Możliwość wiary dzisiaj

Prawie 200 lat temu francuski filozof Auguste Comte (1798-1857) postawił diagnozę, że w przyszłości pytanie o Boga stanie się pytaniem przestarzałym. Tak jak dzisiaj nikt nie trudzi się podważaniem bóstw homeryckich, podobnie w przyszłości pytanie o Boga przestanie istnieć samo z siebie[1]. O tym, że postawiona przez Comta diagnoza zdaje się współcześnie urzeczywistniać, mogą świadczyć dobrze sprzedające się publikacje czołowych przedstawicieli nowego ateizmu. Termin „nowy ateizm” wiąże się z takimi osobami jak Richard Dawkins, Daniel Dennett, Sam Harris i Christopher Hitchens, do których przylgnęła nazwa „Czterej Jeźdźcy”. Książki owych „czterech jeźdzców” zdobywają nagrody krajowe i międzynarodowe, są reklamowane we wszystkich liczących się czasopismach, w najpopularniejszych talk showach i portalach. Tryumf nowego ateizmu może wśród ludzi wierzących szerzyć przeżycia, które mają pasażerowie tonącego statku. Te przeżycia rodzą pytania: czy wiara ma jeszcze przyszłość?, czy też stała się już przestarzała? Te pytania musi podjąć teologia. Zbiór reprezentatywnych dla myśli Karla Rahnera esejów, opublikowanych przez wydawnictwo Znak w 1965 roku, zatytułowano „O możliwości wiary dzisiaj”[2]. Za pomocą tego tytułu książki Rahnera można postawić aktualny w dobie nowego ateizmu problem: jakie są możliwości wiary dzisiaj?

Za Rahnerem można przyjąć, że słowo „możliwości” implikuje odpowiedź na dwa pytania: jakie widoki na przyszłość ma wiara? i jak może ona zaistnieć dzisiaj? Aby odpowiedzieć na pytanie o przyszłość wiary, trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie o jej aktualne możliwości[3].        Wiara będzie rozumiana przede wszystkim jako fides qua, czyli akt wierzenia lub zaufania. Z wiarą jako fides qua powiązana jest ściśle wiara jako fides quae, czyli to, w co się wierzy lub co się wyznaje. Ufność jest bowiem przylgnięciem do pewnego przesłania z pojmowalną treścią[4]. Tak rozumiana wiara wyraża bycie chrześcijaninem. Słowo credo określa bowiem postawę chrześcijanina wobec rzeczywistości. Dlatego można też powiedzieć, że wiarą jest chrześcijaństwo[5] Próba odpowiedzi na pytanie: jakie są możliwości wiary dzisiaj? będzie odznaczać się perspektywą teologiczną. Teologia zaś ma do czynienia z Bogiem. Jej ostatecznym i właściwym tematem nie jest historia zbawienia, względnie Kościół, ale właśnie Bóg[6]. W teologii wszystko jest rozumiane w odniesieniu do Boga. Teologii nie można uprawiać tak, jakby Boga nie było. Bóg w teologii nie może być hipotezą roboczą, lecz Kimś kto żyje i działa. Wiara jest łaską, która od Niego wychodzi i do Niego prowadzi. W pytaniu: jakie są możliwości wiary dzisiaj? nie chodzi zatem o futurologię lub proroctwo lecz o teologię.Teolog nie jest prorokiem, ani futurologiem, lecz tym, który wszystko stara się zrozumieć w odniesieniu do Boga.

 

1. Współczesny kontekst możliwości wiary

 

Zdaje się, że współczesność przekreśla wszelkie możliwości wiary, bo wszystko przemawia przeciwko niej. Znany prawosławny teolog Paul Evdokimov, zauważył, że: „Stać się dziś ateistą to nie tyle wybierać, jeszcze mniej – negować, ile płynąć z prądem, aby być takim jak wszyscy”[7].  Wystarczy np. iść z prądem subkultury młodzieżowej, aby stać się ateistą. Zwrócił na to uwagę papież Benedykt XVI w czasie swojej pielgrzymki do Polski. Według papieża w subkulturze młodzieżowej „Jezus niejednokrotnie jest ignorowany, jest wyśmiewany, jest ogłaszany królem przeszłości, ale nie teraźniejszości, a tym bardziej nie jutra, jest spychany do lamusa spraw i osób, o których nie powinno się mówić na głos i w obecności innych”[8].

Trudne czasy dla wiary zapowiadał już John Henry Newman w kazaniu „Niewiara przyszłości” wygłoszonym 2 października 1873 r. Te trudności, zdające się pozbawiać wiary możliwości, widział Newman w skandalach wywoływanych przez ludzi Kościoła oraz w powszechnym odrzuceniu tzw. „pierwszych zasad”.

Możliwości wiary będą przekreślać skandale wywoływane przez ludzi Kościoła, o których każdy może czytać w gazetach docierających już w czasach Newmana do domów i chat. Zainteresowaniu tymi skandalami sprzyja tkwiąca w człowieku ciekawość zła. Owocem nagłaśnianych przez prasę skandali będzie antypatia do katolicyzmu, a sami katolicy będą wierzyli nie w sposób absolutny lecz prawdopodobny, czyli miejsce pewności wiary zajmie prawdopodobieństwo[9]. Prognoza Newmana współgra z wypowiedzią Rahnera, według którego: „wiarę hamuje i zagraża jej sama wspólnota wierzących”, ponieważ „[…] Kościół jest też grzesznym Kościołem grzeszników, gdyż my, jego członkowie, jesteśmy grzesznikami […]. Grzeszne człowieczeństwo, a więc niedoskonałość, skończoność, krótkowzroczność […] – wszystkie te właściwości ludzkie są też właściwościami ludzi piastujących kościelne urzędy i wszystkich członków Kościoła i znajdują  wyraz – gdyż Bóg to dopuszcza – w tym, czym ten Kościół jest i co robi”[10].

