KONFERENCJA NAUKOWA „Camino de Santiago – nowe szanse, stare wyzwania. Chrześcijański sens pielgrzymowania w historii, sztuce i teologii”

Wydział Teologiczny Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz
Instytut Geografii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie

„Camino de Santiago – nowe szanse, stare wyzwania.Chrześcijański sens pielgrzymowania w historii, sztuce i teologii”

Sobota, 19.10.2019 r., Toruń

Elpidiański wymiar Camino

W XXV pieśni Boskiej komedii Apostoł  Jakub egzaminuje Dantego Alighieri z istoty, źródeł i przedmiotu drugiej cnoty teologalnej – nadziei. Apostoł Jakub został powiązany z nadzieją, ponieważ jest pierwszym męczennikiem z dwunastu apostołów i jedynym z Dwunastu, którego męczeństwo jest wprost wspomniane w Nowym Testamencie (Dz 12, 2). Przez swoje męczeństwo Apostoł Jakub stał się świadkiem nadziei, która według Spe salvi (nr 2) „stanowi centralne słowo wiary biblijnej – do tego stopnia, że w niektórych tekstach słowo   <wiara> i <nadzieja> wydają się być używane zamiennie i tak List do Hebrajczyków z <wiarą pełną> ściśle łączy <niewzruszone wyznanie nadziei> (por. 10, 22.23)”. Skoro św. Jakub jest świadkiem nadziei, to camino można nazwać szkołą nadziei. Nadzieja bywa często określana jako „matka głupich”. Nadzieja jest bowiem kojarzona z naiwnością, ponieważ jej przedmiotem są niemożliwe do zrealizowania stany rzeczy. Z tego względu nadzieja została w dużym stopniu zaanektowana przez myślenie religijne i dlatego filozofowie po prostu się jej obawiali. Filozofem, który zrobił wyłom w refleksji nad nadzieją, jest Ernst Bloch (1885–1977). Jego dzieło Das Prinzip Hoffnung zainspirowało również chrześcijańskich teologów do refleksji nad nadzieją. Ta refleksja nad nadzieją, choć nie inspirowana Blochem lecz krytyczna wobec jego filozofii nadziei, obecna jest w teologii Josepha Ratzingera. Jako Benedykt XVI napisał encyklikę o nadziei „Spe salvi”. Zarówno dla Blocha, jak i dla Ratzingera, nadzieja jest oczekiwaniem jakiegoś dobra od przyszłości. Jednak dla Blocha tym dobrem jest przyszłość jako futurum, natomiast dla Ratzingera – przyszłość jako adventus. Przyszłość jako futurum jest stawaniem się tego co będzie. Jest to pewien proces rozwojowy możliwości tkwiących od samego początku w jakiejś rzeczy lub osobie. Dzięki temu przyszłość jako futurum można przewidzieć i zaplanować. Jest to jakby przedłużenie przeszłości i teraźniejszości. Z kolei przyszłość jako adventus jest przychodzeniem tego, co nie można przewidzieć i zaplanować, gdyż nie uwzględnia ono tego, co już obecnie jest, ale opiera się na wolności tego, co przychodzi. Przyszłość ta okazuje się „nośnikiem” Boga i zarazem sama jest przez Niego niesiona.

Nadzieja czyni człowieka homo viator, dlatego też teologicznej refleksji nad nadzieją pomaga droga – zwłaszcza Camino. Jak zatem camino staje się szkołą nadziei? W tej szkole nadziei toczy się dyskurs pomiędzy nadzieją, której przedmiotem jest przyszłość jako futurum oraz tą nadzieją, której przedmiotem jest przyszłość jako adventus. Przyszłość jako futurum jest często próbą zbudowania raju na ziemi rękami człowieka i w opozycji do Boga. W przyszłości jako adventus chodzi zaś o inny raj – o ten który przychodzi od Boga przez krzyż Jezusa. Właśnie na krzyżu Jezusa obiecuje raj łotrowi wyznającemu, że Jezus jest Bogiem ponoszącym tą samą co on karę. 

  1. Przyszłość jako futurum

Pielgrzym rozpoczynający camino naszpikowany jest różnymi wizjami przyszłości jako futurum. Poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o przyszłość należy bowiem do istoty bycia człowiekiem. Przyszłość jako futurum ma różne oblicza. 

Według masonerii człowiek jest królem samego siebie, tzn. jest sam sobie Bogiem i panem. W konsekwencji człowiek nie zależy od żadnej woli Bożej, tylko od swojej woli. Ponieważ nie ma grzechu pierworodnego, człowiek jest z natury istotą doskonałą i dlatego nie potrzebuje żadnej korekty ze strony woli Bożej objawionej w Dekalogu. Masoneria ulega więc pokusie zastąpienia Boga Stwórcy twórczym człowiekiem, który tworzy raj na ziemi. Jeden z polskich masonów – Bronisław Trentowski (1808-1869), nazywał człowieka „wolnym, świadomym siebie bóstwem„. Dzięki temu jest on wolnym twórcą swojego losu i dlatego buduje świątynię nie dla Boga ale dla Ludzkości. Ta świątynia Ludzkości będzie ziemskim rajem dla człowieka zbudowanym rękami człowieka, a nie jakimś darem Boga.

Z kolei Karol Marks zapowiadał komunistyczną przyszłość, w której nastanie wyzwolenie z wszelkiej alienacji. Dzięki temu wyzwoleniu nastaną harmonijne relacje pomiędzy jednostką a społeczeństwem. „W społeczeństwie komunistycznym, w którym nikt nie ma wyłącznego kręgu działania, lecz może się wykształcić w jakiejkolwiek dowolnej gałęzi działalności, społeczeństwo reguluje ogólną produkcję i przez to właśnie umożliwia mi robienie dziś tego, a jutro owego, pozwala mi rano polować, po południu łowić ryby, wieczorem paść bydło, po jedzeniu krytykować, słowem, robić to, na co mam akurat ochotę, nie robiąc przy tym wcale ze mnie myśliwego, rybaka, pasterza czy krytyka„. 

