Kazanie dożynkowe Witoszów 7.09.2024

Moglibyśmy wyróżnić dwojakiego rodzaju dożynki: dożynki z Bogiem i dożynki bez Boga, czyli dożynki po-bożne i dożynki bez-bożne.

            Istotę dożynek z Bogiem, czyli tych po-bożnych, wyjaśnia nam liturgiczna modlitwa z przygotowania darów ofiarnych: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, który jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich; Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia”. Ta modlitwa przypomina nam, że chleb jest owocem zarówno hojności Boga jak i pracy rąk ludzkich. Chleb jest więc owocem synergizmu, czyli współdziałania Boga i człowieka. To współdziałanie Boga i człowieka w procesie powstawania chleba doskonale oddaje pieśń Franciszka Karpińskiego:

Boże, z Twoich rąk żyjemy,

Choć naszymi pracujemy!

Z Ciebie plenność miewa rola,

My zbieramy z Twego pola.

Przyjrzyjmy się najpierw hojności Boga. Jest Ona dziełem Bożej Opatrzności. Opatrzność Boża jest troską Boga o jego stworzenia. Jak uczy Jezus: Bóg troszczy się nie tylko o człowieka, ale również o ptaki, a nawet kwiaty. Apostoł Paweł przemawiając w Listrze do pogan powiedział: Bóg „Zsyłał wam deszcz z nieba i urodzajne lata, karmił was i napełniał radością wasze serca”. Opatrzność Boża troszczy się nie tylko o pogan lecz również o grzeszników, bo sprawia, że słońce wschodzi nad złymi i nad dobrymi i zsyła deszcz na pola sprawiedliwych i niesprawiedliwych.

            Opatrzność Boża nie zastępuje jednak pracy rąk ludzkich lecz się jej domaga. To współdziałanie Bożej Opatrzności z pracą rąk ludzkich precyzyjnie wyraził św. Ignacy Loyola: „Tak się módl, jakby wszystko zależało od Boga i tak pracuj, jakby wszystko zależało od ciebie”. Dlatego dzisiaj nie tylko błogosławimy Bożą Opatrzność słowami liturgii „Błogosławiony jesteś Panie Boże wszechświata” lecz również wyrażamy szacunek, podziw  i wdzięczność tym, których praca rąk daje nam chleb. Cóżby dały nam największe osiągnięcia techniki, gdyby zabrakło nam chleba. Bez chleba nie mielibyśmy nawet mszy św., w czasie której powszedni chleb staje się chlebem życia, czyli Komunią świętą. To jest istota naszych katolickich dożynek: błogosławić Boga i głosić pochwałę tych, których ręce pracują na chleb.

W trzech Ewangeliach synoptycznych mamy jednak obraz innych dożynek. Dochodzi on do głosu w przypowieści o dzierżawcach winnicy. Wszyscy trzej Ewangeliści: Mateusz, Marek i Łukasz podkreślają, że po opowiedzeniu tej przypowieści przywódcy narodu chcieli aresztować Jezusa. Widocznie Jezus przekroczył partyjną praworządność w rozumieniu ówczesnej partii faryzeuszy. Ta partia  nie miała jeszcze specjalisty od wsadzania do więzienia i dlatego Jezus nie został jeszcze aresztowany. A w przypowieści, za którą chciano aresztować Jezusa, mówił On o dzierżawcach, którym obrodziła winnica. Zamiast jednak błogosławić Boga dzierżawcy zbuntowali się przeciwko Niemu. Oddzielili oni pracę rąk ludzkich od Boga; wino było dla nich tylko owocem ziemi i pracy rąk ludzkich. Co więcej, zachowali się agresywnie wobec wysłanników Boga. Dzierżawcy z przypowieści Jezusa są prekursorami tych, którzy nie uznają synergizmu hojności Boga i pracy rąk ludzkich i dlatego nie chcą Boga, nie tylko na dożynkach, ale i w szkole, w książce, w życiu publicznym, Postulują agresywną wobec religii świeckość państwa. W miejsce usuwanego Boga stawiają mitologicznego bożka Dionizosa, który był bogiem wina, upojności i rozwiązłości seksualnej. W ten sposób zachęcają, aby upajać się dobrami tego świata; żyć bieżącą chwilą,  w której trzeba znaleźć maksimum przyjemności i minimum cierpienia;  nie myśleć o przemijalności życia, która usuwa uśmiech z twarzy.