Według Newmanna możliwości wiary zostaną ograniczone również na skutek powszechnego odrzucenia tzw. „pierwszych zasad”, czyli jakby znaków Boga w doświadczeniu prawa moralnego, w następstwie pór roku, w urodzajności ziemi, czy ruchu kosmosu. Dzięki tym „pierwszym zasadom” Apostoł Paweł na areopagu mógł odwołać się do nieznanego Boga (Dz 17, 23), a w Lystrze – do żywego Boga, który daje dobro z nieba (Dz 14, 17). W późniejszych wiekach barbarzyńskie ludy wierzyły w niewidzialną Opatrzność i moralne prawo, co otwierało przed nimi możliwość wiary[11]. W te „pierwsze zasady” uderza współczesny relatywizm.Według Benedykta XVI: „Usiłuje się stworzyć wrażenie, że wszystko jest względne, że również prawdy wiary zależą od sytuacji historycznej i od ludzkiej oceny”[12]. Relatywizm można uznać za największą herezję. O ile dawne herezje brały część za całość, o tyle relatywizm uderza niejako za jednym zamachem w cały gmach Credo twierdząc, że nie ma obiektywnej prawdy.

W sumie Newmann zapowiadał sytuację wiary porównywalną z czasami proroka Eliasza, kiedy to nastała powszechna apostazja. Współczesna sytuacja wiary może być jednak ujmowana nie tyle jako apostazja, co amorficzna masa wierzących. Według Evdokimova: „Nie tyle chrześcijanie żyją w ateistycznym świecie, ile ateizm żyje we wnętrzu chrześcijan. W przeciętnym środowisku chrześcijan idea Boga stanowi jądro, wokół którego zbiera się najbardziej gęsta ignoracja”[13]. Kryzysu doświadcza więc sama idea Boga. Trafnie ukazał to Piotr Lorek:

„Dawniej Bóg też miał się dobrze:

  • Świat był odczytywany „magicznie”, każdy z jego elementów od pogody po zdrowie zależał bezpośrednio od działania Boga
  • Ludzie byli święcie przekonani o istnieniu istot niefizycznych – aniołów i, co gorsza, demonów które miały wpływ na ich życie i powodzenie
  • Ludzie wierzyli w istnienie duszy, którą nie dotykała śmierć fizyczna i która była sądzona przez Boga i której groziły wieczne męki piekielne.

Dziś rola Boga staje się znacznie mniejsza:

  • Nauka, ze swoją rygorystyczną metodologią już nie boi opisywać się świata w kategoriach przyczynowo-skutkowych, a rolę Boga w życiu człowieka przejęły meteorologia, kosmologia, medycyna i inne dziedziny wiedzy.  Rola Boga zawęziła się do wnętrza człowieka, ale nawet i tę przestrzeń zaczynają wypełniać takie nauki jak neuropsychologia.
  • Dzięki powtarzalności eksperymentów naukowych, łącznie z rozwojem medycyny, psychiatrii i psychologii ludzie już nie boją się wpływu niewidzialnych istot na ich życie, a niejeden przypadek opętania daje się wyleczyć pigułką
  • Nauka ponadto dostrzegła bezpośrednią zależność między ciałem i duszą człowieka. Ta druga stała się po prostu funkcją pierwszego. Z czasem śmierć stała się nie taka groźna, męki piekielne nieprawdopodobne, a niebiańskie ukojenie nudne”[14].

Opisany kryzys  idei Boga zdaje się przekreślać wszelkie możliwości wiary we współczesnym świecie.

 

2. Teraźniejsze możliwości wiary

 

Pomimo przeciwności wiara ma możliwości zaistnienia w niesprzyjającej teraźniejszości. Aktualne możliwości wiary można odczytać z encykliki Lumen fidei. Tą aktualną możliwością wiary jest Kościół nazwany „matką naszej wiary” (37). Kościół uczy mówić językiem wiary, bo w nim rodzi się wiara ze słuchania, z widzenia i z dotykania.

Gdy chodzi o wiarę rodzącą się ze słuchania, to „Św. Paweł posłuży się formułą, która stała się klasyczna: fides ex auditu – <wiara rodzi się z tego, co się słyszy> (Rz 10, 17)” (Lumen Fidei 29). Dlatego też pierwsi chrześcijanie w obliczu prześladowań proszą w modlitwie: „daj Twoim sługom z całą odwagą głosić Twoje Słowo” (Dz 4, 29). Bóg spełnił tę prośbę i „Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i odważnie głosili Słowo Boga” (Dz 4, 31). Dzisiaj przez wszystkie przypadki odmienia się termin „nowa ewangelizacja”, powołuje się dykasterie i katedry nowej ewangelizacji, a potrzeba tylko jednego – odważnego głoszenia Słowa Bożego na areopagach współczesnego świata. Ze słuchania tego Słowa rodzi się wiara także i dzisiaj.