Neomarksista Ernst Bloch określa przyszłość słowem ojczyzna. Ta przyszła ojczyzna będzie Totum, czyli spełnieniem wszystkich marzeń człowieka. To Totum jest w teraźniejszości procesem, w którym zbliża się ono do człowieka poprzez utopijne elementy zawierające już przyszłe miejsce spełnienia. W owej ojczyźnie zostanie usunięta nawet bariera śmierci. Umiera bowiem tylko to, co nie jest prawdziwą istotą człowieka. Nie umiera natomiast to, co jest prawdziwą istotą człowieka, ponieważ jej jeszcze nie ma. Bloch wyróżnia w człowieku Da-Sein i Daß-Sein. Da-Sein nie jest prawdziwą istotą człowieka i dlatego podlega śmierci. Natomiast Daß-Sein jest prawdziwą istotą człowieka, która jest eksterytorialna w stosunku do śmierci. Mówiąc obrazowo: „śmierć schrupie skorupkę tego, co nie jest doskonałym kształtem człowieka, ale nie dotknie ukrytego <jądra> człowieczeństwa. Jest ono eksterytorialne wobec procesu, bo go jeszcze nie ma. Kiedy zaś powstanie w procesie, wówczas tym bardziej będzie wobec niego eksterytorialne i śmierć nie będzie mu już szkodziła”.

Dla idola zbuntowanych studentów z 1968 roku Herberta Markusego wyzwolenie ludzkości ma przybrać formę raju wolności rozumianego jako libidinalna cywilizacja. Dotychczasowa cywilizacja rozwinęła się w wyniku represji nad instynktami. W warunkach niedostatku elementarnych dóbr ludzie musieli zaprzęgać energię instynktów do produkcji brakujących dóbr. Gdy jednak produkcja dóbr zaspokaja potrzeby człowieka, to represja wobec instynktów staje się anachroniczna. Instynkty mogą wrócić do właściwej im funkcji, którą jest zapewnienie człowiekowi szczęścia. Uwolniona energia instynktów spowoduje erotyzację wszystkich ludzkich czynności. Dzięki temu wszystkie ludzkie czynności staną się przyjemnościami.

Jeszcze inną wizję przyszłości niesie ideologia transhumanizmu. Według Deklaracji transhumanizmu: „Ludzkość zostanie radykalnie zmieniona przez przyszłe technologie. Przewidujemy możliwość zmiany warunków ludzkiego istnienia, łącznie z nieuchronnością starzenia się, ograniczeniami ludzkich i sztucznych umysłów, niepożądanymi stanami psychicznymi, cierpieniem i przywiązaniem do planety Ziemia”. Transhumanizm jest to więc wielopostaciowy nurt postulujący możliwość i potrzebę wykorzystania zdobyczy nauki oraz nowych technologii w celu fundamentalnej zmiany kondycji ludzkiej. Istotą czy też celem tej zmiany ma być poprawa zdolności intelektualnych i możliwości fizycznych człowieka oraz złagodzenie bądź całkowita eliminacja tych aspektów ludzkiego życia, które – jako źródła cierpienia czy dyskomfortu – uznawane są za niepożądane (np. choroby, upośledzenie fizyczne i umysłowe, starzenie się, śmierć).

Człowiek naszpikowany różnymi wizjami przyszłości jako futurum idąc lub jadąc rowerem na camino doświadcza granic ludzkiego bytu. Uświadamia sobie, że jest stworzeniem a nie bogiem i dlatego nie może zamienić takiego ograniczonego czasem i przestrzenią istnienia na istnienie wyzwolone z ograniczeń przestrzeni i czasu. Doświadczenie granic wyznaczonych przez przestrzeń i czas może być dotknięciem bezgranicznego Boga. Romano Guardini, związany z wydziałem teologii katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego, wykazywał, że to co skończone jest samo z siebie bez szans na nieskończoność. Nieskończoność człowieka możliwa jest tylko dzięki Nieskończonemu Bogu, a nie skończonemu człowiekowi.

  1. Przyszłość jako adventus

Nieskończony Bóg daje skończonemu człowiekowi przyszłość jako adventus. Tej przyszłości doświadczył Apostoł Jakub w czasie przemienienia Jezusa na górze Tabor. Przemienienie Jezusa jest ilustracją odpowiedzi, którą Jezus dał saduceuszom negującym zmartwychwstanie umarłych: „Co zaś dotyczy umarłych, że zmartwychwstaną, to czy nie czytaliście w księdze Mojżesza, tam gdzie mowa o krzewie, jak Bóg powiedział do niego: <Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba>? Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych” (Mk 12, 26-27). O tym, że Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych, bo jest również Bogiem Mojżesza i Eliasza, przekonał się Apostoł Jakub na Taborze. To doświadczenie Boga żywych było równocześnie doświadczeniem przyszłości jako adventus. Ta przyszłość będzie zmartwychwstaniem umarłych. To wydarzenie należące do przyszłości jako adventus zostało zainaugurowane przez zmartwychwstanie Jezusa. Jest ono inauguracją nowego stworzenia dokonanego mocą Ducha Świętego. Jakością tego nowego stworzenia, czyli creatio nova, jest ontologiczna i moralna mutacja ludzkiego bytu. „W świadectwach Zmartwychwstania jest mowa o czymś, co nie mieści się w granicach naszego doświadczenia. Jest mowa o czymś nowym, o czymś do tej chwili jedynym – jest mowa o ukazującym się nowym wymiarze rzeczywistości. Nie kwestionuje się istniejącej rzeczywistości. Zostało nam raczej powiedziane: istnieje jeden wymiar więcej, niż znaliśmy do tej pory„. Ta ontologiczna przemiana ludzkiego bytu implikuje także jego przemianę moralną polegającą na przyobleczeniu się w człowieka nowego, stworzonego na obraz Boga, w świętości i sprawiedliwości (Ef4, 24). Człowiek jako obraz Boga będzie uczestniczył w świętości i sprawiedliwości swojego Pierwowzoru. 

