwo jest burżuazyjnym przeżytkiem. Od tego przeżytku uwalnia wolna miłość, która oznacza wyzwolenie z seksualnej pańszczyzny, za jaką bolszewicka komisarz uznała małżeństwo. Na skutki zwalczania małżeństwa nie trzeba było długo czekać. Wystarczy tylko wspomnieć, że Józef Wisarionowicz Stalin wycofał dekrety Lenina przeciwko małżeństwu. Rewolucja bolszewicka upadła, ale pomysły bolszewickiej komisarz przetrwały. Wspominając 35-lecie zawarcia związku małżeńskiego przez Mirosławę i Michała gratulujemy im wybrania biblijnej wizji małżeństwa jako wspólnoty życia i miłości.
Jeżeli pragnienie Jana Pawła II o zaproszeniu Chrystusa przez Maryję Jasnogórską w naszą przyszłość, ma stać się i naszym pragnieniem, to trzeba nam uznać Boga Stwórcę, z którego zamysłu pochodzi małżeństwo, trzeba trwać w Kościele, który choć okazuje się niewierną małżonką Chrystusa, to jednak Chrystus jest wobec niego wiernym małżonkiem. Wreszcie, jak Maryja trzeba uwierzyć, że Chrystus może pomóc. Małżonkom zaś, którzy w roku 600-lecia obecności Jasnogórskiej Ikony zawarli swój związek małżeński, składamy najkrótsze życzenia, które z ojcem Hubertem słyszeliśmy w Asyży: pokój i dobro.