Wiara rodzi się także z widzenia. Apostołowie „Zobaczyli zmartwychwstałego Jezusa na własne oczy i uwierzyli” (Lumen Fidei 30). O znaczeniu widzenia dla wiary świadczy pośrednio 13 kanon II Soboru Nicejskiego (787): „Krótko mówiąc, zachowujemy nienaruszoną całą przekazaną nam tradycję Kościoła, zarówno pisaną, jak i niepisaną. Jednym z elementów tej tradycji jest malowanie wizerunków na obrazach, w ten sposób, by obraz był zgodny z przekazem podanym przez Ewangelie, aby te wizerunki potwierdzały, że Słowo Boże naprawdę było człowiekiem, a nie wytworem fantazji, i abyśmy mieli z tego korzyść, utwierdzając się w tej wierze”. Obrazy mają służyć wierzy, bo ona rodzi się także z widzenia. Podobną rolę jak obrazy może spełniać piękno wielkich katedr, dostojeństwo liturgii, świętowanie, kształt roku kościelnego. To wszystko jest świadectwem wiary, z którego może zrodzić się wiara.Według Ratzingera „Sposób w jaki wiara zdołała wyrazić się w historii, świadczy o niej samej, świadczy o prawdzie, która za nią stoi[15]

Wiara rodzi się również z dotykania, choć to słowo zdaje się wchodzić na jakiś współczesny indeks zakazanych słów, tworzony nie przez Kościół, ale tych, którzy pojmują wolność jako dowolność. Trudno jednak wyobrazić sobie bezdotykowe chrześcijaństwo na wzór bezdotykowej myjni samochodowej. Lumen Fidei stwierdza bowiem, że „Przez swoje Wcielenie i przyjście do nas Jezus dotknął nas, i dotyka również dzisiaj poprzez sakramenty. W ten sposób, przemieniając nasze serce, pozwolił nam i nadal pozwala rozpoznać Go i wyznawać jako Syna Bożego” (31) Sakramenty są więc przedłużeniem tajemnicy Wcielenia. Poprzez nie Wcielony Syn Boży dotyka ludzi dla wiary i dlatego są one właśnie „sakramentami wiary”. Polski teolog Wacław Schenk jeszcze przed rozpoczęciem II Soboru Watykańskiego uważał, że w teologii potrydenckiej tego aspektu sakramentów nie uwzględniano ze względu na nauczanie Wyznania augsburskiego, że „sakramenty są ustanowione nie tylko znakami rozpoznawczymi wśród ludzi, lecz raczej znakami i świadectwem woli Bożej wobec nas, aby pokrzepiały i utwierdzały wiarę tych, co przystępują do sakramentów” (XIII). Zdaniem Schenka Sobór trydencki nie  potępił powiązania sakramentu z wiarą lecz tylko ekskluzywność formuły solam fidem[16]. Sakramenty są więc sakramentami wiary, co encyklika wyjaśnia np. w odniesieniu do chrztu. „Chrzest zatem przypomina nam, że wiara nie jest dziełem żyjącej w izolacji jednostki, nie jest aktem, którego człowiek może dokonać, licząc tylko na własne siły, ale musi być ona przyjęta poprzez wejście do wspólnoty kościelnej, przekazującej Boży dar” ( Lumen Fidei 41).

To, że wiara rodzi się ze słyszenia, widzenia i dotykania jest konsekwencją tajemnicy wcielenia. Ona pokazuje, że Bóg szanuje strukturę człowieka, którego stworzył. „Relacja z Bogiem, jeśli ma być relacją ludzką, musi być zatem taka, jaki jest sam człowiek”[17]. Ponieważ w życiu człowieka ważną rolę odgrywają zmysły, dlatego wiara związana jest ze zmysłami: wzroku, słuchu i dotyku. To, czego człowiek potrzebuje do codziennego funkcjonowania, stoi również w służbie wiary. Łaska Boża sprawia, że dzięki słyszeniu, widzeniu i dotykaniu rzeczy tego świata stają się czymś więcej niż rzeczami – stają się one jakby przezroczyste względem Boga. Św. Tomasz z Akwinu pisze, że Apostoł „Tomasz co innego widział, a w co innego uwierzył: Widział człowieka, a w Boga uwierzył” (Suma teologiczna II-II, I, 4.). Z widzeniem Apostoła Tomasza było powiązane również słuchanie i dotykanie.Ta jedność widzenia, słuchania i dotykania powiązana jest z wystrojem katolickich świątyń, których centrum stanowi ołtarz słowa Bożego i ołtarz Eucharystii w scenerii obrazów.

Wiara ze słuchania, widzenia i dotykania rodzi się w Kościele, który uczy mówić językiem wiary. Do wielu jednak ludzi nie dociera ta misja Kościoła. Również i oni nie są pozbawieni szansy na wiarę. Znajdują się oni w sytuacji Mędrców prowadzonych przez gwiazdę do Betlejem. Znaki Boże w codziennych doświadczeniach życia, w następstwie pór roku, w urodzajności ziemi i w całym ruchu kosmosu mogą być drogą do wiary. Drogą do wiary jest również otwarcie na miłość. W sumie każde ludzkie doświadczenie może stać się drogą do wiary dzięki Temu, który jest Światłością świata (J 8, 12). On przyjmuje, oświeca i oczyszcza ludzkie doświadczenia czyniąc z nich drogę do wiary. Tym, którzy szukają Boga, ofiaruje On spotkanie z Bogiem na drogach życia (por. Lumen Fidei 35). Drogi ludzkiego życia obfitują więc w to, co można by określić jako preambula fidei. Ona jest przygotowaniem do przyjęcia wiary ze słuchania, widzenia i dotykania.

Encyklika Lumen Fidei pokazuje teraźniejsze możliwości wiary. Może ona rodzić się ze słuchania, widzenia i dotykania.  Przygotowaniem do takiego rodzenia się wiary ze słuchania, widzenia i dotykania są różne doświadczenia ludzkiego życia, które można określić jako  preambula fidei. W obliczu takich możliwości wiary mogłaby dziwić masowość ateizmu. Rahner  jednak uważa, że „pierwsi chrześcijanie nie odnosili bynajmniej samych sukcesów […] Iluż Żydów zdobyto wtedy dla chrześcijaństwa, nie mówiąc już nawet o ogromnej przecież liczbie odstępstw, które miały często miejsce po nawróceniach”[18]. Ponieważ wiarę inicjuje łaska, dlatego wymyka się ona statystykom. „Gdzież bowiem jest napisane, że mamy mieć całe sto procent? To Bóg ma je mieć. I na szczęście ma On litość dla wszystkich, chce skutecznie objąć wszystkich swą łaską”.