Przyszłość jako adventus przynosząca człowiekowi ontologiczną i moralną mutację jego bytu spełni noszone przez człowieka pragnienie sprawiedliwości. Człowiek od samego początku nosi pragnienie sprawiedliwości, choć nigdy jej nie doświadczył. W imię sprawiedliwości sankcjonowano niesprawiedliwość zastępując stare zbrodnie nowymi. Pomimo nieustannego zawodu sprawiedliwością, człowiek jej pragnie, bo jest obrazem Tego, który jest Sprawiedliwy. Według Benedykta XVI: „Bóg potrafi zaprowadzić  sprawiedliwość w sposób, którego nie jesteśmy w stanie pojąć, a który jednak przez wiarę możemy przeczuwać. Tak, istnieje zmartwychwstanie ciał” (Spe salvi 43). To zmartwychwstanie ciał będzie jakby wymazaniem przeszłej niesprawiedliwości. Zmartwychwstanie umarłych implikuje bowiem: „<odwołanie> minionego cierpienia, zadośćuczynienie, które przywraca prawo” (Spe salvi 43). Zmartwychwstanie umarłych oznacza zatem przyszłość także dla najdalszej przeszłości. Bez przyszłości dla przeszłości nie ma nadziei, bo to, co się rodzi umrze, a to, czego jeszcze nie ma, pewnego dnia już nie będzie. Nadzieja na zmartwychwstanie nie oznacza przyszłości w historii, ale przyszłość historii, w której tragiczny wymiar historii będzie rozwiązany. Zmartwychwstanie umarłych przywraca to, co w historii nie może być przywrócone – życie zmarłym i sprawiedliwość ofiarom niesprawiedliwości. Przyszłość jako adventus jest zatem zmartwychwstaniem umarłych przynoszącym życie i sprawiedliwość wszystkim pokoleniom, a nie tylko tym, które dożyją realizacji obietnic związanych z przyszłością jako futurum. W takiej przyszłości jako adventus pokładał nadzieję św. Jakub i o takiej przyszłości świadczy na camino. 

  1. Camino odkrywaniem nadziei

Camino jako szlak wiodący do grobu św. Jakuba jest szkołą nadziei. O tej nadziei zaświadczył Apostoł Jakub przez swoje męczeństwo. Grób męczennika Jakuba jest szczególnym miejscem uczenia się nadziei, tej nadziei, która patrzy dalej, sięga głębiej i widzi szerzej, aż poza granicę życia, bo dzięki zmartwychwstaniu Jezusa: Vita mutatur non tollitur. Znakiem nadziei, której uczy Apostoł Jakub jest duża kadzielnica (Botafumeiro) z katedry w Santiago. W czasach prześladowań wymagano od chrześcijan spalenia kadzidła na cześć rzymskich bogów. Oni to odrzucali, bo dla nich jedynym Bogiem, przed którym należy spalać kadzidło, był Jezus Chrystus. Kadzidło było dla nich wyznaniem wiary w bóstwo Jezusa Chrystusa wraz z nadzieją na przyszłość zainaugurowaną przez Jego zmartwychwstanie. Camino jest szkołą nadziei nie tylko w Santiago, ale także w wielu innych miejscach. Wrocław jest miejscem urodzenia męczennicy z Auschwitz – św. Teresy Benedykty od Krzyża, czyli Edith Stein. We Wrocławiu urodził się również ewangelicki męczennik Dietrich Bonhoeffer. Choć jako luteranin Bonhoeffer nigdy nie posługiwał się kadzidłem w czasie liturgii, to jednak wiedział, że kadziło należy się Bogu, a nie ubóstwianemu Adolfowi Hitlerowi. Nadzieja Bonhoeffera była skierowana na tysiącletnie królestwo Chrystusa (Ap 20, 1-6), które w czasie Kościoła rozwija się od paschy Chrystusa do osiągnięcia pełni w powtórnym przyjściu Chrystusa.  Natomiast nadzieja czasów Bonhoeffera była skierowana na tysiącletnią Rzeszę, czyli budowane przez Hitlera imperium o eschatologicznych prerogatywach. W miejscowości Vierzehnheligen koło Bambergu znajduje się Bazylika poświęcona 14 Wspomożycielom. Są to święci: Krzysztof, Katarzyna z Aleksandrii, Barbara, Jerzy, Błażej, Cyriak, Małgorzata z Antiochii Pizydyjskiej, Wit, Idzi, Pantaleon, Achacy, Eustachy, Dionizy i Erazm. Większość z nich żyła na przełomie III i IV wieku za panowania cesarza Dioklecjana. Miały wtedy miejsce najdłuższe i najkrwawsze w historii Cesarstwa rzymskiego prześladowania chrześcijan. Wielu męczenników przelało swoją krew w Wandei w czasie rewolucji francuskiej. Wandea – to kraina położona na zachodzie Francji, granicząca od północy z Loarą, a od zachodu z Oceanem Atlantyckim. Herb i flaga Wandei, a nawet oznaczenie szlaku rowerowego biegnącego przez Wandeę, przedstawiają dwa czerwone serca z wyrastającym z nich krzyżem.  Dwa krwawiące serca i krzyż znajdowały się na sztandarach mieszkańców Wandei walczących w obronie wiary. Jak powiedział Jan Paweł II: „Rewolucja francuska podczas terroru zburzyła ołtarze poświęcone Chrystusowi, powaliła przydrożne krzyże, wprowadziła natomiast kult bogini rozumu”. Odrzucenie Boga chrześcijaństwa było tak radykalne, że rewolucja dopuściła się ludobójstwa na chrześcijanach Wandei. W walce z nimi po raz pierwszy użyto gazów trujących i zatruwano rzeki arszenikiem. O  ludobójstwie dokonanym przez rewolucjonistów przypominają liczne beatyfikacje męczenników rewolucyjnego terroru. Przykładowo: 19 lutego 1984 roku papież Jan Paweł II beatyfikował 99 męczenników z Angers. Wśród beatyfikowanych znalazło się 12 księży, 3 zakonników i aż 84 świeckich. Jan Paweł II w swojej homilii z okazji tej beatyfikacji wyjaśnił na czym polegało ich męczeństwo. „Trwali mocno przy Kościele katolickim i rzymskim. Kapłani – oni odmówili złożenia przysięgi schizmatyckiej, nie chcieli porzucić swojego duszpasterskiego powołania. Świeccy – oni pozostali wierni swoim kapłanom w czasie mszy odprawianych przez nich, poprzez znaki swojej czci dla Maryi i świętych. Bez wątpienia, w kontekście wielkich napięć ideologicznych, politycznych i militarnych spoczęło na nich podejrzenie niewierności ojczyźnie, oskarżono ich o «sprzyjanie siłom kontrrewolucyjnym». Dzieje się tak w przypadku prawie wszystkich prześladowań, tych wczorajszych i tych dzisiejszych. Ale dla mężczyzn i kobiet, których imiona zostały przechowane – z pomiędzy wielu innych z pewnością równie zasłużonych – sądząc z tego, czym rzeczywiście żyli, co wyznawali na sądowych przesłuchaniach – nie ma żadnej wątpliwości co do ich determinacji, nawet pod groźbą utraty życia, pozostania wiernymi temu, czego wymagała od nich Wiara. Nie ma również wątpliwości co do motywu ich skazania: nienawiści wobec tej Wiary, którą ich sędziowie pogardliwie określali jako «fanatyzm»”. Rewolucja stawiała sobie za cel stworzenie „nowej Francji” i „nowego człowieka”. Każdego, kto nie mieścił się w „republikańskich wymiarach”, przykrawała do nich gilotyna. Ivan Gobry, jeden z francuskich historyków badających zbrodnie Rewolucji Francuskiej, nazwał męczenników „nadzieją pośród ruin