Wybierając dożynki z Bogiem, czyli te po-bożne, musimy zaakceptować ich naukę o synergizmie spraw boskich ze sprawami ludzkimi. Z tego synergizmu płynie wniosek o poważnym traktowaniu religii. Tak jak ważny jest chleb powszedni, tak ważny musi być chleb życia, czyli Eucharystia.  Tak jak powszedni chleb religia musi być codzienna, a nie od święta. Trzeba więc codziennie modlić się, tak, jakby wszystko zależało od Boga i pracować tak, jakby wszystko zależało od nas.

Kazanie wygłoszone na Kongresie Eucharystycznym w Zabrzu 04.04.2024

Eucharystia od Wieczernika przez wieki aż do dzisiaj

       Wiara poszukuje zrozumienia. Wiara w Boga, który jest Logosem, musi być wiarą rozumną. Rozumną musi być również wiara w Najświętszy Sakrament.

            Najświętszy Sakrament wyróżnia się wśród innych sakramentów tym, że nie tylko skutecznie udziela łaski lecz znaki chleba i wina, poprzez które udzielana jest łaska, stają się Ciałem i Krwią Chrystusa. Dla porównania w sakramencie chrztu woda staje się skutecznym znakiem łaski, ale nie zmienia się sama natura wody. Przed chrztem, w czasie chrztu i po chrzcie woda pozostaje tą samą wodą. Natomiast w Najświętszym Sakramencie chleb i wino stają się nie tylko skutecznym znakiem łaski lecz przestają być chlebem i winem stając się Ciałem i Krwią Chrystusa. Najświętszy Sakrament jest więc nie tylko sakramentem, ale i obecnością Ciała i Krwi Jezusa pod postaciami chleba i wina. Spróbujmy zatem przedstawić najważniejsze próby zrozumienia wiary w obecność Ciała i Krwi Jezusa pod postaciami chleba i wina podejmowane na przestrzeni wieków.

            Punktem wyjścia do zrozumienia wiary w  obecność Ciała i Krwi Jezusa pod postaciami chleba i wina jest Wieczernik, gdzie Jezus nad chlebem i winem wypowiedział słowa: „To jest Ciało moje”, „To jest Kielich Krwi mojej”. Te słowa nie są porównaniem. Z definicji bowiem porównywane przedmioty muszą mieć jakiś wspólny mianownik – jakąś wspólną jakość przynależną obu porównywanym przedmiotom. Chleb i ciało, wino i Krew nie mają jakiejś wspólnej jakości. O tym, że słowa Jezusa wypowiedziane w Wieczerniku nie są porównaniem świadczy to, że od Komunii Świętej może zależeć zbawienie lub potępienie. Jezus bowiem powiedział: „Kto spożywa Moje ciało i pije Moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 54). Natomiast Apostoł Paweł przestrzega: „Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało, spożywa i pije własne potępienie” (1Kor 11, 29). Zbawienie lub potępienie nie mogą zależeć od zwykłego  chleba i wina. Skoro jednak od Komunii Świętej zależy zbawienie lub potępienie, to chleb i wino muszą być Ciałem i Krwią Jezusa.