 

2. Przyszłe możliwości wiary

 

Aktualne możliwości wiary dają jej przyszłość. Ta przyszłość wiary związana jest przede wszystkim z Bożą opatrznością. Klemens Aleksandryjski uważa, że odrzucenie opatrzności Bożej jest równoznaczne z ateizmem[19]. Opatrzność Boża ze zła wyprowadza dobro, – z upadku człowieka czyni błogosławioną winę, a ze śmierci Jezusa wyprowadza zmartwychwstanie. Misterium paschalne Jezusa, czyli w wąskim znaczeniu Jego przejście przez śmierć do zmartwychwstania, powtarza się z życiu Kościoła. Jest to widoczne i w tym, że krew męczenników staje się posiewem nowych chrześcijan. Nawet prześladowania nie przekreślają możliwości wiary. Według Rahnera: „Nie ma bowiem po prostu sytuacji, która nie mogłaby zawierać jakiejś szansy chrześcijaństwa[20]„. Opatrzność Boża nawet z prześladowań potrafii wyprowadzić wzrost wiary.

Przyszłość wiary leży jednak nie tylko w rękach Bożej opatrzności lecz także w samym człowieku. Jest on przecież obrazem Boga (Rdz 1, 26) i dlatego jego byt jest otwarty na Boga. W konsekwencji pytanie o Boga nigdy nie będzie pytaniem przestarzałym. Przejawia się to paradoksalnie nawet w tym, że człowiek z ateizmu będzie chciał uczynić religię. Filozof i ateista Alain de Botton, autor książki „Religia dla ateistów”, twierdzi, że Dawkins czy Hitchens stworzyli ateizm jako filozofię agresji. Botton natomiast odżegnuje się od takiego podejścia i uważa, że należy docenić Kościoły za ich zarządzanie życiem społecznym i wewnętrznym człowieka. Dlatego też twierdzi, że trzeba stworzyć podobny system wartości i rytuałów dla ateistów. Filozof proponuje budowę w Londynie Świątyni Ateizmu jako odpowiednika chrześcijańskiego kościoła[21]. Z kolei Jürgen Habermas zauważa, że proces sekularyzacji przyniósł człowiekowi nie tylko sukcesy, ale również straty. Do tych strat należy zaliczyć „świadomość, że czegoś brakuje”[22]. Taka „świadomość, że czegoś brakuje” zwraca człowieka ku chrześcijaństwu jako sensownej propozycji, która daje do myślenia i może się okazać jako „a much better story[23]„. W próbie utworzenia religii dla ateistów, czy w świadomości, że czegoś brakuje, można widzieć przyczółki wiary. Teologia powinna wykorzystać te przyczółki i pomóc współczesnemu człowiekowi w drodze do wiary. Jak przypomina   Lumen Fidei: „teologia ma służyć wierze chrześcijan” (36).

Aby teologia służyła wierze, nie może być teologią kontrowersyjną. Newman twierdzi, że teologia, jeśli sama nie jest kontrowersyjna, jest najlepszą bronią w kontrowersjach[24]. Również w kontrowersji ze współczesnym ateizmem teologia powinna służyć wierze. We współczesnym ateizmie można wyróżnić dwa typy: ateizm sceptyczny i ateizm podejrzliwy. Ateizm sceptyczny podważa racjonalność wiary. Natomiast ateizm podejrzliwy podważa motywy wiarygodności. W związku z ateizmem sceptycznym teologia powinna ukazywać racjonalność wiary, a w związku z ateizmem podejrzliwym – ukazywać jej wiarygodność[25]. Tym wyzwaniom ze strony ateizmu sprosta teologia szanująca hermeneutykę ciągłości i będąca „nigdy nie ukończoną wędrówką myślenia ku Chrystusowi w jej ciągle nowych rozbiegach”[26]. Natomiast nie sprosta tym wyzwaniom teologia przekształcająca się w modne ideologie. Taka teologia jest teologią bez teologii, bo więcej ma w niej do powiedzenia modna ideologia niż Bóg.

W sumie przyszłe możliwości wiary związane są z Bożą opatrznością i otwarciem człowieka na Boga, którego źródłem jest obraz Boga w człowieku. Pomocą na drodze współczesnego człowieka do wiary może być teologia.

 

Podsumowanie

 

Na pytanie o aktualne i przyszłe możliwości wiary trzeba odpowiedzieć twierdząco. Możliwości wiary daje Bóg i dlatego wiara ma przyszłość. Ponieważ jednak adresatem łaski wiary  jest człowiek, dlatego wiara zawsze będzie przeżywała kryzys. Ten kryzys jest wynikiem poadamicznej sytuacji człowieka, którą zainaugurowała opcja „być jak Bóg” (Rdz 3, 5). W tej opcji jest źródło wszelkiego ateizmu wszystkich czasów. Dlatego pokusa ateizmu będzie zawsze aktualna i to w stosunku do każdego wierzącego. Nawet mistyk, zanim osiągnie zjednoczenie z Bogiem, w  czasie „nocy ciemnej”, którą przeżywa w swojej duszy, staje na progu ateizmu, ponieważ doświadczenie transcendencji Boga ukazuje mu przepaść pomiędzy ludzkim duchem a misterium wiary. Jednak ateizm też jest zagrożony przez wątpliwości. Myślącego ateistę będzie niepokoiło chociażby pytanie: Który dogmat jest bardziej racjonalny, czy ten ateistyczny, że u podstaw rzeczywistości stoi „ślepy zegarmistrz”?, czy też ten teistyczny mówiący, że u podstaw  rzeczywistości jest Poznanie i Myśl. Sam leader światowego ateizmu – Dawkins, raczej nie jest na sto procent przekonany o dogmacie przypadku, bo czwarty rozdział Boga urojonego nosi tytuł: „Dlaczego niemal na pewno nie ma Boga”[27]. Owo niemal otwiera na wątpliwość, że urojeniem może być dogmat o niepoznającym, niemyślącym i ślepym przypadku, który daje początek rzeczywistości. Ateizm nie udowadnia więc przeciwieństwa wiary. Wierzący nie muszą więc czuć się jak pasażerowie tonącego statku, aż do udowodnienia przeciwieństwa wiary. Nikt jednak takiego dowodu nie przedstawił[28]. Pomimo braku takiego dowodu, wiara zawsze będzie zagrożona. Wierzący mogą znaleźć się w diasporze, bo dawne chrzescijaństwo z rekrutacji zostanie zastąpione chrześcijaństwem z wyboru[29]. Chrześcijaństwo diaspory nie może być jednak chrześcijaństwem okopów lub getta, bo będzie rodziło antyklerykalizm[30]. Ponieważ wiarę zawsze inicjuje łaska, dlatego będzie wymykała się ona wszelkim ludzkim kalkulacjom, bo cudem łaski jest wyprowadzanie dobra nawet ze zła.