Wszyscy męczennicy spotykani na camino są „nadzieją pośród ruin”. Przedmiotem ich nadziei było zmartwychwstanie na wzór Jezusa. Można ich porównać z męczennikami Apokalipsy, bo tak jak oni, nie zapalili kadzidła przed ubóstwianymi władcami politycznych potęg, tylko przed Chrystusem, który jest „Królem królów i Panem panów” (Ap 19, 16).

Podsumowanie

Zdaje się, że Apostoł Jakub poniósł męczeństwo przedwcześnie i przez to nie mógł rozwinąć skrzydeł w dziele ewangelizacji. Pozostał w cieniu Apostoła Pawła, gdy chodzi o dzieło ewangelizacji. Jednak Jakub zrobił i nadal robi dla ewangelizacji nie mniej niż Paweł, do tego stopnia, że również może być nazwany „Apostołem narodów”. Paweł zamierzał udać się do Hiszpanii (Rz 15, 24. 28.). Do Hiszpanii trafiły szczątki Jakuba. Jego relikwie zaczęły ściągać do Santiago narody Europy. W ten sposób Jakub rozwinął skrzydła w dziele ewangelizacji. Wciąż uczy Europejczyków, że wiara jest „poręką tych dóbr, których się spodziewamy” (Hbr 11, 1). Wyjaśnienie tych dóbr, których się spodziewamy, czyli przyszłości jako adventus, znajduje się w encyklice Benedykta XVI Spe salvi. Jest to lektura na camino. Pogłębia ona doświadczenie nadziei u wierzącego pielgrzyma. Jest teologicznym opisem elpidiańskiego wymiaru camino. W dobie ideologicznego optymizmu, którym grzeszą: masoneria, klasyczny marksizm, marksizm pożeniony z liberalizmem, ideologia transhumanizmu lektura Spe salvi zwiększa szansę odkrycia na camino nadziei, dla której Vita mutatur non tollitur.