            Do większego zrozumienia obecności Ciała i Krwi Jezusa pod postaciami chleba i wina przyczyniły się spory teologiczne. Pierwszy z tych sporów pojawił się w IX wieku pomiędzy dwoma mnichami: (Paschzajuszem) Radbertusem i Ratramnusem. Według Radbertusa (785-865) chleb i wino są historycznym ciałem Jezusa, choć obecnym inaczej. Wyjaśnienie Radbertusa nazywane jest kafarnaizmem od synagogi w Kafarnał, w której Jezus wygłosił mowę eucharystyczną. Ta mowa wywołała oburzenie wielu słuchaczy Jezusa, którzy pytali: „Jak może On dać nam swoje ciało do zjedzenia” (J 6, 52). Słuchacze Jezusa myśleli, że da im On swoje historyczne ciało do jedzenia. Inaczej wyjaśniał obecność Ciała i Krwi Jezusa pod postaciami chleba i wina Rattramnus (800-868). Dla Niego chleb i wino były znakiem wskazującym na ciało i krew uwielbionego Jezusa w niebie. Wyjaśnienia Radbertusa i Ratramnusa są dwoma skrajnymi rozumieniami Komunii Świętej. Komunia Święta nie jest ani obecnością historycznego Ciała i Krwi Jezusa, ani nie jest znakiem wskazującym na uwielbione ciało i krew Jezusa w niebie. Drogę złotego środka pomiędzy wyjaśnieniami Radbertusa i Ratramnusa znaleziono w 1079 roku. Wtedy to francuski teolog i przełożony szkoły biskupiej w Tours Berengariusz złożył  w Rzymie wyznanie wiary dotyczące obecności ciała i krwi Jezusa w Komunii Świętej. Berengariusz wyznał, że w chleb i wino są „prawdziwym Ciałem Chrystusa, które narodziło się z Dziewicy, które ofiarowane dla zbawienia świata wisiało na Krzyżu i które siedzi po prawicy Ojca oraz prawdziwą Krwią Chrystusa, która wypłynęła z Jego boku, nie tylko przez znak i moc sakramentu, ale we własnej naturze i prawdzie substancji”. Słowo „substancja” stało się złotym środkiem pomiędzy dwoma skrajnymi wyjaśnieniami, jakimi były: obecność historycznego ciała i krwi Jezusa oraz znak wskazujący na uwielbione ciało i krew Jezusa w niebie.

            Słowo „substancja” trzeba rozumieć jednak filozoficznie a nie fizycznie, metafizycznie a nie fizycznie. W fizyce substancja jest rodzajem materii o stałym składzie chemicznym, wykazującej zespół określonych właściwości. Natomiast w metafizyce substancja jest podstawą tożsamości danego bytu. Dzięki substancji dany byt jest tym właśnie bytem, a nie innym: chleb jest chlebem, a nie winem; wino zaś jest winem, a nie chlebem. Oprócz niezmiennego elementu byt posiada również element zmienny. Ten zmienny element bytu nazywa się akcydensem lub przypadłością. Przypadłościami są: ilość, jakość, doznania, relacje, działanie, uwarunkowanie czasowe, umiejscowienie i ułożenie. Zmiana przypadłości nie wpływa jednak na tożsamość danego bytu. Za pomocą filozoficznych terminów substancja i przypadłości zaczęto wyjaśniać obecność Jezusa w Komunii Świętej. Pan Jezus jest obecny w Komunii Świętej poprzez transsubstantiatio, czyli przeistoczenie. Transsubstantiatio jest przemianą całej substancji chleba w substancję ciała Chrystusa oraz całej substancji wina w substancję Jego krwi przy czym pozostają przypadłości chleba i wina. Innymi słowy, tożsamość chleba i wina przemienia się w tożsamość ciała i krwi Jezusa przy czym pozostają zmienne elementy chleba i wina czyli przypadłości. Takie tłumaczenie obecności ciała i krwi Pana Jezusa w Komunii Świętej zostało ogłoszone jako dogmat na Soborze Trydenckim (1545–1563) w Dekrecie o Najświętszym Sakramencie Eucharystii z 1551 roku.

            Po II Soborze Watykańskim wielu teologów uznało nauczanie Soboru Trydenckiego o transsubstantiatio, czyli przeistoczeniu za trudne i niezrozumiałe. Pojęcie transsubstantiatio, czyli przeistoczenie próbowano zastąpić pojęciem łatwiejszym do zrozumienia, czyli transignificatio. To pojęcie oznacza  zmianę znaczenia bytu. Możemy zauważyć, że jeden i ten sam byt zmienia znaczenie. Weźmy pod uwagę wodę. Dla spragnionego jest ona napojem, dla pływającego miejscem uprawiana sportu, dla brudnego – środkiem oczyszczającym; dla chemika – związkiem tlenu i wodoru. Podobnie mogą zmieniać swoje znaczenie chleb i wino. Dla głodnego mają one znaczenie pokarmu i napoju, a dla wierzącego katolika mają znaczenie ciała i krwi Jezusa. Próby zastąpienia pojęciem transignificatio zdogmatyzowanego przez Sobór Trydencki pojęcia transubstantiatio krytycznie ocenił papież Paweł VI w encyklice Mysterium fidei z 1965 roku. Według Pawła VI pojęcie transsignificatio jest niewystarczające dla opisania tego, co staje się z chlebem i winem podczas konsekracji eucharystycznej. Podczas konsekracji zachodzi zmiana znaczenia chleba i wina, jednak dokonuje się ona dzięki transubstantiatio, czyli przemianie tożsamości chleba i wina w tożsamość ciała i krwi Jezusa.  Transubstantiatio dokonuje się obiektywnie czyli niezależnie od naszej świadomości i wiary. Natomiast transsignificatio dokonuje się subiektywnie, bo zależy od naszej świadomości, a nawet wiary. Musimy zatem za Pawłem VI wierzyć, że dzięki transubstantiatio nie pozostaje już nic z chleba i wina poza samymi postaciami, pod którymi przebywa Chrystus cały i nieuszczuplony. Jest to Chrystus zmartwychwstały i dlatego Jego ciało i krew nie znają ograniczeń ze strony czasu i przestrzeni.