 

 

 

 


[1]Zob. J. Ratzinger, Wiara i przyszłość, Kraków 2007, 9.

[2]Zob. K. Rahner, O możliwości wiary dzisiaj, Kraków 1965.

[3]Tamże, 17.

[4]Zob. Międzynarodowa Komisja Teologiczna, Teologia dzisiaj. Perspektywy, zasady i kryteria, Kraków 2012, 21.

[5]Por. J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Kraków 2006, 45.

[6]J. Ratzinger, Czym jest teologia?, w: Podstawy wiary – teologia. Kolekcja Communio 6, Poznań 1991, 215.

[7]P. Evdokimov, Szalona miłość Boga, Białystok 2001, 15.

[8]Benedykt XVI, Przemówienie do młodzieży podczas spotkania na krakowskich Błoniach, w: Trwajcie mocni w wierze. Benedykt XVI w Polsce, Kraków 2006, 78.

[9]J. H. Newman, Faith and Prejudice, New York 1956, 113.

[10]K. Rahner, dz. cyt., 31.

[11]J. H. Newman, dz. cyt., 113.

[12] Benedykt XVI, Homilia (Warszawa), w: Trwajcie mocni w wierze, dz. cyt., 47.

[13]P. Evdokimov, dz. cyt., 21.

[14]Wykład wygłoszony we Wrocławiu 29.10.2013 w ramach Dni Reformacji. Piotr Lorek, absolwent University of Glamorgan i University of Wales w Wielkiej Brytani, dziekan Ewangelikalnej Wyższej Szkoły Teologicznej we Wrocławiu, biblista, specjalista w zakresie analizy retorycznej Nowego Testamentu.

[15]J. Ratzinger, Wykłady bawarskie z lat 1963-2004, Warszawa 2009, 164.

[16]W. Schenk, Liturgia sakramentów świętych I, Lublin 1962, 11.

[17]J. Ratzinger, Sakrament i misterium, Kraków 2011, 42.

[18]K. Rahner, dz. cyt., 246-247.

[19]Klemens Aleksandryjski, Stromata 6, 122.

[20]K. Rahner, dz. cyt., 258.

[21]Zob. A. de Botton, Religion for atheists: a non-believer`s guide to the uses of religion, New York 2012.

[22]Zob. J. Habermas, Ein Bewusstsein von dem, was fehlt. Über Glauben und Wissen und den Defätismus der modernen Vernunft, w: (red.) K. Wenzel, Die Religionen und die Vernunft. Die Debatte um die Regensburger Vorlesung des Papstes, Freiburg 2007, 47-56.

[23]J. Milbank, Theology and Social Theory. Beyond secular reason, Oxford 1990, 330.

[24]J. H. Newman, dz. cyt., 113.

[25]Zob. A. F. Clamor, Newman and the search for a <via media> between atheism and catholicity, w: John Henry Newman Doctor of the Church, Oxford 2007, 72-75.

[26]Jego Ekscelencja Biskup Świdnicki Ignacy Dec, Jego Eminencja Kardynał Joseph Ratzinger – Jego Świątobliwość papież Benedykt XVI doktor „honoris causa” Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, Świdnica 2005, 73.

[27]R. Dawkins, Bóg urojony, Warszawa 2007, 161.

[28]K. Rahner, dz. cyt. 19.

[29]Tamże, 204-205.

[30]Tamże, 211.

Kazanie na ślubie Magdaleny i Michała Radzionków-Rojca 24 VIII 2013

 

Proponuję, abyśmy w Roku wiary spojrzeli na małżeństwo w świetle wiary. Wiara jest zarówno tym, w co się wierzy lub co się wyznaje, jak i samym aktem wierzenia lub zaufania. Wiarę jako to, w co się wierzy, lub co się wyznaje, nazywa się fides quae. Natomiast wiarę jako akt wierzenia lub zaufania nazywa się fides qua. Spróbujmy zatem odpowiedzieć na dwa pytania:

czym jest małżeństwo w świetle fides quae? oraz czym jest małżeństwo w świetle fides qua?

 

Odpowiedzmy najpierw na pytanie, czym jest małżeństwo w świetle fides quae, czyli tego, w co się wierzy?

To w co wierzymy zawiera się w Credo. Na początku Credo wyznajemy: „Wierzę w jednego Boga Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi„. Już w tym pierwszym zdaniu z Credo zawarta jest prawda wiary o małżeństwie. Bóg stworzył ludzi jako mężczyznę i kobietę dla małżeństwa. To On wymyślił małżeństwo w akcie stworzenia. Z tego względu różni „zawodowi nieprzyjaciele Pana Boga” zwalczają małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, bo jest on pomysłem Boga.