INAUGURACJA ROKU AKADEMICKIEGO 2019/2020 W WYŻSZYM SEMINARIUM DUCHOWNYM W LEGNICY 7.10.2019

Apologetyczne obszary współczesnej teologii

W 1811 roku z połączenia wrocławskiej Akademii Leopoldyńskiej i Uniwersytetu Viadrina z Frankfurtu nad Odrą powstał Universitas litterarum Wratislaviensis. Na nowej uczelni obok prawa, medycyny i filozofii znalazły się dwa wydziały teologiczne: teologii katolickiej oraz teologii ewangelickiej. Gdyby te dwa wydziały teologiczne istniały na Uniwersytecie Wrocławskim dzisiaj, to z pewnością podnosiły by się głosy, że uniwersytet ma dwa wydziały zajmujące się czymś, co nie istnieje – Bogiem. Tak mówiono o Uniwersytecie w Regensburgu, o czym wspomniał papież Benedykt XVI w swoim wykładzie na tymże uniwersytecie 12 września 2006 roku. Owa opinia, że teologia zajmuje się czymś, co nie istnieje, podważa jej naukowy charakter. Teologia zdaje się nie być nauką, bo za naukowy uchodzi tylko taki typ pewności, który wynika ze współgrania elementów matematycznych i empirycznych. W obliczu takiego podważania naukowości teologii nie można jednak schodzić do okopów lub uprawiać negatywny krytycyzm. Trzeba sięgać do jej apologetycznych obszarów. Apologia (gr. ἀπολογία = „obrona”, „mowa obrończa”) kojarzona jest z  gatunkiem literackim będącym tekstem mówionym lub pisanym, poświęconym obronie jakiejś osoby, idei, sprawy lub dzieła, zawierającym jawną lub ukrytą ich pochwałę oraz odparcie zarzutów przeciwników. Apologia zrodziła teologię, która rozwijała się szczególnie wtedy, gdy broniła wiary. Przykładowo Orygenes (184-253)  rozwinął teologię również przez wejście w dyskurs z Celsusem. Kelsos z Aleksandrii (gr. Κέλσος łac. Celsus) jest znany przede wszystkim jako autor zaginionego dzieła Prawdziwe słowo napisanego około roku 178, będącego pierwszym znanym pisemnym wystąpieniem antychrześcijańskim. Celsus zarzucał chrześcijanom naiwność, łatwowierność i rezygnację ze stawiania pytań. Orygenes w dziele Przeciw Celsusowi odpiera te zarzuty. Nie przypadkowo zatem z Orygenesem wiąże się początki teologii naukowej[1].

W niniejszym wystąpieniu nie będzie chodziło jednak o rozpętanie dyskusji o potrzebie apologetyki i jej koncepcji czy o odwrót od teologii fundamentalnej ku totalnej apologetyce. Będzie natomiast chodziło o to, że apologia nie tylko zrodziła teologię lecz również tkwi w samej istocie teologii. Apologia niekoniecznie musi być przedmiotem odrębnej dyscypliny obok teologii lecz apologia przenika istotę samej teologii. W samej teologii tkwią jakby apologetyczne obszary, które bronią nie tylko samej teologii lecz przede wszystkim samego człowieka. Te apologetyczne obszary teologii dostarczają argumentów, aby bronić przede wszystkim człowieka, jego rozumności, moralności, duchowości i nadziei. Ponowoczesności nie brakuje Celsusów. Wciąż aktualne są słowa papieża Piusa XI z encykliki Mit Brennender Sorge  „Tysiące języków głosi wam dzisiaj ewangelię, która nie jest objawiona przez Ojca niebieskiego. Tysiące piór stoi na usługach pozornego chrześcijaństwa, które nie jest chrześcijaństwem Chrystusa. Prasa i radio zasypują was codziennie wytworami o treści wrogiej Kościołowi i wierze, i atakują bezceremonialnie i bez żadnych skrupułów wszystko, co dla was musi być wzniosłe i święte” (45). Te tysiące piór nie zrobią jednak krzywdy Bogu, czy nawet chrześcijaństwu. One zrobią szkodę człowiekowi, nie tylko chrześcijaninowi, lecz każdemu. Uderzają one bowiem w podstawy samego bycia człowiekiem, czyli w rozum, moralność, duchowość i nadzieję. W teologii zawarte są argumenty za obroną człowieka: jego rozumu, moralności, duchowości i nadziei.

1.   Obrona rozumu

W wykładzie wygłoszonym na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu z okazji otrzymania doktoratu honoris causa 27 października 2000 roku kardynał Joseph Ratzinger określił teologię jako nigdy nie ukończoną wędrówkę myślenia ku Chrystusowi[2]. Ta definicja teologii ma swoje korzenie w Ewangelii według św. Jana.  „Modyfikując pierwszy wers księgi Rodzaju, Jan rozpoczął prolog Ewangelii tymi słowami: „Na początku był  λόγoς”. […] Logos oznacza zarówno rozum, jak i słowo — rozum, który jest twórczy i zdolny do samo-komunikowania, właśnie jako rozum”[3]. Chrześcijaństwo jako religia Logosu domaga się rozumu i dlatego stworzyło teologię. To właśnie ona wyzwala rozum z ograniczeń do tego, co empirycznie sprawdzalne i równocześnie otwiera go na szerokie horyzonty. Te szerokie horyzonty rozumu  ukazuje Apostoł Paweł w Liście do Rzymian. To dzięki rozumowi niewidzialny Bóg staje się niejako widzialny dla człowieka przez swoje dzieła: „Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (1, 20). Nie przypadkowo jednak w tym samym Liście do Rzymian Apostoł wskazał na to, że wśród  pogan, którzy nie poznali niewidzialnych przymiotów Boga stających się widzialnymi dla umysłu człowieka przez Boże dzieła (1, 20) szerzy się bezrozumność (1, 31). Natomiast według 2 Listu do Tymoteusza  „w dniach ostatnich” ludzie będą nie tylko miłowali bardziej rozkosz niż Boga (3, 4) lecz równocześnie będą przeciwstawiali się prawdzie mając wypaczony umysł i odznaczając się bezmyślnością (3, 8-9).

W kontekście współczesnego potopu bezrozumności i bezmyślności teologia broni rozumu poszerzając jego horyzonty. Dlatego też według Benedykta XVI teologia słusznie należy do uniwersytetu i do szeroko zakrojonego dialogu nauk, nie tylko jako dyscyplina historyczna i jedna z nauk humanistycznych, ale dokładnie jako teologia, jako dociekanie racjonalności wiary[4].