            Próba zrozumienia wiary w obecność ciała i krwi Jezusa w Komunii świętej nie jest łatwa. Na pociechę można powiedzieć, że zrozumienie tej wielkiej tajemnicy wiary nigdy nie zastąpi samej wiary. Wielka tajemnica wiary w obecność ciała i krwi Jezusa w Komunii świętej zawsze będzie przerastać nasze ludzkie próby jej zrozumienia. Ponieważ wiara w obecność ciała i krwi Jezusa w Komunii świętej zawsze będzie przerastać nasze ludzkie próby jej zrozumienia, dlatego czymś ważnym jest wyznawanie tej wiary przez przyklękanie przed Najświętszym Sakramentem. Joseph Ratzinger w swojej książce Duch liturgii napisał, że „wiara czy liturgia, która by już nie znała przyklękania, byłaby chora w swej istocie. Gdzie ten gest zaginął, tam trzeba nauczyć się go na nowo”. Poprzez przyklęknięcie przed Najświętszym Sakramentem wyznajemy, że to, co dla naszego rozumu niepojęte dopełnia nasza wiara.

Kazanie wygłoszone w Bolesławcu, 12.11.2023

Wspólnym mianownikiem dzisiejszego II czytania i Ewangelii jest nadzieja. Nadzieja jest oczekiwaniem jakiegoś dobra od przyszłości. Nadzieja jako cnota boska jest oczekiwaniem od przyszłości dobra pochodzącego od Boga. To dobro pochodzące od Boga jest przyszłością każdej przyszłości. Według Apostoła Pawła przyszłość, jaką daje Bóg, jest pokonaniem śmierci poprzez zmartwychwstanie na wzór Jezusa.

Obrazem tej przyszłości jest uczta weselna z dzisiejszej Ewangelii. Nadzieja chrześcijańska, czyli oczekiwanie od przyszłości pochodzącego od Boga życia po życiu, czyni nas pielgrzymami poprzez czas. Czas, pędzący szybciej niż koleje dużych prędkości, przybliża nas do stacji końcowej naszego życia. Ten koniec będzie jednak nowym początkiem. Zmieni on nasze życie, ale go nie zakończy.

Ponieważ nasze życie jest pielgrzymowaniem, dlatego chrześcijaństwo zna fenomen pielgrzymek. W skali diecezji pielgrzymujemy do Krzeszowa, w skali Polski na Jasną Górę, a w skali Kościoła nie tylko do Rzymu. Obok Rzymu i Jerozolimy trzecim miejscem pielgrzymkowym jest położone w Hiszpanii Santiago de Compostela. Jak wskazuje nazwa Santiago chodzi o św. Jakuba należącego z Piotrem i Janem do trzech najważniejszych Apostołów. Szlak pielgrzymkowy do grobu św. Jakuba nazywany jest camino. W 2022 camino przeszło 438 683 pielgrzymów. Certyfikat potwierdzający udział w pielgrzymce otrzymuje ten, kto przejdzie pieszo przynajmniej 100 km lub przejedzie rowerem 200. Przybycie pierwszego udokumentowanego pielgrzyma, francuskiego biskupa Le Puy, Godescalco, datuje się na rok 950. W XIV wieku, szczytowym okresie popularności camino, każdego roku przemierzało ten szlak ponad milion osób. O ogromnej roli camino świadczą słowa niemieckiego poety Johanna Wolfganga von Goethe, który pisał, iż „drogi św. Jakuba ukształtowały Europę”. Camino jednoczyło Europę, gdy jeszcze nikomu nie śniła się Unia Europejska. Europejczyków jednoczyła na caminoEwangelia Chrystusa, a nie jakaś neomarksistowska ewangelia.