Bóg wymyślił małżeństwo dla szczęścia ludzi. W Księdze Syracha czytamy: „Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę, liczba jego dni będzie podwójna. Dobra żona radować będzie męża, który osiągnie pełnię wieku w pokoju” (26, 1-2). Echo tych słów można odnaleźć w wypowiedzi bł. Jana Pawła II, która znalazła się w zaproszeniu na dzisiejszą uroczystość: „Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może go uczynić szczęśliwym”. Jednak małżeństwo zostało dotknięte tragedią grzechu pierworodnego. Ponieważ małżeństwo wyszło z samego aktu stworzenia, dlatego grzech pierworodny uderzył w nie w sposób szczególny poddając swojej korupcji. Korupcja grzechu sprawia, że małżeństwo może osiągnąć zaprzeczenie swoich ideałów -zamiast szczęścia dać nieszczęście. Według urodzonej we Wrocławiu Edith Stein, dzisiaj św. Teresy Benedykty od Krzyża: „…w obcowaniu płci owoce grzechu pierworodnego przybierają najstraszniejsze formy: … wzajemną walkę między mężczyznami i kobietami o swoje prawa„. Małżeństwo potrzebuje więc odnowy. Myśl o odnowie małżeństwa zawarta jest w słowach Credo, którymi wyznajemy, że Jezus Chrystus „za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy, i stał się człowiekiem. Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. I zmartwychwstał dnia trzeciego„. Poprzez narodzenie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa dokonała się odnowa całego stworzenia, także i małżeństwa. Według Apostoła Pawła ta odnowa małżeństwa dokonuje się przez to, że miłość Jezusa objawiona na krzyżu staje się wzorem miłości dla małżonków. Aby ten przekraczający ludzkie możliwości ideał mógł być realizowany Chrystus poprzez sakrament wspiera małżonków swoją łaską. Łaska tego sakramentu chce leczyć rany zadane małżeństwu przez korupcję grzechu. Łaska sakramentu małżeństwa nie działa jednak magicznie i nie przywraca automatycznie ideału małżeństwa. Z jednej strony łaska leczy korupcję grzechu, ale z drugiej strony uderzająca w małżeństwo korupcja grzechu jest możliwa tak długo, jak długo człowiek żyje w obecnie doświadczanej i widzialnej rzeczywistości „upadłego świata”. Dopóki trwa ten dotknięty korupcją grzechu świat będzie istniało napięcie pomiędzy rzeczywistością grzechu zainaugurowaną przez pierwszego Adama a łaską leczącą rany grzechu przyniesioną przez Nowego Adama Jezusa Chrystusa. W świetle fides quae, a więc tego w co wierzymy, małżeństwo jest pomysłem Boga dla szczęścia ludzi, poddanym jednak korupcji grzechu pierworodnego i odnowionym przez Chrystusa.

 

Przejdźmy teraz do drugiego pytania, czym z kolei jest małżeństwo w świetle fides qua, czyli aktu wierzenia lub zaufania?

Wiara jest zaufaniem Bogu. To zaufanie Bogu oddają słowa Psalmu 46: „Bóg jest dla nas ucieczką i mocą: łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach. Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza„. Młodzieżowy katechizm Youcat stwierdza: „Związek sakramentalny to bardziej poleganie na Bożej pomocy niż na własnych zapasach miłości„. W tym stwierdzeniu zawarta jest myśl o Bożej Opatrzności. Jest to troska Boga o swoje stworzenia, która jednak nie narusza wolności stworzeń. Opatrzność Boża potrafi pisać prosto na krzywych liniach naszego życia, a jeśli dopuszcza zło, to po to, aby wyprowadzić z niego coś lepszego. To Boża Opatrzność może sprawić, że z drogą małżeńskiego życia może być tak jak z drogą do Santiago de Compostella. O tej drodze pielgrzymi mówią: „Droga ta jest ciężka, ale zarazem cudowna. Odbiera siłę zwracając ją po trzykroć„. Małżeństwo również może być ciężkie i zarazem cudowne, odbierać siłę i zarazem zwracać ją po trzykroć. Takiego przeżywania małżeństwa Wam życzę. Niech w Wasze małżeństwo przeżywane w świetle wiary jako fides qua, czyli zaufanie Bogu, będzie wpleciona modlitwa do Boga, który jest dla nas ucieczką i mocą: u którego łatwo znaleźć pomoc w trudnościach. Dlatego ufając Bożej Opatrzności nie lękajcie się, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza.

Kazanie wygłoszone do Księży Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej Paradyskie Dni Duszpasterskie 28-29 sierpień 2013

 

 

Bóg wszystko czyni przez Chrystusa. Przez Niego dokonał dzieła pierwszego stworzenia, odnowy tego stworzenia i zainaugurował już dzieło nowego stworzenia. Skoro Bóg czyni wszystko przez Chrystusa, to można mówić o chrystocentryzmie obiektywnym. Konsekwencją chrystocentryzmu obiektywnego powinien być chrystocentryzm formalny i subiektywny. Chrystocentryzm formalny dotyczy teologii, która wszystkie swoje problemy powinna koncentrować wokół Jezusa Chrystusa. Z kolei chrystocentryzm subiektywny dotyczy chrześcijańskiego życia. Powinno być ono skoncentrowane wokół Jezusa Chrystusa. Jak powinien wyglądać subiektywny chrystocentryzm kapłańskiego życia?

Postawmy tezę: formułą kapłańskiego życia powinna być formuła doksologii: Przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie….

 

1. Życie kapłana jest życiem przez Chrystusa.

 

„Cóż masz, czego byś nie otrzymał” (1 Kor 4,7). Wszystko otrzymaliśmy od Chrystusa w tym dar sakramentu święceń. Przez Chrystusa jesteśmy kapłanami. Przez Chrystusa działamy jako kapłani. Ukazuje to Benedykt XVI, gdy uzasadnia sakramentalność święceń. Wyprowadza ją z dwóch tekstów Janowej Ewangelii.