2.   Obrona wartości moralnych

Dawny ateizm głosił słowami Fryderyka Nietschego, że Bóg umarł. Dzisiejszy ateizm głosi również słowami Fryderyka Nietschego, że po nieboszczyku Bogu trzeba posprzątać. Nieboszczyk Bóg pozostawił bowiem po sobie bałagan w postaci moralności i z tą moralnością trzeba zrobić porządek. Robienie porządku z moralnością, która pozostała po śmierci Boga, polega np. na zastępowaniu kultury życia, która wynika z przykazania Nie zabijaj, kulturą śmierci. Małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety próbuje się zastąpić związkami tej samej płci. Prawdę zastępuje się relatywizmem, w wyniku czego wszystko ma tę samą wartość: nie ma różnicy pomiędzy dobrem i złem, prawdą i fałszem, pięknem i brzydotą, a ofiara liczy się mniej od kata. Nie ma już zatem żadnych reguł, żadnego szacunku, żadnych autorytetów, wszystko wolno. Im coś bardziej jest sprzeczne z Prawem Bożym, tym uchodzi za lepsze i nowocześniejsze. Robienie porządku z moralnością, która pozostała po śmierci Boga, sprawia, że współczesny świat stoi nad przepaścią katastrofy w sferze moralnej. Niemiecki pisarz Rainhold Schneider (1903-1958) twierdził, że wszelkie katastrofy w dziejach ludzkości zdarzały się najpierw w  sferze moralnej a następnie przejawiały się w wojnach.  Benedykt XVI w encyklice Caritas in veritate pokazuje, że katastrofa w sferze moralnej może pociągnąć za sobą kryzys ekonomiczny. Według papieża u podstaw kryzysu ekonomicznego stoi hedonizm i konsumpcjonizm.

Teologia dokonując refleksji nad moralnym przesłaniem Bożego objawienia broni ładu moralnego, bez którego ludzkość dryfuje ku katastrofie. Wciąż aktualną inspiracją dla teologii moralnej jest 46 Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny we Wrocławiu,  którego temat z inicjatywy Jana Pawła II brzmiał: Eucharystia i wolność, a mottem były słowa św. Pawła: Ku wolności wyswobodził nas Chrystus (Ga 5,1). Kongresową refleksję teologiczną nad związkiem Eucharystii z wolnością można by podsumować słowami Schneidera: „Chrystus nie jest porządkowym świata. On jest naszą wolnością”.

3. Obrona rozwoju duchowego człowieka

Człowiek jest jednością cielesną i duchową i dlatego oprócz wzrostu materialnego potrzebuje również wzrostu duchowego. Tymczasem „Jednym z aspektów współczesnego ducha technicystycznego jest skłonność do rozpatrywania problemów i napięć związanych z życiem wewnętrznym jedynie z punktu widzenia psychologicznego, aż po redukcjonizm neurologiczny”. Taka redukcja życia duchowego człowieka jest niebezpieczna dla rozwoju człowieka. Człowiek rozwija się bowiem, gdy wzrasta duchowo, czyli „gdy jego dusza poznaje samą siebie oraz prawdę, której zarodek Bóg w niej umieścił, gdy prowadzi dialog z samym sobą oraz ze swym Stwórcą. Pozostając z dala od Boga, człowiek jest niespokojny i chory. Wyobcowanie społeczne i psychologiczne oraz tak liczne nerwice występujące w bogatych społeczeństwach mają również przyczyny natury duchowej. […] Nowe formy zniewolenia przez narkotyki i rozpacz, w jaką popada tak wiele osób, znajdują wyjaśnienie nie tylko socjologiczne i psychologiczne, ale zasadniczo duchowe. Pustka, w jakiej dusza czuje się pozostawiona, mimo licznych terapii dla ciała i dla psychiki, przynosi cierpienie” (Caritas in Veritate, 76). A zatem trudno mówić o rozwoju człowieka bez jego duchowego wzrostu. W służbie tego duchowego wzrostu człowieka stoi teologia.

4. Obrona nadziei

Do obrony nadziei wzywa wprost Apostoł Piotr w swoim Pierwszym Liście: „bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1 P 3, 15). Przedmiotem tej nadziei jest życie, które co prawda się zmienia, ale się nie kończy. Ta nadzieja ma dzisiaj jakby konkurencję w transhumanizmie, który zapowiada uwolnienia człowieka od cierpienia i śmierci. „Transhumanizm stawia sobie trzy cele: naprawa człowieka […] zwiększenie jego wydolności fizyczno-psychiczno-intelektualnej i wreszcie transformacja jego natury. Chodzi o to, aby człowiek przekraczał własne ograniczenia. Inaczej mówiąc, ma się stać <ulepszaczem> samego siebie […] Radykalni ideolodzy transhumanizmu nie kryją, że pragną stać się panami życia i śmierci[5]. Władzę nad życiem i śmiercią zapewni człowiekowi możliwość wymieniania istotnych dla życia i zdrowia organów. W konsekwencji człowiek będzie umierał jedynie wskutek wypadku lub samobójstwa.

        Teologia przestrzega przed nadzieją, która wyrasta z czysto-ludzkiej auto-soteriologii. Romano Guardini, związany z wydziałem teologii katolickiej Uniwersytetu Wrocławskiego, wykazywał, że taka czysto-ludzka auto-soteriologia nie jest w stanie wybawić człowieka od tego, co ludzki świat czyni nie-ludzkim. Auto-soteriologia może jedynie kształtować w człowieku nieludzką obietnicę nadziei na granicy półprawdy i mrzonki. To bowiem co skończone jest samo z siebie bez szans na nieskończoność. Teologia ukazuje nadzieję na nieskończoność człowieka dzięki Nieskończonemu Bogu, a nie skończonemu człowiekowi.