Tą neomarksistowską ewangelię Leszek Kołakowski, dawny marksista, nazwał dogmatyczną utopią. Ta dogmatyczna utopia odsyła dziedzictwo chrześcijańskie do lamusa. Swoją zaś chrystianofobię przykrywa hasłami tolerancji wobec niechrześcijan i postulatami stworzenia jakiejś panreligii braterstwa ponad podziałami. Po wizycie Jana Pawła II w Santiago de Compostela w 1982 roku Rada Europy uznała Drogę św. Jakuba za szlak o szczególnym znaczeniu dla kultury kontynentu. 5 lat później camino zostało ogłoszone pierwszym Europejskim Szlakiem Kulturowym, a w 1993 roku zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Dolnośląska Droga św. Jakuba biegnie od Głogowa, poprzez Jakubów i Bolesławiec do Zgorzelca. Camino ma swoje logo w postaci muszli przypominającej muszlę na stajach benzynowych Shell, które to słowo w języku polskim znaczy muszla. W odróżnieniu od znanych w Polsce masowych pielgrzymek pieszych camino pokonują turyści indywidualnie lub w małych grupach.

          Kiedyś pielgrzymi wchodzili do katedry w Santiago poprzez Portyk Chwały, który dzisiaj jest częścią muzeum. Centralne miejsce na Portyku Chwały zajmuje Chrystus z wyeksponowanymi ranami po ukrzyżowaniu. Dzięki tym ranom Bóg daje nam przyszłość. Ta przyszłość przedstawiona jest na Portyku Chwały jako niebiańska Jerozolima. W tej Jerozolimie Bóg będzie małżonkiem zbawionych, a zbawieni małżonką Boga. Ten motyw pojawia się w dzisiejszej Ewangelii. Panem młodym jest Chrystus, który przyszedł zaślubić nowy lud Boży, czyli Kościół. Bóg nie tylko wymyślił małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, lecz posługuje się symboliką małżeństwa. Jest ono znakiem relacji pomiędzy Bogiem a Jego ludem. Już Stary Testament nazywa Boga małżonkiem Izraela, a Izrael Jego cudzołożna małżonką. Ta symbolika przechodzi do Nowego Testamentu. Chrystus jest małżonkiem nowego ludu Bożego, czyli Kościoła, a ten lud jest Jego żoną, często cudzołożną. Symbolem przyszłości przychodzącej od Boga jest również małżeństwo Boga z Jego ludem, tym razem małżeństwo doskonałe. W Portyku chwały znajduje się również Apostoł Jakub. Według włoskiego poety Dantego, autora Boskiej komedii, Jakub będzie egzaminatorem z nadziei na Sądzie Ostatecznym. Ten egzamin z nadziei przedstawia przypowieść o pannach z dzisiejszej Ewangelii. Jedne panny zdały egzamin z nadziei. Jak w przypadku każdego egzaminu zadecydowała o tym pamięć. One pamiętały, że życie jest pielgrzymką do Boga. Drugie panny oblały egzamin. Jak w przypadku każdego oblanego egzaminu zadecydował o tym zanik pamięci. One zapomniały, że życie jest pielgrzymką i przespały życie. W tym przejawia się sławiona przez I czytanie mądrość, że chrześcijanin pamięta o odpowiedzi na katechizmowe pytanie: Po co jesteśmy na ziemi? „Jesteśmy na ziemi, aby poznać i kochać Boga, zgodnie z Jego wolą czynić dobro i pewnego dnia pójść do nieba”. Kto ma taką życiową mądrość, zda egzamin przed św. Jakubem. Ceną tego egzaminu jest przyszłość wszelkiej przyszłości, a oblanie – utrata przyszłości wszelkiej przyszłości bez możliwości poprawki. Zamiast Amen – Buen Camino – dobrego pielgrzymowania przez czas.