1. 1. „A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie (J 17, 17.19). Uświęcenie uczniów dokonuje się przez poświęcenie Jezusa, które oznacza Jego ofiarę złożoną na krzyżu. Ta ofiara czyni Jezusa jedynym, prawdziwym i wiecznym kapłanem. Mocą tej ofiary są uświęceni uczniowie, a zatem będąc uświęconymi ofiarą są poświęceni Jego kapłaństwem, czyli wyświęceni, a więc mający udział w Jego jedynym, prawdziwym i wiecznym kapłaństwie.

1.2.

Benedykt XVI wyprowadza również sakramentalność święceń z owego „nic”, które uczniowie dzielą z Jezusem:

„Syn nie może niczego czynić sam z siebie” (J 5, 19.30);

„Beze Mnie nic nie możecie uczynić

Tak jak Jezus wszystko czyni przez Ojca, tak kapłan przez Jezusa. Bez Niego nie mógłby powiedzieć: „Odpuszczam ci twoje grzechy”; To jest ciało moje”; „Przyjmij Ducha Świętego” „Ja ciebie chrzczę”. Nic z tego, co stanowi istotę kapłańskiej posługi nie jest wytworem kapłana. Kapłan daje to, czego sam dać nie może; czyni coś, co nie zależy od niego, jest przekazicielem tego, co przekazał mu Ktoś Inny. Dlatego nie może sam ogłosić się kapłanem, ani też wspólnota nie może mianować kogoś kapłanem. Kapłan czyni wszystko przez Jezusa; wszystko od Niego otrzymał i to właśnie świadczy o sakramentalności kapłaństwa. Kapłaństwo to nie powierzenie urzędu jakiemuś sprawnemu funkcjonariuszowi, ale to łaska uzdalniająca do działania przez Chrystusa, przez Jego moc.

O tym, że bycie kapłanem dokonuje się przez Jezusa należy pamiętać w kontekście przypomnianej przez II Sobór Watykański prawdy o kapłaństwie wszystkich wiernych. Przypomnienie tej prawdy doprowadziło w niektórych kręgach do zacierania różnicy pomiędzy kapłanami a świeckimi. Skrajnym przykładem może być głośny swego czasu ruch Wir sind Kirche. W niektórych wspólnotach widać próby ograniczenia roli kapłana i wyeksponowania roli tak zwanych „leaderów”. Próbuje się więc sprowadzić kapłaństwo do urzędu, tak jak to jest we wspólnotach protestanckich. We wspólnotach protestanckich powszechne kapłaństwo wiernych jest podstawą ordynacji, czyli upoważnienia dawanego przez wspólnotę wiernych do objęcia urzędu kościelnego. Ponieważ w kapłaństwie Chrystusa mają udział zarówno mężczyźni jak i kobiety, dlatego, jeśli są odpowiednio przygotowani, wspólnota może powierzyć im urząd, ale też może pozbawić ich tego urzędu. Tymczasem kapłan działa przez moc Chrystusa a nie przez moc wspólnoty. Kapłaństwo święceń ma służyć kapłaństwu wszystkich wiernych. Ma przyczyniać się do rozwoju łaski chrztu wszystkich chrześcijan. Poprzez nie Chrystus nieustannie buduje i prowadzi swój Kościół. Dlatego jest ono przekazywane przez osobny sakrament a nie przez upoważnienie wspólnoty wiernych.

 

2. Życie kapłana jest życiem z Chrystusem

 

Gdy Apostołowi Pawłowi daje się we znaki wysłannik szatana Pan go zapewnił: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 7). Dzięki tej łasce Paweł wypełnia zadanie głoszenia Ewangelii, o czym zaświadcza w słowach: „Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną” (1 Kor 15, 10). Chrystus jest z kapłanem, tak jak był z Apostołem Pawłem. Działanie kapłana wspomaga Jego łaska. KKK (2004) naucza, że „Wśród łask szczególnych należy wymienić łaski stanu, które towarzyszą wykonywaniu odpowiedzialnych zadań życia chrześcijańskiego i posług wewnątrz Kościoła”. Łaska stanu towarzyszy wykonywaniu kapłańskiej posługi. Ona wspiera kapłana w obliczu zewnętrznych i wewnętrznych trudności.

Gdy chodzi o te zewnętrzne trudności to trzeba wspomnieć o kulturze laickiej, która ma jednak quasi religijny charakter. To, co przysługuje Bogu, przypisuje ona człowiekowi. To nie Bóg, ale człowiek ma decydować o tym, co dobre a co złe, a w zasadzie co użyteczne i nieużyteczne. To nie Bóg, ale człowiek ma sam siebie zbawić w jakimś ziemskim raju pełnym przyjemności. Ze względu na swój quasi-religijny charakter ta laicka kultura jest wroga chrześcijaństwu. Przypuszcza na chrześcijan bardziej przebiegłe i przewrotne ataki niż dawniej komunizm. Kapłan żyjący w laickiej kulturze jest owcą między wilkami lub śmieciem świata.

Bardziej dokuczliwe mogą być jednak trudności, które generuje wewnętrzne życie Kościoła. Kościół jest święty, ale składa się z grzeszników. Nikt w Kościele pielgrzymującym nie jest bez grzechu. Pius XII w Mystici corporis miał odwagę pisać o skłonności do złego „wyższych członków” mistycznego Ciała. Benedykt XVI odwołał dyscyplinarnie 80 biskupów. Pius XII komentując trudności wewnętrzne Kościoła będące wynikiem grzechu także hierarchów stwierdza, że Chrystus nie chciał wykluczyć ze swego Ciała grzeszników i przez wewnętrzne trudności wzmacnia drogą prób cnotę owieczek i pasterzy.