4.   Obrona całego człowieka

Teologia umożliwia zrozumienie rzeczywistości, w której tkwi człowiek, w perspektywie misterium Trójcy Świętej. Co prawda misterium Trójcy Świętej jest nie do ogarnięcia przez ludzki rozum, ale jednak pozwala ono zrozumieć rzeczywistość człowieka. Człowiek został bowiem stworzony na obraz Trójcy Świętej, a zatem na obraz trynitarnych relacji. Dlatego też człowiek żyje w relacjach do Boga, do drugiego człowieka oraz do innych stworzeń. Na znaczenie trynitarnych relacji dla zrozumienia człowieka zwraca uwagę dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej: Bóg, Trójca, jedność ludzi. Według tego dokumentu w społeczeństwach laickich bycie chrześcijaninem postrzegane jest jako zagrożenie dla społecznego pokoju i swobodnej wymiany kulturowej. Chrześcijaństwo jest bowiem zasiewem przemocy, ponieważ głosi archaiczny monoteizm, który ze swej natury jest despotyczny, a zatem nietolerancyjny. W konsekwencji wierzący chrześcijanin musi zrezygnować z wolności myślenia i dlatego jego tożsamością staje się fanatyzm.

Broniąc chrześcijaństwa przed zarzutem zasiewu przemocy dokument MKT odwołuje się do trynitarnego bytu Boga. Bóg będący komunią Boskich Osób jest wzorem budowania komunii osób w społeczeństwie. Relacyjny Bóg jest wzorem dla ludzkich relacji, a jako zbawczy Bóg uzdrawia te relacje. Wiara w relacyjnego Boga i zarazem Boga uzdrawiającego relacje wyklucza przemoc. Pokazuje to Chrystus, który wydaje samego siebie, a nie swoich uczniów. Tym samym Chrystus odrzuca prastary mechanizm odwetu w imię Boga. Relacje między ludźmi na przestrzeni dziejów mogą tylko skorzystać na odniesieniu do trynitarnego wzorca relacji.

Podsumowanie

Chociaż teologia uchodzi za zdetronizowaną królową nauk, to jednak pozateologiczne nauki dochodzą do problemów, które może rozwiązać tylko ona. Wskazał na to Benedykt XVI w wykładzie w Regensburgu. „ Nowożytny rozum naukowy, typowy dla nauk przyrodniczych […] nosi w sobie […] pytanie, które przerasta jego samego i jego możliwości metodologiczne. On sam musi po prostu przyjąć, że materia ma strukturę racjonalną […]. Ale pytanie o przyczyny tego faktu istnieje i nauki przyrodnicze muszą je powierzyć filozofii i teologii, a więc refleksji prowadzonej na innych płaszczyznach i innymi sposobami”. Papież przekonuje więc, że „teologia nie da się zepchnąć ani do laboratorium, ani do zakrystii, lecz mówi człowiekowi to, czego nie powie mu żadna inna nauka: prawdę o własnej (człowieka) podstawie, czyli o <skąd> oraz o <dokąd> jego bytu. […] Właśnie dlatego teologia […] mierzy się w każdym czasie z największymi pytaniami człowieka i nauki”[6]. Odpowiedzi na te największe pytania wydobywa teologia ze swojego apologetycznego obszaru. Ten apologetyczny obszar teologii dostarcza argumentów za obroną człowieka: jego rozumu, moralności, duchowości i nadziei.

 Zadanie zmierzenia się z największymi pytaniami człowieka i nauki wymaga odwagi i to, co najmniej podwójnej odwagi. Odwagi domaga się już samo podjęcie studiów teologicznych w czasach radykalnie niesprzyjających teologii. Ale i sama teologia domaga się odwagi myślenia, aby zmierzyć się z największymi pytaniami człowieka i nauki. Ta odwaga myślenia związana jest z wolnością akademicką, która dla tzw Obywateli Nauki jest w teologii niemożliwa. Obywatele Nauki postulują wyłączyć teologię z dyscyplin naukowych, ponieważ podlegając nadzorowi władz kościelnych, nie spełnia ona warunku wolności badań naukowych. Teologia jest jednak zabezpieczona przed naciskami ideologicznymi, których doświadczają dzisiaj pracownicy naukowi państwowych uczelni. Zabrania się im wprost krytycznie analizować taką czy inną ideologię. Owszem, i na gruncie teologii zdarzało się i może się zdarzyć, że szeroki umysł wyląduje w wąskiej celi – dzisiaj niewidzialnej celi. Przykładem może być bł. Antonio Rosmini (1797-1855) – teolog potępiony oficjalnym dekretem Świętego Oficjum, którego tezy zostały uznane za heretyckie i szkodliwe, a książki umieszczone na indeksie tytułów zakazanych, 120 lat później zostaje zrehabilitowany, a nawet ogłoszony błogosławionym przez Benedykta XVI. Bł. Antonio Rosmini pokazuje jednak, że teologia domaga się odwagi w myśleniu, tym bardziej, że jak słyszeliśmy we wczorajszym czytaniu z 2 Listu do Tymoteusza: „nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia”. Niech w nowym roku akademickim udziela nam Bóg ducha mocy i miłości, i trzeźwego myślenia, abyśmy odkrywając apologetyczne obszary teologii bronili człowieka: jego rozumu, moralności, duchowości i nadziei.


[1] M. Fiedrowicz, Teologia ojców Kościoła, Kraków 2009, 41.

[2] J. Ratzinger, Wiara i teologia, w: Jego Ekscelencja Biskup Świdnicki Ignacy Dec, Jego Eminencja Kardynał Joseph Ratzinger – Jego Świątobliwość papież Benedykt XVI doktor <honoris causa> Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, Świdnica 2005, 73.

[3] Benedykt XVI, Przemówienie na uniwersytecie w Ratyzbonie 12 września 2006 roku, w: T. Rowland, Wiara Ratzingera teologia Benedykta XVI, Kraków 2010, 270.

[4] Tamże, 277.

[5] M. Falenczyk, Transhumanizm czy humanizm. Krytyczne spojrzenie na nową ideologię, Studia Teologiczno-Historyczne Śląska Opolskiego 38 (2018) nr 1, 246.

[6] J. Szymik, Theologia Benedicta I, Katowice 2010, 31.

KONFERENCJA NAUKOWA Filozofia i teologia wobec współczesnych ideologii

Wtorek, 24 września

Joachim Piecuch (UO), Utopia – ideologia – totalitaryzmu

Stanisław Kijaczko (UO), Liberalizm – ideologia czy wyznanie wiary?

Leon Miodoński (UWr), Ideologia w epoce „cynicznego rozumu”, czyli cynizm ideologii

Wojciech Grygiel (UPJPII), Kiedy nauka staje się ideologią? Analiza filozoficzna

Łukasz Nysler (EWST), Religia a ideologia w myśli Paula Tillicha

Paweł Beyga (PWT), Relatywizm jako współczesna ideologia w myśli Josepha Ratzingera/Benedykta XVI

środa, 25 września

Ilona Błocian (UWr), Ch. Tylor i imaginaria społeczne

Janusz Królikowski (UPJPII), Wiara i nowożytność. Doświadczenie żydowskie

Andrzej Glombica (PWT), Ideologia „Zielonego Nowego Ładu“

Piotr Lorek (EWST), (Bez)istotowość jednostki ludzkiej. Antropologiczna ocena łączenia buddyzmu zen i chrześcijaństwa

Agnieszka Łoza (PWT), Ideologizacja nauki w nowym ateizmie

Jarosław Lipniak (PWT), Czy holokaust można uznać za ideologię?

Czwartek, 26 września

Leszek Kleszcz (UWr), Ideologia konsumpcjonizmu

Joanna Giel (UWr), Estetyka formy dla sztuki wolnej od ideologii – casus muzyki

Karol Morawski (AK), „Bezsilny” Bóg? O teologii politycznej w czasach liberalnej demokracji

Krzysztof Wolnica (WSTJŁ), Ideologia sukcesu a chrześcijańska koncepcja zbawienia

Bogdan Ferdek (PWT), Ponowoczesność jako ideologia

Jan Krasicki (UWr), „Czysta filozofia” i „brudna sprawa”:  casus Martin Heidegger

 

Ponowoczesność jako ideologia

Jednoznaczne zdefiniowanie pojęcia „ponowoczesność” nastręcza wielu trudności, ponieważ pojęcie to wiąże się zarówno z mnogością nazwisk myślicieli, których poglądy określane są mianem „ponowoczesnych”, jak również z różnorodnością dyscyplin, których zjawisko „ponowoczesności” ma dotyczyć. Sprawia to, że pojęcie „ponowoczesność” staje się tak szerokie, że trudno je precyzyjnie zdefiniować. Według Chantal Delsol „ponowoczesność jest przedłużeniem nowoczesności, a zarazem jej zaprzeczeniem”. Chce bowiem dokonać całkowitej przemiany człowieka i świata niszcząc formy w jakich ludzkość i świat istniały od zawsze. „W istocie chodzi o to, by człowiek sam tworzył wszystko, co jest ważne, wszystko, co go dotyczy. Nie ma już niczego, co byłoby dane; wszystko jest konstruowane. Nie ma niczego, co by nas poprzedzało: wszystko jest naszym dziełem”. Tak rozumiana ponowoczesność ma swoje dogmaty w sensie przedchrześcijańskim. W starożytnej, przedchrześcijańskiej Grecji słowem „dogmat” określano prawną decyzję senatu, czy też jakieś twierdzenie szkoły filozoficznej, a także etyczne zasady działania człowieka. Słowo „dogmat” zawierało więc w sobie wymiary autorytatywny i zobowiązujący. Termin „dogmat” nie został więc stworzony przez chrześcijan, lecz funkcjonował w życiu publicznym a z czasem został przez nich przejęty. Dogmat w przedchrześcijańskim znaczeniu funkcjonuje w ponowoczesności. Zdaniem angielskiego pisarza Gilberta Keitha Chestertona (1874-1936) „istnieją tylko dwa rodzaje ludzi: ci, którzy przyjmują dogmaty i wiedzą o tym, oraz ci, którzy je przyjmują, ale o tym nie wiedzą”. Ponowoczesny człowiek jest tym, który zwalcza chrześcijańskie dogmaty i na ich miejscu stawia ponowoczesne dogmaty, choć o tym nie wie. Te ponowoczesne dogmaty traktuje on nie mniej poważnie niż chrześcijanie traktują swoje dogmaty. Dla chrześcijan odrzucenie dogmatu oznacza herezję, a dla ponowoczesnego człowieka zaprzeczanie jakiegoś ponowoczesnego dogmatu jest orwelowską myślozbrodnią. Myślozbrodnia jest przestępstwem karanym w Oceanii, czyli fikcyjnym państwie stworzonym przez George’a Orwella w powieści Rok 1984. Myślozbrodnia pochodzi z nowomowy i oznacza przestępstwo polegające na myśleniu przeciwko Partii oraz Wielkiemu Bratu. Myślozbrodnię wykrywa Policja Myśli, która pełni rolę tajnej policji, łapiącej ludzi nie mających takich poglądów, jakie odpowiadają Partii. Człowiek, który został ogłoszony przez Policję Myśli myślozbrodniarzem, zostaje poddany ewaporacji, tzn. wymazuje się jego wszystkie dane zacierając po nim wszelki ślad. Czy ponowoczesność ze swoimi dogmatami może stać się ideologią? Czytaj dalej „KONFERENCJA NAUKOWA Filozofia i teologia wobec współczesnych ideologii”