W obliczu trudności kapłan może liczyć na łaskę stanu. Jan Paweł II w Novo millennio ineunte przypomniał o zasadzie pierwszeństwa łaski. „Istnieje pewna pokusa, która od zawsze zagraża życiu duchowemu każdego człowieka, a także działalności duszpasterskiej: jest nią przekonanie, że rezultaty zależą od naszej zdolności działania i planowania. To prawda, że Pan Bóg oczekuje od nas konkretnej współpracy z Jego łaską, a zatem wzywa nas, byśmy w służbie Jego Królestwu wykorzystywali wszystkie zasoby naszej inteligencji i zdolności działania. Biada jednak, gdybyśmy zapomnieli, że bez Chrystusa «nic nie możemy uczynić» (por. J 15, 5)”. Należy zatem odrzucić pelagianizm, czyli pogląd, że można obejść się bez łaski, że działalność duszpasterska zależy tylko od zdolności działania i planowania kapłana. Nie można jednak wpaść w drugą skrajność, że wszystko zrobi łaska. Trzeba pamiętać o wypowiedzi św. Augustyna, biskupa Hippony: „Pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie, ale ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga”. Ponieważ łaskę wyprasza się na modlitwie, dlatego inspirująca powinna być odpowiedź, jakiej udzieliła św. Joanna d’Arc na podchwytliwe pytanie sędziów kościelnych: „Zapytana, czy sądzi, że jest w stanie łaski Bożej, odpowiada: <<Jeśli nie jestem, oby Bóg zechciał mnie do niego wprowadzić; jeśli jestem, oby Bóg zechciał mnie w nim zachować>>”.

 

3. Życie kapłana jest życiem w Chrystusie

 

Apostoł Paweł wyznaje: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.” /Flp 4,13/. Wyznanie Apostoła było doświadczeniem świętych, także 14 Wspomożycieli, których ołtarz znajduje się w Grodowcu. Większość z nich żyła na przełomie III i IV wieku za panowania cesarza Dioklecjana. Miały wtedy miejsce najdłuższe i najkrwawsze w historii Cesarstwa rzymskiego prześladowania chrześcijan. Święci Wspomożyciele to: Krzysztof, Katarzyna z Aleksandrii, Barbara, Jerzy, Błażej, Cyriak, Małgorzata z Antiochii Pizydyjskiej, Dionizy, Eustachy i Erazm. Ich życie można podsumować słowami prefacji o męczennikach:”Ty sprawiasz, że moc w słabości się doskonali * i umacniasz słabych ludzi do złożenia świadectwa wierze, *przez naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Żyli Chrystusem, w którego wierzyli i potrafili mówić o Chrystusie w którym żyli. Weźmy pod uwagę Katarzynę z Aleksandrii. Cesarz Maksencjusz zawołał pięćdziesięciu najsławniejszych filozofów i nakazał im wyszydzić religię chrześcijańską i podważyć jej podstawy. Jednak Katarzyna, którą wspierał Duch Święty, bez trudu zbiła wszystkie argumenty filozofów wysuwane przeciwko religii chrześcijańskiej i zganiła oddawanie czci pogańskim bóstwom. Wielu z jej przeciwników w dyspucie uznało niepodważalność jej argumentacji i zostało wyznawcami Boga w Trójcy Jedynego. Zwycięstwo Katarzyny rozwścieczyło cesarza. Rozkazał ją biczować i morzyć głodem. Katarzyna zanim zaświadczyła o Chrystusie męczeństwem świadczyła o Nim słowami. Żyjąc w Chrystusie potrafiła niejako z doświadczenia mówić o Chrystusie. Katarzyna jest jednym z wielu starożytnych apologetów, do których zalicza się również Justyn i Tertulian. W okresie międzywojennym takim apologetą był Gilbert Keith Chesterton, którego papież Pius XI nazwał „Obrońcą wiary katolickiej”. Wielką wagę przywiązywał do katechizmu. Ktoś nawet ujął to dosadnie, że do wszystkiego dodaje katechizm jak keczup. We Wskazaniach KNW na Rok Wiary jest mowa o przygotowaniu popularyzatorskich materiałów o charakterze apologetycznym. Dzisiaj również potrzebni są apologeci. Kto żyje w Chrystusie, potrafi o Nim przekonująco mówić. Jeśli nie swoimi słowami, to przynajmniej dodając do wszystkiego katechizm jak keczup.

 

Chrystocentryzm subiektywny streszcza zasada: formuła doksologii formułą życia. Personifikacją tej zasady jest Matka Pana Jej życie było przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie. Pius XII uzasadnia dogmat o Wniebowzięciu ścisłym związkiem Maryi z Jezusem. „Wszystkie powyższe dowody i rozważania Ojców Kościoła i teologów, opierają się jako na ostatecznym fundamencie, na Piśmie świętym. Ono stawia nam niejako przed oczy Matkę Bożą najściślej złączoną z Boskim Synem, dzielącą zawsze Jego Losy. Dlatego wydaje się rzeczą wprost niemożliwą, widzieć oddzieloną od Niego po ziemskim życiu, jeśli nie duchem to przecież ciałem”. Wniebowzięcie można by oddać słowami doksologii: ponieważ najdoskonalej z ludzi była z Chrystusem, przez Chrystusa i w Chrystusie z duszą i ciałem w życiu przed śmiercią, dlatego po zakończeniu biegu ziemskiego życia Jej dusza i ciało jest przez Chrystusa, w Chrystusie i z Chrystusem. Od Niej każdy i zawsze może się uczyć chrystocentryzmu subiektywnego, którym jest życie przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie. Jest to życie będące komunią z Chrystusem, nie tylko tą eucharystyczną przy ołtarzu, ale i poza ołtarzem poprzez budowanie relacji z Chrystusem określonych słowami doksologii: „przez” „z” i „w”.